Bać się czy nie bać – oto jest pytanie.
Są tematy, o których trudno mówić, a jeszcze trudniej pisać. Niekoniecznie są to sprawy związane z naszym życiem prywatnym, z nieszczęściami dotykającymi nasze rodziny. Mogą to być sprawy dotyczące kraju lub regionu, w którym mieszkamy i z którym czujemy się mocno związani. Tak też jest w przypadku tego, o czym zamierzam wam opowiedzieć.
Długo zastanawiałam się, czy podjąć trudny temat stosunków tajwańsko-chińskich i w jaki sposób je przedstawić, by były zrozumiałe dla czytelników po drugiej stronie świata. Sytuacja geopolityczna w tym rejonie od wielu lat jest skomplikowana i nie napawa optymizmem.
Tajwan to mała wyspa, o powierzchni równej jednej dziewiątej powierzchni Polski, oddzielona od linii brzegowej wielkich Chin wąską na około 150 kilometrów Cieśniną Tajwańską. Chiny od dawna uważają Tajwan (oficjalna nazwa kraju to Republika Chińska) za zbuntowaną prowincję Chińskiej Republiki Ludowej.
Tajwan oczywiście uważa siebie za niezależne i demokratyczne państwo z własnym prezydentem, rządem, konstytucją, sądami, polityką zagraniczną, wojskiem itp.
Państwo – nie-państwo
Możecie zapytać, dlaczego Tajwan nie przynależy do Chin. W wielkim uproszczeniu: ostateczny rozłam nastąpił po drugiej wojnie światowej, kiedy w Chinach toczyły się walki między nacjonalistycznymi siłami rządowymi a Chińską Partią Komunistyczną. Jak wiadomo, w 1949 roku komuniści zwyciężyli, a ich przywódca Mao Zedong przejął kontrolę w Pekinie. Tymczasem Czang Kaj-szek, przywódca partii nacjonalistycznej (Kuomintang), uciekł wraz ze swoją armią do pobliskiego Tajwanu, gdzie objął dyktatorskie rządy.
Obecnie na arenie międzynarodowej jedynie kilkanaście krajów uznaje Tajwan za suwerenne państwo – na przykład w Europie jest to tylko Watykan. Tajwan nie ma również przedstawicieli w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Republika Chińska nie może również brać udziału w zawodach sportowych (np. Igrzyskach Olimpijskich) pod własną flagą i nazwą. Występuje na nich jako Chińskie Tajpej (Chinese Taipei). ChRL skutecznie blokuje udział Tajwanu w wielu międzynarodowych organizacjach i zgromadzeniach.
Życie u boku wielkich Chin
Na Tajwanie mieszkam od 20 lat, a jestem z nim związana o 10 lat dłużej. Mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że to właśnie tu jest mój dom. W ciągu ostatnich kilku lat zaczęłam się jednak zastanawiać, czy jest tu bezpiecznie, czy nie lepiej byłoby jednak znaleźć sobie jakieś inne miejsce na ziemi.
Co kilka lat ChRL pokazuje swoją siłę i przewagę nad Tajwanem, wysyłając samoloty wojskowe w pobliże wyspy. Trwa to zazwyczaj kilka tygodni, po których wszystko wraca do normy. Jednak tym razem pogróżki Chin trwają już ponad rok i z miesiąca na miesiąc się nasilają. Minister obrony Tajwanu powiedział niedawno, że stosunki z Chinami są najgorsze od 40 lat.
Od 2021 roku Chiny zaczęły zwiększać presję wobec Tajwanu, wysyłając samoloty wojskowe do tajwańskiej Strefy Obrony Powietrznej, czyli obszaru, w którym obce samoloty są identyfikowane, monitorowane i kontrolowane w interesie bezpieczeństwa narodowego. Do tej pory najwięcej samolotów wlatujących w tę strefę odnotowano w październiku ubiegłego roku. W ciągu jednego dnia było ich aż 56. Te “naloty” są coraz częstsze, prawie codziennie kilka do kilkudziesięciu samolotów narusza obszar Strefy Ochrony Powietrznej. Jeśli dojdzie do otwartego konfliktu, Tajwan może w najlepszym razie dążyć do spowolnienia chińskiego ataku, próbować zapobiec lądowaniu chińskich amfibii na wybrzeżu i przeprowadzać akcje partyzanckie, czekając na pomoc z zewnątrz.
Ufać czy nie?
Tajwańczycy przyzwyczaili się już do ciągłego zagrożenia ze strony Chin i żyją swoim życiem. Nikt nie podnosi wzroku do góry i nie wypatruje bombowców ani nie stoi nad brzegiem Cieśniny Tajwańskiej i nie szuka statków chińskich na horyzoncie. W październiku 2021 roku tajwańska Fundacja Opinii Publicznej zapytała ludzi, czy sądzą, że w końcu wybuchnie wojna z Chinami. Prawie dwie trzecie (64,3%) odpowiedziało, że nie.
Ja jednak nie jestem aż taką optymistką, coraz częściej nawiedzają mnie czarne myśli o wojnie pomiędzy Chinami i Tajwanem. Mój mąż jest Tajwańczykiem, ale też jest gotów zmienić miejsce zamieszkania, może jeszcze nie teraz, ale wkrótce. Dwójka dzieci już dorosła. Są otwarci na zmianę kraju, tym bardziej, że syn jest w wieku poborowym i w każdej chwili może zostać wezwany ponownie do wojska.Niedawno odbył zasadniczą służbę wojskową. Mamy to szczęście, że w każdej chwili możemy przeprowadzić się do naszego drugiego domu, w Japonii. Już teraz spędzamy tu kilka miesięcy w roku i uczymy się życia na japońskiej prowincji.
Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, bo choć na razie otwartego konfliktu nie ma, to może on wybuchnąć w każdej chwili.
Dorota super artykuł myśle ze Chiny wykorzystają ogólnoeuropejska zawieruchę jako wywoła Rosja i mogą najechać Chiny dlatego USA nie angażuje się w Europie Tajwan jest dla nich ważniejszy. Oby tak nie było.
Jakiś czas temu, bodajże niecałe pół roku temu, ogromne statki wojskowe wyruszyły z Londynu w stronę Tajwanu. Także tam dzieje się już od dawna ale temat c0w/# przykrył wszytko inne.
Jakiego Londynu 🤦🏻♀️ Portsmouth , wybaczcie pomyłkę 🥺
https://www.dailymail.co.uk/news/article-9532779/Big-Lizzie-prepares-force-China.html
Proszę Joanna tutaj link do artykułu z maja 2021 roku. To już trochę trwa i być może za chwilę eskaluje, oby nie.
Tak, sytuacja taka trwa od lat. Bardzo niebezpiecznie było w połowie lat 90-tych, ale wówczas się uspokoiło. Muszę wierzyć, że teraz też się uspokoi.
Czasami wydaje mi się, że pozostaje tylko modlić się by tak się nie stało.
[…] badacze uważają, że zjawisko fake newsa wykracza poza granice sfery medialnej i określają je jako świadomą implementację kłamstwa w przestrzeni publicznej […]
Świetny tekst! Mam teraz dużo bardziej rozjaśnioną sytuację dotycząca tej części świata. Dziękuję Dorota 🙏🏻