Adelajda to jedno z mniej znanych miast – stolic stanowych Australii. Mówiąc o tym kraju, z reguły na myśl przychodzą nam Sydney lub Melbourne, bo są duże, Perth, bo to jedyne miasto jest na zachodnim wybrzeżu, Canberra, bo gdzieś nam ktoś kiedyś powiedział, że to właśnie jest stolica Australii, Darwin – bo krokodyle i Hobbart – bo to Tasmania (jest jeszcze Cairns – bo Rafa Koralowa). Adelajda?
Wywracając swoje życie do góry nogami, nie wybieraliśmy miasta, to miasto wybrało nas. I nie żałujemy. Jeśli nigdy wcześniej nie słyszeliście o nim, poniżej znajdziecie kilka ciekawostek.
1. Adelajda jest stolicą stanu Południowa Australia, a swoją nazwę zawdzięcza Adelajdzie Saxe – Meiningen, żonie króla Williama IV. Miasto obchodzi swoje urodziny 28 grudnia, a w tym roku będzie świętować je już po raz 180.
2. Często słysząc o Adelajdzie, usłyszymy określenie „miasto kościołów”. Przydomek ten został jej nadany w XIX w. jako miastu założonemu na fundamentach tolerancji religijnej.
3. Jest to miasto, które zostało zaplanowane od początku do końca. Pułkownik William Light zaprojektował Adelajdę jako siatkę ulic z pięcioma skwerami w samym mieście i pierścieniem parków dookoła centrum (muszę powiedzieć, że to super wygodne – nikt nigdy się w tym mieście nie gubi – oprócz mojego małżonka, który gubi się wszędzie).
4. Adelajda jest znana również jako „Festival State”. Co roku od stycznia do końca marca miasto zapełnia się turystami spragnionymi kontaktu z kulturą. Najważniejsze wydarzenia to Adelaide Festival, Fringe Festival oraz WOMAdelaide. Nawet najwybredniejszy człowiek znajdzie tu coś dla siebie.
A ponadto:
• jeszcze do niedawna (jakieś trzy – cztery lata) byliśmy zapewne jedynym miastem na świecie, które miało autostradę jedno-pasmową. Rano była otwierana w kierunku centrum miasta, a po godzinie 14.00 z centrum na przedmieścia;
• jest to miasto 20 minut. Wszędzie w tyle dojedziesz – pod warunkiem, że nie korzystasz z komunikacji miejskiej, dla której rozkłady jazdy są bardziej rodzajem wskazówek niż czymś, czego należałoby się trzymać;
• posiadamy podwójne rondo – podobno nie jesteś prawdziwym Adelajdczykiem, jeśli przynajmniej raz o mało co na nim nie zginąłeś (odznaczone – i w moim i małżonka przypadku). Sami mieszkańcy mówią o genezie tego cudu: “When you combine a roundabout that was designed by a three-year-old playing with a wooden track and toy cars and the masterful inability of most Adelaide drivers to notice anyone else on the road and it was always a disaster waiting to happen. Various solutions were proposed. One was ditched because a few trees would be sacrificed. The latest idea is to double our fun by building two of them.”
Anna Semczak / Australia / Niecodziennik australijski