Dlaczego powinieneś odwiedzić swojego znajomego emigranta?
Słyszałam to wiele razy, gdy wyjeżdżałam do Turcji, słyszałam ponownie teraz, jak miałam wyjechać do Kanady. Każdy się cieszy, że będzie miał znajomego „gdzieś”, że będzie fajna miejscówka na wyjazd, że będą tęsknili i przecież oczywiście, że cię odwiedzą. Jednak nauczyłam się nie brać tego na poważnie, bo mimo najszczerszych chęci, często nic z tego nie wychodzi.
Poniżej kilka powodów, dla których jednak warto rozważyć spełnienie obietnicy i zorganizowanie niebawem tej wyprawy do znajomego poza Polską (bo kto wie, czy on nie zmieni miejsca pobytu zanim się tam wybierzesz?).
Emigrant jest samotny.
Ok, w dzisiejszych czasach ciężko znaleźć miejsce, gdzie nie ma jeszcze Polaków. Jeśli nie w najbliższej okolicy, to przynajmniej w odległości „dojazdowej”. Ale niestety, często nadal Polak Polakowi Polakiem, więc wielu emigrantów zwyczajnie nie chce się bratać z „naszymi”, bo faktycznie często nic dobrego z tego nie wychodzi. Dlatego z zasady większość Polaków stroni od kontaktów z rodakami, ale przez to też bardziej łaknie kontaktu z kimkolwiek przyjaznym, kto by mówił w tym samym języku i rozumiał żart „Czy jest suchy chleb dla konia?” albo „Oczko mu się odlepiło! Temu misiu.”.
A wierz mi, niewielu jest emigrantów, którzy mają nadal wielu znajomych w Polsce, z którymi utrzymują kontakt. Oni wyparowują z czasem.
Emigrant jest z dala od bliskich.
Niby mamy tyle technologii umożliwiających kontakt między jakimikolwiek miejscami na Ziemi, a jednak jakkolwiek fajna by nie była ta kamerka, to nigdy nie zastąpi objęcia mamy czy przytulaków z malutką siostrzenicą. I jeśli nawet nie jesteś najlepszą przyjaciółką emigranta, to przywitalny misiek naprawdę dużo znaczy dla kogoś złaknionego kontaktu „z naszymi”.
Emigrant tęskni za krówkami.
W dzisiejszych czasach też już w większości miejsc można dostać polskie produkty, zamówić dostawę albo handlować z innymi Polakami, ale… to nigdy nie starcza. I jeśli nawet z łatwością można dostać krówki i ptasie mleczko, to już niekoniecznie inne produkty, za którymi ktoś może tęsknić. Bądź człowiekiem i zostaw miejsce w walizce na „dziwne” zachcianki emigranta, nie ma nic złego w byciu transporterem (toż każdy by chciał wyglądać jak Jason Statham!).
A poza tym, emigrant również łaknie historii z życia wziętych, jak i mowy polskiej, więc jeśli masz inne krówki – takie na zdjęciach, ze ślicznymi oczkami, loczkami i łatkami, to emigrant będzie najwdzięczniejszym słuchaczem, serio.
Emigrant jest dumny.
Z drugiej strony, emigrant wybrał swój nowy kraj z jakiegoś powodu i dalej w nim jest, więc zapewne jest kilka rzeczy, z których jest dumny. Może np. opanował trudny lokalny dialekt, może cieszy się szacunkiem lokalnych gospodyń, a może zwyczajnie dobrze mu się wiedzie i ma piękne mieszkanie. Tylko że… nie ma komu tego pokazać. Daj mu szansę się wykazać, bo to naprawdę bardzo wpływa na to, jak sami siebie postrzegamy i jak się czujemy.
A tak naprawdę, to jakikolwiek byś miał powód odwiedzenia emigranta, to… po prostu to zrób! Nie zastanawiaj się, nie odwlekaj w czasie, nie szukaj wymówek, nie organizuj towarzystwa. Zadzwoń do emigranta, zabukuj bilet i leć. Bo to naprawdę wiele znaczy dla kogoś tam, na drugim końcu świata.
Ania / Turcja / Anna loves travels
Ja bym, dodała jeszcze jedno, tak z własnego doświadczenia- odwiedź emigranta, ale nie zakładaj, że jedziesz na darmową wycieczkę all inclusive. Emigrant ciężko pracuje na to, co zdobył za granicą, więc okaż szacunek.
Coś w tym jest!
Noo ja tam swoim bliskim proponowałam darmowe jedzenie (na tyle jeszcze mnie stać), darmowe spanie (duża chałupa z ogrodem), a nawet możliwość odrobienia kosztów podróży, ale najwidoczniej zasłużyłam sobie w jakiś sposób na to by każdy miał mnie gdzieś, a szkoda, bo tak – jak powiada autorka powyższego wpisu – fajnie by było komuś pokazać (nie tylko na fb czy przez skype) jak się człowiek urządził na tej zagramanicy i te wszystkie fajne miejsca które się udało odkryć w międzyczasie. Wiem oczywiście, że niektórzy nie mogą przebyć tych 1500km z tych samych powodów co ja w tym momencie lub innych,… Czytaj więcej »
O to to!
Poza tym emigrant moze zwyczajnie nie miec miejsca na gosci, i ci nie powinni sie obrazac na opcje hotelu
Fajnie napisane, też cieszyłam się z odwiedzin i też bardzo czekałam na polskie przysmaki zawsze 😀
Pięknie napisane. Ludzie często zapominają zwłaszcza o punkcie dotyczącym szacunku obyczajów i kraju do którego emigrujemy i stajemy się jego częścią. Pozdrowienia!
No to proszę o transport ogórków kiszonych i śledzi, jakby ktoś chciał się wybrać do mnie 😉
hehe ogórki kiszone, dzisiaj właśnie przyszła paczka z Polski przedświąteczna i dwie paczuszki ogóreczków!! 🙂
fajny tekst!
Już pominę gest odwiedzin …. ale mam wrażenie , że to od emigranta oczekuje się, że będzie dzwonił, przyjeżdżał, pisał listy …. tak jakby tej „drugiej stronie już nie zależało”, co gorsza „emigranta STAĆ”, jak to mawiają, bo pewnie śpi na kasie, którą zarabia. I czasami serce pęka jak widać komu tak naprawdę na emigrancie zależy :[ A przecież to, że człowiek zmienił kraj zamieszkania nie oznacza to, że zmienił swoje uczucia. <3 pozdrawiam
O właśnie, podpisuję się pod tym. Od nas zawsze się oczekuje, że będziemy na wszystkich uroczystościach, każdych wakacjach, przyjechać na weekend na wesele, no przecież dacie radę… a odległość przecież taka sama dla każdego
też mam takie wrażenie…
Dokładnie tak – to ja jako ta zagraniczna z olbrzymim trzosem kasiury mam dzwonić, ja, zawsze ja. Wkurza mnie to niemiłosiernie i ostatnio zarzucilam sobie „bana” na rozmowy z rodzicami. Reakcja mojej mamy: obdzwonila całą pozostałą rodzinę z zapytaniem dlaczego nie dzwonię…😥
Dokładnie 😥 oczekiwania, że każde wakacje spędzę z rodzicami w PL, oraz na odwiedzaniu znajomych i przyjaciół, tzw. „nadrabianiem” nieobecności. Zaskoczyło to mnie strasznie na emigracji, i to, że obietnice moich przyjaciółek o odwiedzinach zupełnie się nie zrealizowały.
Pamiętaj, że być może życie na emigracji nie jest usłane różami, i że człowiek po prostu potrzebuje przyjacielskiego ramienia, a nie słów typu: jak ci źle to przyjedź, odpoczniesz.
Ja to bym najchętniej odwiedziła wszystkie emigrantki z naszego Klubu. Jedyną bariera są teraz finanse, bo czas zawsze się znajdzie a podroż z dzieckiem tez da się zorganizować. Wiem jakie to jest przyjemne, bo sama kocham gdy ludzie mnie odwiedzają, bo np. przyjeżdżają na wakacje. zawsze z chęcią pokazuję im miasto i razem organizujemy sobie czas.
Dorotka to zacznij ode mnie, serdecznie zapraszam. remont już kończę to będzie miejsce
świetny wpis! ja mam to szczęście, że znajomi odwiedzają mnie przy okazji własnych wakacji (popularna turystyczna miejscówka). tylko szkoda że latem, kiedy mam po uszy pracy. zawsze zapraszam w zimie, jak mam dużo czasu, ale jeszcze nikt nie skorzystał 😀
Zdecydowanie się zgadzam ze wszystkimi punktami, zwłaszcza jeśli mowa o krówkach.
Dziękuje serdecznie za te spostrzeżenia. Od ponad 14 lat jestem emigrantka i miewam poczucie, ze telefony działają tylko ode mnie do Polski i samoloty latają tez tylko w jedna strone. I naprawdę nieczęsto zdarza mi się byc wysluchana, raczej to ja slucham o rzeczach, ktore sa mi calkowicie obce, typu kto z wladz miejskich wziął lapowke. A z racji pobytu w bardzo cieplym kraju mam przez 365 dni w roku wakacje, sacze soki nad basenem. A ja przeciez zyje tak samo jak wszyscy! I mam dokladnie te same klopoty co w Polsce. A jeszcze dodatkowo znosze, ostatnio, coraz czesciej, bardzo… Czytaj więcej »
Doskonale rozumiem, o czym Pani pisze, też miałam takie odczucia i też w kraju „muzułmańskim”. Pisałam o Turcji, edukowałam ludzi, a po latach i tak niektórzy się dziwią, że tam się nie mówi po arabsku, że nie musiałam chodzić w chuście. To po co ja to wszystko piszę, skoro nawet moi znajomi nie czytają? Achhh.. A własny ser to chyba większość imigrantek robi w Turcji, bo bardzo ciężko dostać twaróg jakkolwiek podobny do naszego polskiego…
Ja też mam poczucie, że w Polsce mają swoje sprawy, i powoli wyparowuję z mapy rodziny. To ode mnie się oczekuje, że przyjadę, zadzwonię, złożę życzenia. Ale w drugą stronę już nie działa. I niby chodzi o to, że mnie połączenia mniej kosztują, niż ich w Polsce, ale są też darmowe połączenia przez Skape, Hangout, Messenger, które zna moja rodzina. Ale nie potrzebują. I w praktyce zostają kontakty międzynarodowe. Na urodziny dostaję życzenia prawie tylko od Duńczyków, nawet na okrągłą 40-kę. Przykro. Ale cóż, pozostaje nam budowanie relacji z tymi, którym zależy.
polacy sa zwyczajnie „niesmiali”
nawet mieszkajac dwie ulice dalej
😛
Ale też jest odwrotna strona medalu. Dzwonisz z Polski,łapiesz na fc i „nie mam czasu…własnie ide do pracy/jestem w pracy””… obojetnie o jakiej godzinie, obojetnie w jakim dniu… wtorek,piatek czy niedziela… i tak przez dwa lata… i bez odzewu… więc przestajesz się interesowac, bo w końcu nie wiesz czy jesteś intruzem, czy juz przestałaś być psiapsiółką, bo tam gdzieś sa już nowe… na miejscu…
Fajny tekst, lecz mam nieco inne doświadczenia. Po pierwsze Polacy, ekspaci, których spotykam za granicą są otwarci, życzliwi i pomocni. Rodzina i znajomi odwiedzają nas prawie we wszystkich krajach, w których mieszkaliśmy oprócz Arabii, bo tam nie dało się wjechać Pewnie, że więcej osób przyjechało do nas do Wietnamu czy Dubaju niż do Tanzanii, ale to kwestia kosztów. Poza tym doskonałym lekiem na samotność jest goszczenie podróżników na couchsurfingu, jeśli chcecie możecie przyjmować tylko Polaków. W ten sposób poznaliśmy fantastycznych rodaków. Jeden na przykład jechał rowerem z Norwegii do RPA i po drodze zatrzymała się u nas w Dar… Czytaj więcej »
Ja mam przyjaciółkę w Szkocji, która kocham. Przyjaciółkę i Szkocję. Mam tylko zawsze jakieś poczucie, że zaburzam jej rytm życia że ja mam wakacje a ona nie, chodzi do pracy, zajmuje się dzieckiem i ma jeszcze gościa. Głupio mi nadużywać jej gościnności.
U mnie dziesięć lat na emigracji i tylko albo aż 🤣 trzy osoby mnie odwiedziły z Polski. Nie wiem z czego to wynika, ale tak jest. Bardzo prawdziwy tekst.
Moją siostrę zapraszałam do kilku miejsc. Wszędzie miałaby darmowe nocowanie. Gdy latem zaprosiłam ją do jednego kraju, powiedziała, że miała do wyboru wakacje all inclusive w Corfu i odwiedziny u mnie. I że bardzo przeprasza, ale wybór chyba jest oczywisty.