Mimo, że w Ankarze mieszkam już trzy lata, a wcześniej dwa lata spędziłam na Erasmusach w Turcji, swoją aplikację do Klubu Polek postanowiłam złożyć dopiero teraz. Dlaczego? Na początku myślałam, że przecież żadna ze mnie emigrantka, ja tu tylko przyjechałam na chwilę i zaraz wracam, a poza tym co nowego mogłabym powiedzieć o życiu na emigracji? Przecież takich osób jak ja jest mnóstwo, wiele z nich podzieliło się już swoim doświadczeniem, więc kolejna perspektywa nie jest już potrzebna.
Moje obawy podkręciły opinie innych. Spotkałam się ze stwierdzeniami takimi jak:
„Ile jesteś w Turcji? Dopiero? Aaaa to jeszcze nic nie wiesz.”
„Przygotowujecie się do ślubu i mówisz, że dużo formalności? Teraz to nic, zobaczysz co będzie po ślubie.”
„Brakuje Ci czasu? A dzieci masz? Nie masz? No to co Ty możesz wiedzieć o braku czasu!”
„Myślisz o Instagramie? Hmm, no ja nie wiem, czemu każda mieszkająca w Turcji Polka zakłada bloga, konto na Instagramie czy YouTubie.”
Bardzo łatwo jesteśmy oceniani przez innych, a i nam samym czasem zdarzają się podświadome oceny innych. Może wynieśliśmy to ze szkoły, gdzie system nastawiony jest na ocenę i porównania? Może to nasza polska cecha? A może same nie mamy pomysłu na siebie i negujemy próby innych?
Wpadłam w pułapkę wyobrażenia, że wszyscy wszystko już na dany temat wiedzą i moje potencjalne posty, artykuły czy spostrzeżenia nie zaciekawią i niczym nie zaskoczą. Jednak pomysł dołączenia do społeczności Polek na Obczyźnie powracał do mnie i postanowiłam, że spróbuję „kiedyś, ale jeszcze nie teraz”.
Jako dietetyczka często słyszę: „to może rozpocznę dietę od poniedziałku?”.
Zawszę się wtedy uśmiecham, bo w oczach pacjenta ten magiczny poniedziałek przyniesie mu wszystko, czego potrzebuje: motywację, czas na gotowanie, odpowiednie warunki życiowe i w ogóle cały wszechświat będzie mu sprzyjał, aby tylko zrzucił znienawidzone kilogramy, ale! dopiero w poniedziałek. Czy o poniedziałek chodzi? Często odkładamy coś na później; oczywiście zdarzają się sytuacje, które wymagają przygotowania, ale czy zawsze o przygotowania chodzi? A może włącza nam się tryb perfekcjonizmu i zaczynamy dopiero wtedy, gdy wszystko w naszych oczach będzie idealne?
Nie czekaj na idealny moment, bo taki moment nie istnieje.
Jeśli naprawdę czegoś chcesz, o czymś myślisz od dłuższego czasu, zacznij działać, nie odkładaj tego na później.
Emigracja wiąże się z różnymi trudnościami.
W końcu musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wręcz nauczyć się wszystkiego od nowa – kolejnego języka, organizacji, zasad kraju, w którym będziemy mieszkać. Trzeba znaleźć lekarza, fryzjera, ulubioną kawiarnię. To jest trudne. Zaakceptujmy ten fakt. Żadnej z tych rzeczy nie należy bagatelizować i nie należy jej umniejszać, a już na pewno nie dlatego, że „same tego chciałyśmy”.
Trudności, które spotykamy na emigracji, mogą pobudzić naszą kreatywność lub ją zablokować. Psychologia definiuje pojęcie prokrastynacji jako nieuzasadnione opóźnianie wykonywania zadań, obowiązków domowych, podejmowania ważnych decyzji czy osobistych postanowień. Przejawem prokrastynacji może być np. zostawianie wykonania zadań na ostatnią chwilę, odraczanie np. badań profilaktycznych czy przekładanie rzeczy „na przyszły tydzień”.
Prokrastynacja często towarzyszy ekspatkom, emigrantkom, ponieważ wpadamy w błędne koło myślenia „jeszcze nie”, „jeszcze nie znam języka”, „jeszcze za krótko tu jestem”, „może w przyszłym miesiącu” itd. Za mało wiem, za mało się znam. Poczekam. I czekasz, odkładasz na później.
Przyczyn tego stanu może być wiele, np. brak zasobów psychoenergetycznych.
Emigracja to życiowa rewolucja. Nawet nasz mózg nie lubi zmian, nie lubi wysiłku umysłowego, za to lubi działać według utartych, sprawdzonych rozwiązań. Każda zmiana – nawyków żywieniowych, aktywności fizycznej, pracy, a tym bardziej zmiany każdej sfery życia wymaga nakładu energii. Pytanie, czy masz zasoby tej energii?
Jeśli używasz telefonu cały dzień, w końcu bateria się rozładuje, a co z „naszą baterią”? Czy pamiętamy, żeby ją naładować, czy wykorzystujemy ją do ostatniego procenta? Emigracja to zmiana w każdym aspekcie. Każda z nas przeżywa tą zmianę na swój sposób, każda z nas jest na innym etapie życia i po prostu każda z nas jest inna. Być może twoje zasoby są aktualnie wykorzystywane na organizację nowego życia w nowym miejscu.
Nie wymagaj od siebie wszystkiego na raz, daj sobie czas i bądź dla siebie wyrozumiała.
Nie biczuj się emocjonalnie, bo po raz kolejny czegoś nie zrobiłaś. Czasami czegoś nie zrobiłaś, bo to nie był ten czas. Nie byłaś gotowa i to jest w porządku – masz do tego prawo. Czasem do odłożenia czegoś na później zmusiła cię (być może trudna) sytuacja życiowa. Jedynie czego nie rób samej sobie, to nie myl lenistwa z brakiem zasobów i nie odkładaj „czegoś” (wstaw co chcesz) w obawie przed oceną innych. Nie pozwól, aby obawa przed oceną powstrzymała cię przed zrobieniem czegoś wartościowego, czegoś, czego chcesz, czegoś, co sprawi ci radość.
W swojej pracy zachęcam, aby znaleźć rodzaj aktywności, która sprawia przyjemność.
Jedna z moich podopiecznych powiedziała, że myślała o zapisaniu się na zajęcia taneczne, ale zrezygnowała z powodu wstydu. Zapytałam ją, czego dokładnie się obawia. Odpowiedziała, że tego jak się rusza, tego, że inni na nią patrzą i swojego wieku. Zapytałam:
– Jak pani myśli: po co inni uczestnicy poświęcają swój czas, pieniądze i zapisali się na zajęcia?
– Żeby nauczyć się tańczyć.
– No właśnie. Nikt nie zapisał się, żeby patrzeć jak pani tańczy, ponadto nawet nie będzie miał czasu zwrócić na panią uwagę, skoro sam musi tańczyć i nadążać za choreografią.
Moja pacjentka zastanowiła się chwilę i przyznała mi rację, po czym zapisała się na zajęcia.
A Ty? Ile razy zrezygnowałaś z czegoś, bo jesteś „nie taka”?
Za młoda, za stara, za gruba, za chuda. Ciągle nie taka. Przejmowanie się opinią innych – czy to nie jest trochę takie „polskie”? Tego nauczyły mnie Turczynki – nie przejmują się opiniami innych. Nie czekają, aż schudną 10 kg, żeby założyć krótką, odsłaniającą brzuch bluzkę czy strój kąpielowy; nie zastanawiają się, czy są „wystarczająco dobre, żeby…”, czy sobie poradzą, a przede wszystkim nie roztaczają czarnych scenariuszy z obawami co powiedzą inni.
Może do tego przystosowała je Turcja – gdyby miały słuchać opinii licznej rodziny, przyjaciół i wszystkich sąsiadek, nie miałyby czasu na nic innego. Paradoksalnie w kraju, o którym wciąż krążą stereotypy o braku tolerancji, czy wolności, ja spotkałam się z dość dużą swoboda i kreatywnością. Myślę, że zawsze należy czerpać dobre cechy z danej nacji. Turcja ciągle mnie tego uczy – nie zadowolę wszystkich i wcale nie muszę.
Zgłosiłam się podczas rekrutacji do Klubu Polek.
Nie wiem czy mam „wystarczające” doświadczenie w życiu za granicą, czy „wystarczająco” długo jestem w związku z obcokrajowcem, ale czy istnieje jakaś norma, która określa, co to znaczy „wystarczająco”? Nie. I czuję, że tu nie będę rozliczana z norm.
Na pewno wiele z nas identyfikuje się z tym problemem i odłożyło coś na później – ja również, dlatego ten tekst dedykuję samej sobie. Nie chcę czekać dłużej na idealny moment – zaczynam działać i zachęcam do tego także ciebie.