Cześć Aniu, jak ci się żyje w tej Francji? Ile razy już słyszałam to pytanie… Ile razy zastanawiałam się, czy powiedzieć prawdę, opisać mnóstwo pozytywnych stron ojczyzny praw człowieka, kraju w którym mieszkam od ponad 12 lat, wzbogacić wypowiedź o wiele momentów, w których wylałam łzy, czy może tak zwyczajnie po prostu trochę ponarzekać, powielić schematy, czego prawdopodobnie mój rozmówca i tak się spodziewa.
Po pierwsze, i tu może nie uniknę stereotypu, nie jest, naprawdę nie jest, łatwo odnaleźć się w ojczyźnie Moliera.
Francuzi niczego nie ułatwiają. Jeśli nie posługujesz się biegle językiem, chociażby w mowie, to przeciętny obywatel kraju nad Sekwaną nie zrobi nic, by ci daną sprawę, rozmowę, wizytę w sklepie/biurze/na poczcie ułatwić. Nie będzie życzliwie podsuwać słówek i zgadywać twoich intencji, jak zrobiłby to Anglik, nie będzie wykrzykiwał zachwyconych „ochów’ i „achów” na każde wypowiedziane przez ciebie słowo w jego języku, jak byłoby w przypadku Włocha. Nie, Francuz będzie stał i patrzył, jak pocisz się i sapiesz, aż wydukasz kilka prawidłowych słów i dopiero wtedy ci odpowie.
Wylałam mnóstwo łez, wiele razy pobiłam w złości moja poduszkę, zanim zrozumiałam, a właściwie, zanim francuskie intencje zostały mi wytłumaczone. To nieustanne poprawianie jest dla mojego (obcokrajowca) dobra, robią to, bym szybciej się osłuchała i mogła władać poprawną francuszczyzną. Można się wściekać, ale trzeba przyznać, że w tej stanowczości jest jakaś logika, bo gdy zostałam zmuszona do komunikacji jedynie w języku francuskim, dużo szybciej udało mi się go opanować.
Jak wygląda sytuacja na rynku pracy?
No cóż, tutaj też nie ma co liczyć na drogę usłana różami. Bez wcześniejszego doświadczenia pracy we Francji ciężko było mi znaleźć zatrudnienie, musiałam zacząć drogę zawodowa kilka kroków wstecz. To że pracowałam na wymagającym stanowisku w innym kraju niewiele dla francuskiego pracodawcy znaczyło. Doświadczenie liczy się z Francji i tylko z Francji. Nie jest łatwo to zaakceptować, ale można się nauczyć od Francuzów, że życie to nie tylko praca, że pracujemy, by żyć, nie na odwrót. Można się też przebranżowić (co nadal rozważam), gdyż francuski pôle emploi (urząd pracy) oferuje mnóstwo darmowych kursów, studiów podyplomowych, w znacznej większości opłacanych przez sam urząd.
Czy łatwo jest o znajomych/przyjaciół we Francji?
No cóż, też nie, ale w moim wypadku duże znaczenie może odgrywać wiek. Dorosłym trudniej przychodzi nawiązywanie nowych znajomości, więc myślę, że zarówno w kraju jak i za granicą nie jest to łatwe. Większość moich znajomych to znajomi męża, jego bardzo dobrzy przyjaciele jeszcze z liceum. Zawsze byli dla mnie mili, jednak troszkę nam zajęło, zanim zaczęliśmy się docierać. Moje francuskie koleżanki potrzebowały czasu, zanim zaczęły mi się zwierzać i dzielić się ze mną swoim życiem. Jednak, chociaż nie mam dziesiątek znajomych, wiem, że moje zaufane grono nadaje się do wypadu do kina, do restauracji czy na weekend w góry. Nadal jednak nie rozmawiamy o pieniądzach i bardzo rzadko o polityce (i jedno i drugie to zdecydowanie tematy tabu we Francji).
Czy zatem moje doświadczenie życia we Francji jest negatywne?
Skądże! Owszem, Francuzi słyną z arogancji, z chłodu, z jakim witają obcokrajowców i z braku chęci pomocy w podstawowych kwestiach. Jednak jeśli wejść głębiej do tej rzeki, to natychmiast zauważymy, że słynna arogancja to tak naprawdę duma mieszkańców z bycia częścią pięknego kraju, z tak bogatą historią, sztuką, poszanowaniem praw człowieka. Chłód, którym Francuzi nas raczą, jest pozorny, oni potrzebują czasu, by się otworzyć. A tak naprawdę brak pomocy, to pomoc z ich strony, bo gdy od pierwszych dni musiałam sama wszystko załatwiać, gdy przeszłam przez piekiełko wyrabiania podstawowych dokumentów we Francji jak carte vitale (czyli karta uprawniająca do bezpłatnych usług medycznych) czy otwierania konta w banku czy nawet zapisania dziecka do szkoły, to już wiedziałam, że dam sobie radę ze wszystkim!
No więc jak żyje mi się w tej całej Francji?
Dobrze, już chyba nawet mentalność i tradycje, a nawet lokalny sposób bycia zaczął mi się bardzo udzielać. Przyjeżdżając do Polski, z niedowierzaniem słucham, gdy koleżanka opowiada mi o swoje piętnastominutowej przerwie w ośmiogodzinnym dniu pracy, otwieram szeroko oczy ze zdumienia, gdy kuzynka zdradza, że planuje pozostać na urlopie macierzyńskim przez trzy lata. Przypominam sobie, że we Francji my matki oddajemy trzymiesięczne maluszki do żłobka i wracamy do pracy, niczym nie umniejszając mianu dobrej matki.
Jedna z moich ukochanych autorek, Manuela Gretkowska, napisała, po latach życia na emigracji we Francji, że Francuzi różnią się od Polaków przede wszystkim tym, że ci pierwsi wiedzą jak żyć, ci drudzy jak umierać. I ciężko się z nią nie zgodzić.
Anna Montes, Francja
[…] głupia, lekkomyślna? Prawdopodobnie, a może przede wszystkim kobieta ciekawa świata, marząca o Francji i o […]