FelietonyKolonia

Samochód wyłania się z mgły, powoli jedzie po postrzępionym zboczu fiordu, blisko skalnej ściany. Przed pojazdem wyłonił się majestatyczny wodospad, a naprzeciw wodospadu, po drugiej stronie drogi rozpościera się zatoka. Przy brzegu stoi zanurzony w wodzie, pordzewiały wrak statku, który z pewnością pamięta lepsze lata tego miejsca.

Wjeżdżamy do miasteczka, które wydaje się być opuszczone. Znajduje się tutaj stara fabryka śledzi i hotel Djúpavík. Miasteczko określane jako jedno z najsamotniejszych miast w Europie. Cały rok mieszkają tutaj dwie osoby – właściciele hotelu: Ásbjörn Þorgilsson i jego żona Eva Sigurbjörnsdóttir.

Podczas sezonu (czerwiec-połowa sierpnia) do domów wakacyjnych rozlokowanych nieopodal hotelu przyjeżdżają Islandczycy z dziećmi. Hotel otwiera się od maja do połowy października. W sezonie tętni życiem, od rana do niemal nocy przesiaduje tu cała rodzina; dzieci, wnuki, mężowie, żony, przyjaciele rodziny, turyści i pracownicy hotelu.  

Historia Djúpavíku zaczęła się w 1917 roku, kiedy Elías Stefánsson zbudował tu stację solenia śledzi.

Biznes szybko się rozrastał. W lecie ludzie zjeżdżali do Djúpavíku, by zarobić pieniądze – tam była praca. Zapomniana wioska szybko zaczęła się rozrastać: powstał sklep, piekarnia i miejsce zakwaterowania dla kobiet, mężczyźni mieszkali na statku. Niestety, w 1919 roku kryzys ekonomiczny sprawił, że Elíasowi nie udało się sprzedać zgromadzonych śledzi.

Później pojawiali się inni inwestorzy, ale aż do 1934 nie było to nic spektakularnego. Około 1934 zauważono ogromne ławice śledzi żerujące w zatoce. Powstał wtedy plan zbudowania najnowocześniejszej i największej fabryki śledzi w Islandii. Inwestorami byli Alliance of Reykjavik i Einar Þorgilsson & Co. Hafnarfjörður. Gdy skończyła się budowa fabryki, była ona największą na całej wyspie ponieważ miała 90 m długości zajmowała dwa piętra i była wypełniona najnowszymi maszynami służącymi do obróbki ryb i produkcji oleju.

Olej rybny produkowany w fabryce, przechodził przez sześć separatorów usuwających nadmiar wody.

Później biegł do  jednego ze zbiorników, z których każdy mógł pomieścić około 1300 ton. Takiego procesu produkcyjnego nie stosowano na Islandii nigdy przedtem. Miasteczko rozrosło się w mig.

Powstał sklep, piekarnia. Pracownicy żyli w spartańskich warunkach. Kobiety zamieszkiwały ówczesny budynek hotelu, a mężczyźni sypiali na statku, w zimnie. Praca kobiet była niezwykle ciężka, najczęściej nie miały nawet odpowiedniego ubioru. Pracowały niemal codziennie po 12-14 godzin dziennie, a mimoto na ustach miały uśmiech, a w dni wolne bawiły się, jakby miało nie być  jutra. 

Historię fabryki poznałam podczas wycieczki z przewodnikiem, który opowiedział historię o kobiecie z innej części Islandii, która niedawno odwiedziła fabrykę jako turystka. Pracowała w podobnym miejscu i twierdziła, że świetnie się bawiła! Obowiązki wykonywała w zimnie, przez czternaście godzin, często bez ciepłego posiłku i zapamiętała to jako dobrą zabawę. Zdarzały się potańcówki, wszyscy sobie pomagali, a gdy praca dobiegła końca, wielu pracowników łączyło się w pary. W końcu wszyscy byli młodzi, spragnieni zabawy, pełni życia.

Niestety, połów śledzi to ryzykowny biznes, ławice mogą zmienić miejsce pobytu lub zostać całkowicie wyłowione. Jednak ze względu na zawirowania jakie przechodził przemysł, fabryka została zamknięta do lat 20. XX wieku. 

Obecnie fabryka należy do tej samej rodziny, do której należy hotel.

W sezonie od maja do października można wykupić wycieczkę z przewodnikiem po starej fabryce, która odbywa się zawsze o godzinie 10:00. Dla osób parających się fotografią istnieje możliwość osobnej rezerwacji za wyższą cenę, która umożliwi wejście do fabryki w dowolnym czasie.

Hotel przypomina polskie schronisko górskie. Każdy gość ma oddzielny pokój, ale są one małe, a że budynek zbudowany jest z drewna, to wszystko słychać przez cienkie ściany. Łazienki są wspólne (jedna dla pań, druga dla panów), a widok na zatokę zjawiskowy. Panuje tutaj rodzinna atmosfera i zawsze można liczyć na pomoc. 

Djúpavík to jedno z tych miejsc, gdzie czas się zatrzymał, o czym świadczą zagracone wnętrza hotelu. Jeśli coś tam zostawisz, możesz być pewnym, że będzie tkwić w tym samym miejscu przez lata.

To miejsce dla poszukiwaczy spokoju.

Krajobrazy fiordów zachodnich, wodospad i często ponura pogoda tworzą wyjątkową atmosferę tego miejsca. Można w nim poczuć prawdziwą izolację, samotność, ale i kreatywność oraz połączenie z naturą. Lubię tu wracać w sezonie i pracować, cieszyć się z wieszania mokrego prania i promieni słonecznych na mej twarzy. Czytać książki i wsłuchiwać się w zawodzenie wiatru. 

W zimie miasteczko odcina się  świata – zupełnie jak niegdyś. Dostać można się tu skuterem śnieżnym, stali mieszkańcy muszą się uprzednio zaopatrzyć na zimę.

Panna Sarna 

https://pannasarna.pl/

4.3 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze