Kontrowersyjne miejsce – chyba jedno z najbardziej kontrowersyjnych na świecie.
Johannesburg. Stolica gwałtów. Miasto złota. Slumsy Alexandry i Diepsloot graniczące z luksusem Sandton i Daifern. Rozklekotane busy obok najnowszych modeli Land Rovera. Słońce, burze z piorunami, bogactwo i bieda. Nie bez powodu litery GP na rejestracjach samochodów z prowincji Gauteng potocznie rozszyfrowywane są jako Gangster’s Paradise (raj gangsterów).
Dbałość o bezpieczeństwo bardzo szybko staje się tu rutyną – kraty w oknach, alarm czy ogrodzenie pod napięciem przestają przeszkadzać. Nawykiem staje się rozglądanie dookoła na skrzyżowaniach i spoglądanie we wsteczne lusterko przed otwarciem bramy wjazdowej do kompleksu mieszkalnego.
Automatyczne blokowanie drzwi, szyby pokryte filmem antywłamaniowym i nadajnik GPS w samochodzie to też niezmienny od lat standard – zmienia się jedynie technologia wykonania i dokładność czy szybkość reakcji.
RPA nie jest łatwym krajem. Za mało tu stabilności, aby coś długofalowo planować – w pełnych sprzeczności programach zmian ekonomicznych dominują decyzje podejmowane pod publikę, nie poparte planami ich wdrożenia. Akcje agitacyjne to rozdawanie darmowych koszulek, czasem żywności. A podczas nich, albo tuż po nich często impreza za publiczne pieniądze, będąca prostą manipulacją tworzącą w ludziach poczucie zobowiązania – odwdzięczają się później zwykle głosowaniem na daną opcję polityczną.
Pomijając problemy polityczne i wysoką przestępczość, RPA to w dalszym ciągu kraj dużych możliwości.
Dla białych mieszkańców jednak się one kurczą, co zresztą nie jest dziwne – uprzednio pozbawieni możliwości rozwoju, rdzennie afrykańscy mieszkańcy RPA nadrabiają wiele zaległości. Chociaż przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi jest olbrzymia, to obecnie pośród tej najbogatszej części społeczeństwa jest wielu czarnych. Ułatwia to polityka RPA narzucająca firmom parytety rasowe.
Mimo opieszałości i braku stabilności w urzędach, w RPA nie brakuje zagranicznych inwestorów.
Ze względu na duże bezrobocie, ludzi posiadających stabilne zatrudnienie zazwyczaj stać na pomoc domową, kucharkę, ogrodnika czy nianię – znam osoby, które zatrudniają całe brygady pracowników i nie są to usługi wykonywane od czasu do czasu. Zadziwiają różnice w wynagrodzeniach i różnice w cenach usług. Choć w zasadzie chyba zadziwiać nie powinny – w kraju dwóch równoległych, nieprzenikających się nawzajem światów biedy i bogactwa inaczej być nie może.
Granica między nimi jest niezwykle wyraźna, autostrada albo rzeka przepływająca przez miasto często jest fizyczną barierą. Wzdłuż jednego brzegu leżą sterty śmieci, a wzdłuż drugiego ciągnie się drut kolczasty. Ludzie pokonują rano i wieczorem trasę z jednego do drugiego świata. Patrząc na ten widok, można dojść do wniosku, że w ciągu 25 lat od upadku apartheidu w życiu wielu ludzi nie zmieniło się prawie nic.
Mimo parytetów i preferencji, jakie daje “nie białej” ludności polityka wyrównywania szans, niełatwo wyrwać się z ze świata biedy.
Największą przeszkodą jest system edukacyjny. Szkoły w RPA są płatne – nawet szkoły publiczne. Rząd po prostu wydaje na nie za mało, aby zapewnić materiały i opłacić nauczycieli. Do tego wydatkami zarządza nieudolnie i często książki zamiast docierać do szkół, trafiają do zapomnianego składu, a później na makulaturę.
Ze względu na braki finansowe szkół rodzice zobowiązani są wnosić miesięczne opłaty.
W RPA obowiązek edukacyjny obejmuje dzieci i młodzież do 18 roku życia – łącznie z tymi, których rodzice nie regulują opłat. W dzielnicach biedy, gdzie większość rodziców ich nie reguluje, szkoły są niedoinwestowane i często niewiele uczą. W bogatszych dzielnicach publiczne szkoły są dużo lepsze, dlatego wielu rodziców bardzo ostrożnie wybiera szkołę i często zmienia miejsce zamieszkania (jeśli mają taką możliwość), aby zapewnić dzieciom lepszą edukację. Jeśli się uda, inwestycja i trud rodziców zwraca się bardzo szybko.
Wraz z opuszczeniem dzielnic biedy, staje się dostrzegalna ogromna poprawa jakości życia. Wpływa na to głównie większa przestrzeń życiowa – dom z basenem czy kompleks mieszkalny z siłownią, kortem tenisowym i salą klubową, którą można wynająć na imprezę, to dość typowy standard. Aby znaleźć się po tej stronie, trzeba mieć stabilną pracę, ale banki chętnie udzielają kredytów. Bardzo szybko rozwija się też sektor taniego budownictwa.
Pod wieloma względami, takimi jak życie towarzyskie czy kultura, RPA bardziej przypomina Europę niż Afrykę. Są tu dobre drogi, mnóstwo restauracji i rozrywek dla każdego, a centra handlowe, kina i teatry równie dobrze mogłyby mieścić się w Nowym Jorku czy Paryżu.
RPA posiada niezrównaną sieć obiektów turystycznych i naturalnych atrakcji, takich jak Kruger Park, Kalahari, parki narodowe i rezerwaty, w których można stanąć oko w oko z lwem czy gepardem oraz zobaczyć niezliczone ilości słoni, żyraf, zebr, antylop i innych zwierząt.
Kraj ten zadziwia bogactwem natury – tropikalne plaże z rafą koralową, wysokie, niekiedy ośnieżone szczyty, pustynie, kaniony i wodospady. A w ich okolicach całe mnóstwo luksusowych game lodges – miejsc podobnych do parków narodowych, ale na pięknych prywatnych terenach (często wydzielonych z parków) zasiedlanych zwierzętami, z którymi można przebywać prawie sam na sam.
RPA to niezwykle piękny kraj, o bogatej kulturze i wielu możliwościach, w którym pomimo problemów, można żyć bardzo dobrze, choć życie tutaj dalekie jest od idealnego.
Agnieszka Malonika / Blondynka w Krainie Tęczy
Dziękuję za te ciekawe informacje. Wielu białych mieszkańców RPA osiedla się teraz w Holandii, gdzie mieszkam.
Mówią, że sytuacja białych j w Południowej Afryce jest bardzo zła – brakuje dla nich pracy i jest niebezpiecznie.
Choć są osoby, które żyją po królewsku – z służbą do dyspozycji – jednak jest to życie trochę jak w zamknięej twierdzy.
Nie porownywalabym tego do twierdzy, ale o bezpieczenstwo na pewno trzeba zadbac. I nie dotyczy to tylko bialych mieszkancow, tylko wszystkich, bo przestepczosc ma wplyw na wszystkich.
Nie wiem czy zdecydowałbym się na mieszkanie w RPA, bo pewnie ciagle przeszkadzały by mi te różnice społeczne i rygor jeśli chodzi o bezpieczeństwo, jednak nie odmówiłabym sobie okazji zobaczenia tego pięknego skrawka ziemi. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Właśnie. Ja dokładnie tak samo. 🙂
Gdyby chodziło tylko o mój własny wybór, to też pewnie bym nie mieszkała w RPA na stałe. Ale posiadając rodzinę i męża spoza własnego kraju, zawsze trzeba iść na kompromis i coś wybrać. Na razie wybraliśmy RPA, ale tęsknie za Europą i problemami “Pierwszego Świata”.
RPA wciąż na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Może się w końcu odważę 🙂
Mieszkam w Johannesburgu ponad 20 lat.Jestem szczesliwa,Wspaniali ludzie,piekna pogoda.
W kazdym kraju sa jakies problemy.
Fajnie jak Ci włamywacz chodzi po dachu a ty nic nie możesz zrobić.