[cmsmasters_row][cmsmasters_column data_width=”1/1″][cmsmasters_text]
Dźwięk budzika daje sygnał, że czas wstawać do pracy.
Leniwie myję twarz i szybko się ubieram, żeby zdążyć na autobus, który pęka w szwach, bo jedzie przez kilka wsi i miasteczek otaczających Hamburg. Wszyscy są zaspani, nikt nie jest w stanie czytać czy rozmawiać o tej nieludzkiej godzinie. Czynsze w Hamburgu są tak wysokie, że kto może, przeprowadza się na obrzeża, niektórzy pokonują codziennie nawet 200 km, pozbawiając się luksusu posiadania jakiegokolwiek czasu wolnego. Na kolejnej stacji mogłabym jechać S-Bahn, czyli szybką koleją miejską, ale wybieram pociąg „Regio”, który szybciej dowiezie mnie na Dworzec Główny (Hauptbahnhof), ponieważ zatrzymuje się jedynie na wybranych stacjach. Pod warunkiem oczywiście, że się nie spóźni, albo nie wypadnie z rozkładu, co zdarza mu się praktycznie co drugi dzień. Tyle w temacie niemieckiej punktualności.
Na moim dworcu w południowej dzielnicy Hamburga-Bergedorf – kolejka do piekarni przypomina kilkumetrowego węża z amazońskich lasów deszczowych. Każdy biegnie co sił, aby kupić napój bogów i się (wreszcie) obudzić. Kiedyś zakup kawy przebiegał szybko i sprawnie, w wielu miejscach wciąż tak jest, ale nie tutaj. Zanim otrzymamy kawę w nieekologicznym, jednorazowym kubku, zostaniemy zapytani, czy aby nie chcemy kupić kubka wielokrotnego użytku (plastik z kaucją 1,00 EUR) lub nie mamy ze sobą własnego kubka, do którego sprzedawca wleje nam świeżo parzony, gorący napój. Popieram te rozwiązania, choć do końca nie wierzę, że Niemcy staną się ekologicznym Chrystusem narodów i zbawią planetę od wielkiej klęski. W końcu na dworcu głównym codziennie wyrzucane są dziesiątki kilogramów plastikowych odpadów i mimo osobnych pojemników na plastik, odpady naturalne czy szkło, wielu turystów i miejscowych lekceważy sortowanie śmieci, zaś uwagi świadomych obywateli kwituje pokazaniem środkowego palca.
Kiedy pociąg wtoczy się już na Dworzec Główny, poczuję znajomy zapach moczu, dymu nikotynowego, taniej kawy i wczorajszych kanapek, sprzedawanych dzisiaj za pół ceny. Niczym w wieży Babel mieszają się tutaj wszystkie języki i narodowości. Obok mnie przemykają zarówno ubrani w najdroższe garnitury zestresowani biznesmeni, jak i wystrojeni w kolorowe afrykańskie stroje sprzedawcy warzyw. Wchodzę w ten tłum i to on niesie mnie powoli do wyjścia. Na kilka minut zlewam się z całkowicie obcymi ludźmi, staję się częścią tej masy czynnych zawodowo obywateli, którzy zaczynają pracę skoro świt. Przed dworcem spotykam co rano tych samych bezdomnych, palących z zadowoleniem papierosy wyłudzone od przypadkowych przechodniów. Za chwilę przepędzi ich policja, bo Hamburg chce uchodzić za miasto bogate i wolne od „tego typu problemów”, ale oni wrócą, bo przecież dokąd mieliby pójść?
Jest krótko przed 7:00, a miasto pulsuje tysiącem ulic, które niczym naczynia krwionośne tworzą zamknięty system.
Jego pompą i największym pracodawcą regionu jest port w Hamburgu. To on wymusza nieustanny obieg towarów, pieniędzy i statków z całego świata, zapewniających zatrudnienie i przyzwoite emerytury. Pracuję w dzielnicy biurowców, naprzeciwko których właśnie wybudowano nowe mieszkania. Cena za metr kwadratowy przekracza moją miesięczną pensję netto. Nie ma tu zieleni, nie ma tutaj (jeszcze) żadnych sklepów, przedszkola (w planach) ani nawet miejsca, z którego widać niebo. Siedząc w sali konferencyjnej mojej firmy, będę mogła w przyszłości obserwować życie tysięcy obywateli pragnących mieszkać w centrum. Już teraz spotykam ludzi w puchowych kurtkach nałożonych na piżamy, którzy wychodzą o poranku z psami, załatwiającymi swoje potrzeby tuż pod drzwiami mojej firmy. To część porannego rytuału budzenia: bieg z przeszkodami – kto gapa, ten spędzi pół godziny w toalecie, szorując podeszwy.
Tam, gdzie nie obowiązuje dresscode, ludzie specjalnie się nie wysilają. Wielu Niemców i Niemek ubiera się do tego stopnia wygodnie, że spaceruje po firmie w domowych kapciach. Stroje kilku koleżanek z biura przypominają mi ubrania, które zakładam do pracy w ogrodzie, by po skończonym pieleniu lub sadzeniu, wrzucić je prosto do śmietnika. Widziałam już chyba wszystko, łącznie z facetem ubranym w damskie, naturalne futro w połowie lipca. W końcu „niemieckie lato” nie może się równać z egipskim czy australijskim! Podobnie jest zimą, wystarczy, że spadnie centymetr śniegu, aby spanikowani kierowcy TIR-ów tworzyli wielokilometrowy korek do terminali kontenerowych, utrudniający dotarcie do pracy celnikom i pracownikom agencji celnych. Przy temperaturach w okolicach zera wiele pań wybiera także kurtki, których nie powstydziliby się mieszkańcy Syberii, bo przecież „zima znów zaatakowała bez uprzedzenia”.
Ponieważ większość firm oferuje elastyczny czas pracy, od mniej więcej 11:30 ulice ponownie zapełniają się ludźmi polującymi na coś do jedzenia. Wybór jest duży, bo w okolicy ma siedzibę wiele restauracji i knajp z fast foodem, otwartych jedynie w godzinach pracy biurowców. Po 16:00 nie pali się w nich nawet światło. Bardziej ambitni prowadzą biznesowe rozmowy nawet w czasie przerwy obiadowej, mimowolnie wrzucając w siebie kawałki pieczonego kurczaka lub luksusowego kebabu z cielęciną.
Tak upływa czas od rana do późnego popołudnia, kiedy droga powrotna do domu zajmuje mi do półtorej godziny.
Ale nie narzekam na nudę, wręcz przeciwnie! Jadąc kolejką, słyszę codziennie wiele pasjonujących historii i poznaję w najdrobniejszych szczegółach życie prywatne mieszkańców metropolii nad Łabą. Wielu ludzi nie ma bowiem skrupułów i prowadzi najintymniejsze rozmowy właśnie w środkach komunikacji miejskiej, głośno, bez skrępowania. Są też tacy, którzy uważają, że nikt, absolutnie nikt oprócz nich, nie zna polskiego/serbskiego/bułgarskiego (niepotrzebne skreślić) i tych kocham najbardziej. Tylko ile można słuchać o operacji babci Władzi i złamanym sercu kuzynki Tosi? Czasem chciałoby się krzyknąć: „Litości, nie jesteś tutaj sam/a!”, ale mogłoby się to spotkać z ostracyzmem ze strony otoczenia. W końcu każdy ma prawo do swobodnego wyrażania swoich myśli i poglądów.
Kiedy przed północą kładę się spać w moim mieszkaniu daleko od zgiełku milionowego miasta, nie wiem jeszcze, jakie nowe wrażenia przyniesie mi kolejny dzień. To jest chyba najlepsze w dużych metropoliach; są nieobliczalne, multikulturowe, żyją własnym życiem i potrafią każdego dnia zaskoczyć czymś nowym.
[/cmsmasters_text][/cmsmasters_column][/cmsmasters_row][cmsmasters_row data_padding_bottom=”0″ data_padding_top=”0″ data_color=”default” data_bot_style=”default” data_top_style=”default” data_width=”boxed” data_shortcode_id=”j577jbm7gn”][cmsmasters_column data_width=”1/1″ data_bg_position=”top center” data_bg_repeat=”no-repeat” data_bg_attachment=”scroll” data_bg_size=”cover” data_border_style=”default” data_animation_delay=”0″ data_shortcode_id=”upslodxlu”]
[cmsmasters_divider shortcode_id=”ggnswmq4ea” width=”long” height=”1″ style=”solid” position=”center” margin_top=”20″ margin_bottom=”20″ animation_delay=”0″]
[/cmsmasters_column][/cmsmasters_row][cmsmasters_row data_width=”boxed” data_padding_left=”3″ data_padding_right=”3″ data_top_style=”default” data_bot_style=”default” data_color=”default” data_bg_position=”top center” data_bg_repeat=”no-repeat” data_bg_attachment=”scroll” data_bg_size=”cover” data_bg_parallax_ratio=”0.5″ data_padding_top=”0″ data_padding_bottom=”50″ data_padding_top_laptop=”0″ data_padding_bottom_laptop=”0″ data_padding_top_tablet=”0″ data_padding_bottom_tablet=”0″ data_padding_top_mobile_h=”0″ data_padding_bottom_mobile_h=”0″ data_padding_top_mobile_v=”0″ data_padding_bottom_mobile_v=”0″ data_shortcode_id=”8fjkb6frxn”][cmsmasters_column data_width=”1/1″ data_bg_position=”top center” data_bg_repeat=”no-repeat” data_bg_attachment=”scroll” data_bg_size=”cover” data_border_style=”default” data_animation_delay=”0″ data_shortcode_id=”3im1ioi864″][cmsmasters_text shortcode_id=”3qbw68tpgb” animation_delay=”0″]
O AUTORCE
[/cmsmasters_text][/cmsmasters_column][/cmsmasters_row][cmsmasters_row data_width=”boxed” data_padding_left=”3″ data_padding_right=”3″ data_top_style=”default” data_bot_style=”default” data_color=”default” data_bg_position=”top center” data_bg_repeat=”no-repeat” data_bg_attachment=”scroll” data_bg_size=”cover” data_bg_parallax_ratio=”0.5″ data_padding_top=”0″ data_padding_bottom=”50″ data_padding_top_laptop=”0″ data_padding_bottom_laptop=”0″ data_padding_top_tablet=”0″ data_padding_bottom_tablet=”0″ data_padding_top_mobile_h=”0″ data_padding_bottom_mobile_h=”0″ data_padding_top_mobile_v=”0″ data_padding_bottom_mobile_v=”0″ data_shortcode_id=”dcul9injba”][cmsmasters_column data_width=”1/1″ data_bg_position=”top center” data_bg_repeat=”no-repeat” data_bg_attachment=”scroll” data_bg_size=”cover” data_border_style=”default” data_animation_delay=”0″ data_shortcode_id=”d09sgalgnb”][cmsmasters_profiles shortcode_id=”mcqkkrhnc” orderby=”date” order=”DESC” count=”4″ categories=”justyna-m” layout=”vertical” animation_delay=”0″][/cmsmasters_column][/cmsmasters_row]
wiesz co, jezeli az tak ci sie tutaj nie podoba, to po jaka ciezka cholere tu siedzisz???
Żeby denerowowaź dokładnie takich ludzi jak Ty swoim obiektywizmem, Pozdrawiam!