Felietony

Niedawno redakcja pewnego pisma poprosiła mnie o napisanie krótkiej recenzji książki o szeroko pojętej tematyce żydowskich losów w czasie II wojny światowej. Na początku uznałam tę propozycję za kuszącą, ba, nawet bardzo interesującą, ponieważ książkę posiadam i zdążyłam ją już nawet w całości przeczytać. Kiedy otrzymałam jednak szczegóły techniczne oraz tzw. „koncepcję redakcji” co do treści, musiałam zrezygnować. Redaktor zaznaczył bowiem, że recenzja nie może być „polakożercza”, kiedy zaś dopytałam, co się pod tym pojęciem kryje, zrozumiałam, że mam do czynienia z osobą o poglądach zupełnie nieprzystających do moich. 

Dyskusje na tematy polsko-żydowskie toczą się w mediach społecznościowych w zasadzie codziennie. Jestem przyzwyczajona do obraźliwych komentarzy pod adresem bądź mojej osoby, bądź „całego Żydostwa”, bądź państwa Izrael, z którym wielu Żydów przecież nic nie łączy. Mogę odpowiadać hejtem na hejt i tym samym wdawać się w dyskusje dłuższe niż kultowy serial „Moda na sukces”. Mogę je ignorować i gasząc wieczorem światło, po raz setny nucić „Dziwny jest ten świat” Niemena: „ (..) I dziwne jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek (…)”.  Mogę też pójść o krok dalej i próbować walczyć ze stereotypami poprzez moje teksty oraz organizację dialogów obywatelskich na trudne tematy niczym legendarny Martin Luther King.

Nawiązując do tych ostatnich, czyli spotkań z obcymi ludźmi i tłumaczenia im dlaczego Żyd/homoseksualista/uchodźca/osoba innej rasy itd. jest człowiekiem takim samym jak oni, odbyłam ostatnio dwie ciekawe rozmowy. Jedną w rodzinie, drugą w organizacji pragnącej tego typu wydarzenie zorganizować.

W gronie najbliższych spotkałam się z ostrym ostracyzmem, nie dlatego że się angażuję, broń Boże, ale dlatego że podobno narażam życie swoje i innych. Cóż, jako kontrargument przyszło mi do głowy, że nie ja jedna. Podobnie czyni biała kobieta spacerująca za rękę z mężczyzną czarnoskórym/pochodzenia arabskiego/azjatyckiego. W takiej samej sytuacji znajduje się często para prowadząca rozmowę w obcym języku. Wreszcie w identycznym położeniu znajduje się dziecko, które z braku znajomości języka nie potrafi odpowiedzieć na pytanie nauczyciela. Dzieje się tak zarówno w Polsce, jak i w podobno tolerancyjnych Niemczech, gdzie mam przyjemność mieszkać już ponad dekadę. 

W organizacji przeprowadzającej ze mną wstępną rozmowę zapytano mnie natomiast, czy stowarzyszenie, do którego należę zatroszczy się o ochronę policyjną i, co najważniejsze, przejmie koszty „utrzymania porządku” w czasie trwania dialogu obywatelskiego. Zdezorientowana odpowiedziałam, że takie koszty nie są przewidziane, ponieważ nie spodziewamy się żadnych rasistowskich incydentów w miejscu publicznym. „A powinniście!”- usłyszałam jako komentarz. Nie wiedziałam, czy traktować to wykrzyknienie jako groźbę, czy może obietnicę?

Zapewne znajdą się czytelnicy, którzy powiedzą, że przesadzam. Łatwo siedzieć w mieszkaniu i oceniać innych, kiedy za zdjęcie profilowe ma się słonecznik lub pieska. Cudownie jest krytykować innych, dopóki samemu nie stanęło się twarzą w twarz z dyskryminacją. Niezależnie jakiego rodzaju – czy w postaci pijanego Niemca, który chciał rozbić mi na głowie butelkę piwa, bo mówiłam po polsku w autobusie, czy „miłej parki małżeńskiej” również u zachodniego sąsiada w koszulkach z napisem „Brązowy zwycięży”, którzy uderzyli mnie i koleżankę, ponownie za rozmowę w języku ojczystym, czy też w formie życzenia śmierci, wypowiadanego przez zaciśnięte zęby poprzez nagą Polkę, pod prysznicem na basenie, kiedy zauważyła mój wisiorek z gwiazdą Dawida. „Wszystkich Was powinno się zagazować” – powiedziała mi ta nagusieńka pani, po czym ubrała kostium kąpielowy i poszła pływać. Ale ja to wszystko rozumiem. Mamy przecież wolność słowa. 

W zeszłym roku na naszą rodzinę padł blady strach. Jej członek miał sprawę w sądzie! Myśleliśmy, że zrobił coś złego, ale nie, nic takiego się nie stało. Okazało się, że grupka chłopaków, która go pobiła, również za rozmowy w „obcym języku”, złożyła później na niego doniesienie. „Uszkodzenie mienia” – tak napisano w oficjalnym wezwaniu na rozprawę. To on przecież zniszczył w bójce drogą, skórzaną kurtkę atakującego! Cham i prostak niewychowany! Tak się przecież nie robi, mógł zawsze powiedzieć: „Bardzo was przepraszam, szanowni koledzy, że rozmawiając w ojczystym języku, uraziłem wasze poczucie narodowej dumy. To się już nie powtórzy”. Albo, co też jest świetnym pomysłem, nacisnąć przycisk „Dziękuję, nie chcę uczestniczyć w bójce” jak w jakiejś nowoczesnej aplikacji na smartfona. Był jednak niemądry i się bronił. Jego pech.

W świetle tych zaledwie kilku, praktycznie nieszkodliwych, incydentów, które są oczywiście ewenementami, bo „takie rzeczy się nie dzieją”, apeluję do ludzi, którzy burzą tak misternie budowany porządek publiczny pięknych krajów, jakimi są Polska i Niemcy: manifestujcie sobie waszą inność w domach. W czterech ścianach. Nie prowokujcie niewinnych ludzi do agresji, narażając jednocześnie własne życie. Nie idźcie do pracy, do szkoły, do kościoła. Sprawdźmy jak ta ZDROWA, SWOJSKA część społeczeństwa sobie bez nas poradzi. A może nikt nie zauważy? Przecież podobno społeczeństwo jest homogeniczne, PATRIOTYCZNE. My stanowimy jego MARGINES. Może skończy się na tym, że któraś kochana ciotunia/babunia/matula wypowie tylko ze smutną miną na przykład takie zdania: „Taka fajna jest dziewczyna z tej Justyny. Szkoda, cholera, że ma pochodzenie żydowskie! No to pozamiatane, nie możemy się z nią więcej zadawać”.

Pewna życzliwa osoba powiedziała mi kiedyś: „Weź ty się zajmij pisaniem o seksie, a nie na te wszystkie trudne tematy. Seks się sprzedaje, ludzie to kochają”. Tylko, że ja ani nie mam bujnego życia seksualnego, będąc z jednym facetem, ani nie mieszkam w dużym mieście (“Gdzie mieszkasz? Jak to się nazywa?”), a w końcu kogo interesuje seks na prowincji? Chyba jednak zostanę przy „rasizmu przejawach wszelkich”. W tej materii każdy dzień dostarcza mi nowych tematów! 

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna
Anna
4 lat temu

Pisze Pani dość lekko o problemie rasizmu – zazdroszę. Ja nie umiem się zdystansować. Nie jestem już młoda, jednak, kiedy myślę o zagładzie Żydów, nie umiem się zdystansować. Kiedy słucham jakiejś żydowskiej melodii (a bardzo lubię) czy też historii prawie zawsze smutnej, po prostu długo nie moge zasnąć. Współczesnego powrotu do rasizmu w jego czystej postaci po prostu nie mogę pojąć. Za moje polskie pochodzenie raz doświadczam pogardy, innym razem budzę ciekawość. Mieszkam we Francji, jednak na prowincji, i to góralskiej, więc ludzie są tu bardzo różni. Też doświadczyłam pogardy, ale ta, której doświadczają inni jakoś bardziej mnie dotyka…

Justyna
Justyna
4 lat temu
Odpowiedz  Anna

Pozostaje mi albo lekko pisac, albo się powiesić. Z dwojga wolę to pierwsze! Pozdrawiam!