Kilka dni przed początkiem roku akademickiego już byłam w przepięknej Nicei. Droga z lotniska prowadziła słynną Promenade des Anglais – pięciokilometrowym deptakiem zaraz przy plaży. Ulicę rozdzielał trawnik z palmami a w oddali można było podziwiać lazurowe morze, w którym odbijały się promienie porannego słońca. Widziałam ludzi na rolkach i uprawiających jogging. Inni natomiast siedzieli na charakterystycznych niebieskich krzesełkach, obserwując morze.
Cała droga przypominała mi widoki z seriali “Policjanci z Miami” i “Słoneczny patrol”, które oglądałam jako nastolatka. Palmy, morze, wyrzeźbione ciała i dużo słońca.
Poranny spacer następnego dnia po Targu Kwiatów na Cours Saleya po prostu mnie zachwycił. Zapach lawendy mieszał się z zapachami innych kwiatów. Urokliwe, wąskie uliczki i prowansalskie sklepy tak mnie w sobie rozkochały, że przez chwile nawet myślałam o wynajęciu pokoju właśnie w nicejskiej starówce.
Bardzo chciałam wyjechać z ówczesnej szarej i zimnej Polski do ciepłej krainy nad morzem, koniecznie z palmami, a gdyby góry były jeszcze blisko, to już byłoby idealnie. I to marzenie się spełniło. Wyjechałam na Erasmusa do położonej między Morzem Śródziemnym i Alpami Nicei.
W pierwszy dzień roku szkolnego z mocno bijącym sercem i spoconymi ze stresu dłońmi przemierzałam dziedziniec uczelni.
Studia miały się odbywać po angielsku. Byłam absolutnie przekonana, że uda mi się podbić Francję ze znajomością tylko tego języka. Jednak rzeczywistość pokazała, że nie do końca jest to możliwe. Angielskiego uczyłam się bardzo intensywnie na kursach w Polsce, jednak pierwsze chwile zagranicą pokazały, że zdobywanie maksymalnej liczby punktów na testach i egzaminach w Polsce nie sprawi, iż będziemy się potrafili porozumiewać w jakimkolwiek języku bez problemów, będąc między obcokrajowcami. Dostałam dziwnej blokady i tak naprawdę nie byłam w stanie płynnie mówić. Na szczęście była to jedynie kwestia czasu. Jako jedyna Polka w grupie szybko musiałam się nauczyć komunikować z innymi.
Dodatkowo byłam jedną z niewielu osób, które nigdy wcześniej nie uczyły się języka francuskiego.
Co prawda kupiłam sobie samouczek przed wyjazdem, ale poddałam się po pierwszych usłyszanych z kasety w ogóle nie pasujących do pisowni słowach. Pisanych literek było o wiele więcej niż tych wymawianych. Dwie różne samogłoski obok siebie oznaczały inny dźwięk, a literki ”h” w ogóle się nie wymawiało. Naukę szybko odstawiłam.
Francuski to jeden z najtrudniejszych języków, więc samodzielna nauka z byle jakiej książki nie wchodziła w moim przypadku w grę.
Uczelnia, na której byłam na wymianie, nie tylko dawała nam do dyspozycji zajęcia z języka francuskiego dostosowane do poziomu, ale również kursy jak przygotować CV i napisać list motywacyjny według francuskich wymagań. Dodatkowo te zajęcia były obowiązkowe i musieliśmy zdać egzamin, aby zaliczyć rok.
Po zaliczonym i wspaniałym roku studiów wraz z dwiema koleżankami i kolegą z roku zdecydowaliśmy się przedłużyć pobyt i zostać na wakacje, a potem kontynuować studia.
Ze znalezieniem pracy na lato nie było większych problemów dla naszej czwórki. Irlandczyk zahaczył się w pubie irlandzkim, koleżanka z Finlandii parkowała samochody w agencji wynajmu samochodów, koleżanka z Niemiec dostała pracę w drukarni, a ja w sklepie. Mimo że te prace nie do końca były idealne dla ambitnych studentów, były jedynie sezonowymi zajęciami, dzięki którym wszyscy mogliśmy spędzić wakacje marzeń na Lazurowym Wybrzeżu.
Po pracy wszyscy chodziliśmy na plażę lub organizowaliśmy kolacje w naszych domach. W weekendy zwiedzaliśmy okoliczne miejscowości. Było to chyba moje pierwsze wakacje w niesamowicie pięknym miejscu, za które nie musiałam płacić, a dodatkowo zarabiałam pierwsze pieniądze.
Po tych doświadczeniach zostałam zatrudniona przez parę bardzo miłych Duńczyków w ich przytulnym hoteliku w centrum miasta, a następnie przez francuską rodzinę z Paryża, która również prowadziła hotel w centrum Nicei. Z Francuzami kontakt utrzymuję do dziś.
W obu hotelach pracowałam w recepcji, co okazało się fantastyczną szkołą językową.
Nie tylko podszkoliłam francuski (przyjmowanie rezerwacji i zapisywanie francuskich nazwisk było niczym dyktanda w szkole) i angielski, ale dodatkowo nauczyłam się włoskiego. Nicea jest chętnie odwiedzana przez sąsiadujących Włochów, a rozgadani Włosi z przyjemnością zaczynali rozmowę nawet z kimś, kto znał zaledwie kilka zwrotów w ich języku i bardzo to doceniali. Potrafiłam wytłumaczyć po włosku, jak dojść do głównych atrakcji Nicei oraz jak dojechać do okolicznych miejscowości bez zająknięcia się.
Mając te dwie prace, zdecydowałam się kontynuować studia we Francji. Pomagały mi w moim skromnym studenckim budżecie, gdyż koszty życia w Nicei są bardzo wysokie.
Na studiach w Nicei zaprzyjaźniłam się z osobami z wielu części świata i wiele tych przyjaźni trwa do dziś.
Poleciałam nawet na wesele koleżanki do Meksyku. A kraj ten natomiast wzbudził we mnie miłość nie tylko sam w sobie, ale i do całej kultury latynoskiej.
Tego lata miałam możliwość powrotu do Nicei na kilka dni. Nastawiałam się na to, że Nicea nie będzie już tym samym miejscem, które opuściłam kilkanaście lat temu. Nie spodziewałam się zachwytu. A jednak. Nicea jest nadal tak piękna jak wtedy, kiedy wyjeżdżałam. Jedną z kilku zmian był fakt, że mogłam sobie pozwolić na drinka czy obiad w restauracji nad brzegiem morza, co w czasach studenckich było dla mnie nieosiągalne. Jednak źle przygotowany Aperol Spritz i równie zła obsługa spowodowały, że stwierdziłam, że niewiele straciłam. Podczas studiów często wraz z innymi studentami spotykaliśmy się na plaży z własnym jedzeniem i drinkami i miło spędzaliśmy czas. Byłam naprawdę szczęśliwa, mając niewiele, ale otoczona wspaniałymi ludźmi.
Stojąc na samej górze tak zwanego chateau, z którego rozpościera się widok na całą Niceę i morze, podziwiałam piękno tego miasta.
Przed moimi oczami przemknęły wszystkie niesamowite chwile, które tam przeżyłam w ciągu tych kilku studenckich lat i niejedna łza spłynęła po policzku. Byłam ogromnie wdzięczna za szansę, jaką dostałam. Trafiłam na dobrą uczelnię, która dała mi później ogromne możliwości znalezienia pracy w wielu krajach i w dodatku mieszkałam chyba w najpiękniejszym mieście, do jakiego wtedy mogłam trafić.
Instagram:@americasonastroller / FB:www.facebook.com/americasonastroller