Nigdy nie należałam do osób, które wyjeżdżając z kraju i będąc w nowym miejscu, szukają grup Polaków, żeby się odnaleźć. Dla mnie całą frajdą życia na emigracji jest to, że mogę poznać nowe osoby, nowe kultury i zaprzyjaźnić się z ludźmi z całego świata. Polskę i Polaków już znam. Wiadomo, zdarzają się sytuacje, że wygodniej nam znaleźć polskiego lekarza bądź czasem wybrać się do sklepu z polskimi produktami, żeby kupić ptasie mleczko, które “chodzi za tobą” już od pół roku. Z upływem lat jednak wszystko się zaciera i po dłuższym czasie już nie masz takiej ogromnej potrzeby, żeby jechać po nie na drugi koniec miasta. Nie masz też potrzeby trzymania się “ze swoimi”, żeby poczuć się lepiej.
Jako że pracuję w szkole, spotykam zawsze wiele polskich rodzin i za każdym razem niezwykle dziwię się, jak wielu Polaków jest w moim otoczeniu. Jak bardzo trzymają się oni ze sobą, jak bardzo są ze sobą zżyci. Wśród nich znajdziesz i lekarzy, i mechaników, nauczycieli i kucharzy, mamy i babcie. Ludzi, którzy organizują polskie sylwestry, polskie wieczory kabaretowe czy inne polskie spotkania. Wszyscy pływający w swoim polskim sosie. Otoczeni przez obcy naród. Po części to rozumiem. Ludzie wyjeżdżają z domu i w obcym miejscu poszukują czegoś, co jest im znane. Może nie znają obcego języka, może się boją. I nie jest to tylko przypadłość nasza, polska. Tak robią emigranci ze wszystkich krajów. Łączą się ze sobą, tworzą grupy, spotykają się, pomagają sobie.
Ja tego nie szukam. Mnie na emigracji nie jest źle. Może jest trudniej, szczególnie na początku, ale co z tego? Mnie emigracja fascynuje. Nie lubię, kiedy ktoś mówi mi, że zna inną Polkę i koniecznie musi jej podać mój numer, że koniecznie musimy się spotkać, że koniecznie musimy się zaprzyjaźnić. Dlaczego? Dlaczego wszyscy Polacy na emigracji muszą żyć razem? Po co? Przecież będąc w Polsce, nie każdy jest twoim przyjacielem. Nie przyjaźnisz się przecież z całym miastem. Czemu na emigracji ma być inaczej?
“- Kargul, podejdź no do płota!
– A na co?
– Bo i ja podchodzę.”
“Z pewną taką nieśmiałością” stwierdzam jednak, że przecież nikt inny, tylko drugi Polak zrozumie fenomen ogórka kiszonego, czy zachwyci się grą Kolejka. Tylko on ponarzeka razem z tobą na polskich polityków albo będzie kibicował polskiej drużynie w mistrzostwach w kopaniu piłki. Powygłupia się z tobą przy polskich hitach z lat 90-tych, powspomina kultowe polskie filmy, “Akademię Pana Kleksa” i Teleranek. Przecież tylko Polak wie, że święta bez Kevina nie istnieją… “Trzeba mieć fantazję, dziadku” i fajnie jest mieć też na emigracji kogoś, z kim czasem można porozmawiać po polsku i zresetować się. Najeść się do syta ogórków i śledzia, zjeść najprawdziwszy polski sernik albo napić wódeczki. No bo z kim, jak nie z Polakiem? Ja się pytam…
Chociaż mieszkam poza Polską od ponad 22 lat, to zawsze szukam kontaktów z Polakami. Gdy przeprowadziłam się na Tajwan 17 lat temu, to była nas tutaj garstka, zaledwie 30 osób. Wszyscy się znaliśmy. Teraz jest 10 razy tyle i już nie nadążam kto jest kim. Jednak młode Polki, żony i mamy, wiedzą jak mnie znaleźć i zawsze mogą na mnie liczyć. Wiem jak trudno jest im na początku odnaleźć siebie w zupełnie innej kulturze, często nie znając języka i zwyczajów. Dlatego wyciągam pomocną dłoń do wszystkich, którzy jej potrzebują. Warto również pamiętać, że kontakt z innymi mieszanymi lub polskimi rodzinami… Czytaj więcej »