Reportaże

Za kilka dni minie sześć lat, odkąd zafundowałam sobie wakacje życia i przeprowadziłam się na trzy miesiące do francuskiej namiastki raju, jakim jest mała wyspa na Oceanie Atlantyckim w regionie Poitou-Charentes, w departamencie Charentes-Maritimes. Postanowiłam więc wrócić wspomnieniami do tamtego lata i do rytmu życia, jakie wyznaczała mi ta wyspa, i zabrać Was w podróż do jednego z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam w życiu.

Ile de Ré jest jedną z czterech największych wysp przynależących do Francji w Europie. Od prawie trzydziestu lat można się na nią dostać przez najdłuższy most we Francji, dzięki czemu stanowi ona jedno z ulubionych miejsc wypoczynkowych Francuzów. Wyspa jest miejscem typowo turystycznym. Większość domów w jedenastu miasteczkach to domki wakacyjne służące Francuzom jako odskocznia od wielkomiejskiego życia. Można tu spotkać zarówno rodziny z dziećmi, starsze osoby, młodsze pokolenia, a także artystów, którzy znajdują schronienie w mniej uczęszczanych częściach wyspy na jej zachodnim krańcu. Swoje miejsce znaleźli tutaj m.in. aktor Fabrice Luchini, projektantka polskiego pochodzenia Sonia Rykiel oraz jedna z moich ulubionych pisarek, Régine Deforges. Mieszkańcy wyspy w większości pracują w restauracjach i hotelach, a także w sklepach z wyrobami regionalnymi i pamiątkami. Zajmują się też wytwarzaniem dwóch charakterystycznych produktów regionalnych – wina i soli. W związku z tym życie tego kawałka lądu na oceanie toczy się według harmonogramu wakacji szkolnych: miasteczka ożywają na początku lipca, przeżywają apogeum w sierpniu, by przysnąć jesiennym snem w połowie września, a następnie obudzić się pod koniec października i tak dalej… Innym wyznacznikiem rytmu życia na wyspie są pory dnia. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że po godzinie 14 nie zjem obiadu, ani nie zrobię zakupów. Miasteczka żyją głównie rano, bo wtedy w centrum każdego z nich rozpoczyna się targ. Następnie mamy porę obiadową, po której następuje przynajmniej dwugodzinna siesta. Życie powraca około godziny 18, kiedy to restauracje otwierają swe drzwi, zapraszając gości na kolację. Wszelkie przejawy aktywności skupiają się zawsze w okolicach kościoła lub portu (w przypadku miasteczek portowych na północy). To tam znajduje się najwięcej sklepów. To tam znajdziemy targ, a także apteki, lekarzy i inne lokale usługowe. Port jest również miejscem zabawy i skupia wokół siebie najwięcej restauracji. Jeśli więc lubicie nocne życie, warto wybrać się do jednego z portowych miasteczek, takich jak Saint-Martin lub La Flotte. Sama wyspa jest jednak na tyle mała, że można się po niej swobodnie poruszać na rowerze, więc przemieszczanie się z jednej miejscowości do drugiej nie stanowi problemu nawet nocą.

Ja te trzy miesiące spędziłam w miejscowości typowo wypoczynkowej, Le Bois-Plage en Ré. Już sama nazwa wskazuje, co możemy zastać w tej malowniczej mieścinie: lasy (bois) oraz plaże (plage). I nie ma w tym ani krzty fałszu. Do plaży miałam 200 m piechotą, a lasy okalały z dwóch stron miasteczko oraz wydmy. Le Bois-Plage jest miejscem bardzo spokojnym. Nie ma tu zbyt wielu turystów, bo nie ma tu też zbyt wielu atrakcji. Nocą, zamiast muzyki, słychać tylko szum fal, który w czasie przypływu jest tak głośny, że miałam wrażenie, iż zaraz fala przetnie wydmy i spadnie na mój dom. Jako że symbolem wyspy jest malwa, latem kwitnie ona na każdym kroku Mam wrażenie, że najwięcej tych kwiatów było właśnie w Le Bois-Plage ze względu na liczne ogrody i większą liczbę domków jednorodzinnych. Same domy są tutaj zazwyczaj jednopiętrowe, z pobielanymi ścianami i zielonymi lub niebieskimi okiennicami, co daje niepowtarzalny, nadmorski klimat. Jedynie w bardziej rozwiniętych portowych miasteczkach możemy spotkać więcej dwupiętrowych budynków.

Jako że znajdujemy się na Oceanie Atlantyckim, to wyspa oferuje nam całą paletę najróżniejszych owoców morza. Od zwykłych małży przez krewetki, kraby i ostrygi po mniej znane mięczaki takie jak amandes de mer (dosł. “migdały morza”) czy chapeau chinois/jambe (czaszołka pospolita). Wszystko to przyrządzane na wiele sposobów. Prawdziwy raj dla miłośników owoców morza! Spora część wyspy jest pokryta winnicami, a co za tym idzie, możemy tu znaleźć regionalne wina. Osobiście zakochałam się w Pineau des Charentes – słodkim winie idealnym na aperitif w upalne, letnie wieczory. W związku z tym, że wyspa leży niedaleko departamentu Cognac, który słynie, jak sama nazwa wskazuje, z koniaku, to część zbiorów z winnic jest przeznaczana do produkcji tego trunku. Innym produktem lokalnym jest sól. W zachodniej części wyspy można obejrzeć olbrzymie pola soli. Z kolei północna część wyspy słynie z uprawy ostryg.

Oprócz kulinarnych atrakcji, Ile de Ré oferuje również atrakcje historyczno-kulturowe. Historia wyspy sięga antyku – to w tym czasie powstały pierwsze osady, Loix oraz Ars-en-Ré. Upływ czasu ubogacił wyspę w średniowieczne kościoły oraz forty, które można zwiedzać do dziś. Wyspa, razem z Ile d’Oléron i Ile d’Aix, przez długi czas stanowiła strategiczne miejsce. Dlatego też w pobliżu tych trzech wysp możemy znaleźć morskie forty wybudowane przez Napoleona I Bonaparte, w tym Fort Boyard, osławiony przez program telewizyjny o tej samej nazwie. Niestety, nie ma możliwości zwiedzania fortów w środku.

Jak już wspomniałam wyżej – wyspa jest połączona z lądem mostem, którego wylot znajduje się na obrzeżach średniowiecznego miasta, La Rochelle. Jest to miasto portowe, którego historia również sięga zamierzchłych czasów. Niegdyś owiane złą sławą, dzisiaj łączy w sobie chyba wszystkie elementy, jakie mogą zainteresować każdego: to miasto z wieloma zabytkami, ze Starym Portem na czele, turystyczne, nadmorskie, a jednocześnie jest to też miejscowość studencka, która nie ogranicza swojego funkcjonowania jedynie do turystyki i gastronomii. Osobiście lubię takie miejsca, ponieważ ciężko jest się nimi znudzić – zawsze jest coś do zrobienia czy do zobaczenia. Moją ulubioną dzielnicą była dzielnica studencka Les Minimes, z piękną promenadą nad brzegiem morza. Jednak uwielbiałam się również włóczyć po starych, wąskich uliczkach doskonale zachowanej, średniowiecznej części miasta. Do tego La Rochelle posiada bogatą ofertę kulturalną, poczynając od kin i teatrów, przez muzea po festiwal muzyczny Francofolies, na którym można zobaczyć wiele francuskich i zagranicznych gwiazd.

I tak oto moja sentymentalna podróż po tym zakątku zachodniej Francji dobiega końca. Aż rozmarzyłam się i zapragnęłam wrócić w tamte rejony… Mam nadzieję, że niebawem mi się to uda. Być może spotkam tam kogoś z Was?

Agnès Więckowska / Francja / De l’autre côté  

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Emma
7 lat temu

może mnie, bo już sobie to cudeńko notuję Ku Pamięci 😀

Anka
Anka
6 lat temu

Może mnie, właśnie tu jestem i zostanę parę miesięcy !:)

Anka
Anka
6 lat temu

A konkretnie w Bois Plage 😉

Katarzyna
Katarzyna
4 lat temu

Dlaczego jest tak mało zdjęć, a mógłby to być fantastyczny blog.

Wioletta
Wioletta
1 rok temu

Jestem w Portes en Re. Tutaj jest naprawdę pięknie.