Natura zaopatrzyła kobiety w macice, więc powinny rodzić dzieci. Natura nigdy się nie myli.
Również wtedy, gdy dochodzi dodatkowy chromosom. Kobieta nie ma prawa nie chcieć. Egoistka! Kto będzie jej na starość parzył herbatę? Dzieci nie ma, a już po ślubie? Byłby przecież czas na różowego bobaska z różowym gołym tyłeczkiem na różowiutkim kocyku. Nie ma, więc pewnie ona nie może. On może zawsze. Kobieta ma rodzić i już. Ale nie z in vitro. To już lepiej ją na trzy zdrowaśki do pieca. Przecież rodzenie dzieci to jej obowiązek względem męża, rodziny, społeczeństwa. Szczególnie społeczeństwa.
Człowiek to istota plemienna i nic się nie zmieniło od tysięcy lat, chociaż zamykamy drzwi na cztery spusty i włączamy alarm. Dziecko od momentu poczęcia jest własnością społeczeństwa. I tak, obce osoby mają prawo dotknąć brzuch brzemienny. Bo tak. To przynosi szczęście w różnych kulturach. Zresztą, to co za różnica czy to brzuch, pierś, czy pośladek. Członkowie plemienia mają prawo do wypowiadania swoich sądów zawsze i wszędzie, niezależnie od wieku, doświadczenia i okoliczności, zupełnie tak, jakby kobieta po wydaniu potomstwa na świat była pozbawiona zdolności myślenia. Plemię nie ma narodowości, wyznania, koloru skóry – jest wszędzie tam, gdzie jest człowiek. I tak: mężczyźni doradzą, jak wietrzyć krocze, dziewice jak urodzić, nie krzycząc, nastolatki, które dzieci widują jedynie u cioci na imieninach, ewentualnie w paśmie reklam między pastą do zębów a środkiem na hemoroidy, wyrażą swą troskę o kręgosłup maleństwa, widząc matkę noszącą w nosidle ergonomicznym z milionem atestów, a nigdy niekarmiące, w jakiej pozycji najlepiej karmić.
Szczególnie ta ostatnia czynność wyzwala w ludziach plemienia (nie tylko kobietach) nadmierną troskę.
Pokarm musi być treściwy i wartościowy! Zresztą, jak dziecko płacze to na pewno jest głodne, chociaż jadło przed chwilą. Wtedy nakarmić, ale nie z wywaloną piersią. Wywalać piersi można tylko, kiedy jest się smukłą łanią. Wtedy jest ładnie, bo przecież kusi samca w celu prokreacji, a to z kolei prowadzi do wydania na świat kolejnego dziecka. Matka karmiąca winna schować się w toalecie, przykryć ewentualnie, bo karmienie dziecka, ssaka zresztą, jest czynnością nieprzyzwoitą i nienaturalną. Bardziej naturalne wydaje się dziecko zapchane butelką lub smoczkiem.
Nienaturalnym wydaje się również, gdy matka nie jest przesadnie zapuszczona.
Wszakże powinna się w pełni poświęcić wychowywaniu swojego stada, a nie malować paznokcie, golić nogi, o okolicach bikini już nie wspominając, czy uprawiać sport, nie mówiąc już o pielęgnowaniu swoich zainteresowań. Wszystko to powinno niepokoić, bo przecież nadmierne kilogramy czy odrosty dają bardziej wiarygodny obraz matki. Idealnie byłoby, gdyby wyzbyła się wszelkich uciech życia, uśmiechu też. Popłakać sobie może cichutko w swoich czterech ścianach, byle nie za długo, byle niezbyt depresyjnie. Bo jeśli tylko zrobi krzywdę swojemu dziecku, nawet w głębokiej depresji, pozostawiona sama przez wszystkich, to plemię ją oceni, sukę, nie obrażając suk. Pozytywny test ciążowy jest równoznaczny wręcz z wydaniem pozwolenia na decydowanie o niej i za nią. W sumie to sam fakt posiadania macicy już jest. Takie jest prawo plemienia.
Mariola Cyra
Dokładnie taki jest wizerunek i odbiór kobiety na świecie. Oszukujemy się, że jest inaczej, ale co jakiś czas same tego doświadczamy.
Bo zapominamy, że tak naprawdę jesteśmy zwierzętami i naszym głównym celem jest rozród. 🙂
W punkt Mariola, swietny tekst, to wlasnie cale nasze upupienie, bo plemie wie lepiej! 💚
Dziękuję.
Właśnie, co z tego, że możemy nosić spodnie, posiadać prawa wyborcze i być wybierane na prezydentki? Stado wie lepiej! Do rodzenia babo! Ale jak już za dużo urodzisz np. 6 czy 8 dzieci, to albo patologia, albo głupota…eh…
Z doświadczenia wiem, że czwórka, a nawet trójka, to już patologia. 😀
W Polsce macierzyństwo niestety dalej równa się poświeceniu i cierpiętnictwu, wszyscy podpasowują się w ten model. Nie ma pozytywnego macierzyństwa. A jeśli któraś nie jest umęczona, uprawia sport, jest pełna energii to można ją nawet pomówić o surogatkę, nazwać wyrodną, no i przecież po co jej to całe życie skoro teraz ma dziecko.
To prawda. Ale wiesz, w Nowym Jorku też wielokrotnie słyszałam, że nie wyglądam na matkę czwórki dzieci. Bo matka właśnie powinna być duża i zapuszczona.
A propos matki karmiącej przypominało mi się, jak w Arabii Saudyjskiej moja koleżanka Amerykanka karmiła ssaka 🙂 w taksówce, co zresztą taksówkarza trochę szokowało, ale ona sobie nic z tego nie robiła. Patrząc z nieco pozytywniejszej strony, to na zachodzie i tak mamy znacznie lepiej w porównaniu z innymi zakątkami świata.
Taksówkarze czasami są zdziwieni, to prawda. Zarówno w Tajlandii, jak i Nowym Jorku też bywają. 🙂
Nie rozumiem, co kogo obchodzi ile mam dzieci, co jem, jak się ubieram. To moja sprawa, to moje życie krótkie i jedno. Każdy chciałby mieć spokojne życie i bez uwag ludzi, często obcych i nieprzyjaznych.
Serdecznie pozdrawiam