Wkraczając w świat Zachodu, na przykład takiej Holandii, z początku jest zaskoczenie.
Szok kulturowy, bariera językowa, diametralnie różniące się od naszego polskiego społeczeństwo. Są momenty euforii i radosnych uniesień, ale też rozczarowania i chwile złości. Czasami po prostu jest brak zrozumienia i błędna interpretacja tego, czego jest nam dane doświadczyć. Niby to normalne, bo kraj inny to i ludzie inni. Nawet mężczyźni nie wpisują się w nasz stereotyp „typowych facetów”.
No właśnie. Mężczyźni, którzy nie pasują do naszych standardów. Nie taksują nas wzrokiem na ulicach, nie są nachalni, pod naszym adresem nie padają zaczepne komentarze z ich strony. Nawet robotnicy nie wykrzykują do nas sprośnych tekstów, koledzy z pracy nie próbują z nami flirtować, a w klubach to kobiety wychodzą z inicjatywą i podchodzą do mężczyzn, którymi są zainteresowane.
Pierwsza faza to reakcja: “Czy ja tutaj nie jestem atrakcyjna?!”.
Zaskakuje nas to, że nikt nie prawi nam komplementów, a koledzy nie spieszą się, żeby odprowadzić nas do domu czy postawić nam drinka. Zadziwia nas brak tęsknych spojrzeń w dekolt, na nasze nogi, czy po prostu zalotnego uśmiechu i próby pozyskania naszego numeru telefonu. Jedynie tych wulgarnych zaczepek nam nie brakuje, ale czasem zaczynamy myśleć, że nasza atrakcyjność umarła, albo stałyśmy się niewidzialne.
Po dłuższym czasie obserwacji społeczeństwa, w którym obecnie żyjemy, przychodzi czas na drugą fazę.
To kluczowa chwila, która pozwala nam wyzwolić się z naszego dotychczasowego definiowania świata, w tym przypadku świata kobiet i mężczyzn. Dostrzegamy, że mężczyźni są tutaj znacznie bardziej powściągliwi i ostrożni, lecz wcale nie oznacza to braku zainteresowania czy doceniania kobiet. Rozumiemy już, że tutejsi faceci podchodzą do płci pięknej z dużym szacunkiem i starają się nie przekraczać jej granic. Lubimy to i jesteśmy wdzięczne za to, że nie musimy użerać się z lekceważącymi, szowinistycznymi docinkami. Podoba nam się fakt, że możemy same zdecydować, na ile mężczyzna może sobie pozwolić w relacji z nami.
Z drugiej strony tęsknimy za prawdziwymi gentlemanami. Za otwieraniem nam drzwi, przytrzymywaniem płaszcza, za szarmanckim zachowaniem przy stole. Tak bardzo chciałybyśmy, żeby mężczyźni nosili nasze torby i bagaże, odbierali nas z dworca, odprowadzali do domu z własnej inicjatywy, a nie proszeni. Równouprawnienie ma jednak swoje konsekwencje i bardzo często zdajemy sobie sprawę, że raczej powinnyśmy się nauczyć liczyć w takich niuansach na siebie albo przynajmniej nauczyć się komunikować nasze potrzeby, licząc się z ewentualną odmową.
Prawdziwi gentlemani są w Holandii białymi krukami.
Trzeba się z tym pogodzić albo pokazywać mężczyznom, że nawet w erze i świecie feminizmu tradycyjne, czarujące maniery są czymś na wagę złota. Czy jednak wybrałabym ten konserwatywny, tradycyjny świat? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie. Wiem, że nie każdy się ze mną zgodzi, ale właśnie dlatego powinniśmy być wdzięczni za to, że mamy wybór, w jakiej kulturze chcemy na co dzień żyć. Ja wolę mniej rycerskości, ale więcej respektu. Bo w tym staromodnym podziale świata kobiet i mężczyzn bardzo łatwo dochodzi do nadużyć. Bo preferuję szacunek, a nie demonstrowanie władzy. Bo wolę od czasu do czasu czuć się niewidzialna, ale za to nietykalna, a nie jak kawałek mięsa. Wybieram życie w społeczeństwie równych praw, gdzie mężczyźni nie nienawidzą kobiet.
Magda Kubiak
Podoba nam się ,że polski facet całuje nas w rękę, otwiera i przepuszcza w drzwiach, ale ten sam facet potrafi być sprosny,gapic sie na na nas ,tak ze to nas krępuje. Traktuje kobiety jak przedmiot. Wolę jednak tych facetów,którzy nie całuje mnie w rękę, nie przepuszczaja w drzwiach,ale traktują jak człowieka,jak partnera,i nie slinia się na nasz widok.
W sedno 🙂 Serdecznie pozdrawiam Kate.
Mieszkam w szwecji i mam wrazenie ze albo jestem brzydka albo jestem powietrzem. Faceci nie pomagaja w niczym… brak flirtow. Nie wiem czy wszyscy to geje czy co sie stalo tu z prawdziwymi meZczyznami…
Tez mieszkam w Szwecji. Nie mam problemu z brakiem flirtów rozumianych jako zaczepki facetów. Nie mam tez obowiazku malowac paznokci, uzywac makijażu itp. To moj wybor: chcę / nie chcę a nie wabik na facetow żeby zwrócili na mnie uwagę.
Co do pomocy – owszem sami się nie rwą do pomocy, ale poproszeni pomagaja. W każdym razie mi nigdy nie zdarzyło się żeby ktoś odmówił.
Nachalne pchanie się z pomocą bez prośby z drugiej strony może być odebrane jako wtrącanie się w nie swoje sprawy, a tego Szwedzi nie lubią.
Ogólniki bywają zgubne. Ważne jakie wychowanie wynosimy z domu i jak pielęgnujemy je w sobie, przy tym ciągle rozwijając empatię wobec innych i samych siebie. Tak jak w Polsce, tak i tutaj w Holandii, znam osoby reprezentujące wysoką kulturę osobistą, jak i te, gdzie ta sfera pozostawia wiele do życzenia (i poziom wykształcenie ma z tym niewiele wspólnego). Jeśli moje poczucie dowartościowania, miałoby opierać się na tym, ilu chłopców na ulicy się za mną obróci, to tak naprawdę byłoby ze mną ‘słabo’. Czujemy się bardzo dobrze, będąc atrakcyjnymi i to jest w porządku. Jednak nie dbamy o siebie dla tłumów,… Czytaj więcej »
Artykul dokladnie opisuje rzeczywistosc w Holandii. Przezywalam podobnie ta roznice w podejsciu mezczyzn do kobiet.
Zgadzam sie z Autorka tekstu. Mialam to samo wrazenie, gdy po kilku miesiacach wrocilam z Danii do Polski. NIestety, ale w PL mam wrazenie, ze mezczyznom trzeba caly czas udowadniac. Ilosc wrednych pytan z ich strony (skad sie tam wzielas na tej emigracji? jak to bez nikogo? sama? pewnie dajesz d… zeby sie tam utrzymac) jest czasem nie do wytrzymania. W Danii niekiedy czuje sie nieatrakcyjna, bo mezczyzni nie patrza sie w oczy, nie prawia komplementow. Zdecydownie jednak wole takie podescie, niz nadmierne komentarze polskich panow. Pozdrawiam Cie Madziu 😉