FELIETONYSMAKI ŚWIATA

Nowy Jork uchodzi za jedno z najbardziej multikulturowych miast na świecie. Wychodząc na ulice, stojąc na stacji metra, na każdym skrawku przestrzeni publicznej jesteśmy konfrontowani z feerią barw – wszystkie możliwe odcienie skóry, kolorowe stroje etniczne. Nasze uszy co chwilę wychwytują coraz to nowe akcenty, obce języki, których nawet nie potrafimy skojarzyć z żadnym konkretnym krajem. W pociągach i autobusach MTA wiszą ogłoszenia pisane przeróżnymi alfabetami. Na ulicach rozbrzmiewa muzyka grana na nieznanych nam instrumentach, na straganach leżą owoce, których smak, a często nawet nazwy są nam wciąż obce. 

Oprócz bycia nowojorczykami, mieszkańców metropolii łączy jedno – miłość do jedzenia. Nic więc dziwnego, że w “mieście, które nigdy nie śpi” można spróbować kuchni z każdego zakątka świata. Zwykle w bardzo autentycznym wydaniu. Co prawda nie znalazłam jeszcze restauracji z soczewiakami – specjalnością Suwalczyzny – ale być może nie szukałam zbyt dokładnie. Najnowszym odkryciem mojego mięsolubnego męża jest na przykład kuchnia… ujgurska. I chociaż pandemia uderzyła w restauratorów z siłą tsunami, tutejsza kulinarna scena zdaje się być zdolna przetrwać wszystko. Dlatego podczas pobytu w Nowym Jorku zapomnijcie o monotonii na talerzu i wykorzystajcie każdy dzień na kulinarną podróż w (nie)znane! 

1. Nowojorska pizza

Będąc w Nowym Jorku, nie ma sensu się spierać, że najlepsza pizza to w Neapolu. W najlepszym wypadku spotkamy się z pobłażliwym uśmiechem, w najgorszym rozpoczniemy wojnę. Nowojorczycy będą o swoją pizzę walczyć do ostatniej kropli krwi i sosu marinara. Ten włoski przysmak rozpoczął swoje panowanie na tutejszych ulicach na samym początku XX wieku, wraz z pierwszym kawałkiem sprzedanym przez legendarną pizzerię Lombardi’s. I chociaż pizzerie można spotkać na każdym kroku w każdej dzielnicy Nowego Jorku, a kulinarną wyobraźnię nowojorczyków podbijają coraz to nowe pizzowe wynalazki (ostatnio chwile chwały przeżywała pizza z karczochami), ta legendarna restauracja w sercu Little Italy powinna się znaleźć na liście każdego, kto pragnie przez własny żołądek dotrzeć do serca metropolii. A na deser oczywiście gloryfikowane przez nowojorczyków cannoli lub prawdziwe, włoskie gelato.

2. Chinatown

Jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy teleportacja jest możliwa, odpowiedź znajdziecie, przechodząc przez Canal Street. W ciągu kilku sekund z serca Włoch traficie na chaotyczne uliczki Chinatown. Bez względu na to, czy wasze podniebienie należy do aromatycznych, parujących dim sum, czy też marzy wam się autentyczna kaczka po pekińsku – nie mogliście trafić lepiej. Ale to jeszcze nie koniec! Poza restauracjami reprezentującymi każdą możliwą odmianę kuchni chińskiej (a jest ich chyba więcej niż tonów w języku kantońskim), znajdziecie tu najlepsze przysmaki innych kuchni azjatyckich – japoński ramen i takoyaki, malezyjskie krewetki z mango, wietnamską zupę pho… Od kilku lat nowojorskie serca i żołądki podbijają również prześliczne i niebiańsko smaczne azjatyckie desery – moim osobistym faworytem są ptysie z nadzieniem o smaku herbaty earl grey, ale wybór jest naprawdę trudny!

3. Meksyk na talerzu

Meksykanie stanowią trzecią najliczniejszą grupę imigrantów w Nowym Jorku. Dzięki temu w mieście znajdziemy obfitość meksykańskich restauracji i foodtrucków oferujących naprawdę pyszne jedzenie i genialne margarity. Burritos, chimichangas, tacos… Ale należy być ostrożnym – można się uzależnić. Nie mówcie nikomu, ale raz przemycałam tacos w bagażu głównym, bo moja Mama za bardzo za nimi zatęskniła! Na szczęście bagaż nie miał opóźnienia…

4. Karaiby rumem płynące

Jeśli lubicie wakacyjny klimat na talerzu, bez trudu odnajdziecie go w jednej z licznych restauracji oferujących dania szeroko pojętej kuchni karaibskiej. Krewetki w kokosie z mango, krab z ananasem i kolendrą, curry z koziny w stylu Indii Zachodnich, limonkowe aioli i… wszechobecne platany. A do tego dużo, dużo rumu. Tyle, żeby zapomnieć, że spędzamy upalne lato w betonowej dżungli zamiast na plażowym leżaku.

5. Dania tysiąca i jednej nocy

A może marzy wam się wyprawa do świata Aladyna albo po ostatniej wyprawie do Maroka nie możecie zapomnieć smaku tego wybornego, rybnego tajine? Ależ proszę uprzejmie. Każdy arabski kraj znajdzie tu swoją kulinarną reprezentację. Największe zagłębie kuchni bliskowschodniej znajduje się w okolicach brooklińskiego Bay Ridge, ale bez trudu zaspokoicie swój apetyt na te rejony, nawet nie opuszczając Manhattanu. 

6. Dalej na wschód…

… zarówno w ujęciu globalnym jak i nowojorskim (Queens) znajdziemy restauracje oferujące (często wątpliwe) przysmaki kuchni pakistańskiej (ktoś ma ochotę rozpocząć dzień od zupy na kozim kopycie?) i indyjskiej – w najbardziej autentycznym wydaniu. Mowa o Jackson Heights, gdzie ulice zdominowały sklepy z barwnymi shalwar kameez i sari, a restauracje serwują dania atakujące nos i kubki smakowe dziką orgią subkontynentalnych przypraw. To również tutaj mamy największe szanse na upolowanie wybornych nepalskich momo, nawet w wersji wegańskiej i spróbowanie wciąż jeszcze szerzej nieznanej kuchni afgańskiej. Jeśli macie ochotę na niezobowiązujący flirt z kuchnią subkontynentalną, może was skusić autorskie połączenie amerykańskich burgerów z tradycjami pakistańskiego street foodu.

7. Nie interesuje was żadne połączenie, macie po prostu ochotę na prawdziwego, amerykańskiego burgera? Nie ma problemu – bez względu na to, w której dzielnicy akurat jesteście, na pewno w pobliżu znajdziecie amerykański diner. Taki jak na filmach. Gdzie kawę dolewają do oporu, a menu pełne jest hamburgerów i milkshake’ów. W takich miejscach czas płynie inaczej, z jednej strony wolniej, niewiele się przez lata zmienia, z drugiej można się zagapić i spędzić tam całe popołudnie. Zdecydowanie jest to niepowtarzalne doświadczenie. Wegetarian uspokajam – głodni nie wyjdziecie.

8. Coś greckiego

“Powiedzcie mi słowo, jakiekolwiek, a ja wam udowodnię, że pochodzi z greckiego.” Pamiętacie film “Moje wielkie greckie wesele”? Chociaż jego akcja toczy się w Chicago, równie dobrze mógłby opowiadać o greckiej społeczności w Nowym Jorku. I jestem prawie pewna, że każdy prawdziwy Grek będzie się upierał, że najlepsze specjały kuchni całego świata mają swoje korzenie w kuchni greckiej. Czy słusznie? Pewnie nie. Ale warto to przetestować, choćby po to, żeby mieć wymówkę do opychania się po uszy genialną spanakopitą w jednej z niezliczonych greckich knajpek rozrzuconych – w mniejszych lub większych skupiskach – po całym Nowym Jorku. 

9. Europa Wschodnia

Może was to zdziwi, ale w tym natłoku kulinarnych możliwości od lat dosyć mocną pozycję utrzymują polskie pierogi! Stęsknionych za ojczyzną Polaków oraz chętnych “egzotycznych” wrażeń turystów chętnie powitają nie tylko zaklęte w kapsule czasu restauracje na Greenpoincie, ale także liczne hipsterskie pierogarnie. Jedna z nich ma nawet swoje stanowisko na kultowym Dekalb Market Hall – brooklińskim foodcourcie skupiającym jedne z najpopularniejszych nowojorskich knajpek. W Nowym Jorku pełno jest również restauracji rosyjskich – nierzadko bardzo luksusowych, znajdziemy też miejsca oferujące popularną ostatnimi czasy kuchnię gruzińską, a nawet mołdawską! Idealna sprawa na ponure zimowe dni. 

10. Bajgle, precle i hot dogi

Mimo dzikiej różnorodności nowojorskiej sceny kulinarnej do miana nieformalnej wizytówki miasta pretendują trzy zdecydowanie niewyrafinowane przekąski – bajgle, precle i hot dogi. Jeśli chodzi o te ostatnie, w Nowym Jorku jest nawet organizowany coroczny konkurs jedzenia bułek z parówką. I to jest bardzo poważna sprawa – zwycięzca zostaje ogłoszony przez media i zyskuje nieśmiertelność. Jego imię zostaje dopisane na ścianie chwały na Coney Island. Mnie ta perspektywa jakoś nie kusi, natomiast gdyby ktoś kiedyś zorganizował konkurs na pochłanianie lobster rolli (kanapek z homarami), to miałabym pewnie spore szanse na wygraną… Ale to może w Bostonie.

Zgłodnieliście? Ja pisząc okrutnie! Ale jak tu wybrać?

Maja Klemp


5 7 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna
Anna
2 lat temu

Czyli Nowy Jork jest też rajem dla… niezdecydowanych (jak ja)! Hahah. Ale faktycznie zgłodniałam – chcę tam być teraz już! I och, jakie to musi być wygodne miejsce – nie trzeba zapewne za daleko jeździć czy też tracić za dużo czasu na przemieszczanie się, a można mieć tak różne przeżycia kulinarne.. Dziękuję za te smaczki! <3