Czy ktokolwiek z Was słyszał o Sangkhlaburi? Zapewne nie. Kiedy wskutek impulsywnie podjętej decyzji przyleciałam do Bangkoku i miałam przeprowadzić się do Sangkhla, nie potrafiłam jeszcze jego nazwy napisać z pamięci. I oto znalazłam się w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Zamieszkałam hen, hen daleko od miast, tuż przy birmańskiej granicy, w tajskiej dżungli. I cóż takiego tam było? Jedna większa ulica, kilka pobocznych i to by było na tyle. A jednak stopniowo odkrywałam więcej i więcej.
Sangkhlaburi położone jest nad pięknym jeziorem Khao Laem, w prowincji znajduje się także park narodowy o tej samej nazwie. W słoneczny dzień warto wybrać się na rejs łodzią po jeziorze, zobaczyć dryfujące na wodzie domy. Łódką można dotrzeć do trzech starych świątyń. Jedna z nich, położona na jeziorze jest co roku zalewana. W porze suchej można do niej wejść, na koniec pory monsunowej znad wody wystaje tylko dach.
Park narodowy Khao Laem jest zachwycający. Piękna dżungla, olbrzymie, stare drzewa. I wodospady. Dużo wodospadów. Nie są one jednak zbyt okazałe – Tajowie nazywają wodospadem rzekę płynącą w dół po kamieniach, więc tutaj można się troszkę zawieść, jeśli oczekuje się potężnych kaskad. Tak czy inaczej – wodospady warto odwiedzić chociażby dla relaksującego spaceru przez dżunglę.
Niedaleko Sangkhlaburi znajduje się Przełęcz Trzech Pagód, gdzie jest przejście graniczne z Birmą. Mieszkańcy przemieszczają się przez granicę właściwie bez żadnej kontroli. Przejście jest jednak zamknięte dla obcokrajowców. Niektórzy przemykają mimo wszystko pomiędzy licznymi straganami.
Po drodze do przełęczy warto na chwilę przystanąć nad rzeką Songkalia, usiąść w bambusowym domku i rozkoszować się ciszą. Nieco dalej na drodze również warto trochę zboczyć z trasy, by zobaczyć jaskinię – Kaeo Sawan Bandan. Trudno są znaleźć, jedzie się przez las i nie ma właściwie żadnych znaków. Przy wejściu jest świątynia, więc można jaskinię bez trudu przeoczyć. Ale jak już uda się dotrzeć – jest pięknie. Przedziwne formacje skalne przykuwają wzrok na długo. Są również przeuroczy przewodnicy – trójka tajskich dzieciaków, która oprowadza po jaskini odwiedzających.
Najpopularniejszą atrakcją Sangkhla jest Sapan Mon Bridge – najdłuższy drewniany most w Tajlandii i drugi na świecie. Kiedy w 2013 roku został uszkodzony mieszkańcy zbudowali dryfujący most, dzięki któremu mogli dostać się na drugą stronę zwaną Wangka, gdzie znajdują się piękne Buddyjskie świątynie. Jest ona zamieszkana głównie przez uchodźców birmańskich, nierzadko nie uda się dogadać tam po tajsku. Ludność birmańska, w dużej mierze z plemion Mon i Karen stanowi sporą część mieszkańców okolic Sangkhlaburi. Bliskość granicy spowodowała duże migracje uchodźców z Mjanmy. Ogromnym problemem jest zapewnienie opieki opuszczonym dzieciom. Wiele z nich po utracie rodzin samodzielnie udało się do Tajlandii. W mojej najbliższej okolicy znajdowały się aż trzy domy dziecka. Dzieci, mimo często koszmarnej przeszłości promienieją szczęściem.
Po tym co napisałam Sankghlaburi może wydawać się dosyć nudnym miejscem do odwiedzenia. Kilka buddyjskich świątyń, dżungla, most. I to tyle? Dla mnie aż tyle. Niesamowity spokój, cisza. Kochani, przemili ludzie spotykani na każdym kroku. Uczucie bycia gdzieś na końcu świata. I właśnie ten koniec świata został moim miejscem na ziemi.