CiekawostkiFelietony

O zimnych, zamkniętych pracusiach Szwajcarach i o tym, jak bardzo jest to nieprawdą

Wiele już zostało powiedziane o stereotypach. Mnóstwo książek i filmów wręcz się na nich opiera.

W „Moim wielkim greckim weselu” Grecy są ciepli, niezbyt racjonalnie radośni i mało zorganizowani, roztapiając sztywną, amerykańską rodzinę jak masło na śródziemnomorskim słońcu. W przygodach agenta 007 Rosjanie są ponurzy i źli. W „Jedz, módl się, kochaj” Włosi cieszą się życiem, a Balijczycy są uduchowieni.

Nie wszystkie twory popkultury jednak mają to samo podejście. Wręcz powiedziałabym, że obecnie coraz częściej popularne mity są rozmontowywane na fali walki o równe reprezentowanie (i traktowanie) mniejszości.

Czy to ma sens? Na pewno! Ale nie odżegnywałabym się od stereotypów jak od faszyzmu. To w końcu naturalna reakcja na radzenie sobie z obcością. Gdy nigdy nie mieliśmy kontaktu z żadnym Niemcem, tworzymy sobie ich obraz z lekcji historii, skrawków popkultury i opowieści znajomych. Im bliżej ich poznamy, tym bardziej ten obraz zacznie pękać. Bo nasz kolega Matthias z Bonn okaże się, owszem, małomówny i poważny, ale koleżanka Sandra z Berlina będzie spontaniczną poszukiwaczką przygód. Nie zmienia to faktu, że początkowe postrzeganie świata przez pryzmat stereotypów jest naturalne.

Od dziewięciu lat mieszkam w Szwajcarii. Oj, jak wiele się nasłuchałam w tym czasie o Szwajcarach! Najczęstszy mit mówi o tym, że Szwajcarzy to „tacy typowi Niemcy, tylko jeszcze do sześcianu”.

Podejrzewam, że winne są tu produkty, z których słynie Szwajcaria. Któż mógł opracować bezlitosną niezawodność mechanizmu zegarka i zimny marmur banków, jeśli nie kalkulujący, chłodny i rozsądny do szpiku kości Szwajcar?

Eeeee, chociażby rozbawiony Wenecjanin! Tak, ponoć pierwszy bank powstał w 1156 roku w Wenecji, choć podwaliny systemu bankowego są o wiele starsze.

Natomiast jeśli chodzi o zegarki, coś tu jest na rzeczy, choć sztuka zegarmistrzowska przywędrowała do Szwajcarii z Francji wraz z hugenotami, którzy w protestanckiej Genewie znaleźli ostoję przed prześladowaniami. Nie wszyscy Szwajcarzy są punktualni, natomiast punktualność jest faktycznie postrzegana w Szwajcarii jako cnota. Co ciekawe, nie wystarczy być na czas – nie można w dodatku być wcześniej! Choć to zależy od okazji i regionu Szwajcarii.

W Romandii, czyli francuskojęzycznej części Szwajcarii w sytuacjach towarzyskich dopuszcza się piętnastominutowe spóźnienie. Co więcej, niektórzy moi koledzy twierdzą, że nawet wypada się spóźnić o te piętnaście minut, gdy się jest zaproszonym w gości, żeby dać gospodarzom kwadrans na oddech. To na cześć spóźnialskich Romandczyków powstało wyrażenie quart d’heure vaudois, czyli kwadrans z kantonu Vaud. Niestety kwadransik na oddech uchodzi tylko tam. W innych kantonach jest to raczej: „Aha, no jaaaaasne, akurat wierzymy, że utknąłeś w korku. Jesteś przecież z Lozanny (stolicy kantonu Vaud). A u was to quart d’heure vaudois i wszystko jasne”.

I tu całkiem niechcący dotknęliśmy sedna problemu, dlaczego można z łatwością przestrzelić, mówiąc o Szwajcarach. Otóż mawia się, że Szwajcarzy są całkowicie różni w zależności od tego, po jakiej stronie Röstigraben lub Polentagraben się znajdują.

Mityczny Röstigraben (mniej więcej można to przetłumaczyć jako granica placka ziemniaczanego) dzieli część niemieckojęzyczną i francuskojęzyczną, a Polentagraben – część niemieckojęzyczną i włoskojęzyczną Szwajcarii. Stereotypowo Szwajcarzy niemieckojęzyczni są zamknięci i pracowici, a Szwajcarzy francusko- i włoskojęzyczni w kontraście cieszą się życiem. Tymczasem mity dotyczące charakteru alemańskiej większości rozpościerane są płachtowo na wszystkich. „Ach, jakbym cię wysłała do mojego sąsiada na rekolekcje szwajcarskie!” – mówię w głowie do czytelnika mojego bloga, który właśnie napisał coś o „zimnych ponurakach”, gdy patrzę za okno na mojego osiemdziesięcioletniego sąsiada, który rozkręca kolejną imprezkę.

Ale to nie wszystko, bo w Szwajcarii nie tylko wszystko zależy od części językowej, ale przede wszystkim od kantonu.

Słyszeliście ten dowcip?

Zapytano Francuza, Niemca i Szwajcara, skąd się biorą dzieci.

Francuz odpowiada:

– Jest wino i romantyczny wieczór na Champs Elysees i za dziewięć miesięcy rodzi się dziecko.

Niemiec odpowiada:

– Spotyka się plemnik i komórka jajowa i i za dziewięć miesięcy rodzi się dziecko.

Szwajcar odpowiada:

– To zależy od kantonu.

I wszystko jasne!

Jeśli zapytacie Szwajcarów, jacy są górale z Valais, ci odpowiedzą coś o nadużywaniu alkoholu. Argowiańczycy nie potrafią jeździć samochodem, Berneńczycy robią wszystko wooooolno, Genewczycy wrzeszczą i się wpychają, Jurajczycy to wsioki, a Appenzellerzy – zapuszkowana konserwa. Mogłabym tak gadać w nieskończoność i zacząć opowiadać o mieszkańcach konkretnych miejscowości – o tak – szwajcarski federalizm, zdaje się, dotyczy również lokalnego charakteru. Więc czy stereotypy o Szwajcarach są prawdziwe? To zależy. Reasumując, nie polecam wierzyć w powszechne mity o tym narodzie.*

*To nie dotyczy punktualności. Staraj się nie spóźnić na spotkanie ze Szwajcarem.

Joanna Lampka

Instagram:@mademoiselle.blabliblu / FB: www.facebook.com/szwajcarskieblabliblu

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze