Święta Bożego Narodzenia, które spędziłam sześć lat temu, były bez wątpienia wyjątkowe. Zamiast po Pasterce iść prosto do łóżka, drukowałam kartę pokładową, e-wizę i pakowałam do walizki ostatnie rzeczy. Wśród nich były owinięte folią bąbelkową kolorowe opakowania z prezentami świątecznymi oraz różne polskie pyszności, które lubi moja druga rodzina.
Tamtej nocy, nie mogąc usnąć, patrzyłam to na lampki choinkowe, to w okno, skąd można było zobaczyć wolno opadające płatki. I rozmyślałam. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu zobaczę się z NIM. Po tych kilku miesiącach rozmów na Skype, które przeplatane były zajęciami na uczelni.
Mimo, że udało mi się złapać jedynie cztery godziny snu, miałam w sobie większe pokłady energii niż kiedykolwiek w ciągu tamtego roku akademickiego. Po dłuższym pożegnaniu z rodzicami pojechałam busem prosto na lotnisko. Spoglądając na drogę, nie mogłam się nadziwić, jak chojnie nas zima obdarowała śniegiem w tamtym roku – i to akurat na Święta.
Na lotnisku Chopina mój entuzjazm sięgnął zenitu. I nie był w stanie opaść nawet po niezbyt przyjemnej kontroli bagażu podręcznego czy po odpytywaniu przez straż graniczną o powody mojego wylotu. Ważne było dla mnie to, że to wszystko miałam już za sobą i czeka mnie lot. Lot do ukochanej Turcji, gdzie czekał na mnie mój (wtedy) narzeczony.
Podróż samolotem i kontrola na lotnisku Atatürka były już zdecydowanie milsze. Po odebraniu bagażu z taśmy zobaczyłam JEGO trzymającego butelkę z moją ulubioną lemoniadą. To, że czekało nas jeszcze półtorej godziny jazdy stambulską komunikacją z przesiadkami nie miało już dla mnie znaczenia. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Tak samo jak wtedy, gdy rok wcześniej, podczas pobytu na Erasmusie Vasıf odebrał mnie z dworca w Pradze po mojej wizycie w domu. Z tą różnicą, że tym razem nie przegapiliśmy żadnej stacji metra.
Choć Turcja jest krajem muzułmańskim, a Stambuł powitał mnie deszczem i temperaturą 11 stopni na plusie, świąteczna atmosfera była mocno odczuwalna. Lotniska, ulice i galerie handlowe były pełne lampek i dekoracji świątecznych. W oknach wielu domów można było zobaczyć choinki. Należy zapomnieć też o ucieczce od radiowych hitów Mariah Carey czy George’a Michaela. To wszystko dlatego, że Turcy połączyli bożonarodzeniowe akcenty ze świętowaniem Nowego Roku, podczas którego dają sobie nawzajem prezenty. Stąd na kartkach z życzeniami zamiast “Mutlu Noeller” (tur. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia) zwykle przeczytacie “Mutlu Yıllar” (czyli: Szczęśliwego Nowego Roku). Chrześcijanie spędzający w Stambule Gwiazdkę mieli mnóstwo okazji do celebrowania. Liczne kościoły odprawiały bożonarodzeniowe msze święte (w tym dwie w języku polskim), a organizacje polonijne oraz międzynarodowe aranżowały przed pandemią specjalne spotkania.
W końcu dotarliśmy do rodzinnego domu mojego ukochanego. Spotkałam znów jego rodziców, babcię, siostrę. Przy oknie w salonie stało niewielkie drzewko świąteczne. Na suficie – rozwieszona girlanda z mikołajami. Na stole natomiast była przygotowana turecka alternatywa polskiej Wigilii. Zamiast uszek z grzybami były malutkie mięsne pierożki zwane mantı. Zamiast barszczu czerwonego był jogurt i sos pomidorowy. Zamiast szykowanej w moim polskim domu ryby miruna – maleńkie smażone sardele (zwane inaczej chamse) podawane z cebulą, pietruszką i cytryną. Pierogi i makowca przywiozłam z Polski. Było też ciasto upieczone przez teściową oraz różne sałatki w tureckim stylu. Najpiękniejszy dla mnie jednak był sam gest. Rodzina mojego narzeczonego bardzo się postarała, bym podczas okresu świątecznego poczuła się jak w domu. Dla mnie to był wyraźny znak, że jestem przez nich kochana i traktowana jak część ich familii. Po wspólnym świętowaniu wymieniliśmy się prezentami.
Ku mojemu zaskoczeniu śnieg w Stambule spadł następnego dnia i temperatura spadła poniżej zera. Pogoda ta utrzymywała się aż do przedostatniego dnia mojego pobytu.
Ilona Güllü
[…] tureckie przysłowie i w moim przekonaniu bardzo dobrze obrazuje ono istotę relacji sąsiedzkich Turków. Sens powiedzenia nietrudno odgadnąć – od wygodnego domu bardziej liczą się dobre relacje z […]