EmigracjaFelietonymiędzy wronami

Dlaczego koleżanka krzywi się, widząc nasz talerz ze śniadaniem na słono? Dlaczego pani w sklepie mruczy pod nosem, gdy nieprawidłowo wypowiemy jakieś słowo? Dlaczego według urzędników jesteśmy wiecznie niedoinformowani i nigdy nie rozumiemy oczywistości? Ten tekst mówić będzie o zrozumieniu i empatii – ludzkich uczuciach, których coraz bardziej nam brakuje. Ocenianie z góry i przypinanie łatek jest również odruchem, nad którym warto panować.

W ojczyźnie każda wizyta w urzędzie, na poczcie czy w banku wydaje się łatwa i prozaiczna. Język polski, mimo że jest bogaty i złożony, nie sprawia samym Polakom problemów w komunikacji.

„E tam polski, znakomicie mówię w innych językach”- powie niejeden emigrant. Jednak czy naprawdę łatwo jest żyć w kraju, w którym panują zasady, o których nie mamy pojęcia? Trzyletni kurs językowy, piętnaście przeczytanych blogów o życiu na emigracji, a jednak zderzenie z rzeczywistością może okazać się gorsze niż myśleliśmy.

Francja. Poranek. Na talerzu kładę kromkę chleba pełnoziarnistego, smaruję go masłem i kładę szynkę na wierzch. Listek sałaty i plasterek pomidora wędruje na szczyt kanapki. Domownicy-Francuzi krzywią się na widok mojego talerza. „Ty to będziesz jadła na śniadanie? Ojej, fu!”. W porze obiadowej słyszałam podobne komentarze. Kiedy jem drugie śniadanie, słyszę, że nie powinnam tego robić, bo to „podjadanie między posiłkami”.

Komu brakuje zrozumienia? Owszem, żyję w obcym kraju o odmiennej kulturze, którą należy, rzecz jasna, szanować, ale niekoniecznie kultywować. Te przeczytane wcześniej przeze mnie książki o życiu we Francji dostarczyły mi informacji o tym, co się je, ale nie wspominały o braku tolerancji do innych diet.

Francja. Codzienne sytuacje. Mimo że mieszkam za granicą kilka lat, jednego nie jestem w stanie przeskoczyć. Język to kultura. Kultura przejawia się w języku, a skoro w Polsce, jeśli nie interesuje mnie, co u mojego rozmówcy słychać, to zwyczajnie o to nie pytam.

Kojarzycie słynne: „How are you? I’m fine, thank you. How are you?”. W naszej polskiej kulturze te pytania nie wprowadzają wiele, ponieważ nie istnieją. Nie wyobrażam sobie zapytać szefa: „Szanowny panie dyrektorze, jak się pan miewa? Przesyłam panu dokumenty”.

W dzisiejszych czasach obserwujemy jednak tendencję wprowadzania tych elementów do języka polskiego, ale chyba wynika to z obecności firm międzynarodowych na rynku, w których posługujemy się językiem angielskim. Nie rozumiem takiego adaptowania obcej kultury. Przez pierwsze miesiące nie byłam w stanie zakodować sobie w głowie, że należy zawsze czuć się dobrze, gdy rozmówca o to pyta. Czy Francuzi byli wyrozumiali dla mnie, nowoprzybyłej imigrantki? Nie bardzo. Gdy nie rozpoczynałam maili czy pogawędek słowami Ça va?, byłam odbierana jako niegrzeczna i niewychowana. Mam wrażenie, że Francuzi nie zatanawiają się nad problemami adaptacyjnymi imigrantów.

Francja. Kraj dokumentami płynący. Katastrofa administracyjna. Po przyjeździe wypuściłam się na miasto, by założyć konto w banku. W banku numer jeden odmówiono mi. Pani w osłupieniu słuchała, że w Polsce nie istnieje numer RIB, a na pytanie, dlaczego potrzebuję tego stosu papierów, odpowiedziała: „Bah, przecież każdy mógłby sobie założyć konto (…)”.

W banku numer dwa powitał mnie starszy pan i skierował na rozmowę z kimś ważniejszym. Cóż za miła odmiana: sympatyczny, uśmiechnięty, otwarty facet, nawet zainteresowany moim pochodzeniem. Zaoferował mi spotkanie. Tak, w bankach należy umówić się na spotkanie. Zapytałam wprost, dlaczego nie możemy tego załatwić od ręki. Pan, zamaszystym ruchem ręki pełnym francuskiego oburzenia i minimalnej chęci ukrycia go, zaczął od słynnego „Baaaah” i dodał: „Ponieważ mamy bardzo dużo spraw, musimy wszystko ogarnąć (…)”. Co ja, imigrantka ze Wschodu, nie wiedziałam, że oni tyyyyle pracują? Umówił mnie z konsultantem nazajutrz (Bo prosiłam. Inaczej spotkanie byłoby dopiero za kilka dni).

W banku numer trzy przyjęto mnie bez wcześniej umówionego spotkania. Wyrecytowałam, że jestem biedną studentką, mam mniej niż 26 lat i chcę konto. Spojrzał na mnie i jedynie zapytał o nazwę mojej uczelni, po czym zniknął. Po pięciu minutach oczekiwania pojawił się z informacją, że ten bank nie ma podpisanej umowy z moim wydziałem. Zatem nie było możliwości otworzenia konta studenckiego.

Gdzie tu zrozumienie? Mnie go zabrakło, ponieważ w Polsce ta procedura jest banalna i możliwa do wykonania w pięć minut, w każdym banku. Ileż było we mnie frustracji, zdenerwowania i niecierpliwości! Wydaje mi się, że zrozumienia zabrakło też pracownikom banku. Moje pytania nie zostały odebrane jako chęć zrozumienia ich funkcjonowania, ale jako niegrzeczne żądania.

Francja. Rozmowa telefoniczna – próbuję umówić się na wizytę w centrum medycznym. Ten telefon zapamiętam do końca życia. Nie zrozumiałam pewnej kwestii, więc zadałam pytanie. Pani wydarła się na mnie. Ja, jak to ja, pełna niezrozumienia nie pozostałam jej dłużna. Wtem owa pani trzasnęła słuchawką.

Zadzwoniłam raz jeszcze i spytałam o daną kwestię dodając, że zachowanie owej pani nie było uprzejme. Mam prawo, po pierwsze jako człowiek, po drugie jako obywatel, po trzecie jako obcokrajowiec do informacji i chcę ją uzyskać, a skoro po akcencie można rozpoznać, że nie jestem rodowitą Francuzką, to byłoby miło uzyskać stosowną pomoc. W odpowiedzi na moje słowa usłyszałam, że robię z siebie ofiarę jak wszyscy imigranci we Francji. Komu zabrakło zrozumienia? Mnie, bo nie zniosłam złego humoru pani sekretarki, która odpowiada na mnóstwo banalnych (w jej mniemaniu) pytań czy jej, ponieważ znów trafiła na „niedoinformowaną” ofiarę?

Czy istnieje szansa na wyrównanie poziomu zrozumienia? Spróbujmy postawić się na miejscu mieszkańca danego kraju i imigranta. Spróbujmy zrozumieć i rozszerzyć myślenie, odczuwanie i spojrzenie na kwestie, które są odmienne. Spróbujmy wyobrazić sobie inny świat, z którego pochodzą nasi rozmówcy. Tam panuje inny system, inne reguły. Nie oceniajmy. Otwórzmy się na zrozumienie.

Katarzyna Białek

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kinga Eysturland
3 lat temu

Bardzo ciekawy i ważny temat. Na szczęście w krajach nordyckich urzędnik jest po to, by człowiekowi pomóc, więc wielokrotnie sama byłam zaszokowana cierpliwością pań w okienku i realną chęcią pomocy.

trackback

[…] łatwo jesteśmy oceniani przez innych, a i nam samym czasem zdarzają się podświadome oceny innych. Może wynieśliśmy to […]