Wypełniam druk.

Błaha urzędowa sprawa. Obywatelstwo: polskie. Stan cywilny: mężatka. Dzieci: brak. Niezmiennie irytuje mnie słowo: „brak”. Jak gdyby czegoś mi brakowało, jak gdybym była niepełna. Dlaczego nie mogę wpisać „keine”, tak jak w Niemczech? „Keine”, czyli żadnych. Bo rzeczywiście nie mam dzieci. Ale czy od razu jest to „brak”?

Kiedy jako nastolatka układałam sobie w marzeniach moje przyszłe życie, widziałam szczęśliwą rodzinę typu „2+2”.

Koniecznie ja (mama), tata i dwójka dzieci – córka i synek, najlepiej bliźnięta. Później nadeszło dorosłe życie i okazało się, że rzadko w nim bywa tak, jak sobie zaplanujemy. Najpierw musiałam podjąć decyzję – realizuję się w zawodzie czy w rodzinie? Obie opcje jednocześnie nie były możliwe.

Postawiłam na rozwój zawodowy, zakładając, że im dalej zajdę na tym polu, tym lepszą przyszłość zapewnię rodzinie. Po kilku latach okazało się, że wszyscy moi rówieśnicy chwalą się już potomstwem. Doszliśmy z mężem do wniosku, że chyba na nas też już czas. Ale bez presji – jak się dziecko pojawi, to będzie fajnie, ale jak nie, to nie ma dramatu. I tak płynęły miesiące. Czas coraz bardziej naznaczony irytującymi pytaniami rodziny i znajomych, które choć różnie sformułowane, sprowadzały się do jednego – „A wy kiedy?”.

Potem wyjechaliśmy za granicę, w zupełnie obce sobie środowisko.
Niedługo później pojawiła się realna perspektywa zostania rodzicami.  Z jednej strony niepewna radość, z drugiej paniczny strach – jak my sobie z tym wszystkim poradzimy? Rozdarci między dwa kraje, spędzający długie godziny w podróży, bez jasnego planu na przyszłość….. Życie rozwiązało te dylematy za nas, dziecko nie przyszło na świat. Smutek, rozczarowanie, pytanie „dlaczego?”…. a jednocześnie – jakkolwiek to zabrzmi – gdzieś pod tym wszystkim czaiła się ulga.

Ulga, bo niczego nie trzeba było stawiać na głowie, nie trzeba było odkładać na półkę z napisem „kiedyś” tego wszystkiego, co chcieliśmy na spokojnie osiągnąć. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. I znowu zaskoczenie, smutek, złość. Bo „skoro wszyscy mają, to dlaczego my nie?”. Ale po jakimś czasie przychodziła też spokojna refleksja „może to i dobrze…”.

Otoczenie coraz mocniej naciskało, zupełnie „przypadkowo” padały informacje o świetnych lekarzach, o programach dla rodzin zastępczych itd. Bo przecież „czas już najwyższy”. Dla świętego spokoju, kompletnie bez przekonania, zrobiliśmy nawet kilka badań. A potem przyszło olśnienie. Odważyłam się zatrzymać i zastanowić, czego ja tak naprawdę chcę i na co jestem gotowa. Bo przecież jest mi dobrze tak, jak jest.

Kocham swoją wolność w podejmowaniu decyzji, swobodę i spontaniczność w planowaniu przyszłości. 

Nie chcę wywracać swojego świata do góry nogami dla nowego, nieporadnego i niesamodzielnego człowieka. To, że wszyscy dookoła tak żyją, nie znaczy, że ja też tak muszę. Nie chcę zajmować się zupkami i kupkami, nie ciągnie mnie do oglądania kreskówek i infantylnych rozmów o zwierzątkach i kolorach. A przede wszystkim absolutnie nie jestem zainteresowana wielomiesięczną rolą żywego inkubatora, bo już wiem, jak trudna do zniesienia była nawet kilkutygodniowa wersja „demo”. Nie, dziękuję.

Wiele osób mówi mi, że kiedyś będę żałować.

Bo przecież kto mi poda szklankę wody na starość, kto zapracuje na moją emeryturę i takie tam…. Cóż, na emeryturę odkładam sama, a w kwestii szklanki wody gwarancji nie ma nawet przy posiadaniu gromadki dzieci – dorosną, wyjadą realizować swoje marzenia na drugim końcu świata i tyle je zobaczę. Pewne jest natomiast, że zawodowo nigdy nie doszłabym tutaj, gdzie jestem, gdybym musiała znaczną część czasu i energii skupiać na dzieciach. Choć pracowałabym tak samo ciężko i ambitnie, w moim zawodzie z góry skazana byłabym na miejsce w drugim szeregu. Bo przecież zwolnienia, nagłe sytuacje, problemy z pracą w niestandardowych godzinach…. Doceniam też to, że w domu mam czas na obejrzenie dobrego filmu, przeczytanie książki, a kiedy potrzebuję ciszy, odpoczynku i regeneracji – mam ją.

I jeszcze jedna rzecz – zarówno zawodowo jak i dla przyjemności dużo podróżujemy. Nie muszę rozważać, czy dany termin i miejsce odpowiadać będzie potrzebom dziecka, mogę bardzo spontanicznie podejmować decyzje – ot, dzisiaj pracuję w Polsce, a za tydzień już w Turcji. Mogę zwiedzić to, co mnie interesuje, nie wlokąc za sobą jęczącego (siusiu/jeść/nudzę się) stworzenia. I tak dalej, i tak dalej…

Czy chciałabym to wszystko zamienić na posiadanie dziecka? Kilka lat temu pewnie przyjęłabym taką rolę. Teraz już nie. Nie daję sobie taryfy ulgowej, nie traktuję posiadania lub braku dziecka za wymówkę w każdej możliwej sytuacji życiowej. Idę do przodu, żyję swoim życiem tak, aby wykorzystywać jego różne opcje i móc się w pełni realizować. Dlatego w urzędowych drukach w rubryce „dzieci” nie wpisuję „brak”. Wpisuję „nie posiadam”.

Danuta Łazarczyk

4.3 6 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
25 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Anna
5 lat temu

Amen, siostro! 😉
Podziwiam za odwagę w otwartym mówieniu, że NIE chcecie. My na razie tylko żartobliwie odrzucamy wszelkie sugestie, że już pora, a rodzina i znajomi chyba i tak naszej decyzji nie biorą na poważnie.. Może i nam się jeszcze odmieni, ale to również będzie nasza decyzja i chcemy ją podjąć, kiedy my będziemy czuli taką potrzebę, a nie wtedy, gdy świat uzna, że już się powinno, Powodzenia w dalszym realizowaniu siebie!

Awatar użytkownika
toja2123
5 lat temu
Odpowiedz  Anna

Dziękuję. To była długa droga, a chyba najtrudniej było przyznać się przed samym sobą, że jednak NIE. Jestem pewna, że Wy podejmiecie taką decyzję, jak Wam da najwięcej satysfakcji w życiu- grunt, żeby była naprawdę Wasza a nie ciotek, babek i znajomych. Uściski!

Awatar użytkownika
Joanna
5 lat temu

No i super, warto się zatrzymać i zdać sobie sprawę z tego co tak naprawdę posiadanie dzieci oznacza, mam wrażenie, że wiele osób je ma, bo znajomi mają, bo dziadkowie pytali, bo, bo… bo się je ma… uważam, że w ostatecznym rozrachunku lepiej żałować, że dzieci się nie ma, niż że się je ma… pozdrawiam serdecznie

Marlena
Marlena
5 lat temu

bardzo smutny post, ja sama zaszłam w ciąże z zaskoczenia i mój świat stanął na głowie, zmieniło się dosłownie wszytsko, rzuciłam prace, zmieniłam kraj zamieszkania z dala od rodziny, a tez dużo podróżowałam. I powiem jedno – warto. Dla mnie życie bez dziecka byłoby puste, a bycie w ciąży to nie jest bycie inkubatorem i przykre, że tak to nazywasz. Jak najbardziej szanuję Twoją decyzję, chociaż jej nie rozumiem, bo mam inne uczucia, uczucia mamy. Ale co dla mnie przemawia przez ten tekst to taki trochę żal i jakbyś sama siebie przekonywała, że tak Ci lepiej i spełniasz się w… Czytaj więcej »

Paula
Paula
5 lat temu
Odpowiedz  Marlena

Wiesz, tak sobie pomyślałam czytając Twój komentarz, że o Tobie można powiedzieć to samo, że usprawiedliwiasz sama przed sobą swoją niespodziankę pod postacią ciąży i dziecka, których nie planowałaś, a które wywróciły twoje życie do góry nogami, a przecież autentycznie możesz być szczęśliwa w tej nowej roli i nie nam to oceniać. Nie oceniajmy swoich motywacji i wyborów. Pewnie, że posiadanie dziecka to nie tylko kupki, tylko co z tego, kiedy dla kogoś to właśnie te kupki, są powodem nie posiadania dzieci.

Marlena
Marlena
5 lat temu
Odpowiedz  Paula

Chodziło mi o to, że z tekstu zrozumiałam, że autorka się starała, niejednokrotnie, aby mieć dziecko, jednak się nie udało. Może gdyby stało się inaczej powstałby zupełnie inny tekst. I nie zrozumiałam z tego, że to był jej wybór od początku, tylko zaprzestała starań akceptując rzeczywistość, godząc się z nią, przez co dla mnie przemawia nutka żalu, tłumacząc sobie, że dzięki temu jest wolna, może robić to czy tamto.. co nie znaczy, że teraz nie jest szczęśliwa.

Dee
Dee
1 rok temu
Odpowiedz  Marlena

Kobiety które mają najmniejsze matczyne instynkty nie maga rozumieć kobiety które ich nie mają. Jak się nie ma instynktu do reprodukcji to może być porównywalne do inkubatora. To nie jest przykre, ale normalna emocjonalna odpowiedź do czegoś co się nie chce albo nie lubi. Czy ci zal ludzi wegetarian, bo nie jedzą mięsa a tobie smakuje? To nie jest choroba psychiczna ani wybór, po prostu tak jest. Ciesz się ze swojego wybór ale tez że żyjesz w czasie gdzie kobiety mają opcję na takie życie, jakie chcą. I tak ma być. ❣️

MARTYNA
MARTYNA
5 lat temu

Danusiu, fantastyczny post. Dziękuję Ci za niego. Nie znoszę argumentu o szklance wody, który zawsze i wszędzie jest podawany. Co za egoizm, aby jedynie po to mieć dzieci, żeby miał się ktoś tobą zająć, a nie z chęci wydania człowieka na świat i wychowania go. Cieszę się, że jestem na emigracji, bo tutaj o wiele mniej osób wtrąca się w moje rozmnażanie. A ataki odpieram jedynie kilka razy do roku, kiedy jestem w odwiedzinach u rodziny.
Pozdrawiam Cię ciepło

Marta
Marta
5 lat temu

W języku angielskim pięknie sobie poradzono z problemem nazewnictwa. Tłumaczenie ang. „childfree” coraz częściej pojawia się również w języku niem. („kinderfrei”) zamiast tradycyjnego „kinderlos”.

Maria
Maria
5 lat temu

Decyzję rozumiem, popieram, że jest to kwestia do decydowania, a nie mus. Tylko, że razi mnie ta druga strona. Ja chcę, pomimo że jestem matką, nadal spełniać się zawodowo (na tyle, na ile się da, bo ograniczenia są, ale u mnie nie wynikały akurat z powodu posiadania potomstwa, tyle co z powodu znalezienia się w obcym kraju i przymusu przebicia się przez nowe bariery). Nie chcę być postrzegana, jako osoba, która powinna zająć się zupkami i kupkami i zapomnieć o sobie. Uważa tak część innych matek (szczególnie starsze pokolenie, choć w kraju, w którym żyję, wielu się dziwi, że chcę… Czytaj więcej »

Emilia
Emilia
5 lat temu
Odpowiedz  Maria

Podpisuję się pod Twoim komentarzem wszystkimi kończynami. ❤

Aga
Aga
5 lat temu

Bardzo dobry tekst! Wiem jak irytujace potrafii byc pytanie “A wy kiedy planujecie powiekszyc rodzine”? “Teraz twoje kolej” , “Nie staracie sie”? Itd itd… Ja akurat chce miec dzieci, staramy sie z mezem od ponad roku ale poki co bez rezultatu ale takie pytanie uwazam zaa zbyt osobiste. Ja akurat nie mam ochoty z nikim rozmawiac na ten temat i czasami mam po prostu ochote wykrzyczec “Nigdy!” Bo moze i nigdy… Ale podziwiam Cie za otwartosc i odwage w poprostu poewiedzeniu “Nie chce miec dzieci” bo mimo calego postepu to mam wrazenie, ze spolecznie w niektorych kwestiam utknelismy w sredniowieczu,… Czytaj więcej »

Dorota
Dorota
5 lat temu

Przyznam, że bardzo odważny wpis. Podziwiam autorkę. Ja jestem po stronie tych “pytających” chociaż nie zadaję pytań moim dorosłym córkom: kiedy zostaną i czy w ogóle chcą zostać matkami. Cieszę się, że realizują się zawodowo, cieszę się ich szczęściem. Nie pytam, co wcale nie oznacza, że nie chciałabym zostać babcią. Od swoich koleżanek słyszę jakie to cudowne uczucie posiadać wnuki, i muszę odpowiadać na pytania: No to kiedy wreszcie ty zostaniesz babcią? Jeszcze do niedawna mnie to irytowało, teraz odpowiadam z tajemniczym uśmiechem: może niedługo?

Awatar użytkownika
Sylwia
5 lat temu

Najważniejszym jest, by żyć w zgodzie ze sobą. Wszystkiego dobrego!

Julia
Julia
5 lat temu

A według mnie tekst jest smutny. Świadczy o kompletnym braku zrozumienia macierzyństwa, Dzięki dzieciom człowiek dostrzega coś więcej niż kupki i infantylne rozmowy – świat widziany oczami dziecka jest piękniejszy, my dorośli nie dostrzegamy tysięcy rzeczy, które cieszą i bawią, bo brakuje nam dziecięcej ciekawości, dociekliwości i radości ze wszystkiego. Takie slogany, jak w tym tekście mówią/piszą tylko laicy, którym się wydaje, że wiedzą czym jest bycie rodzicem, ale nigdy nim nie byli… Każdy ma wybór czy chce być egoista skupionym na własnej przyjemności czy nie. Natomiast tłumaczyć się z tego sprowadzając macierzyństwo do kup, inkubatora i wiecznego poświęcenia to… Czytaj więcej »

Anka
Anka
5 lat temu
Odpowiedz  Julia

A mnie smuci, że ludzie bezdzietni są nazywani egoistami. Ja nie chcę po prostu być smutną matką, która wylewa żale na dziecko,bo przez bite 2-3 lata nie mogła chodzić na karate, czy jeździć z mężem na wycieczki. Nie twierdzę, że posiadanie dzieci to tylko kupa. Nie oceniam rodziców i nie chce przez nich być oceniana jako egoistka, mimo że naprawdę wiele robię. Zajmuje się np. moim niepełnosprawnym szwagrem, czy pomagam dzietnej znajomej. Czy to że nie mam dzieci robi ze mnie złego człowieka?

Natalia
Natalia
5 lat temu
Odpowiedz  Julia

Wg mnie bardzo nieelegancko Pani napisała k9mwntarz. Uważam, że jest niegrzeczny i obraźliwy. Ponadto wg mnie swoje frustracje warto zachować dla siebie i nie ma Pani absolutnie prawa nazywać autorki ” egoistką”. To, że Pani spełnia się, jako matka, to Pani interes. Kto Pani dał prawo, jakim prawem, jakie immanentne, lub społeczne argumenty nadają Pani prawo do osadzania i naxywania kogoś ” egoistą”? Moum zdaniem nie ma Pani prawa oceniać nikogo, zarówno autorki, także innych z wyboru bezdzietnych. Po pierwsze, nie wie Pani do końca, co rządzi decyzją, a po drugie- nie dał Pani nikt moralnego przyzwolenia. Nikt nie ocenia… Czytaj więcej »

Anka
Anka
5 lat temu

Ja dzieci nigdy chyba nie chciałam mieć. Tak po prostu,bo wolę wyjazdy, pomaganie innym, samorealizację. Mam super męża i kota. Może będzie więcej kotów, może mniej. Czuje się zadowolona, a dzieci raczej napawają mnie lękiem. Nie czuje się gorsza, bo dla innych staram się dawać całe serce i cały wolny czas.

Kate
Kate
5 lat temu

Podziwiam Cie za otwartosc ,ze potrafisz o tym mowic ,Posiadanie dziecka to indywidualna sparawa kazdego z na,i tez nie cierpie pytan o dzieci,i sama takich nie zadaje.

Igomama
Igomama
5 lat temu

Wielkie brawa dla Autorki za ten piękny, szczery, osobisty i bardzo prawdziwy tekst. Wspaniałe spostrzeżenie: “brak” a “nie posiadam” robi różnicę, wielką różnicę. Choć sama mam trójkę dzieci i nie wyobrażam sobie swojego życia bez nich (one mnie dopełniają, ubogacają, bez nich nie byłabym sobą), to jestem w stanie zrozumieć odczucia i postawę Autorki (i bardzo ją szanuję). Ten artykuł dowodzi, jak każda z nas, kobiet, jest wyjątkowa. Ważne, by dobrze wsłuchać się w siebie, w partnera, rozmawiać, a potem pójść za głosem serca. Żyć w zgodzie z sobą, nie dla ciotek, babć; nie dla tego, “co inni powiedzą”. A… Czytaj więcej »

Viola/ My British Journey
Viola/ My British Journey
5 lat temu

Nic dodać nic ująć,droga Danusiu mam to samo. Do dzisiaj ścigają mnie spojrzenia sąsiadek gdy odwiedzam rodzinę w Polsce. Rodzice przestali już wzdychać bo chyba się pogodził,że dzieci już nie będzie. Nie wyszło i nic , nie robię dramatu. Tak mi dobrze , ciężko tylko czasem znaleźć sobie miejsce w dorosłym świecie gdy koleżanki gadają tylko o dzieciach a moja statystyka stoi w miejscu gdy przychodzi kwestia powiększenia rodziny

Ola M.
Ola M.
5 lat temu

To jest bardzo ważny post – brawo za odwagę Danusiu, że odważyłaś się poruszyć tak osobisty temat – myślę, że to jest jeden z najważniejszych tematów, z jakimi kobiety zmagają się w całym swoim życiu. W moim odczuciu ten post nie jest o tym, czy można być szczęśliwym bez dzieci. Ten post jest o tym, jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za to, żeby stać się matkami – fizycznie, psychicznie, finansowo. Czy mamy siłę na kolejnego doktora, kolejną procedurę medyczną, kolejne rozczarowanie, kolejną noc pełną rozpaczy i kolejne święta które spędzamy ze ściśniętą krtanią, uśmiechając się do udzielającej dobrych rad… Czytaj więcej »

Aneta
Aneta
1 rok temu

Dobrze, że autorka jest zadowolona ze swojej decyzji i życzę jej wszystkiego dobrego. Razi mnie tutaj uproszony, bardzo schematyczny i stereotypowy obraz macierzyństwa. Jestem mamą, pracuje zawodowo, spełniam się w obu obszarach, zachowując zdrowy balans między nimi. Moje życie to nie tylko ‘zupki i kupki’. Macierzystwo daje mi ogromną radość, mimo że jest też bardzo wymagającym doświadczeniem. Ale może właśnie dlatego daje też tyle radości. Dopiero po urodzeniu dziecka poczułam naprawdę czym jest dorosłość, odpowiedzialność za drugiego człowieka. Nie każdy musi chcieć tego doświadczyć. Ale proszę o niespłacanie tego do zupek, kupek i frustracji z powodu nimożnosvi wyjechania na wakacje… Czytaj więcej »

Marcin
Marcin
1 rok temu

Z perspektywy mojej, faceta, ktory ma syna, brata który dzieci nie ma, znam ten tekst pisania, już to słyszałem. Włascicielka tekstu wybrała kariere, potem spróbowała miec dzieci, ale już było za późno, o dziecko czasami trzeba sie starać długo, jak Pani nie cierpliwa to trzeba bylo myśleć o dzieciach w wieku 2x lat. Poza tym. Wszystko da sie pogodzić. Np. Mamy syna, ja i żona potrafimy tak układać prace na etacie, by odbierać dziecko z przedszkola i nikt nie pomaga, ja też pracuję dodatkowo. Jeśli sie nie da to trzeba zmienić prace i robic kariere tam gdzie można robic kilka… Czytaj więcej »

Klaudia
Klaudia
1 rok temu

Muszę przyznać, że bardzo przykro czyta się niektóre komentarze i że w dalszym ciągu istnieje lincz na kobiety które nie chcą być “matką Polką”. Nie jest to powołanie, które czuje każda kobieta i wkurzaja mnie takie komentarze typu “nie wiesz co tracisz”, “nie da się opisać miłości do dziecka” itp. ja byłam w ciąży , bardzo ciężkiej i czułam się jak inkubator. To dziecko wyssało ze mnie całe życie, nie byłam w stanie nic robić, ledwo chodziłam i utykalam na jedną noge przez ból bioder i miednicy. Miałam cukrzycę oraz traumatyczny poród, który zakończył się cesarką. Nie życzę nikomu takich… Czytaj więcej »