Z czym kojarzy nam się Indonezja? Głównie z obrazkami rodem z Bali, czyli z egzotyką i palmami, polami ryżowymi, rajskimi plażami i świątyniami. Opcjonalnie w kręgu skojarzeń ląduje Jawa, wulkany, meczety. Tymczasem ten kraj to oszałamiający kalejdoskop kultur, ponad 13 tysięcy wysp, spośród których największą jest Sumatra. A na niej ukryty istny klejnot, Jezioro Toba.
Lake Toba, albo Danau Toba po indonezyjsku, leży na terenie Sumatry Północnej. Zachwycające dzikim, surowym pięknem i krajobrazami kojarzącymi się raczej ze Szkocją (Loch Ness!) niż z Azją. To niejedyna zaskakująca cecha regionu.
Okolice Toba zamieszkuje lud Batak, wciśnięty między umiarkowanie muzułmańskich Minagkabau na południu i żarliwie muzułmańskich Aczinów na północy. Natomiast sami Batakowie tworzą jedną z nielicznych w Indonezji grup chrześcijan – to efekt działalności misjonarzy niemieckich i holenderskich w XIX wieku.
Jest to protestantyzm w dość mistycznym wydaniu, wciąż silnie zakorzeniony w tradycyjnym obrządku (adat) – a warto wiedzieć, że pierwotnie Batakowie wyznawali religię animistyczną i praktykowali kanibalizm. Dziś to ostatnie już na szczęście nie występuje, ale wciąż spotkamy w okolicach Jeziora Toba szamanów komunikujących się z duchami i czytającymi przyszłość z gwiazd.
Nietypowo jak na Indonezyjczyków i kompletnie różnie od Jawajczyków, Batakowie słyną z silnych charakterów, nieujarzmionych dusz, skłonności do dyskusji i kwestionowania autorytetów. Kochają też muzykę – to akurat cecha dość powszechna w tym kraju. Niemal każdy Batak potrafi świetnie śpiewać i grać na instrumentach, a muzyka odgrywa (nomen omen) ważną rolę zarówno w kulturze i religii, jak i w życiu społecznym.
Znaki rozpoznawcze ludu Batak to instrumenty, ale również kolorowe stroje ludowe i charakterystyczna architektura: przestronne drewniane domy na palach, których dachy kształtem przypominają żagle. Niegdyś kryte strzechą, dziś praktyczną blachą falistą – Indonezyjczycy są szalonymi romantykami, ale w pewnych sprawach potrafią być bardzo pragmatyczni. Mimo buntowniczej osobowości Batakowie nie zatracili też poczucia wspólnoty – jeden dom bywa dzielony przez 10-12 rodzin.
Sumatra to jeden z najdzikszych zakątków świata, wyspa porośnięta dziewiczymi lasami, poprzecinana rzekami, zamieszkała przez słonie, małpy i orangutany. Pejzaże wokół Jeziora Toba wyglądają jednak nieco inaczej niż typowe azjatyckie tropiki – to zasługa szczególnego ukształtowania terenu. Toba jest bowiem jeziorem wulkanicznym, zresztą największym na świecie.
W okolicy odkryjemy więcej „naj”. Wodospad Sipiso-piso, spadający z hukiem z wysokości 120 m to najwyższy wodospad w Indonezji. Cały zaś region to istny raj dla miłośników wodospadów, znajdą ich dziesiątki, w dżungli i na zboczach gór. W wielu można się kąpać (np. w Binangolom).
Trekking przez las, kajaki, rowery, pływanie… Opcji jest mnóstwo, więc fani natury i aktywnego kontaktu z nią nie będą się nudzić. Dla leniuchów mam inną propozycję – usiąść nad samym brzegiem jeziora, najlepiej w towarzystwie sympatycznych lokalsów, z gitarami i piwem i pośpiewać wspólnie ich ulubione pop-szlagiery, obserwując malowniczy zachód słońca. Takie stężenie kiczu da się znieść tylko w Indonezji!
Wyspa backpackerów
Jak dotrzeć do tego raju? Większość podróżników ląduje w Medan, imponującej metropolii, stolicy Sumatry Północnej i jednym z najbogatszych miast Indonezji. Chwała tanim liniom AirAsia, dzięki którym można tu dolecieć za grosze z Kuala Lumpur, Singapuru czy Dżakarty.
Sam Medan, jak większość indonezyjskich miast, nie zachwyca, choć trzeba przyznać, że część kolonialna jest nieźle zachowana. Dla wielu odwiedzających to jednak przede wszystkim punkt wypadowy w głąb wyspy. Już z samego lotniska można złapać busiki i prywatne taksówki (dzielone z innymi pasażerami), które dowiozą nas nad jezioro Toba – do miasteczka Parapat.
Choć Parapat samo w sobie jest miejscowością wypoczynkową, w której znajdziemy parę hoteli, jednak urokami jeziora najpełniej nacieszymy się na wyspie Samosir. Ta „wyspa w wyspie” to całkiem pokaźny kawałek lądu, porównywalny rozmiarami do całego Singapuru.
Miejsca noclegowe najłatwiej znaleźć w wiosce o wdzięcznej nazwie Tuk-Tuk, zwanej też wioską backpackerów. Mimo że lokalizacja jest rzeczywiście dość turystyczna, zachowała mnóstwo pierwotnego uroku. Jednocześnie, co zaskakuje na prowincji indonezyjskiej, łatwo dogadamy się po angielsku – może dlatego, że w wiosce i okolicy mieszka wiele mieszanych par, cudzoziemców, którzy zdecydowali się osiąść nad Jeziorem Toba na stałe. Zapewniam, po paru dniach pobytu w okolicy, przestaniecie się im dziwić.
Oglądająć zdjęcia na pewno nie pomyślałabym o Szkocji, ale przypomniałam sobie moją Majottę, z jej lasami i ukrytymi wodospadami… W jeziorze z takimi widokami chętnie bym popływała. Nie ma tak żadnych dzikich ryb? 😉
Ja cie, 12 rodzin w jednym domu, to prawdziwe wyzwanie !
Również jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Dwie, to już zdecydowanie za tłoczno 😉
Dokładnie :).Gdybym tak miala mieszkać z całą rodziną mojego męża, chyba do głowy bym dostała. Ale jak to się mówi, co kraj, to obyczaj ;).
Jadwi, bardzo dziekuje Ci za ta opowiesc. Dalekie podroze z klubem sprawiaja, ze ciemne zimowe poranki robia sie duzo przyjemniejsze.
Kolejna niezwykła kraina pełna wyjątkowej przyrody, tradycyjnego życia i wyjątkowości. Zdjęcia oddają klimat i aurę tego miejsca. Kto wie może kiedyś tam zawitamy 🙂
Jestem zakochana w Europie, ale „palcem na mapie” lub dzięki Klubowi Polek fajnie jest przenieść się także w te najdalsze zakątki świata. Bardzo ciekawy post!
Piekne miejsce. Och jakze chce mi sie teraz gdzies wyjechac… 🙂
Przepiękne krajobrazy! Tak sobie myślę czasami, że owszem, zabytki, w tym i wiekowe budowle z innych cywilizacji są czymś niezwykłym, ale chyba to, co najbardziej mnie porusza, dociera do mnie, to natura. Wydaje mi się niewiarygodne, że takie widoki powstały… “same”?
Kolejne miejsce do dodania do mojej listy celów podróży.
Bardzo chciałabym zobaczyć te miejsca na żywo. Dech w piersiach zapiera jak oglądam zdjęcia, a Twój piękny opis zachęca do podróży.
pięknie! Na liście do zobaczenia 🙂
Indonezja, brzmi dla mnie poki co zbyt egzotycznie ale fajnie sie czyta. Moze po kilku takich wpisac, sama sie odwaze na bardziej egoztyczny kraj 🙂
Marzy mi się Indonezja, bardzo bardzo. A takie ciekawe posty jak ten Ani jeszcze bardziej mnie zachęcają! Może pod koniec roku się uda.
Urocza nazwa wiosku Tuk-tuk 😀
uwielbiam społeczności, u których muzyka jest jednym z fundamentów codziennego życia!!!! wspaniałe!!!!
Indonezja wciąż brzmi dla mnie zbyt egzotycznie, ale dla pop-szlagierów z lokalsami dojechałabym wszędzie 🙂
Sama nie mogę jeszcze za dużo podróżować ale Klub mi to umożliwia codziennie,chyba nikt nie ma takiej możliwości na świecie dziś być w Indonezji nad ranem a w Wiedniu popołudniu, wieczorem wybiorę się pewnie do Niemiec patrząc na posty. Wspaniale i jakże miło na sercu gdy oglądam te piękne widoki a za oknem deszcz i szaro. Dziękuje ❤