EmigracjaFelietony

Po dziesięciu latach życia w Kanadzie, po drugiej stronie Atlantyku, jeszcze zdarza mi się czasami zastanawiać, jakby to było mieszkać na starym kontynencie, bliżej Polski, rodziny i przyjaciół. Brakuje mi starówek, zabytków architektury, małych odległości i często łapię się na myślach: co by było, gdyby. Obecnie dzięki tymczasowej przeprowadzce do Wielkiej Brytanii na trzy miesiące mam małą próbkę życia na europejskiej emigracji z daleka od mojego kanadyjskiego domu.

Na początku przyszedł szok kulturowy. Pierwsze dni w Wielkiej Brytanii były dla mnie lekkim pomieszaniem zmysłów. Dla wielu pewnie wyda się to niedorzecznością, ale kultura angielska wydała mi się osobliwym skrzyżowaniem kultury kanadyjskiej i polskiej. Styl budynków i ulic dla osoby przyjeżdżającej tutaj z Polski może wydać się inny, ale kiedy przylatuje się z Kanady, te różnice między Polską a Anglią są nieznaczne i w oczy uderza podobieństwo do innych europejskich krajów: wąskie drogi, ronda, brukowane ulice, ciasna zabudowa.

Z drugiej strony kuchnia angielska bardzo przypomina kuchnię kanadyjską. Wiele potraw z Anglii stało się ważną częścią kuchni północnoamerykańskiej, co uzmysłowiło mi, jak bardzo kultura kanadyjska została ukształtowana i zdominowana przez emigrantów z Wysp Brytyjskich. Takie tradycyjne angielskie potrawy jak ryba w panierce z frytkami, pieczenie mięsne i tradycyjne ciasta cały czas są popularnymi daniami w Ameryce Północnej. Co jednak ciekawe, kuchnie etniczne takie jak arabska, indyjska czy chińska mają zupełnie inny styl na Wyspach Brytyjskich niż w Kanadzie. 

Popularne w Ameryce Północnej road trips niezupełnie mają prawo bycia w Europie, a przynajmniej nie we wschodniej Anglii, gdzie teraz jestem.

Amerykańskie autostrady ciągną się setkami, jeśli nie tysiącami kilometrów, i są tak zaprojektowane, że można odpłynąć myślami i prowadzić samochód bez większego skupiania uwagi. W Anglii z kolei na drodze ekspresowej średnio co piętnaście kilometrów pojawia się rondo, na którym trzeba się zatrzymać i uważać na nadjeżdżające samochody. Poza tym nieustannie zmieniające się ograniczenia prędkości sprawiają, że trzeba cały czas pilnować prędkościomierza, bo kamery policyjne są na każdym rogu. To zresztą było kolejnym zaskoczeniem w Anglii – wszechobecna inwigilacja na drogach i parkingach. 

Każde wyjście do parku czy na plac zabaw w Kanadzie z dziećmi to okazja do nawiązania nowych znajomości albo przynajmniej miłej pogawędki z innymi rodzicami.

W Anglii nie jest to niemożliwe, ale bardzo rzadkie. Ludzie są bardziej zdystansowani i niechętni do uwielbianych przez Kanadyjczyków small talks (małych pogawędek). Moje wychowane w kanadyjskim duchu dzieci uwielbiaja zagadywać przypadkowych przechodniów. W Kanadzie ludzie zazwyczaj reagują bardzo pozytywnie na takie dziecięce zaczepki i angażują się w krótkie wymiany zdań. W Anglii ludzie je umiejętnie ignorują i z kamienną twarzą oraz wzrokiem wbitym przed siebie przechodzą, jakby nikogo obok nich nie było. Oczywiście istnieją wyjątki od normy, ale są to tylko pojedyncze okazy.

Możliwość zakosztowania życia w Europie tylko na chwilę pozwoliła mi sobie uświadomić, że Kanada jest moim domem i miejscem na ziemi.

Nie wiem, jak i kiedy, ale przez te ostatnie dziesięć lat przejęłam wiele północno-amerykańskich zachowań i norm i mam wrażenie że teraz patrzę na świat przez zupełnie inne kulturowe okulary. Tak jak kiedyś próbowałam walczyć w Kanadzie ze wszystkim, co jest odmienne od polskich norm, tak teraz mam problem z tym, co w Wielkiej Brytanii różni się od kanadyjskich zwyczajów. 

Sara Kosmowska

Z CZYM KOJARZĄ WAM SIĘ LATA 90.?

Z brakiem internetu, komórek, kilkoma kanałami w telewizji, którą i tak oglądało się rzadko, bo lepiej było biegać z przyjaciółmi po osiedlu, robić akrobacje na trzepaku albo skakać w gumę. 

Z nagrywaniem piosenek z radia na kasetę, zbieraniem naklejek z donaldów i oklejaniem ścian plakatami z Popcornu. Tak jak pewnie większość z was, mam mnóstwo cudownych wspomnień z tamtych czasów i nie zamieniłabym swojego dzieciństwa i lat szkolnych na żadne inne. 

Dorastanie kojarzy mi się z jeszcze jednym – z kultowym, wyczekiwanym przez cały rok szkolny Kalendarzem Szalonego Małolata. Listy czytelników, dowcipy, zdjęcia ówczesnych idoli nastolatków, fragmenty piosenek, cytaty, horoskopy i wiele innych rzeczy, pochłaniały moją nastoletnią duszę przez długie godziny. 

Kochałam go nad życie i którejś bezsennej nocy, kilkanaście lat po wydaniu ostatniego egzemplarza i tysiące kilometrów od miejsca, w którym powstawał, naszła mnie myśl, że chcę znowu poczuć ten dreszczyk emocji, trzymając w ręku wyjątkowy kalendarz. Tym razem według mojego projektu. Zupełnie inny, ale mający coś z tamtego cudownego klimatu.

Od tej bezsennej nocy minęło kilka lat, pierwotny pomysł zmienił się wiele razy, ale udało mi się po raz trzeci stworzyć kalendarz, który jest unikatowy. Jest taki, jak sobie wymarzyłam, a kiedy przeglądam jego kolejne strony, myślę sobie, że my – Polki, kobiety, matki, córki, siostry, przyjaciółki, żony i kochanki, współautorki Kalendarza Polki – jesteśmy fantastyczne. Inspirujące, mądre i szalone. Otwarte na świat, seksowne i piękne. Jestem dumna i szczęśliwa, że mogłam na tych 300 stronach pokazać nas od najróżniejszych stron. I może mój Kalendarz Polki nie jest tak kultowy i popularny jak KSM, może nie sprzedaję co roku dwóch milionów egzemplarzy, ale pierwszy krok w tym kierunku zrobiłam. 

Bądźcie gotowi na kolejne, ja jestem!

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Wera
Wera
1 rok temu

Hej, pamietam jak o tym rozmawialysmy ostatnio, bardzo mnie nadal dziwi, ze mieliscie takie doswiadczenia ze small talks tutaj. Ja mieszkam w UK juz 13 lat i mam z nimi do czynienia non stop. Na spacerze z psem poznałam cale osiedle. Sami podejmowaliscie inicjatywe? Very intriguing 🧐