Felietony

Kiedyś pięćdziesiąt lat wydawało mi się odległym horyzontem, czymś tak abstrakcyjnym jak podróż na Księżyc. A dziś? Stoję na progu tej “magicznej liczby” i czuję się jak odkrywczyni, która dotarła do nieznanego lądu. Niby mapa była, ale kto by się spodziewał, że w tym wieku wciąż będę czuć się trochę jak dwudziestolatka, tylko z lepszym kremem przeciwzmarszczkowym i bardziej selektywnym podejściem do ludzi?

Historia zawsze mnie fascynowała, ale teraz patrzę na nią z innej perspektywy. Kobiety w epoce wiktoriańskiej rzadko dożywały pięćdziesiątki, a jeśli już, to z reguły były przedstawiane jako “stateczne matrony”. Czasem mam wrażenie, że duchy tych kobiet patrzą na mnie z kart książek i mówią: “Ciesz się, że jeszcze ci się chce farbować włosy”.

A przecież świat nie ułatwia. Reklamy wmawiają, że po czterdziestce to już tylko krem na noc i delikatne światło, a każda zmarszczka to jak publiczna deklaracja: “Nie jestem już młoda”. Ale wiecie co? Każda z tych zmarszczek to historia. Ta na czole to od martwienia się o dzieci. Te wokół oczu? Od śmiechu tak szczerego, że bolał mnie brzuch. A siwe włosy? O, one są jak medale za przetrwanie wszystkich życiowych burz i absurdów.

Czasem złapię się na tym, że zerkam na swoje odbicie w lustrze i zastanawiam się, kim jest ta kobieta z dojrzałym spojrzeniem. Gdzie podziała się tamta dziewczyna? A potem przypominam sobie, że ona tu jest – tylko trochę mądrzejsza i bardziej wyrozumiała (zwłaszcza dla siebie).

Oczywiście, są dni, kiedy nostalgia kopie mnie w kostki. Pamiętam, jak mając dwadzieścia lat, mogłam zjeść pizzę o północy i wyglądać świeżo rano. Teraz? Po jednym kieliszku wina zadaję sobie pytanie, czy to przypadkiem nie koniec mojej produktywności na dwa dni. Ale wiecie co? To tylko ciało. Mój umysł wciąż jest jak rozkręcona impreza – pełen nowych pomysłów, planów i szalonych idei.

Śmierć bliskich przypomina mi, jak cenny jest czas. To jak poranna kawa, która smakuje najlepiej, kiedy wiesz, że może być ostatnia kropla w dzbanku. I choć tęsknię za tym, co było, to jeszcze bardziej cieszę się na to, co może być.

Bo pięćdziesiąt lat to nie tylko liczba. To suma wszystkich chwil – tych pięknych i tych trudnych. To wino, które z każdym rokiem nabiera głębi. I choć może nie biegam już tak szybko jak kiedyś, to umiem zatrzymać się i dostrzec rzeczy, które wcześniej bym przegapiła.

Patrzę w lustro i widzę kobietę, która przeszła przez życie z godnością, śmiechem i mnóstwem błędów, z których każdy był cenną lekcją. 

Jestem ciekawa, co jeszcze przyniesie przyszłość. Jeśli to starość, to proszę o dokładkę.

Dee Lukasik 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Małgosia
Małgosia
12 dni temu

Kochana! Kochane!
Dwa lata temu przekroczyłam TEN wiek. I żyję, mam się zmakomicie, apetyt na życie nie słabnie. Owszem, dbam o siebie świadomie: jem wartościowe posiłki, dużo ćwiczę i doceniam każdy dzień. Ktoś kiedyś nam wmówił, że po tym już koniec. Otóż nie! I korzystaj ile się da!
Piękny i potrzebny tekst.
Siwowłosa Małgosia

11 dni temu

Brawo! Tak trzymać! 🙂