“Praca, malarstwo, dla mnie, było zawsze czymś, co pozwalało mi czuć się mniej nieszczęśliwą, mniej biedną i mniej brzydką, jak również mniej głupią… Maluję, żeby się uleczyć.”
Carol Rama to przedziwna postać, kobieta bezkompromisowa, świadoma swojej dzikości i siły. Żyła 97 lat, w Turynie, samouk, tytan pracy, poświęciła całe swoje życie malarstwu.
Jej dzieciństwo było naznaczone chorobą psychiczną matki i prawdopodobnym samobójstwem ojca bankruta. Najpierw w otoczeniu rowerowych części (ojciec miał fabrykę rowerów), później, po śmierci ojca, w laboratorium protez wykonywanych przez ciotkę dla inwalidów wojennych. Wszystko to miało ogromny wpływ na jej sztukę. Wiadomo, że uczęszczała na zajęcia z malarstwa w pracowni Felice Casoratiego, czego jednak zupełnie nie widać w jej pracach i uznaje się, mistrz nie miał na nią żadnego wpływu. Słynna jest anegdota, kiedy to szkołę, do której uczęszczała Carol Rama, odwiedził książę Sabaudii. Zachęcona przez nauczycielkę (była bardzo odważna), miała zaśpiewać księciu piosenkę. Nic nie przychodziło jej do głowy i wtedy jedna z koleżanek coś szepnęła jej do ucha, z ust Carol popłynęły niecenzuralne słowa pewnej popularnej, acz bardzo nieprzyzwoitej piosenki. Podobno oniemiała nauczycielka nie zdążyła jej uciszyć i książę Umberto wysłuchał przyśpiewki od początku do końca.
Młoda, niezamężna kobieta, która malowała akwarele, portrety, silnie nacechowane erotyzmem nie miała łatwego życia w faszystowskich Włoszech, dlatego, mimo że tworzyła właściwie „od zawsze”, to pierwsza wystawa Carol odbyła się dopiero w 1945 roku. Była wielkim skandalem i została zamknięta jeszcze tego samego dnia. Prace zarekwirowane przez policję zaginęły. Carol Rama nie malowała ani modnie, ani ładnie. Jej kreska była prosta, wręcz brutalna, a przedstawione sceny obsceniczne. Jej przyjaciel, poeta mówił o niej, że „Carol nie mówi w swych obrazach o seksie, ona jest seksem”. Pokazuje, to co zwykle jest ukrywane, nie uznaje żadnego tabu, jej postaci są kalekie, wokół unoszą się fragmenty ciał, sztuczne szczęki. Chore, ułomne i szalone dziewczęta z otwartym, czerwonym seksem, za to bez nóg i rąk, na wózkach, lub na żelaznych łóżkach. Otwarte usta i zwielokrotnione języki i członki.
Po wojnie artystka zwraca się w kierunku abstrakcji. Przyłącza się do turyńskiej grupy „Sztuki Konkretnej”. Mimo pozornej zmiany tematu wciąż szokuje, w jej kolażach i „brikolażach”, jak je nazywa, pojawiają się szklane oczy, strzykawki i dętki od rowerowych kół. To jasne nawiązanie do przeszłości, w takim otoczeniu dorastała, przeżywała swój strach i rodzinne tragedie. W latach osiemdziesiątych powraca do figuracji – ciała, szczęki, języki, kształty zwierząt i damskie buty zamieszkałe przez męskie członki.
Rok 2003 jest przełomowy, artystka zostaje odznaczona Złotym Lwem na Biennale w Wenecji, tym samym jej długotrwała kariera wreszcie zostaje ukazana szerokiej publiczności. W 2004 roku ma miejsce wystawa retrospektywna w Turynie, która odbiła się szerokim echem w prasie i mediach. Również dziś można podziwiać jej prace w Galleria dell’Arte Moderna (GAM) zrealizowaną przy współpracy trzech innych europejskich muzeów. Po Paryżu, Dublinie i Barcelonie twórczość Carol Rama powraca do swojego rodzinnego miasta, gdzie do 5 lutego 2017 roku trwa kolejna jej wystawa. Zgromadzono na niej wybrane prace zarówno z lat trzydziestych ubiegłego wieku, jak i późniejsze brikolaże, serię prac z lat dziewięćdziesiątych zatytułowanych „Szalona krowa”, aż do ostatnich rysunków. Wystawie towarzyszy projekcja filmu dokumentalnego o życiu Carol Rama, z jej udziałem.
Czy warto zobaczyć wystawę Carol Rama? Tak, warto, bardzo warto, nie pozostawia ona nikogo obojętnym. Czy to jest sztuka? Tak, zdecydowanie, ta kobieta poświęciła jej życie. Zawsze trochę z boku, nieustannie pod prąd, wierna własnej wizji i prawdzie. Dla mnie Carol Rama to Egon Schiele w spódnicy. „Pasja według Carol Rama”.
Tekst: Agata Ewa Kordecka / Włochy
Bardzo inspirujacy bilecik. Poszlam pospacerować po wirtualnych galeriach z jej pracami, i niektóre są pełne poezji :
http://www.artnews.com/2016/07/26/a-long-overdue-carol-rama-retrospective-stuns-at-the-irish-museum-of-modern-art-in-dublin/
dzieki !
tak, carol rama jest wyjątkowa, naprawdę. podziwiam ją, bo chyba niczego się nie bała 🙂
Najsmutniejsze jest to, że i dziś znaleźli by się tacy, którzy sprzeciwiliby wystawianiu jej prac…A sztuka jak to sztuka potrzebuje latać, w niej miejsca na ramki, kompromisy i szuflady. Wydaje mi się, że sztuka przez duże S to nie tylko talent, ale i prawda. To prawda zawarta w sztuce wzbudza największe emocje…
Zgadzam się w całej rozciągłości, do stworzenia dzieła sztuki potrzebna jest przede wszystkim szczerość, inaczej obraz jest głównie ozdobą i nie przemawia “ludzkim głosem”. Dlatego sztuka współczesna często nie jest “ładna”. Na szczęście Carol Rama znalazła odbiorców, bo rzeczywiście nie było jej lekko.
Kilka lat temu w Düsseldorfie odbyła się wystawa jej dzieł pod ciekawym tytułem “Böse Zungen”. Pamiętam, że wtedy zaciekawiła mnie ta artystka, która ze swoim warkoczem oplecionym wokół głowy wcale nie wyglądała na buntowniczkę.
mi się wydaje, że ona właśnie nie była buntowniczką, ona przemawiała swoim nieprzefiltrowanym przez kulturę głosem – świetna nazwa dla jej wystawy! 🙂 a warkocz swoją drogą mega.
wspaniała kobieta silna i świadoma samej siebie. bardzo ciekawe prace.
🙂
Również pospacerowałam po jej pracach w Internecie. Czuję, że nie prędko wyjdą z mojej głowy. Dziękuję Ci za tą postać.
to ja dziękuję, że miałam możliwość cię nią zainteresować 🙂