CiekawostkiFelietonypiękno dookoła świata

Kanony urody zmieniają się nieustannie i dynamicznie. Do tego różnią się mocno w zależności od kultury, klimatu i szerokości geograficznej. Dziś przyglądamy się kilku nieoczywistym trendom dotyczącym dbania o wygląd w różnych zakątkach świata, a także rozwijającemu się w wielu krajach ruchowi ciałopozytywności (body positive). 

“Ideał ideałowi nierówny – to jedna z lekcji, które wyniosłam z licznych podróży i pomieszkiwania w różnych zakątkach świata. Nie ma czegoś takiego jak obiektywny ideał kobiecego piękna” – mówi mieszkająca aktualnie w Nowym Jorku Maja Klemp. No właśnie, jakie kanony mogą nas zaskoczyć podczas podróży i emigracji?

Czy krzywe zęby są kawaii? 

“Koncept kawaii bycia słodkim, ma w Japonii ogromne znaczenie. To dlatego Japończycy pozują ze znakiem peace do każdego zdjęcia, a dziewczyny lubią koślawić nogi i skracać spódniczki. W Japonii czasem najdziwniejsze rzeczy mogą stać się modne, tak jak krzywe zęby (wyjątkowo pożądane są wystające kły – ten trend ma nawet swoją nazwę yaeba), pieprzyki na nosie lub twarzy, oraz oczywiście… duże nosy, czyli po prostu nasze, polskie kinole!” –  opowiada Nati Ishigaki, Polka na Okinawie. 

Podobne trendy zaobserwowała Ola Sawicka-Green w Mjanmie:

“Przez cztery lata w kraju złotych pagód codziennie towarzyszył mi uśmiech. Mijał mnie na przystankach, na jarmarku i taksówce. Mjanma to jeden z najbiedniejszych krajów świata. Nie dziwiło mnie więc to, że wiele z tych uśmiechów jest dość powykrzywianych. Dopiero, kiedy zaczęłam pracować z celebrytkami, dowiedziałam się, że akurat w Mjanmie krzywe zęby są uznawane za najładniejsze. I po co marnowałam cztery lata i grube dolary na prostowanie zgryzu?”

A jak to jest z uzębieniem w Rosji? Opowiada Natalia Wojas:

“Jeszcze w XIX wieku w rosyjskich kręgach kupieckich za piękną uchodziła kobieta o rumianej cerze, grubym warkoczu i zębach jak… węgiel. Bogate córki kupców mogły pozwolić sobie na jedzenie słodyczy, miodu i innych smakołyków niszczących szkliwo, czarny kolor zębów miał więc świadczyć o ich statusie. Wydawałoby się, że w naszych czasach jedynie zdrowe, białe zęby są oznaką urody, chociaż na rosyjskiej prowincji – niekoniecznie. Pamiętam, jak stałam na przystanku autobusowym w Nowosybirsku. Podeszła przepiękna kobieta, modnie ubrana i uśmiechnęła się z całego serca do koleżanki, oślepiwszy wszystkich uśmiechem – bo wszystkie zęby miała ze złota.”

Jeśli chodzi o kobiecą twarz, pewne zaskakujące z europejskiego punktu widzenia preferencje zdradziła nam Maja Klemp

“Prawdziwym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że Pakistańczycy gustują w kobietach o wrednych twarzach. Ostre rysy, wąskie usta i nosy cieszą się w tym kraju dużo większym powodzeniem niż zmysłowe pyzy. Podobno piękna kobieta musi być zarozumiała, więc wredna twarz automatycznie kojarzy się z pięknem. Tym samym dowiedziałam się, że w kraju mojego męża uchodzę niemal za brzydactwo.” 

Saute czy full make-up?

“Włos – długi, lśniący, potraktowany prostownicą. Czerwień ust. Duże kolczyki, złoty naszyjnik. Długie paznokcie, fantazyjnie pomalowane. Jak cienie, to kolorowe – róże, czerwienie, pomarańcze, fiolety. Moja paletka z kolorami ziemi to nuda” – wyznaje mieszkająca w Kolumbii Sylwia Włodyga

Wygląda na to, że Kolumbijki zupełnie nieźle dogadałyby się w tej sprawie z Rosjankami.

“Faktem jest, że Rosjanki bardzo dbają o swoją urodę i nawet na zakupy chodzą w pełnym rynsztunku: makijaż, fryzura, szpilki. Kobieta rosyjska musi dbać o siebie, bo statystycznie wraz z wiekiem ma coraz mniej szans na zdobycie mężczyzny. Długie, zadbane włosy, podkreślone brwi i obowiązkowo pomalowane paznokcie. Salony czy punkty manicure spotyka się na każdym kroku, a rynek rosyjski jest podobno największym światowym rynkiem zbytu lakierów do paznokci” – mówi Natalia Wojas.

Zupełnie inne wrażenia ma z Niemiec Jowita Goda Wójciak:

“Czym różnią się Niemki od Polek? Na pewno większym luzem w podejściu do swojego wyglądu! Na niemieckich ulicach, czy to w wielkich czy mniejszych miastach, spotykam mnóstwo kobiet, które są totalnie saute! Większość Niemek twierdzi, że zupełnie nie potrzebuje makijażu i stawia na naturalność. Niektórzy uważają to za oznakę lenistwa i zaniedbania, ale dla mnie to kwintesencja selflove! Cienie pod oczami nie są ukrywane pod warstwami korektora, siwe włosy nie znają najmodniejszych kolorów farb do włosów, a pulchne kształty przyoblekane są we wszelakie ubrania – akceptacja jak się patrzy! Tatuaże, piercing, kolorowe włosy to również bardzo częsty widok na niemieckich ulicach – nikogo to nie gorszy, nikogo to nie razi. Każdy ma ogromną przestrzeń do wyrażania siebie.”

Pokazywać czy odkrywać?

Quien no muestra, no vende kto nie pokazuje, ten nie sprzedaje” – taki kolumbijski slogan zasłyszała Sylwia Włodyga. “Właściwie każdego dnia i każdej nocy jest to samo. Niezależnie od pogody, czy to słońce spalające w ciągu 10 minut, czy deszcz, czy przenikające zimno, ujrzymy na ulicach nie ubrania, ale brak ubrań. Krótka koszulka, czyli ombligera, krótkie spodenki, klapki – takie plażowe.”

Inne widoki na ulicach ma Martyna mieszkająca w Maroku:

“Suknie do ziemi lub choćby przed kostkę, zakryte ramiona i dekolty… Oczywiście moda się zmienia, nowe pokolenia przełamują utarte tradycje, jednak zwyczaj ubierania się skromnie jest bardzo powszechny. Wiele kobiet zakrywa również włosy, co wynika głównie z religi, choć jednocześnie łamie inne zasady, nakładając mocny makijaż na twarz.”

Jednak w zamkniętym babskim gronie Marokanki są dużo mniej pruderyjne:

“Regularne wizyty w łaźniach hammam są podstawą dbania o urodę. To tam nakłada się na ciało naturalne kosmetyki, czarne mydło, glinki oraz dokonuje peelingu za pomocą rękawicy kessa, zdzierając w gorącej wodzie martwy naskórek. Sama długo wahałam się, czy tam pójść, bo nie jestem zwolenniczką pokazywania swojego ciała obcym, jednak ciekawość w końcu zwyciężyła. Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez hammamu. Nie przeszkadza mi nagość innych kobiet w pobliżu lub to, że któraś akurat będzie pomagać mi czyścić moje plecy lub piersi” – opowiada Martyna.

Nagość jest czymś zupełnie naturalnym w krajach skandynawskich, jak wyjaśnia Kinga Eysturland:

“Z większości kompleksów wyleczył mnie wyjazd do Danii, gdzie panuje nie tyle kult ciałopozytywności, co ciałoneutralności, którego jestem wyznawczynią. Ciałoneutralność jest dla mnie najbardziej obecna na duńskich basenach, gdzie Dunki w różnych grupach wiekowych, o wszystkich kształtach i kolorach, paradują przed sobą w stroju Ewy i nie wiąże się z tym żadna sensacja ani oceniające spojrzenia. Przed pierwszą wizytą na kopenhaskim basenie byłam nieco stremowana – dokładnie się wydepilowałam, a pod prysznic szłam na wciągniętym brzuchu. Jednak widząc wyluzowane babeczki obok mnie, z fałdkami, rozstępami i piersiami nie pierwszej jędrności, ja również spuściłam powietrze i skupiłam się na głównym celu mojej wizyty – pływaniu! 

Podobny duch unosi się na Wyspach Owczych, gdzie ciało nie odgrywa nadrzędnej roli. Zwłaszcza że ze względu na kiepską pogodę, przez większość roku okazji do pokazywania ciała na archipelagu jest raczej niewiele. Oczywiście punktem bliższych spotkań z ciałami obcymi są basen lub sauna, jednak podobnie jak w innych krajach nordyckich, cielesna różnorodność i nagość nie są traktowane emocjonalnie.”

Krągłe kształty czy smukła sylwetka?

Ruch body positive kojarzy się między innymi z poszerzeniem obowiązujących kanonów piękna o nieco większe rozmiary. Jakie figury są więc pożądane w różnych krajach świata?

Japonia ma podobny ideał piękna do całej Azji. Kobieta ma być smukła, wręcz chuda, z cerą bladą jak śnieg i długimi czarnymi i prostymi włosami. Nic dziwnego, że Beyoncé nie jest tu zbyt popularna! Bardzo często słyszę pytanie, dlaczego Japończycy są tacy szczupli. Faktycznie ich budowa ciała i tradycyjna dieta odgrywają rolę, to nie można zaprzeczyć, że większość osób się odchudza. Dotyczy to też mężczyzn, ale szczególnie kobiety obsesyjnie dbają o sylwetkę” – mówi Nati Ishigaki

Na szczęście sytuacja wygląda zupełnie inaczej w Hiszpanii, według Edyty Niewińskiej:

“Całe życie, od małego, słyszałam od mężczyzn, ojca i brata, że mam krzywe nogi, jestem gruba, nie wyglądam jak modelka. Nauczycielka wuefu mnie nienawidziła, w związku z czym ja znienawidziłam wszelką aktywność fizyczną. Potem, jak już dorosłam, ciągle słyszałam od kobiet, że muszę się odchudzać. W związku z tym zbudowałam sobie w głowie obraz nieprzyjaznego ciała, które mnie zdradza, bo jest grube. 

Jakież było moje zdziwienie, kiedy dziewięć lat temu przyjechałam do Andaluzji i okazało się, że jestem… normalna! Prezenterki w telewizji miały rozmiar 40, a panie na plaży miały wszelkie rozmiary. Te małe były w zdecydowanej mniejszości. Mogłam więc wejść do sklepu i kupić sobie ciuch, nie prosząc o rozmiar plus size i mogłam wyjść na plażę. Mogłam nosić dopasowane ubrania i wyglądałam jak każda inna kobieta!”

Na temat ciałopozytywności dużo mówi się w Wielkiej Brytanii, jak zdradza Viola Kręgowska:

“Ostatnie statystyki wykonane na potrzeby kampanii marketingowych pokazują, że to właśnie na Wyspach najczęściej wykorzystuje się pojęcia takie jak plus size, body positive czy body confidence. Nie są to zresztą tylko puste słowa, bo Brytyjki zdecydowanie nie wstydzą się swojego ciała. Nie mają obawy przed pójściem do restauracji w kusej sukience, mimo iż na brzuszku pojawiają się dodatkowe fałdki. 

Warto również podkreślić, jak wielki wpływ na ten ruch mają współczesne gwiazdy kina czy muzyki. Na przykład piosenkarka Adele, która w ostatnim czasie przeszła potężną przemianę, zdecydowanie opowiada się za tym, że każda kobieta jest panią samej siebie. Nikt nie ma prawa mówić jej, jak powinna wyglądać. W jednym z wywiadów Adele zapytana po raz setny o dietę cud, która pozwoliła jej stracić czterdzieści kilogramów odpowiedziała, że jest zmęczona takim podejściem do sprawy. Dla niej nie jest ważny fakt, jak wyglądała, bo zarówno dawna Adele jak i obecna jest piękna. To zmiana w jej duszy jest najważniejsza, a nie opinia osób postronnych”.

Jednak nie zawsze większa rozmiarówka dopuszczalna w kanonie urody oznacza automatycznie większą samoakceptację, wyjaśnia Jadźka Matelska, mieszkająca w Kolumbii

“W wielu krajach latynoskich w modzie są krągłe, kobiece kształty – duże biusty, wydatne pośladki i wąskie talie. Choć sprawia to, że Kolumbijki mniej katują się dietami niż np. Europejki, nadal narzuca to paniom dość restrykcyjne wymogi do spełnienia. Dlatego to właśnie Kolumbia (ale też Wenezuela czy Brazylia) to kraje, gdzie najprężniej rozwija się medycyna estetyczna. Nie jest rzadkością, że dziewczyna na swoją quinceañerę (czyli piętnaste urodziny) dostaje w prezencie od rodziców operację korekty nosa, ust czy powiększenia piersi.” 

Ciałopozytywność na obczyźnie

“W Belgii z całą pewnością jest duży luz, jeśli chodzi o kanony piękna, tego jak kobieta ma się ubierać, malować czy występować w bikini lub pełnym stroju na plaży. Grubsza, chudsza, z bliznami, w makijażu czy bez, każda kobieta może się czuć swobodnie i nie przyciąga oceniających spojrzeń” – mówi Anna Tylman. Opowiada też o nietypowym wydarzeniu, w którym miała okazję uczestniczyć.

“To były wybory miss, w których nie wygrywa piękno zewnętrzne, ale piękno emanujące z wewnątrz. Każda kobieta, z nadwagą, z rozstępami, chuda, niepełnosprawna, blada może w tym konkursie startować. Przed występem przed publicznością kandydatki uczą się pewności siebie, odkrywania własnych wewnętrznych walorów, pokochania siebie i swojego ciała. 

Oczywiście jak to w życiu bywa, nie wszystko i w tym konkursie było wspaniałe, gdyż raził jego kontekst komercyjny. Ale, ale… coś we mnie pękło, gdy byłam widzką półfinału. Kandydatki występowały w różnych strojach: suknie balowe, swój wybrany styl à la codzienny, a także w bieliźnie – to ostatnie jednak z przewiewną białą koszulą. Patrzyłam na nie i zdałam sobie sprawę, że właśnie tak w większości wyglądają nasze ciała. Zwisają tu i ówdzie, mają blizny, zmarszczki, ale każda z nas zasługuje, żeby czuć się piękna. Pomyślałam: ja mam taki sam obwisły brzuch, rozstępy, niedoskonałości. Zawsze myślałam, że powinnam się za to karcić i dążyć do jak najpiękniejszego ciała. Przyznam, że to wydarzenie bardzo otworzyło mi oczy i sprawiło, że ten głosik, który mi wmawia, że moje ciało jest zbyt brzydkie, bardzo przycichł.”

Również Kasia mieszkająca w Kanadzie właśnie tam, na obczyźnie, poczuła się pewniej w swoim ciele:

“Przez wiele lat nie byłam w stanie założyć getrów czy krótkich spodenek. Mój kompleks grubych nóg podsycany przez życzliwe komentarze rodziny i koleżanek, wykształcił w mojej  głowie określony, niezmienny przez lata obraz. W Polsce przecież nawet wyrzucając śmieci, trzeba jakoś wyglądać.

W kanadyjskim centrum handlowym zobaczymy odkryte brzuchy, przyciasne swetry, za krótkie spodnie, za małe lub za duże buty. Każdy zakłada, co lubi i najważniejsze jest to, jak się w tym czuje. Do sklepu można też wpaść w piżamie bądź w kapciach.

Emigracja nauczyła mnie luzu, akceptacji i spojrzenia na siebie z zupełnie innej perspektywy. Nogi może i grube, ale niosą mnie w góry, pedałują na rowerze, maszerują w rytmie piosenek ze Spotify. Czasem nawet uda mi się wbić w krótkie szorty, ale wiem, że nikt poza mną nie jest zainteresowany, jak ja w nich wyglądam.”

Wiele z nas zrozumiało na emigracji, że być może dbanie o siebie to coś innego niż obsesyjne śledzenie wagi i poprawianie niedoskonałości.

“Miałam w życiu okres, w którym  naprawdę przestałam się kochać i ciężko było mi spojrzeć w lustro na samą siebie” – wyznaje Martyna. “Im dłużej mieszkałam w Maroku, tym bardziej to wszystko znikało. Nie tyle z powodu blond włosów czy niebieskich oczu, które robiły ze mnie egzotyczny obiekt pożądania wielu mężczyzn, ale przez zmianę myślenia. To dzięki tamtejszym kobietom zrozumiałam, że ciało jest naszą świątynią, o którą powinniśmy dbać. Masować, pielęgnować, dopieszczać. Tam też łatwiej nie stracić z oczu tego, co najważniejsze, czyli dbania o zdrowie.”

I właśnie takiej ciałopozytywności wszystkim wam życzymy! A jakie wy macie obserwacje jeśli chodzi o kanony piękna na świecie?

Swoimi doświadczeniami i opowieściami podzieliły się:

Kinga Eysturland, www.kierunekdania.pl 

Jowita Goda Wójciak, www.instagram.com/jowialna.eu

Nati Ishigaki, www.instagram.com/nati.ishigaki

Maja Klemp, www.milosna-globalizacja.pl

Jadźka Matelska, www.instagram.com/random_travel_stories

Edyta Niewińska, www.edytaniewinska.com 

Ola Sawicka Green, www.instagram.com/aasawicka 

Ania Tylman, www.facebook.com/profile.php?id=100049946782640 

Sylwia Włodyga, www.instagram.com/puelladesilva

Natalia Wojas, www.natasha-in-travel.pl

Kasia Burza, www.instagram.com/lubielato 

Martyna Dzido, www.instagram.com/mbelively 

Zebrała i zredagowała:

Jadźka Matelska, www.instagram.com/random_travel_stories

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] „A tobie się podobam?” – zapytałam zamiast tego . „Pewnie, jesteś najpiękniejsza!”.  […]

trackback

[…] Na początku był szok. Przede wszystkim pomyślałam, że mam do czynienia z ostentacyjnym i prowokującym zachowaniem. To uczucie jednak szybko zastąpione zostało refleksją. Te nagie kobiety, zagonione między szybkim wycieraniem się, przebieraniem, robieniem makijażu i wskakiwaniem z powrotem w szpilki czy adidasy, całkowicie zignorowały moją konsternację. Prowokowałam ja, wgapiona przez kilka minut mojego szoku w ich ciała. […]