W czwartek, 22 października cała Polska usłyszała wyrok Trybunału Konstytucyjnego,
z którego wynika, że od tego dnia terminacja ciąży z powodu wad letalnych i ciężkiej niepełnosprawności płodu będzie zabroniona, czym przerwano porozumienie między ruchami “pro-life” i “pro-choice” zwane kompromisem aborcyjnym. Oznacza to, że kobiety będą zmuszone rodzić dzieci, które będą umierać w męczarniach. Ich męka będzie trwała godziny, dni, może nawet lata. A przecież do niedawna rodziny, których dotyka ta tragedia, mogły tego uniknąć. Nawet jeśli przekonania religijne lub sumienie na to nie pozwalały, miały prawo zdecydować. Inna sprawa, że procedura była często utrudniana przez lekarzy zasłaniających się “klauzulą sumienia”.
Rozmawiałam z kobietami, które zetknęły się, pośrednio lub bezpośrednio, z problemem aborcji w swoich ojczyznach. Milczały wcześniej z powodu wstydu, strachu bądź potrzeby przepracowania ciężkich przeżyć. W ich krajach, tak samo jak w Polsce, aborcja jest częściowo lub całkowicie nielegalna, a także stygmatyzowana przez otoczenie. Artykuł powstał na podstawie rozmów z kobietami z grup emigracyjnych. Niektóre imiona zostały zmienione.
Bellona, Liban:
Aborcja w Libanie jest dopuszczalna wyłącznie w przypadku zagrożenia życia ciężarnej. Tam Bellona zaszła w niechcianą ciążę. Powody decyzji o terminacji nie kwalifikowały się do legalnego zabiegu.
“Poddałam się nielegalnej aborcji w Libanie, kiedy tam mieszkałam. Wśród chrześcijan/katolików jest to uważane za największy grzech, jaki człowiek może popełnić. Ale też powszechnie wiadomo, że wielu lekarzy świadczy usługi przerywania ciąży na swoich zapleczach. Nie było to miłe doświadczenie, ale zabieg był tani i łatwo dostępny. Większość lekarzy posiada dyplomy uczelni francuskich, gdzie nabyli doświadczenie.”
W większości krajów, gdzie dokonywana jest aborcja w podziemiu, warunki mocno odbiegają od podstawowych zasad bezpieczeństwa i higieny. Bellona miała tutaj sporo szczęścia.
“Pokój, w którym poddałam się aborcji był czysty i nowoczesny, choć zdecydowanie nie był to gabinet bądź sala zabiegowa, w której doktor zazwyczaj przyjmował pacjentów. Oczywistym było, że ten pokój lekarski jest przeznaczony do nielegalnych terminacji ciąż. Lekarz kazał mi przyjechać pod koniec jego pracy, około godziny 20:00, żeby nikogo, poza nami, nie było w klinice (np. sekretarek, które mogłyby ten proceder gdzieś zgłosić). Była przerażona i pamiętam, że zadawałam sobie w myślach pytanie: Jeśli coś pójdzie nie tak, kto mi pomoże? Na szczęście to był dobry lekarz, który wyjaśnił mi całą procedurę po francusku i angielsku. Nie oceniał mnie. Wykonał zabieg za bardzo rozsądną cenę i zaprosił mnie na wizytę kontrolną dziesięć dni później. Zapewnił mi wszystkie niezbędne informacje dotyczące opieki po aborcji. Po początkowym strachu związanym z byciem samej w gabinecie w godzinach zamknięcia, przestałam się czuć niekomfortowo. Ostatecznie ten lekarz został moim ginekologiem.”
Zapytałam Bellony, skąd się dowiedziała o możliwości zabiegu. Przecież lekarze nie obnoszą się ze świadczeniem tego typu usług w kraju, gdzie aborcja jest praktycznie nielegalna.
“Dostałam namiar dzięki mojej koleżance z pracy, do której miałam zaufanie. Jest członkiem społeczności LGBTQiA i ma wiele kontaktów, takich jak ten. Gdybym jej nie znała, nie wiem, co bym zrobiła. Miałam świadomość tego, że aborcja w Libanie nie jest łatwą kwestią i dlatego to właśnie do niej zwróciłam się o pomoc, gdy tylko dowiedziałam się o ciąży. Wierzę, że w kraju istnieje jakieś zrozumienie wobec tego typu sytuacji, dlatego policja robi łapanki bardzo rzadko, zazwyczaj w ekstremalnych sytuacjach lub gdy chce pokazać, kto tu rządzi. Zakaz istnieje bardziej na papierze niż w praktyce. Problemem jednak jest stygmatyzacja aborcji i fundamentalizm religijny, a nie to, jak przeprowadzane są nielegalne zabiegi. Z tego powodu stosunek libańskiego społeczeństwa do przerywania ciąży jest mocno potępiający. Kobiety, które poddały się terminacji są przez nie demonizowane, bywają też ekskomunikowane.”
Norah, Egipt/Turcja:
Aborcja w Egipcie, skąd pochodzi Norah, jest nielegalna. Społeczeństwo wydaje się to popierać i zagrożenie życia ciężarnej, jak widać, nie jest powodem terminacji ciąży.
“Egipcjanie ogólnie są przeciwko aborcji – oczywiście dopóki sami nie doświadczą nieplanowanej ciąży. Są bardzo oceniający i zasłaniają się religią, mimo, że islam dopuszcza przerwanie ciąży, póki nie słyszy się bicia serca dziecka na USG. No i w przypadku zagrożenia życia kobiety. Ale nawet wtedy jest to mocno krytykowane przez ludzi, ponieważ, według nich, jako kobieta musisz zaryzykować życie i urodzić dziecko bez względu na wszystko. Jedynie zakończenie ciąży powstałej w wyniku gwałtu jest w jakimś stopniu społecznie akceptowalne.”
Pomimo zakazów, zabiegi przerywania ciąży w Egipcie są na porządku dziennym.
“Kobiety zazwyczaj szukają rozwiązania w klinikach w podziemiu, na które trafiają z polecenia albo znajdują je przez internet. Bywa to bardzo niebezpieczne, ponieważ czasem pacjentki wpadają w pułapkę nieuczciwych pośredników, którzy molestują je seksualnie pod groźbą wyjawienia prawdy rodzinie. Moja sprzątaczka miała pięcioro dzieci i poważne problemy finansowe. Mimo stosowania antykoncepcji zaszła w kolejną ciążę, którą postanowiła usunąć. Ale ten dupek, który przeprowadził zabieg nie oczyścił jej dokładnie macicy, przez co zemdlała i trafiła do szpitala. Tam wszystko wyszło na jaw. Pracownik szpitala, do którego trafiła, zamierzał zgłosić sprawę na policję, ale ostatecznie udało jej się go przekupić. Poddając się aborcji w Egipcie, w najlepszym przypadku otrzymasz kiepską opiekę medyczną. Jednym z gorszych scenariuszy jest wykorzystywanie seksualne.”
Norah obecnie mieszka w Turcji, gdzie aborcja na życzenie jest legalna do 10 tygodnia ciąży (tamtejsi muzułmanie wierzą, że do tego momentu zarodek nie ma duszy). Tam dwa lata temu poddała się zabiegowi przerwania ciąży z powodu nowotworu. O ile dorosła singielka według prawa może zdecydować sama o przerwaniu ciąży, o tyle kobiecie zamężnej potrzebna jest do tego pisemna zgoda małżonka (natomiast nieletniej – jej rodziców). Jak ta legalność jednak wygląda w praktyce?
“Pewnego dnia znalazłam guza w piersi. Po niedługim czasie dowiedziałam się o ciąży. Mimo że aborcja jest tam legalna, wielu lekarzy nie chce się podjąć zabiegu, dopóki nie jesteś mężatką i nie masz pozwolenia swojego męża. Zanim wyznałam lekarce przyczynę planowanej procedury, miała bardzo oceniający stosunek wobec mnie i namawiała nas ciągle na przemyślenie naszej decyzji.”
Na szczęście Norah obecnie jest zdrowa i ma malutkiego synka.
Ana, Brazylia:
Brazylia dopuszcza przerwanie ciąży jedynie w przypadku gwałtu lub zagrożenia życia ciężarnej. Anna, która jest obywatelką tego kraju, opowiedziała historię podobną do tej, która wydarzyła się kilka lat temu w Polsce.
“Kilka miesięcy temu mogliśmy przeczytać w gazetach o szokującym przypadku dziesięcioletniej dziewczynki, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Miała prawo do legalnej aborcji. Jej rodzina była biedna i nie wiedziała do końca, jak załatwić procedurę, ale dzięki pomocy pracowników socjalnych, psychologa i wolontariuszy otrzymała potrzebną pomoc. Zanim to jednak nastąpiło, musiała wyjechać z kraju. Lekarze twierdzili, że klinika nie jest w pełni wyposażona, a dla dziewczynki jest już za późno na przerwanie ciąży. Poza tym dane osobowe ciężarnej wyciekły do mediów, przez co przedstawiciele ruchów “pro-life” protestowali pod budynkiem szpitala. Informację rozprzestrzenił ktoś, kto pracował w Ministerstwie Rodziny i Praw Człowieka. Wywołało to wielkie poruszenie w kraju. W takich przypadkach dużą rolę odgrywają czynniki religijne i polityczne.”
Neda, Iran:
W Iranie przerwanie ciąży jest dozwolone w przypadku uszkodzenia płodu lub jeśli życie ciężarnej jest zagrożone, pod warunkiem, że nie upłynął czwarty miesiąc. Według Nedy, aby możliwa była terminacja ciąży, konieczna jest opinia i oficjalna zgoda trzech lekarzy oraz ostateczne potwierdzenie lekarza medycyny sądowej. Sprawdzają oni wcześniej stan ciężarnej i płodu. Przerwanie ciąży z powodu gwałtu lub innych powodów, jest prawnie zabronione i stygmatyzowane przez społeczeństwo. Mimo to, nielegalna aborcja ma się w tym kraju całkiem dobrze. Najczęściej poddają się jej niezamężne dziewczyny, które obawiają się ostracyzmu z powodu przedślubnego współżycia (dlatego decydują się dodatkowo na zabieg odtworzenia błony dziewiczej).
“Wiele kobiet decyduje się na przerwanie ciąży, ale, ponieważ nie jest to legalne, pozostają im metody alternatywne. Niektóre z nich zażywają pigułki poronne, które powodują krwotok. Potem idą na USG, by upewnić się, że nic już w ich łonie nie zostało. Inne korzystają z usług “klinik z podziemia aborcyjnego”, gdzie otrzymują pomoc lekarza i pielęgniarek. Są jednak takie, których nie stać na wspomniane rozwiązania, więc uciekają się do głupich metod, np. przedawkowania herbatek ziołowych, które miały na celu spowodowanie poronienia. W każdym przypadku ciężarna przeżywa ogromny stres z powodu sporego ryzyka utraty życia. Moja najlepsza przyjaciółka zdecydowała się na pigułki. Po pierwszej dawce udała się na USG. Tam dowiedziała się od lekarza, że jej macica nie została do końca oczyszczona, więc musiała wziąć drugą dawkę, po której nic już nie zostało.”
***
Przytoczone historie potwierdzają, że zakaz aborcji jej nie zatrzyma. Sprowadzi jedynie przerywanie ciąży do podziemia, gdzie zdesperowane kobiety ryzykują zdrowie i życie. Zamiast zachować jedno życie, tracimy przynajmniej dwa.
Czy pochwalam to, co właśnie przeczytaliście? Nie. Czy zdecydowałabym się na aborcję? Nie wiem. Tyle o nas wiadomo, na ile nas sprawdzono. Większość osób, które dokonało aborcji jeszcze kilka lat wcześniej mówiło, że nie wyobraża sobie usunięcia ciąży. Jednak jestem w stanie te kobiety zrozumieć. Terminacja ciąży to nie jest zabieg u kosmetyczki. To jest procedura poprzedzona wieloma dylematami, stresem i bezsilnością. Za każdą aborcją stoi dramat, o którym ciężarna może nie chcieć mówić. Może to być choroba. Może to być zaawansowana deformacja płodu bez szans na przeżycie kilku dni. Może to być podmieniona przez męża tabletka antykoncepcyjna, przebicie przez niego prezerwatywy lub gwałt małżeński. Przyczyn może być mnóstwo i nie nam je oceniać. Ani mnie, ani tobie, ani nawet prezesowi. Uważam też, że jest to mniejsze zło, niż porzucenie dziecka bez zapewnienia alternatywnej opieki, wychowywanie dziecka bez miłości, samobójstwo przyszłej mamy czy scenariusz Katarzyny W.
Zakazywać z wygodnej kanapy potrafi każdy. Zdecydowanie lepiej byłoby zadbać o odpowiednie warunki życia dla polskich rodzin, żeby kobieta nie musiała decydować się na aborcję. Mam na myśli opiekę psychologiczną dla kobiet po gwałcie, poronieniu i dla osób oczekujących narodzin dziecka z wadami. Mam też na myśli wyższe kary dla gwałcicieli, łatwiejszy dostęp do pigułek po, legalizację podwiązywania jajowodów, edukację seksualną w kontekście stawiania granic i metod zapobiegania ciąży, kompleksową opiekę dla osób niepełnosprawnych, badania prenatalne oraz chirurgię prenatalną (jeśli wady są do wyleczenia). Warto również wspomnieć o aktywizacji zawodowej młodych mam, które nie mają szans na powrót do dotychczasowego pracodawcy.
Tego rząd nam nie zapewnił, więc niech chociaż pozostawi WYBÓR.
Photo: Zuza Gałczyńska