Rozmowa z Anną Barbarą Bittner – filolożką, miłośniczką literatury i genealogii oraz redaktorką portalu Polki na Obczyźnie. Obecnie mieszka w Portugalii, wcześniej jej domem były Niemcy. Kocha języki obce, podróże, puzzle, geocaching i białe, portugalskie wino. Od ponad piętnastu lat prowadzi bloga “Przeczytałam książkę”.
Anna Maślanka: Przedstaw nam swoją językową historię.
Anna Bittner: Języki fascynowały mnie od zawsze. Bardzo wcześnie zaczęłam czytać i już jako kilkulatka wyciągałam od babci niemieckie słówka i z zapałem przeglądałam ilustrowany słownik języka rosyjskiego. To były jedyne dwa języki obce, których wtedy byłam świadoma i które koniecznie chciałam poznać.
AM: Jakich języków używasz w domu?
AB: Od zawsze rozmawiam z mężem po niemiecku. On polskiego nigdy się nie nauczył, a ja wykorzystywałam go do szlifowania mojego języka. Gdy się poznaliśmy, mówiłam biegle, byłam już po studiach i pobycie na stypendium w Niemczech. Od urodzenia dzieci stosujemy metodę OPOL, czyli ja rozmawiam z nimi po polsku, mąż po niemiecku. Teraz dzieci są na tyle duże, że bardzo konsekwentne rozdzielanie języków nie jest potrzebne i korzystamy na co dzień z czterech. Język angielski bardzo prędko wszedł do naszej rodziny, ponieważ dzieci poszły do angielskiej szkoły w wieku trzech lat. Niemal od razu angielski stał się dla nich trzecim językiem ojczystym. Po przeprowadzce doszedł portugalski, który jest o tyle obecny, że czytamy prasę, słuchamy wiadomości czy radia i oczywiście dzieci także biegle porozumiewają się w tym języku.
AM: Jak wygląda wielojęzyczne wychowanie dzieci?
AB: Jak wcześniej wspomniałam, stosowaliśmy metodę OPOL. Chciałabym jednak obalić mit, że do dzieci wystarczy mówić w swoim języku i automatycznie się go nauczą. Otóż nie. Wszystko zależy od wielu czynników. Od dzieci i ich indywidualnych predyspozycji przede wszystkim, ale i od sytuacji w domu. Samo mówienie w zwykłych codziennych sytuacjach pozwoli w jakimś stopniu język poznać, ale jeśli naszym celem jest urozmaicone słownictwo z wielu dziedzin, umiejętność czytania i pisania, to takie wychowanie staje się często dość ciężką pracą. Należy zadbać o własny język, używać synonimów, rozmawiać na wiele tematów, nie iść na łatwiznę w doborze słownictwa, szukać polskich odpowiedników, nawet jeśli obce słowo wydaje się być na pierwszy rzut oka nieprzetłumaczalne, czytać, czytać, czytać i dbać o kontakt z językiem. Dziecko musi czuć wewnętrzną potrzebę poznania języka – bo chce rozmawiać w nim z przyjaciółmi, kuzynostwem czy dziadkami.
AM: Opowiedz proszę o swoich studiach językowych.
AB: Studiowałam filologię germańską na Uniwersytecie Wrocławskim oraz na Uniwersytecie w Rostocku oraz filologię niderlandzką na Uniwersytecie Wrocławskim i na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. W Rostocku uczęszczałam też przed jeden semestr na zajęcia w ramach filologii angielskiej. Niderlandystyki nie ukończyłam.
AM: Czy warto było pójść na filologię?
AB: Dla mnie było warto, bo kocham i językoznawstwo i literaturę, choć tę drugą bardziej. Niemniej uważam, że studia nie były rozwojowe i inspirujące, lecz bardzo tradycyjne i szkolne. Z perspektywy czasu widzę te wady dużo wyraźniej, zwłaszcza, że mam porównanie ze studiami w innych krajach.
AM: Opowiedz proszę o pracy jako tłumaczka literatury.
AB: Od zawsze miałam poczucie, że to jest coś, co we mnie tkwi, ale do dziś do końca nie zrealizowałam tego marzenia. Tłumaczenie literatury to ciężka, żmudna, samotna praca. Praca, podczas której wiele razy się wątpi, ale która daje również ogromną satysfakcję. Dotąd przetłumaczyłam zaledwie kilka książek i nie zabiegam intensywnie o kolejne zlecenia, ponieważ ta praca nie jest niestety związana z dobrym wynagrodzeniem, a i ja mam teraz mniej czasu. Mimo to pozostaje nadal w obszarze marzeń i planów.
AM: Co robisz, by utrzymać znajomość wielu języków na dobrym poziomie?
AB: Te cztery, z których korzystam na co dzień, automatycznie są na dobrym poziomie, bo ich po prostu używam. Mój niderlandzki natomiast bardzo podupadł i staram się choć czytać w tym języku, żeby nie zapomnieć wszystkiego. Bardzo trudno jest mi w nim natomiast mówić. Automatycznie na myśl przychodzą mi słowa w ostatnim języku, który poznałam, czyli po portugalsku. Pozostałe języki, których się uczyłam zostają w obszarze znajomości pasywnej, ale mam świadomość, że w razie potrzeby mogę je odświeżyć.
AM: Jakie metody nauki języków sprawdzają się najlepiej w twoim przypadku?
AB: Ja lubię metody tradycyjne, czyli gramatyka, ćwiczenia, czytanie. Ale portugalskiego uczyłam się np. na artykułach z prasy oraz ze słuchu, oczywiście, gdy byłam już na odpowiednim poziomie. Najlepszą metodą dla mnie jest otaczanie się językiem, zatapianie się w nim całkowicie – ćwiczenie równocześnie wszystkich kompetencji oraz słuchanie użytkowników danego języka i kopiowanie ich sposobu mówienia.
AM: Jakiego języka było ci się nauczyć najtrudniej i dlaczego?
AB: Francuskiego. To jest jedyny język, który porzuciłam po około roku nauki. Odrzuciła mnie niekonsekwencja – nadmiernie skomplikowana pisownia, zbyt uproszczona wymowa.
AM: Czy masz językowe marzenia?
AB: Tak, chciałabym odświeżyć mój niderlandzki i nauczyć się jakiegoś języka azjatyckiego, przynajmniej na poziomie komunikatywnym – na celowniku mam tagalog i bahasę.
AM: Jak zachęciłabyś czytelników do nauki języków?
AB: Raczej jestem przeciwna zachęcaniu, bo uważam, że jeśli ktoś nie ma w sobie iskry do ich nauki, to żadna namowa nie pomoże. Uważam jednak, że znajomość języka to klucz do poznania innej kultury, nawet podczas urlopu kilkanaście zwrotów otwiera drzwi i serca tubylców.
Bardzo ciekawy wywiad! To straszne, że tłumaczom literatury i nie tylko słabo się płaci, ale niestety takie sa realia 🙁
Pełna zgoda, że do dzieci nie wystarczy po prostu mówić po polsku. Jeśli rodzic używa dziennie 1000 słów, to nic dziwnego, że dziecko nie jest w stanie wysłowić się po polsku. Tak jak mówi Ania, ważne są synonimy, rozbudowane zdania, angażujące językowo zabawy.
Fajnie dowiedziec sie czegos wiecej o klubowej kolezance! Aniu jestes inspirujca 🙂
Dziękuję za obalenie stereotypów. Jest wiele czynników, które wpływają na naukę języka u dziecka.
[…] natomiast do rzadkości w wiadomościach i tekstach naukowych. Umieszcza się go zwykle na końcu zdania lub po słowach wyrażających niedowierzanie […]