Od około dwóch lat, dzięki bezpośrednim połączeniom tanich linii lotniczych z Warszawy i Katowic, pierwszym miastem oglądanym przez naszych rodaków w Gruzji jest Kutaisi w regionie Imeretia na północnym zachodzie kraju. Niestety, większość turystów praktycznie tuż po wylądowaniu ucieka z Kutaisi w stronę bardziej atrakcyjnych wysokogórskich lub nadmorskich regionów. Czy rzeczywiście Kutaisi nie ma nic do zaoferowania? Oceńcie sami.

Kutaisi liczy wg oficjalnych danych około 170 tysięcy mieszkańców i jest drugim co do wielkości miastem Gruzji (po Tbilisi, a przed Batumi). W przeszłości było stolicą samodzielnego księstwa Imeretii, które stało się później jedną z dwóch głównych części składowych Kraju Kartlów (czyli Sakartvelo- dzisiejszej Gruzji). Co ciekawe, według mitologii to właśnie na terenie Imeretii leżała Kolchida z jej złotym runem, po które wybrał się Jazon z Argonautami. Nawiązanie do tej legendy spotkać zresztą można w wielu miejscach w regionie, na czele z ogromną fontanną przy głównym placu Kutaisi.

Fontanna KOLCHIDA w Kutaisi

Na zwiedzanie Kutaisi i jego najbliższej okolicy można śmiało przeznaczyć co najmniej jeden dzień, bo choć nie ma tu żadnej z najbardziej obleganych gruzińskich atrakcji, to jednak  nudzić się nie będziecie. Proponuję zacząć od położonego około 13 km za miastem monastyru Motsameta, który oprócz niedawno odrestaurowanych fresków oferuje przepiękny widok na dolinę rzeki oraz na okoliczne wzgórza. Zbudowany został w XI wieku przez króla Bagrata III, aby upamiętnić dwóch bohaterów-męczenników poległych w walce z Arabami. Podobno przejście trzy razy na kolanach pod ich grobem pozwala spełnić najskrytsze życzenie i do tej pory zobaczyć można wielu wiernych pokonujących wąski korytarzyk w tej pozycji. Dodatkowo jeśli będziecie zwiedzać monastyr w sobotę, z całą pewnością napotkacie tłumy młodych par, bo zawarcie tutaj małżeństwa to wielki honor, a parom gwarantowane jest podobno wyjątkowe szczęście. To samo dotyczy położonego kilka kilometrów dalej monastyru Gelati, złożonego z kompleksu budynków wznoszonych między XII a XVII wiekiem, którego najcenniejszym punktem jest grób króla Dawida Budowniczego. Gelati przez wieki był jednym z głównych centrów naukowych i kulturalnych Gruzji, gdyż w jego skład wchodził męski klasztor klasztor i budynek akademii nauk. Od 1994 roku monastyr znajduje się na światowej liście dziedzictwa kulturowego UNESCO i trudno się dziwić, bo jest po prostu imponujący. Będąc tam koniecznie należy napić się wody ze źródełka tuż obok głównego budynku- podobno leczy dosłownie wszystko!!!

SONY DSC

W samym Kutaisi znajduje się jeszcze jeden obiekt wpisany na listę UNESCO, katedra Bagrati, z którą niestety związany jest ogromny skandal. Kościół zbudowany był na przełomie X i XI wieku, natomiast pod koniec XVII wieku zniszczony został podczas najazdu Turków i od tego czasu pozostawał w dużej części ruiną. W latach 2012-2014 prowadzono jego odbudowę, co samo w sobie jest ideą chwalebną… natomiast sposób wykonania remontu (pokrycie dachu zieloną blachą imitującą ceramiczne dachówki, dobudowanie szklanej konstrukcji z windą) spowodowało protest ze strony UNESCO, które zagroziło, że katedra zostanie usunięta ze światowej listy dziedzictwa kulturowego. Co prawda w końcu do tego nie doszło, ale patrzenie na katedrę w obecnym kształcie nadal wzbudza mieszane uczucia. Natomiast warto okrążyć kościół i przejść się kawałek dalej, bo znajdują się tam urocze ruiny mini-kościółka i kawałek dawnych murów, zza których rozciąga się malowniczy widok na miasto, tamę i dolinę rzeki.

Katedra Bagrati

Uwaga! Wybierając się do monastyrów pamiętajcie o stosownym stroju- dla kobiet sukienka poniżej kolan (nie spodnie!), żadnych wielkich dekoltów i zakryte ramiona plus głowa nakryta chustką, u mężczyzn wykluczone krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach. Może w Gelati czy Bagrati tak bardzo na to nie zwraca się uwagi (poza obowiązkowo nakrytą głową u kobiet), ale w Motsamecie przy bramie pełnią wartę starsze kobiety i ubranym niestosownie turystom każą opasać się specjalnymi fartuchami i założyć chusty (dlatego ja zawsze miałam na podorędziu swoją apaszkę, bo te chusty wielorazowego użytku nie wzbudzały mojego zaufania).

Co jeszcze oferuje Kutaisi? Niestety większa część miasta to ponury i nieciekawy klimat post-sowiecki, ale mamy też na szczęście odnowiony most i kawałek deptaka z sympatycznymi knajpkami oraz położony na wzgórzu lekko już wiekowy lunapark, do którego koniecznie trzeba przejechać się przerzuconą nad rzeką kolejką linową – zapewniam, że z wielkiego „diabelskiego koła” jeszcze piękniej widać panoramę miasta.

Zastrzyk adrenaliny na wiekowej kolejce linowej

Miłośnikom przyrody oraz atrakcji nieco mniej sakralnych polecić mogę wizytę w jednym z dwóch kompleksów jaskiń. Pierwszy- Sataplia- znajduje się tuż za Kutaisi i wskazany jest przede wszystkim dla rodzin z dziećmi (choć oczywiście nie tylko). Zasadnicza część zwiedzania odbywa się z przewodnikiem (w j. gruzińskim, rosyjskim lub angielskim), który pokazuje najpierw odciski łap dinozaurów znalezione w jednej z jaskiń, a także prowadzi wzdłuż nieco kiczowatych, ruszających się i wydających dziwne dźwięki makiet tych stworów. Później wchodzi się do wielkiej jaskini wypełnionej stalaktytami, stalagmitami i innymi naciekami w dziwnych kształtach- tu również jest nieco dziwnie, bo postanowiono „ulepszyć” naturę, dodając całości cepeliowskiej oprawy kolorowych świateł i ckliwej muzyki, ale i tak może się podobać. Natomiast w drugiej części zwiedzania poruszać się można już samodzielnie, spacerując po terenie rezerwatu przyrodniczego i koniecznie wchodząc na położony nad przepaścią taras widokowy, którego podłoga zbudowana jest ze szkła- trzeba mieć naprawdę mocne nerwy, bo emocje są spore!

Nieco dalej od Kutaisi położony jest kompleks o nazwie Jaskinia Prometeusza- trzeba przejechać około 25 km mijając miejscowość Tskaltubo, aby móc nacieszyć się niesamowitym, jakby bajkowym światem nacieków skalnych. Te jaskinie są o wiele większe od Sataplii (turystom udostępnionych jest osiem wielkich komór skalnych), więc i przyjemność ich zwiedzania jest proporcjonalnie większa. Wejść tam można tylko w grupach z przewodnikiem (w sezonie wstęp co około pół godziny). Na końcu trasy na chętnych czekają łódki, którymi wypływa się z powrotem na światło dzienne, można też pokonać ten odcinek pieszo. Podróż łódką jest płatna dodatkowo, wiec trzeba się określić już przy wejściu, jaki rodzaj biletu się kupuje.

Wizytę w jaskini Prometeusza można też połączyć z krótkim przystankiem w samym Tskaltubo, które w czasach ZSRR było słynnym i bardzo modnym kurortem z wodami leczniczymi, szczycącym się 22 ogromnymi kompleksami sanatoriów. Podczas wojen w latach 90-tych XX wieku osiedlono tam tysiące uchodźców, z których część pozostała do dziś. Obecne podjęto próby przywrócenia miasteczku dawnej świetności, więc na tle szkieletów dawnych sanatoriów powstają powoli nowe hotele i restauracje, widać też prace prowadzone w dawnym parku zdrojowym.

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Jaskinia Prometeusza

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Dawne sanatorium w Tskaltubo

PS- Do wszystkich opisanych przeze mnie miejsc dojechać można lokalnym transportem w postaci marszrutek (mini-busów) lub taksówek (uwaga! W Gruzji taksówką jest mniej więcej co drugi prywatny samochód!). Biorąc pod uwagę niewielkie koszty tego typu transportu, warto moim zdaniem skusić się na opcję taksówkowa, bo oszczędzamy mnóstwo czasu (marszrutki jeżdżą bardzo często nie według rozkładu, a na zasadzie “ruszymy jak się pojazd zapełni”). Pamiętajcie tylko- jeśli nie jesteście miłośnikami sportów ekstremalnych, postarajcie się nie siadać z przodu obok kierowcy, bo obserwowanie jak wymija “na trzeciego” w pełnym biegu na zakręcie przed wzniesieniem (a należy to do standardowego zestawu zachowań gruzińskiego kierowcy) do szczególnych przyjemności nie należy.

Danuta Łazarczyk

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Sylvia
8 lat temu

a jak to wygląda z uczciwością taksówkarzy? Możemy śmiało korzystać z każdej oferujące swe usługi, czy na coś powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, żeby nie dać się oszukać?

Awatar użytkownika
Danuta/innagruzja.blogspot.com
8 lat temu
Odpowiedz  Sylvia

Bardzo dobre pytanie, bo cos takiego jak taksometr w Gruzji nie dziala. Taksowkarze bywaja rozni, czesc z nich jest uczciwa ale czesc probuje naciagac turystow, szczegolnie w przypadku kursow z/na lotnisko. Cena jest absolutnie negocjowalna i nalezy koniecznie zawsze ustalac ja z gory, przed rozpoczeciem kursu. Jezeli wydaje sie Wam, ze cena jest zbyt wysoka, najlepiej popytac kilku taksowkarzy, na pewno znajdziecie cos, co Wam odpowiada. Dobrze jest wczesniej dowiedziec sie, ile dana trasa powinna mniej wiecej kosztowac (polecam forym portalu kaukaz.pl, tam ludzie chetnie udzielaja takich informacji).

Sylvia
8 lat temu

Super, dzięki za odpowiedź 🙂

wysrodkowani.blog.pl
wysrodkowani.blog.pl
7 lat temu

my tez podroz po Gruzji zaczelismy od Kutaisi, ale nie ucieklismy od razu, tylko zostalismy na kilka dni, gdyz miasto zrobilo na nas piorunujace wrazenie. widzielismy wszystkie te miejsca, ktore opisalas (poza Sataplia) i zakochalismy sie w klimacie Kutaisi i jego mieszkancach. wrocimy przy pierwszej nadazajacej sie okazji.