Świąteczne zamieszanie za nami, więc już na spokojnie możemy kontynuować nasze podglądanie świątecznych tradycji związanych w innych częściach świata, które rozpoczęłyśmy wczoraj. Z kraju tulipanów i wiatraków skaczemy do Włoch na sam obcas półwyspu Apenińskiego, jak mówi mieszkająca tam Kamila.
W regionie Apulia każde, nawet najmniejsze miasteczko, ma swoją własną oryginalną tradycję dotyczącą Bożego Narodzenia. Głównie związaną z jedzeniem, ale nie tylko. Region słynie z organizowania licznych jarmarków dotyczących przede wszystkim jedzenia, ale nie brakuje tu także muzyki, śpiewów, tańców i pięknych dekoracji.
Można powiedzieć, że okres bożonarodzeniowy zaczyna się 8 grudnia, od uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Wprawdzie choinki i świąteczne dekoracje można spotkać już wcześniej, lecz dopiero ta data jest dla mieszkańców początkiem okresu świętowania. 8 grudnia jest dniem wolnym od pracy oraz szkoły. Tego dnia organizowane są festyny, na których można m.in skosztować tradycyjnych potraw czy wina z danego obszaru. W niektórych miejscowościach odbywają się procesje albo targi rękodzieła.
Tego dnia powinno się też ubierać choinkę, ale często robi się to już w pierwszych dniach grudnia, a nawet pod koniec listopada. Choinki zazwyczaj są z materiałów sztucznych, a to dlatego że w Apulii nie ma zbyt wiele lasów i problemem byłoby znalezienie miejsca do przesadzenia drzewka po świętach. Ciekawostką tego regionu jest ozdabianie palm świątecznymi dekoracjami i światełkami.
Podczas włoskich świąt nie może zabraknąć bożonarodzeniowej szopki.
W Apulii tradycja tworzenia szopki bożonarodzeniowej jest kultywowana z pokolenia na pokolenie. Szopki znajdziemy nie tylko w kościołach, ale także na ulicach, w sklepach czy w domach, gdzie często są wykonywane własnoręcznie przez całą rodzinę. W sklepach można bez problemu nabyć figurki czy inne potrzebne do jej wykonania materiały. Inną ciekawą atrakcją regionu są tzw. presepi viventi, czyli żywe szopki, w których występują mieszkańcy przebrani w odpowiednie stroje oraz zwierzęta. Największa żywa szopka znajduje się w Tricase. Warto także zajrzeć do miejscowości: Candela, Massafra, San Marco in Lamis, Canosa, Mottola.
Przejdźmy jednak do jedzenia, bowiem Apulia jest regionem bardzo bogatym i różnorodnym pod względem tradycji gastronomicznych.
W święta Bożego Narodzenia w każdym mieście, a nawet w każdej rodzinie, możemy spotkać nieco odmienne dania. Obiad wigilijny jest zazwyczaj dość prosty i składa się z gotowanych warzyw np. cime di rapa (rzepa brokułowa) z dodatkiem pierożków panzerotti, faszerowanymi serkiem ricotta forte czy też sponsali (cebulka z Murgii) i oliwkami albo klasycznie mozzarellą i pomidorami. Podczas kolacji wigilijnej w większości domów nie zabraknie ryb takich jak il capitone (węgorz) i il baccalà (dorsz) przyrządzanych na różne sposoby. Jednym z bardziej popularnych dań jest le tripoline col ragù di baccalà (makaron z gulaszem z dorsza). Natomiast w prowincji Barletta-Andria-Trani bardzo rozpowszechnionym zwyczajem jest jedzenie salsiccia di cavallo, czyli kiełbasy z koniny w sosie pomidorowym. Ma to jedzącemu przynieść szczęście.
W pierwszy dzień świąt klasyką jest pasta al forno, czyli makaron z pieca, powszechnie przyjęte jest też serwowanie lasagne. W święta poza tradycyjnymi daniami kuchni włoskiej nie może zabraknąć różnych rodzajów gotowanych, ale i surowych, owoców morza i ryb. Świąteczny obiad może bazować na rybach lub na mięsie, często pojawia się mięso z królika lub jagnięcina. Oczywiście do posiłków podaje się lokalne wina.
Po antipasti, pierwszym i drugim daniu nadchodzi czas na deser. Najbardziej typowym deserem świątecznym w Apulii są cartellate, czyli ciasto w formie róży, smażone na głębokim oleju, polane miodem albo syropem z fig lub winogron. Kolejną delicją są pettole, czyli małe kulki ciasta najpierw smażone, późnej obtaczane w cukrze pudrze. Mówiąc o słodkościach, nie można nie wspomnieć także o struffoli, znanych jako torrone ubogich. Są to małe kulki ze słodkiego ciasta z mielonymi migdałami i miodem.
Na koniec posiłku po owocach, deserze i kawie nie może zabraknąć amaro, czyli kieliszka likieru czy innego alkoholu, który ma dobrze wpłynąć na trawienie. Jednym z klasyków jest oczywiście limoncello, czyli likier na bazie cytryn.
Obiad w pierwszy dzień świąt zaczyna się zazwyczaj około godziny 13:00 i przechodzi płynnie w kolację. Świętowanie trwa często do późnych godzin nocnych. W międzyczasie gra się w karty i inne gry towarzyskie.
26 grudnia w wielu rodzinach przyrządza się brodo depurativo inaczej zwane minestra verde, czyli rosół oczyszczający, by trochę ulżyć żołądkowi po obfitych posiłkach poprzednich dni. Przygotowuje się go na bazie warzyw takich jak koper włoski, kalafior, cebula, pomidor, seler, podaje z mięsem królika lub wieprzowym, a całość posypuje się tartym serem.
W Apulii pierwszy dzień świąt spędza się zazwyczaj z rodziną, natomiast drugi dzień przeznaczony jest na spotkania z przyjaciółmi.
Pomimo tego, że święta Bożego Narodzenia we Włoszech są świętami kościelnymi i w całej Puglii znajdziemy wiele pięknie przystrojonych kościołów i szopek, to jedynie niewielka część mieszkańców odwiedza w te dni kościoły. Boże Narodzenie to dla mieszkańców Apulii głównie czas spędzony z rodziną i celebrowanie tradycji, szczególnie kulinarnych.
Ze słonecznych Włoch zabieramy was prosto do krainy ognia i lodu. Mieszkająca tam Ewelina tak opowiada o islandzkim Bożym Narodzeniu.
Na Islandii przygotowania do świąt to czas radości, prezentów i spędzania czasu z rodziną. W sklepach pojawiają się świąteczne serie produktów (takich jak mleko, ser czy piwo), a dzieci zaczynają dostawać prezenty już od 12 grudnia. I dostają je codziennie, aż do Wigilii!
Według wierzeń Islandczyków właśnie 12 grudnia schodzi z gór pierwszy ze świątecznych chłopaków. Jest ich trzynastu i są synami trollicy. Niegdyś ich zadaniem było straszenie niegrzecznych dzieci, dzisiaj pełnią rolę swego rodzaju Mikołajów. Nie dajcie się jednak zmylić! Te nicponie to niezłe zawadiaki i każdy z nich lubuje się w innej psocie. Jeden np. wylizuje wszystkie łyżki, kolejny kradnie kiełbasę, a jeszcze inny podgląda nas przez okno. Dzieci codziennie wystawiają but na parapet, a na drugi dzień znajdują w nim upominek (od skarpetek po mandarynkę). Trzeba jednak pamiętać o kocie, który jest pupilem trollicy i uwielbia pożerać dzieci, które… nie dostały nic do ubrania.
Wśród prezentów Islandczycy bardzo często mogą znaleźć książki. Wielu autorów właśnie przed świętami publikuje nowe pozycje, gdyż w sklepach następuje jólabókaflóð, czyli świąteczna powódź książek.
23 grudnia, w dzień świętego Thorlaka (Þorláksmessa), Islandczycy jedzą tradycyjną potrawę, czyli sfermentowaną rybę z rodziny płaszczkowatych.
Na wigilijnym stole znajdziemy jednak mniej szokujące smakołyki. Zazwyczaj serwuje się schab, wędzony udziec jagnięcy, ziemniaki w karmelu oraz zielony groszek i czerwoną kapustę.
Wiele osób idzie w Wigilię na świąteczną mszę, domy są bogato zdobione, w salonie stoi choinka, a w domu czuć zapach korzennych ciasteczek i oczywiście mandarynek.
Zmarznięci? To skaczemy na drugi kontynent, podejrzeć jak wyglądają święta w Kolumbii. Naszą przewodniczką jest mieszkająca w Icononzo Anna Jadwiga Matelska.
W Kolumbii sezon świąteczno-noworoczny wygląda odwrotnie niż np. w Polsce. Bo tu Boże Narodzenie kojarzy się z hucznymi imprezami, a nie z przytulną, rodzinną celebracją, zaś dużo bardziej rodzinny jest Sylwester i Nowy Rok. Ale po kolei!
Okres świąteczny rozpoczyna się wieczorem 7 grudnia w tzw. Noc Świeczek (Noche de Velitas).
Wtedy kolumbijskie miasta i miasteczka rozbłyskują tysiącami świateł – są to świeczki zapalane na ulicach i w oknach, a także efektowne miejskie iluminacje. Od tego dnia można już oficjalnie świętować i słuchać skocznej latynoskiej muzyki – w tym czasie królują taneczne rytmy: cumbia, vallenatos czy tzw. musica popular. Grudzień jest czasem fiesty, podróży, festiwali, koncertów i pikników na świeżym powietrzu.
Od 16 do 24 grudnia mamy tzw. novenas, czyli ostatnie dziewięć dni przed świętami.
Tradycyjnie codziennie odbywają się wtedy spotkania rodzinne, które teoretycznie mają charakter religijny, jednak często jest to po prostu obfita kolacja z huczną imprezą na koniec. W tym czasie budowane są również szopki (tzw. pesebre) – im większa, bardziej szalona i kolorowa szopka, tym większy powód do dumy przed sąsiadami! Niekiedy nawet te domowe szopki mają ruchome elementy, strumyk z bieżącą wodą i elementy popkultury lub futurystyczne.
Kolacja wigilijna w Kolumbii zwykle organizowana jest o północy, a po niej następuje jeszcze taneczne afterparty. Wcześniej jednak jest oczywiście czas na prezenty (te tradycyjnie przynosi Dzieciątko Jezus), toasty (aguardiente i rum leją się litrami) oraz biesiadowanie. Na świątecznym stole znajdziemy między innymi zupę sancocho (esencjonalny rosół z kury, serwowany z ryżem, awokado, a niekiedy także z bananem), pieczonego indyka (wzorem USA) oraz słodkości – np. buñuelos (małe pączki smażone na głębokim tłuszczu) czy natilla (rodzaj budyniu).
Po świętach czeka nas jeszcze tutejsza wersja prima aprilis, czyli Dia de Inocentes, wypadająca 28 grudnia.
Oraz oczywiście Sylwester, który jak wspomniałam wyżej – często jest spędzany z rodziną. W noc sylwestrową również je się późną kolację, a na ewentualne imprezy wychodzi się późno, nawet o 2 w nocy.
Sezon świąteczno-noworoczny zwieńczony jest długim weekendem w okolicach święta Trzech Króli (6 stycznia). Ale… impreza się nie kończy, wszak właśnie wtedy zaczyna się karnawał!
I na koniec naszych świątecznych podróży wisienka na torcie – Indie! Posłuchajmy co o Bożym Narodzeniu mówi mieszkająca tam Margita.
Indie to, pod wieloma względami, kraj największej na świecie różnorodności. Można tutaj wyróżnić aż dziewięć religii świata, z których cztery narodziły się w Indiach. Do tego istnieje niezliczona liczba wyznań, regionalnych wierzeń i praktyk. Niewiele osób wie, że chrześcijaństwo to trzecia, pod względem liczby wyznawców, religia w Indiach, zaraz po hinduizmie i islamie. Szacuje się, że około 28 milionów osób w kraju to chrześcijanie. Największa społeczność chrześcijan żyje na południu, w stanie Kerala. Są stany, gdzie chrześcijaństwo dominuje na poziomie ponad 87% mieszkańców. To północno-wschodnie stany jak Nagaland i Mizoram, a także w dużym stopniu Meghalaja, Manipur i Arunaćal Pradeś. Czasy kolonialne również odegrały tutaj istotną rolę, ponieważ chrześcijańska społeczność jest też liczna w Goa, byłej portugalskiej kolonii oraz w Pudućeri, dawnej francuskiej kolonii. W metropoliach, jak Delhi czy Mumbaj, znajdziemy sporo katedr, kościołów rzymskokatolickich, protestanckich, anglikańskich.
W stolicy w czasie świąt Bożego Narodzenia oraz Wielkiej Nocy jest nawet organizowana msza w języku polskim.
Ozdobiony bananowiec albo drzewo mango zamiast choinki, ciasto śliwkowe, kokosowe albo różane ciasteczka, słodkie pierogi z kokosem i papierowe, podświetlane gwiazdy – tak na szybko można wyobrazić sobie Boże Narodzenie w Indiach. Nie ma zwyczaju wręczania prezentów i wyczekiwania Mikołaja, ale niektórzy pod wpływem świątecznych ofert w sklepach poddają się zakupowemu szaleństwu. Centra handlowe są bogato udekorowane, część osób decyduje się też na powieszenie lampek na zewnątrz domu. Miesiąc lub półtora miesiąca wcześniej, dokładnie te same lampki zdobiły dom na największe święto w Indiach, czyli diwali.
Dla Indusów, którzy nie są chrześcijanami, czas świąt Bożego Narodzenia to okazja do spotkania się z rodziną i przyjaciółmi. Zwykle w tym czasie odbywają się świąteczne imprezy i uroczyste, rodzinne obiady lub lunche, często na mieście. W grudniu wiele hoteli i restauracji przygotowuje świąteczne menu lub organizuje specjalne bufety. W zależności od regionu tradycyjną potrawą świąteczną może być ryba, kurczak z mlekiem kokosowym, imbirem, czosnkiem i mnóstwem przypraw czy wieprzowina na ostro lub z fermentowanym bambusem. Bazary i cukiernie wypełnione są po brzegi ciastami śliwkowymi, rumowymi i z suszonymi owocami. Nie brakuje też mikołajowych czapek, okularów z choinkami i brokatowych łańcuchów. Mikołaj, jeśli już do nielicznych przyjeżdża, to powozem konnym i mówi się na niego Christmas Baba.
Indie są krajem wielu religii i większość osób nie ma problemu z okazywaniem szacunku innym wierzeniom i odwiedzaniem “nieswoich” świątyń.
Podczas Bożego Narodzenia sporo osób niebędących chrześcijanami odwiedza wieczorem kościoły, zapala świeczkę i ogląda szopkę. Słyszałam, że w mniejszych miejscowościach kościoły i domy rywalizują między sobą o to, czyja szopka będzie najbardziej spektakularna w danym roku. Indyjscy chrześcijanie na południu mają zwyczaj zapalania glinianych lampek na dachu lub przy wejściu do domu, co ma symbolizować Jezusa jako światło świata. Tradycyjni chrześcijanie poszczą przez cały okres adwentu. Co ciekawe, do wielu kościołów, szczególnie w południowych Indiach, wchodzi się boso. Popularne jest też częstowanie słodyczami sąsiadów, wtedy też nie ma znaczenia jakiej wiary są mieszkańcy domu obok.
Kamila Frontino, Włochy
Ewelina Gąciarska, Islandia
Anna Jadwiga Matelska, Kolumbia
Margita Filipek, Indie