Jedni nienawidzą jesieni i na samą myśl o niej się wzdrygają. Inni wyczekują jej z utęsknieniem, mając przed oczami perspektywę jesiennych krajobrazów, możliwość zwolnienia i odpuszczenia na wielu płaszczyznach. Ja z całą pewnością należę do grona osób, które na różne sposoby czerpią z jesieni. Akurat tak się składa, że każdego roku w tym czasie odwiedzam Polskę i ma to dla mnie szczególny charakter. To okres wypełniony ciepłymi wspomnieniami z dzieciństwa i aktywnościami, o które trudno mi na emigracji.
Jesień od zawsze była moją ulubioną porą roku.
Już jako dziecko odczuwałam radość z czasu, który dla innych kojarzy się tylko z deszczem, rozwianym włosem i chandrą. W polskich szkołach podstawowych początek roku szkolnego przynosił podsumowanie wakacji i pomaleńku zmierzał w stronę cyklu zajęć o jesieni. Kto z nas nie pamięta tych wszystkich tematów o darach jesieni, a także wierszy i piosenek o Pani Jesieni? Z uśmiechem na ustach wspominam wyprawy z osiedlową ekipą po kasztany, żołędzie i jarzębinę, by później w szkole stworzyć z nich ludziki, zwierzęta lub coś, co miało je przypominać. Uwielbiałam zbierać kolorowe jesienne liście, wyszukując te o najpiękniejszych kształtach i barwach, by później z dumą mogły się prezentować na szkolnych gazetkach.
Im byłam starsza, tym więcej zalet dostrzegałam w jesiennym okresie.
Dla kujonów, takich jak ja, choć z bogatym życiem towarzyskim, jesień umożliwiała rozwianie dylematów, czy wyjść gdzieś ze znajomymi czy może jednak oddać się lekturze i nauce, z ciepłą herbatą obok i pod otulającym kocykiem. Bardzo lubiłam i do tej pory lubię jesienną garderobę z całym przekrojem ubrań adekwatnych do tej pory roku: dzianinowe spódnice, miękkie sweterki w ciepłych kolorach, stylowe botki, płaszcze i szale. Śmiem twierdzić, że Polki naprawdę potrafią się dobrze ubrać. O ile nie należą do grupy „oby przetrwać”, w okresie jesieni wyglądają najpiękniej – nawet z napuszonymi od wilgoci włosami.
Jeszcze kilka lat temu październik i listopad obfitowały w coweekendowe powroty do domu ze studiów, za którymi trochę mi tęskno. Spacer przez zamglone Planty z rozsypanymi pod nogami jesiennymi liśćmi i z walizką wypełnioną ubraniami do prania, tekstami do przeczytania na zajęcia oraz pustymi słoikami utkwił mi w pamięci. To właśnie jeden z licznych momentów, który pozwalał mi odczuć klimat tego wyjątkowego miasta, jakim jest Kraków.
Szybkie przemknięcie przez Galerię Krakowską w stronę dworca umożliwiało mi nacieszenie oczu i rozgrzanie zziębniętego ciała wszechobecnymi ciepłymi barwami i przyjemnym, gorącym powietrzem. Ilość jesiennych dekoracji w sklepach zawsze przyprawiała mnie o zawrót głowy, ale taki połączony z zachwytem. Jeszcze tylko kawa z cynamonem na wynos zakupiona w ulubionej kawiarni, dzięki której byłam gotowa do drogi pociągiem.
Dzisiaj znowu tu jestem.
W Polsce. I daję się ponieść tym wszystkim doznaniom i miłym odczuciom sprzed lat. Uczę synka znanych mi jesiennych piosenek i wierszyków, zbieramy kolorowe liście, kasztany, żołędzie. Później on z moją mamą, a jego babcią, tworzy prześmieszne zwierzątka i ludziki. Dla moich uczniów przygotowuję ciekawe zajęcia o jesiennej tematyce, które sama tak bardzo lubiłam, będąc w szkole.
Z tatą i bratem wybieram się do lasu na grzyby. Cieszę się z każdego znalezionego, nawet tego, który nie nadaje się do włożenia do koszyka. Wspólnie z siostrą pieczemy szarlotkę z jabłek, które dostałyśmy od sąsiadki z ogródka. Jej zapach unosi się w całym domu, nie zdziwię się, jeśli ktoś z sąsiadów wpadnie z niezapowiedzianą wizytą. Odwiedzam babcię, a na jej osiedlu jest mnóstwo drzewek, które uginają się pod ciężarem czerwonej jarzębiny. Wydają mi się piękniejsze niż te, które zapamiętałam z dzieciństwa.
Wieczorami popijam herbatę z cytryną i polskim miodem, czytając jakąś książkę, najpewniej tę na spotkanie dyskusyjnego klubu książkowego. Odwiedzam mój ukochany Kraków, przechadzam się po znajomych miejscach, odkrywając je na nowo. Pod nogami szeleszczą liście, a na Plantach znowu utrzymuje się mgła. Polki niezmiennie są takie piękne. Trudno mi wracać, choć czas mnie goni. Wpadam jeszcze do kawiarni po ulubioną kawę na podróż pociągiem. Już nie serwują tej z cynamonem. Dziś wezmę tę bardzo smaczną, choć mało polską pumpkin spice latte, którą dostanę wszędzie.