Jadę na motocyklu, deszcz uderza o szybkę kasku, wdziera się pod ubranie.

Tajskie góry nie są dziś dla mnie łaskawe. Zimno jest tak przenikliwe, że wydaje mi się, jakbym już nigdy nie miała się ogrzać. W końcu, po długiej, wykańczającej drodze zatrzymuję się w maleńkim sklepiku przy plantacji herbaty. Biegnę przez ulewę z parkingu ku upragnionemu schronieniu. Przemiła Tajka widzi mnie przemoczoną i częstuje kubkiem gorącej, przepysznej herbaty. Ciepło rozchodzi się po całym ciele, a widok wyłaniający się zza mgły zapiera dech w piersiach.

Jestem całkiem sama na końcu świata. Czuję, że żyję.

*

Stoję na lotnisku, tuż przed kontrolą bezpieczeństwa.

Ze mną, na rękach drżący ze strachu kot. W duchu stwierdzam, że boi się nie mniej niż ja. W tydzień podjęłam decyzję o porzuceniu mego domu w tropikach i ponownej przeprowadzce. Znów zmiana kontynentu, choć na ten znany, to jednak bez konkretnego celu wydaje się być kolejnym wyjściem poza strefę komfortu. Rzuciłam pracę, która mnie męczyła i tłamsiła. Wiem, że to czas, by zdecydować, co będzie dla mnie lepsze. Nie chcę w tej chwili wyjeżdżać z Azji, jednak wiem, że wiele muszę zmienić.

Jeszcze kiedyś wrócę…

Przechodzimy przez bramkę. Jedną ręką nadal przytrzymuję kotkę, a drugą pakuję kontrolowany plecak. Jeszcze podróż, kolejna doba i trzeba będzie po raz kolejny zacząć od zera. Ekscytacja, strach, ciekawość? Wszystko w tej chwili się zaciera w jedno. Ale wiem, że będzie dobrze. Musi być. Każdy krok ku nowemu dodaje mi sił.

*

Śnieg i wiatr ograniczają widoczność.

Trudno zorientować się, gdzie kończy się grań, a zaczyna zadymka. Wiem, że Tatry zimą potrafią dać w kość, ale teraz jest wyjątkowo ciężko. Wiatr zawiewa ślady w kilka krótkich chwil. Jak znaleźć drogę powrotną?

Staję na z pozoru pewnym gruncie, lecz słyszę porażający trzask. Cofam się. Oderwał się nawis śnieżny. Kilkadziesiąt centymetrów, a poleciałabym i ja.

Mimo wszystko trzeba iść dalej. Udaje mi się znaleźć drogę powrotną. Wraz z czworgiem turystów, których również napotkało załamanie pogody.

Jestem w jednym z ukochanych miejsc. We właściwym czasie.

*

Problem z podejmowaniem decyzji.

Niezdolność do zobowiązań.

Unikanie odpowiedzialności.

Brak rodziny, domu, stabilizacji.

Masz kogoś?

Kiedy mąż, kiedy dzieci?

Zobaczysz, będzie za późno, jak się opamiętasz.

Kto się tobą zajmie na starość?

*

Przyjmuję to, co mi daje los.

Bez zastanowienia. Cieszę się chwilą. Nie wymagam, nie oczekuję. Spędzam swoje życie dla siebie. Przeprowadzam się z jednego końca świata na drugi… Bo mogę. Bo nic mnie nigdzie nie trzyma.

Ryzykuję dla siebie, wywracam świat do góry nogami dla siebie, żyję dla siebie. Nie boję się odpowiedzialności. Świadomie ją odrzucam. Bo wiem, że by mnie to unieszęśliwiło. Nie mogłabym dać szczęścia i stabilizacji. Zająć się dzieckiem przez co najmniej kilka lat. Osiąść gdzieś. Założyć dom.

Wyrzec się siebie dla kogoś.

Bo ja kocham życie. SWOJE ŻYCIE.

Anna Maślanka

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze