FelietonyPolka tu mieszka

Jest początek kwietnia. Budzę się o 3:30 rano. Światło wdziera się leniwie przez okno w pokoju.

Wschodzi słońce, które jeszcze niedawno dopiero pojawiało się ponad horyzontem po trwającej od 26 listopada do 16 stycznia nocy polarnej. Ponad wzgórzami można było wtedy zaobserwować poświatę widniejącą z obu ich stron. To parhelion, czyli słońce poboczne. Wyglądało to tak, jakby wschodziły trzy słońca na raz. Silne światło fascynowało bardziej niż zorza polarna, która pojawiała się na niebie niemal codziennie. Widziałam ją po wyjściu z pracy, po drodze do sklepu. Zielone światła na niebie przestały być niezwykłe, a widziane przez okno w kuchni po pewnym czasie przestały zachęcać do wychodzenia na zewnątrz. A słońca nie widziałam ponad dwa miesiące. Nie miało to na mnie negatywnego wpływu. Ciemność w ogóle mi nie przeszkadzała. Może byłam nieco bardziej leniwa niż zwykle. A dzień po tak długiej nocy już chyba zawsze będzie trochę inny.

Za oknem pada śnieg. Trochę wieje. Jest minus 5 stopni. Słychać już ptaki. Na zdjęciach od znajomych widzę zieloną trawę i kwiaty. I 22 stopnie na termometrze. Dwa tygodnie wcześniej przy minus 2 stopniach było tak ciepło, że spacerowałam w krótkim rękawku i piłam cydr, siedząc na mostku nad zamarzniętym jeziorem. Po siarczystych mrozach sięgających tej zimy minus 36 stopni temperatura niewiele poniżej zera zdaje się być naprawdę wiosenna.

To właśnie śnieg przyniósł Kirkenes popularność.

Nikt nie usłyszałby o niewielkim miasteczku położonym blisko granicy z Finlandią i Rosją, które zostało niemal doszczętnie zniszczone podczas drugiej wojny światowej, gdyby kilka lat temu pewien lokalny artysta nie wpadł na pomysł zbudowania hotelu ze śniegu i przerobienia dawnej stodoły na restaurację. Pomysł się przyjął. Z roku na rok do Kirkenes przybywa coraz więcej turystów.

Wielką popularnością ten daleki zakątek północnej Norwegii cieszy się wśród Azjatów.  Stało się tak za sprawą krabów królewskich, których chęć spróbowania przyciąga do Kirkenes przede wszystkim Chińczyków, Tajwańczyków, Malezyjczyków i Singapurczyków. Kraby żyjące w Langfjorden nie pochodzą jednak z Norwegii. W latach 60., gdy w leżącym niedaleko Murmańsku panował głód, sprowadzono tam mierzące do dwóch metrów kraby z Kamczatki. Dziesięć lat później pierwsze okazy zaczęto znajdować w Norwegii. Rozprzestrzeniają się szybko, gdyż nie zagrażają im żadne drapieżniki. Dziś są jedną z największych atrakcji turystycznych tego regionu.

Gdy jedziemy samochodem w większej grupie i ktoś gwałtownie hamuje, wszyscy wiedzą, co się stało.

Przez drogę przebiega renifer lub całe ich stado. Nie stanowi to problemu, chyba że jedzie się po zmroku. Wtedy zwierzęta nierzadko są lekko skołowane oślepiającymi je światłami samochodu i nie za bardzo chcą się ruszyć z drogi. Pierwszy raz widziałam renifery na wolności właśnie tutaj. Na początku wywoływały zdumienie. Teraz spowszedniały. Kilkanaście dni temu wybrałam się na wycieczkę po wzgórzach na skuterze śnieżnym. Przypadło to na czas, kiedy Saamowie opiekujący się stadami reniferów właśnie je dokarmiali. Tylko Saamowie mają prawo posiadać własne renifery na terenie Norwegii. Zwierzęta nie uciekały, jak przed samochodami. Podążały za skuterem w oczekiwaniu smakowitych kąsków.

Sør-Varanger, mój kawałek północy to głównie spokój i cisza. Biały śnieg i ciemna noc polarna. Niesamowita natura, z którą można się bezcelowo spierać albo ją zaakceptować i pokochać. Mnie udało się ją oswoić. Stać się częścią północy, tak jak byłam kiedyś częścią tropików. Zapewne nie zostanę tu na zawsze, choć na pewno na dużo dłużej, niż to pierwotnie planowałam. Północ jednak na pewno zostanie już ze mną, gdziekolwiek nie powędruję.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Aleksander
Aleksander
5 lat temu

Ciekawy teskt. Na polnocy skandynawi nawet cisza w rozmowie cos waznego znaczy. Podejrzewam ze ludnosc do znorwezeni Laponczycy, byc moze troche Rosjan ? Ciekawi mnie mentalnosc lokalnych: jak daleko od Europy Centralnej (Polska) oni sa…a moze sa calkiem nam bliscy? A spirytualizm, obcownaie z Natura? Obserwujesz ich jak poruszaja sie w terenie, na co zwracaja uwage? Po Azji Pd-Wschdniej to niemal anty-biegun, i nie chodzi tylko o zimno i brak swiatla w zimie…male zbiorowiska ludzi, duze odleglosci…pustelnia i pustynia monotonnej pra-rzezby Arktyki…co tak fascynuje Ciebie aby mieszkac na takim odludziu?

Serdecznie pozdraiam z „poludnia”, Nordland:)

Anna
Anna
5 lat temu
Odpowiedz  Aleksander

Jeśli idzie o mieszkańców tych terenów to głównie Norwegowie i Saami (w dawniejszych czasach przemieszczali się po obszarach Norwegii, Finlandii i Rosji). Zauważyłam, że wielu ludzi lubi przebywać na łonie natury, uprawiają sport na zewnątrz i są aktywni – zimno im nie straszne. Nie miałam okazji włóczyć się z nikim po dzikim lesie, tak jak to robiłam w dżunglii w Azji, więc szerzej się nie wypowiem. Co mnie tam przywiało? Szczerze mówiąc – chęć zmian i perspektywa zarobku. Po ponad roku na północy wciąż nie planuję się stąd wynosić, choć teraz czasowo jestem w Laponii. Latem, czy też „latem” (w… Czytaj więcej »

trackback

[…] nieodłącznym elementem świątecznej strawy, szczególnie w północnej Norwegii, jest pinnekjøtt. Są to solone i suszone żeberka jagnięce. Tradycyjnie serwowane są z […]