Kilka tygodni temu upały w Polsce ustąpiły, dając miejsce opadającym kolorowym liściom, deszczom i wiatrom. Od czasu do czasu słońce nieśmiało się przebija przez kłębiaste szare chmury, przypominając nam, że niedawno zamieniliśmy zwiewne sukienki i szorty na kurtki przeciwdeszczowe oraz kalosze. Są ludzie, którzy jesień kojarzą ze spokojem czy odpoczynkiem i cieszą się na nadchodzącą zimę. Nie da się jednak ukryć, że spora część z nas tęskni za słońcem, gorącem i plażą. 

Jednak nie tylko w Polsce ludzie przeżywają jesienną chandrę. Postanowiłyśmy zapytać Polki z różnych części świata, jak mieszkańcy ich krajów radzą sobie z powakacyjnym pogorszeniem nastroju. Naszą jesienną podróż zaczniemy od krajów kojarzonych przez większość z nas z chłodnymi temperaturami, czyli Norwegii, Finlandii, Wielkiej Brytanii i Rosji. Potem czeka nas niespodzianka i przeniesiemy się do jednego z krajów południowej Europy, gdzie przecież powinno zawsze świecić słońce. Aby uatrakcyjnić naszą czytelniczą wyprawę, odwiedzimy też dwa ciekawe miejsca w Azji. Na koniec jedna z naszych Klubowiczek opowie nam o Żydach i ich świętach, które zdecydowanie umilają im szarówkę i słotę. 

Norweski sezon na grilla 

Początek tegorocznej jesieni jest w Oslo naprawę piękny – zapewnia Sylwia Kaźmierczak, która mieszka w stolicy Norwegii. Ciepło bijące od ogniska oraz zapach dymu od zawsze sprawiały, że nawet jesienna szaruga nie była w stanie zepsuć mi humoru. Od września drewno, które można kupić w marketach i na stacjach benzynowych, znika w zawrotnym tempie. Nie tylko dlatego, że robi się chłodno i niektóre domostwa zaczynają palić piecach i kominkach. 15 września kończy się oficjalny zakaz grillowania i rozpalania ognisk. Wtedy też idealnym sposobem na spędzenie sobotniego wieczoru okazuje się biesiadowanie przy ognisku. Jeśli dołączymy do tego gotowanie na świeżym powietrzu, kawę z termosu i spanie w namiocie, otrzymamy przepis na weekend idealny.

Grillowanie i spanie w namiocie kojarzą się nam raczej z latem. Czy Norwegom nie jest wtedy za zimno? 

Sylwia zapewnia, że dla Norwegów nie ma złej pogody, dlatego też bardzo chętnie spacerują po lasach lub wybierają się na górskie wyprawy. Nie od dziś wiadomo, że stan zdrowia fizycznego oddziałuje na nasze samopoczucie psychiczne. Nic tak nie poprawia humoru jak długi spacer, grzybobranie lub zbieranie jagód. Schyłek lata nie oznacza końca sezonu dla ogródków restauracyjnych. Wręcz przeciwnie, jesienią kwitnie życie towarzyskie. Na zewnątrz wystawiane są lampiony, pochodnie lub po prostu lampy grzewcze. Dodatkowo, można okryć się kocem i cieszyć ulubionym napojem lub potrawą. 

Kiedy jednak dokuczy nam jesienna chandra, sposobem na rozgrzanie może być skorzystanie z tzw. pływającej sauny. Herbata z imbirem, miodem i dużą ilością cytryny oraz rozgrzewające mięsne gulasze w towarzystwie pieczonych warzyw korzeniowych, a na deser jabłka lub śliwki pod kruszonką – to moje kulinarne sposoby na mniej słoneczne jesienne dni. U schyłku roku w Norwegii królują baranina, cynamon, pumpkin spice latte, krajowe jabłka, śliwki oraz kurki. 

W pogoni za fińskim słońcem

Doświadczenie Finów w radzeniu sobie z jesienną aurą jest niebagatelne. To zrozumiałe w kraju, w którym o jesieni mówi się już w sierpniu, a pod koniec listopada w północnych zakątkach zaczyna się kaamos, czyli noc polarna – tymi słowami rozpoczyna swoją relację Ola prowadząca bloga Fińskie Smaki. Finowie lubią jesień w jej początkowej fazie, kiedy w bezkresnych fińskich lasach zaczyna się kolorowy spektakl liści. Późniejsze fazy są zdecydowanie mniej lubiane, a najbardziej i najczęściej obrywa się listopadowi za wietrzną, mokrą i ciemną aurę. Im dalej na północ, tym ciemniej. W Helsinkach, przy teoretycznie większej ilości światła, wysoki stopień zachmurzenia skutecznie utrudnia przebicie się promieni słonecznych. W listopadzie często zastanawiam się, kiedy ostatnio widziałam słońce. 

Jak więc Finowie radzą sobie w takich warunkach?

Różnie. Starają się utrzymać aktywność fizyczną mimo niezbyt sprzyjających warunków pogodowych. Spacery, nordic walking, bieganie, wędrówki w deszczu i przy sztormowym wietrze nie są tam niczym wyjątkowym. Gdybyśmy czekali na odpowiednią pogodę, moglibyśmy tak czekać kilka tygodni. Jeżeli jednak warunki atmosferyczne dadzą nam w kość, przenosimy się pod dach na baseny, siłownię i zajęcia z jogi. 

Podobnie jak u Norwegów idealnym miejscem dla Finów na radzenie sobie z jesienną chandrą jest sauna. Saunowanie to prawdziwa terapia dla ciała i dla duszy. Kocham saunę bezgranicznie i nie wyobrażam już sobie jesieni i zimy bez jej przyjemnego ciepła. 

Finowie jesienią starają się również zadbać o rozwój intelektualny. Zapisy na wszelakie kursy są jesienią wypełnione po brzegi. 

Czy Ola zawsze tak dobrze znosiła szare chłodne helsińskie dni? Jak sama zapewnia, do północnoeuropejskiego klimatu musiała się odpowiednio przygotować: Moja pierwsza jesień w Finlandii nie należała do przyjemnych. Nie mogłam się odnaleźć w listopadowych ciemnościach. Rok później kupiłam lampę do światłoterapii. Nie wiem, na ile to efekt placebo, a na ile skuteczność lampy, ale odkąd jej używam, zdecydowanie lepiej znoszę listopad. Pamiętajmy jednak o zachowaniu równowagi, dlatego odpoczynek pod wełnianym kocem, przy świeczkach z kubkiem aromatycznego glögi (skandynawskie grzane wino) też jest dozwolony. A kiedy jesienna aura już wyjątkowo da się Finom we znaki, to, podobnie jak inni mieszkańcy krajów nordyckich, udają się chociaż na chwilę do cieplejszych krajów.

Brytyjska recepta na jesienną depresję 

W Wielkiej Brytanii najkrótsze dni w roku bywają bardzo przygnębiające. Zima potrafi być niezwykle deszczowa i chłodna, a słońca zdecydowanie mamy wtedy jak na lekarstwo. Mieszkańcy wyspy w tym depresyjnie nostalgicznym stanie zwykli mówić, że ogarnia ich winter blues. Określenie feeling blue zapożyczone ze slangu oznacza głęboki smutek i przygnębienie – tłumaczy nam Viola prowadząca profil My British Journey. Jak Brytyjczycy radzą sobie z poczuciem zimowego bluesa? 

Po pierwsze, suplementacja witaminy D –  rozpoczyna swoją receptę Viola. Większość lekarzy zachęca do dawkowania suplementów. Nawet w firmach nierzadko zaleca się wychodzenie na spacery w czasie przerwy. Mieszkańcy Wielkiej Brytanii lubią dawkować witaminę D w sposób naturalny. Na przykład wyjeżdżają na urlopy w ciepłe kraje. Zdarza się, że wynajmują lub kupują  nieruchomości w ciepłych regionach. Nie bez powodu biura podróży zacierają ręce przed sezonem zimowym. Wtedy znacznie wzrasta ilość rezerwacji wyjazdów na Karaiby.

Brytyjczycy dbają też o odpowiednie oświetlenie w domach. Żarówki i lampy imitujące światło dzienne to niemal standardowa część wyposażenia. Nierzadko wstawia się dodatkowe okna i rezygnuje z zasłon, choć może nie do końca w dużych miastach, gdzie sąsiad może dosłownie zajrzeć sąsiadowi do mieszkania. Jednak coraz częściej preferowane są rolety, które bardziej przepuszczają naturalne światło słoneczne. W nowym budownictwie często zakładane są dodatkowe okna na ścianach skośnych. Wszystko po to, żeby do pomieszczenia dostawało się więcej światła.

Nie zapominajmy o spacerach, chociaż deszcz padający niemal poziomo nie skłania do wyjścia na zewnątrz. Ja i mój mąż kochamy turystykę pieszą. Często na trasie spotykamy wędrujących piechurów, dla których pogoda nie jest przeszkodą. Podobnie jak w krajach północnej Europy, ludzie kierują się zasadą “nie ma złej pogody na spacer – jest tylko złe ubranie”.

Viola kładzie również nacisk na rozmowy: Obecność drugiego człowieka zawsze jest wsparciem, ale i zwyczajnym oderwaniem od przygnębiających myśli. Nie bez powodu po pracy ludzie lubią spotykać się w lokalnych świetlicach czy też pubach. Tutaj nie chodzi o szklaneczkę bursztynowego napoju, ale samo misterium spotkania. Zresztą puby to również miejsca, gdzie można wraz z rodziną zjeść dobry obiad. Nie są one więc tylko miejscem spotkania dorosłych, ale też rodzin z dziećmi.

A skoro mowa o spotykaniu innych ludzi, warto wspomnieć też o imprezach i festiwalach.

Okazjonalne eventy, które rozświetlają jesienno-zimową porę, stają się coraz bardziej popularne – to swoiste umilacze czasu. Przykłady? Halloween i dyniowe festiwale, pokazy światła i muzyki oraz korowody w Guy Fawkes Day, indyjskie święto Diwali oraz jesienne kiermasze trwające aż do grudnia – potem zacznie się sezon jarmarków świątecznych.

I na koniec: keep calm and feel cozy. Dzięki rozpowszechnionej idei hygge, mieszkańcy wyspy przygotowują swój dom na zimowe dni. W ruch idą świeczki zapachowe, kwiatowe aranżacje czy dekoracyjne wieńce na drzwiach domu. W sklepach ogrodniczych pojawiają się sezonowe wyprzedaże chryzantem, wrzosów i cyklamenów. Nie można też zapomnieć o jedzeniu! W restauracjach pojawiają się specjalne, sezonowe oferty dań z dodatkiem dyni, jabłek, cynamonu. Ma być miło, przytulnie i pachnąco. 

Rosyjska zaduma 

W Rosji jesień oficjalnie rozpoczyna się 1 września. Wakacje się kończą i dzieci wracają do szkoły. Wrzesień jest piękny, przynajmniej w europejskiej części Federacji – przekonuje Natalia Urban-Wojas, która do niedawna mieszkała w Moskwie. Babie lato wygląda podobnie jak w Polsce. Na drzewach widzimy złote i czerwone liście, nie ma już kontynentalnego upału, ale dni nadal są ciepłe. Można pojechać nad Wołgę, pozbierać grzyby w lesie. Potem leśne zbiory, zamarynowane na różne sposoby, będą świetnym dodatkiem do obiadu lub smaczną zakąską do wódki.

Następne miesiące jesieni nie są w Rosji już tak kolorowe. Październik potrafi przymrozić, jednak to listopad jest w stanie złamać najodporniejszych – te szare, dżdżyste wieczory, błoto na ulicach, szaruga… Późną jesienią w Moskwie o ósmej rano jest jeszcze ciemno! Rosyjska dusza niekoniecznie chce walczyć z jesiennym nastrojem, ale jeżeli słota i ciemność za bardzo dają się we znaki, jest mnóstwo sposobów, żeby sobie z nią radzić.

Na chłód najlepsza jest rosyjska bania (sauna), w której można wyparzyć się, wygnać zimno, a potem wychłostać brzozowymi witkami. Ponadto Rosjanie spędzają wieczory w kinie, w gronie przyjaciół albo w jednej z kawiarni bądź herbaciarni oferujących specjalne jesienne menu, do którego należą: kawa z dynią i korzennymi przyprawami, herbata z kwiatami lawendy na stres, kawa po irlandzku, a także bardzo popularny glintwejn, czyli inaczej grzane wino. Mnie zawsze najbardziej smakowała złota herbata z oblepichą (żółtymi jagodami rokitnika) serwowana w sieci gastronomicznej Jakitoria.

Ale to właśnie ta późna jesień, pełna tajemniczych mgieł, to chyba najbardziej rosyjska pora roku,pełna nostalgii, zadumy i refleksji. Nie bez powodu jest tyle pięknych pieśni czy wierszy o jesieni. Moja ulubiona piosenka to „Moskiewska jesień” w wykonaniu Aleksandra Iwanowa (wolny przekład):

Jesień zawitała do Moskwy.

Deszcz przygniótł liście,

(…) ludzie spieszą do metra i, przeskakując kałuże, do baru, gdzie barman

Nalewa wino do cienkiej szklanki. 

Deszcz na Twerskiej, Jamskiej, w Filach na Szczołkowskiej, zawładnął Moskwą jak Napoleon.(…)

Moskwianka pod parasolem niczym Madonna na obcasach,

W torebce Steven King, w słuchawkach płacze Sting,

Moskiewska jesień… itd.

Kiedy chłód zaskakuje Turków 

Jesień w słonecznej Turcji? Ależ oczywiście! Co prawda we wrześniu w całym kraju z powodzeniem jeszcze można nosić letnie ubrania, ale w listopadzie, w północnych miastach możemy już się spotkać z chłodem, częstymi opadami deszczu i wszechobecną szarówką. Mało tego, pod koniec stycznia oraz w połowie marca tego roku miały miejsce śnieżyce w Stambule, Bursie czy w Ankarze. Pierwsze opady śniegu były tak duże, że zamknięto na kilka dni lotniska – relacjonuje przebywająca tam Ilona Güllü.

Kiedy wspomnienia z tureckich wakacji ulotnią się wraz z ostatnim kolorowym liściem, a urlop w południowym mieście (typu Alanya lub Side) już nie wchodzi w grę, Turczynki oraz Turcy często relaksują się w hammamie.  

Czym jest hammam: to marmurowa łaźnia turecka, która pełni funkcję zarówno relaksacyjną jak i społeczną. Wewnątrz panuje dosyć wysoka temperatura powietrza oraz spora wilgotność. W tradycyjnych łaźniach ludzie mogą spokojnie spędzić czas ze znajomymi przedstawicielami własnej płci na wspólnych pogawędkach, poczęstunkach, tańcach bądź właśnie razem odpoczywając. Obecnie jednak popularniejsza jest stricte relaksacyjna wersja hammamu, którą oferuje spora cześć tureckich hoteli ze strefą wellness. Na początku czeka nas kilka minut leżakowania w saunie. Potem masażysta obmywa nasze ciało sporą ilością piany, ścierając martwy naskórek szorstką rękawicą. Cały rytuał zwieńczony jest masażem. 

Przeciętny Turek nie jest jednak w stanie chodzić każdego dnia do hammamu. Wtedy pozostają mniejsze przyjemności. Turcy są z reguły narodem towarzyskim. Kiedy na pikniki oraz śniadanka nad morzem jest za zimno, bardzo często odwiedzają się nawzajem – nierzadko bez zapowiedzi. Pogawędkom towarzyszy gra w Okey 101 (turecka wersja bardziej znanego w Polsce Rummikuba) i herbata w maleńkiej szklance „tulipance”. A skoro mowa o piciu – okres jesienno-zimowy jest wspaniałą okazją do skosztowania słynnego salep. To napój wyprodukowany ze sproszkowanych bulw storczyka męskiego. Charakteryzuje się jasnobeżową barwą, gęstą konsystencją i delikatnym słodkawym smakiem. Nierzadko doprawia się go cynamonem.

Jeśli jednak pogoda nie pozwala na jakiekolwiek wyjście z domu i wieczór ewidentnie będzie spędzony w pojedynkę, zawsze można liczyć na szeroki wybór słynnych tureckich seriali: od komedii, po romanse, aż do thrillerów. 

Lato na birmańskim talerzu 

Przenosimy się do Azji Południowo-Wschodniej, do Mjanmy. Ola Sawicka-Green opowie nam o porze deszczowej w tym kraju. Choć Mjanma, jak większość krajów Azji Południowo-Wschodniej, kojarzy się bardziej z przepiękną pogodą i nieustającym słońcem, to przez trzy-cztery miesiące w roku promienie słoneczne raczej się nie przebijają przez gęstą powłokę monsunowych chmur. Od połowy maja do początku września pada. Nie dżdży, nie kropi, ale leje jak z cebra. Woda przemienia ulice w potoki, podmywa domy, a parki zamienia w mokradła. Jest nawet powiedzenie, że w czasie pory deszczowej lepiej zapomnieć portfela niż parasolki. Dużo w tym prawdy.

Choć dni trwają około dwanaście godzin, brak słońca doskwiera niemiłosiernie. Wszystko jest przemoknięte. Zapach gnijącego drewna i liści czuje się nawet w sercu metropolii. Jest, jak na tutejsze warunki, zimno. Dwadzieścia dwa stopnie na plusie to tutaj już całkiem chłodno, a biura czy grupy znajomych co chwilę atakowane są przez przeziębienie.

Czy w Mjanmie podczas pory deszczowej pozostaje nam zamknąć się w domu lub uciekać z kraju? Ola przekonuje, że ten nieciekawy okres ma też swoje dobre strony. Na szczęście monsun to też pora mango, papai i innych pysznych, przepięknych owoców oraz warzyw. Żeby dodać sobie energii, ratować się można witaminami w tej najsmaczniejszej postaci, czyli smoothie z mango z cynamonem każdego poranka i treściwą zupą dyniową z odrobiną (albo całą garścią) płatków chilli oraz startym korzeniem imbiru. Ostra papryka, tak samo jak imbir, nie tylko rozgrzewa, ale też działa bakteriobójczo. Do tego najlepiej podążać za lokalnym wyczuciem stylu i zamiast stawiać na zachodnieh szarości czy stonowane pastele. ubierać się i dekorować wnętrza jak najbardziej kolorowo.

Chińczyk przechodzi na dietę 

Na każdą kolejną zmianę pory roku Chińczycy reagują zmianą… diety. Wraz z nadejściem jesieni, gdy kończy się wszechobecna wilgoć i częste deszcze, a różnica temperatur między dniem a nocą rośnie, łatwo podupaść na zdrowiu. Najczęstsze są przeziębienia, kaszel, katar, ale też dolegliwości żołądkowe – ostrzega nas mieszkająca w Chinach Natalia, która prowadzi bloga Biały Mały Tajfun. Przed jesienną suchością powietrza, kiedy organizm staje się podatny na wspomniane choroby, należy się chronić od wewnątrz, czyli przyjmując odpowiednie pokarmy. Choć za mało znam się na chińskiej medycynie, żeby wytłumaczyć korzyści każdej potrawy, mogę powiedzieć, czym podczas jesieni najchętniej (z przyczyn zdrowotnych!) żywią się Chińczycy.

Zaczynamy od nawadniania się. Wśród napojów zaczynają królować herbaty kwiatowe – te bardziej egzotyczne to napary z kwiatów wiciokrzewu japońskiego, liści nieśplika oraz kocimiętki japońskiej. Łatwiej jednak w Europie o herbatę miętową, chryzantemową czy też jaśminową, które mają podobne właściwości.

Z kolei w diecie zaczynają królować kłącza lotosu, kaczka i swojskie ziemniaki. Oprócz tego pożądane będzie w diecie wszystko, co ma dużo soku i pozwoli zachować organizmowi wilgoć. Do takich produktów należą, według Chińczyków, m.in. miód, trzcina cukrowa, kłącza lilii, dendrobium szlachetne, ponikło słodkie (tzw. kasztan wodny), a także zwykła… gruszka.

Z nastaniem jesieni coraz częściej na stołach Chińczyków pojawiają się kleiki ryżowe z rozgrzewającymi i kalorycznymi dodatkami, które mają ich zabezpieczyć i rozgrzać wewnętrznie przed nadchodzącym zimnem. Do najczęściej spotykanych „jesiennych” kleików należą te z dodatkiem pochrzynu chińskiego, a także z dodatkiem wspomnianych już kłączy lilii oraz nasion lotosu. Zwłaszcza pochrzyn cieszy się jesienią wielkim powodzeniem. Nie tylko dlatego, że można z niego przygotować wiele potraw, ale i z pobudek lingwistycznych. Po chińsku zwie się bowiem  „górskim lekarstwem” i przez wielu Chińczyków jest, w związku z tym, uważany za panaceum.

Co jesienią cieszy Żydów? 

W odróżnieniu od większości z nas Żydzi bardzo cieszą się na jesień. A mają ku temu bardzo poważny powód, o którym opowie nam Justyna Michniuk z niemieckiego Chociebuża. 

Uwielbiam jesień za Rosz ha-Szana, czyli żydowski Nowy Rok. To święto ruchome, obchodzone  pierwszego i drugiego dnia tiszri, czyli pierwszego miesiąca kalendarza żydowskiego. Data ta  przypada na wrzesień lub październik w kalendarzu gregoriańskim. 

Tradycyjne potrawy noworoczne to między innymi: cymes (wspólna nazwa dla kilku potraw, najczęściej spotykana forma to marchew podsmażana z miodem lub gulasz z marchwi i batatów), a także winogrona, ciasto miodowe, jabłka zanurzone w miodzie czy też słodka chałwa z rodzynkami. Do tradycji należy również jedzenie owoców granatu oraz ryby. 

Nawet gdy jesień nie rozpieszcza mnie dobrą pogodą, cieszę się na obchody Nowego Roku oraz życzenia, które spływają do mnie dosłownie z całego świata. Wtedy czuję, że jest wiele osób łączących się ze mną w myślach i świętowaniu. Także oni mają swoje mniejsze i większe problemy. Wszyscy jednak zapominamy o nich na czas świętowania i mamy nadzieję, że Nowy Rok, teraz już 5783, przyniesie nam wiele dobrego.

***

Choć Autorki wypowiedzi żyją w miejscach, gdzie panuje odmienny klimat, a rodzaje kuchni diametralnie się od siebie różnią, ich sposoby na walkę z jesienną chandrą mają wiele ze sobą wspólnego. Praktycznie wszyscy staramy się dostarczyć sobie jak najwięcej ciepła i światła, przebywać jak najczęściej na świeżym powietrzu oraz zdrowo się odżywiać. Można odnieść jednak wrażenie, że niebagatelną (jeśli nie najważniejszą) rolę odgrywa tutaj kontakt z drugim człowiekiem. Kiedy możemy porozmawiać twarzą w twarz z bliską nam osobą, zaprosić ją na kawę lub do kina, kolorowe liście i błyszczące kasztany są zdecydowanie bardziej zauważalne niż szare niebo i kałuże na ulicach. 

A wy jak radzicie sobie z jesienną chandrą? 

Redakcja:  Ilona Güllü

Autorki tekstów: 

– Sylwia Kaźmierczak, Norwegia

Aleksandra Michta-Juntunen, Finlandia

Viola Kręgowska, Wielka Brytania

– Natalia Urban-Wojtas, Rosja

– Ilona Güllü, Turcja

– Aleksandra Sawicka-Green, Birma

Natalia Brede, Chiny

– Justyna Michniuk, Niemcy

5 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze