Felietony

„Proces sądowy to zbyt poważna sprawa, by pozostawić ją w rękach przysięgłych”. 

John Grisham, “Ława przysięgłych”

Jedna z początkowych scen filmu “Ława przysięgłych” opartego na słynnej książce Grishama pokazuje głównego bohatera, Nicholasa Eastera, który wraz z kolegami analizuje, jak uciec od powoływania tytułowej ławy przysięgłych. Jeden z nich sugeruje nawet popełnienie przestępstwa, co automatycznie doprowadziłoby do wykluczenia z tego obowiązku. Dla wielu Amerykanów wezwanie do wypełnienia obywatelskiego obowiązku zajęcia miejsca w ławie przysięgłych to koszmar. Nigdy nie wiadomo, na jaki proces się trafi, ile będzie on trwał i czy ławnicy nie zostaną odizolowani od świata zewnętrznego. 

W głośnej sprawie O.J. Simpsona, ława przysięgłych pozostawała w izolacji przez 265 dni. W tym czasie nie chodzili do pracy, nie widzieli swoich najbliższych, nie mieli dostępu do telewizji i gazet. W dzisiejszych czasach odcięto by im również dostęp do internetu. Jeden z ławników twierdził później, że przez udział w procesie stracił pracę. Nawet w mniej ekstremalnych przypadkach, pełnienie obowiązku ławnika łączy się z wieloma niedogodnościami. 

Na pierwszym miejscu znajduje się bez wątpienia aspekt finansowy.

W wielu przypadkach powołanie do ławy przysięgłych łączy się z tymczasową utratą dochodów. Prawo w większości stanów gwarantuje ławnikom, że nie stracą pracy z powodu wypełniania obowiązku, jednak nie oferuje wiele ponad to. Jeśli polityka pracodawcy nie zakłada wypłacania pracownikom wynagrodzenia za czas spędzony w sądzie lub są oni zatrudnieni na kontrakcie, mogą liczyć jedynie na skromną “pensję” wypłacaną przez stan. Do wyjątków należą m.in. Arizona, Georgia, czy Tennessee, gdzie prawo wciąż zakłada otrzymywanie normalnego wynagrodzenie od pracodawcy. We wspomnianym wyżej filmie dniówka w stanie Luizjana wynosiła szesnaście dolarów. W dzisiejszych czasach w Nowym Jorku jest to minimum czterdzieści dolarów dziennie przez pierwsze trzy dni pokrywane przez pracodawcę. Warto zaznaczyć, że jest to kwota przed odjęciem podatków, a IRS (Internal Revenue Service – amerykański odpowiednik urzędu podatkowego) uznaje pensję ławnika jako normalny dochód podlegający opodatkowaniu. W mieście, w którym średnia pensja przed opodatkowaniem wynosi $65,904 rocznie, czyli $263,62 dziennie, stanowi to sporą różnicę. 

– Jest poczta do ciebie – krzyknął mój mąż, wróciwszy z pracy do domu. Mruknęłam coś w odpowiedzi i dalej stukałam w klawiaturę. – Ha! Masz wezwanie do ławy przysięgłych!

To przykuło moją uwagę. Przez chwilę poczułam się jak w filmie, scenariusze niczym z thrillerów prawniczych Grishama przemknęły przez moją głowę, wyobraziłam sobie, jak w oparciu o to doświadczenie piszę własną powieść.

Przede wszystkim jednak poczułam się Amerykanką.

Bo czyż istnieje lepszy dowód na to, że stałam się już częścią amerykańskiego społeczeństwa niż zostanie wylosowanym do ławy przysięgłych? Entuzjazm i ekscytacja rozgrzewały mnie przez dwie, może trzy sekundy. Tyle trwało, zanim zrozumiałam, że niestety nie tym razem. Jeszcze nie jestem obywatelką, a rezydenci nie mogą pełnić obowiązku ławnika. 

W składzie ławy przysięgłych nie mogą również zasiąść osoby młodsze niż 18 lat, starsze niż 70, niewładające w stopniu wystarczającym językiem angielskim, będące formalnym opiekunem osoby dorosłej, niezdolnej do zadbania o siebie. Wykluczone są również osoby karane. Stąd padająca we wspomnianym na początku artykułu filmie sugestia, żeby bohater popełnił przestępstwo.

Są jednak mniej drastyczne sposoby na bycie zwolnionym z obowiązku ławnika. Należą do nich m.in. udokumentowane poważne problemy ze zdrowiem, uzasadniona obawa znalezienia się w kłopotach finansowych, brak transportu, czynna służba wojskowa, brak możliwości znalezienia opieki dla dzieci oraz niektóre sprawy prywatne, których nie da się przełożyć na inny termin. Co ciekawe, z obowiązku można być zwolnionym również w sytuacji, kiedy mamy już zaplanowane i opłacone wakacje. W ławie przysięgłych nie muszą zasiadać studenci, nauczyciele i wykładowcy, a nie mogą osoby, które znają kogokolwiek z zaangażowanych w proces jak i te, których brak stronniczości może zostać poddany pod wątpliwość. Zwolnieni będą również ci, którzy biorą równolegle udział w innym procesie – lub zasiadali w ławie przysięgłych podczas ostatnich 12 miesięcy.

O ile brak spełnienia podstawowych kryteriów, takich jak brak amerykańskiego obywatelstwa, można łatwo zgłosić poprzez internetowy formularz, przedstawienie podstaw zwalniających z obowiązku może być już nieco bardziej skomplikowane i czasochłonne. Wszystko po to, żeby zapewnić jak największą szansę na obiektywny proces. W Stanach to właśnie ława przysięgłych decyduje o wyroku. Kandydaci na ławników są losowani z rejestrów osób głosujących i posiadaczy prawa jazdy, następnie wzywani do sądu na wstępne “przesłuchanie”, podczas którego sędzia, obrońca i oskarżyciel zadają im pytania i w razie wystąpienia wątpliwości w kwestii stronniczości potencjalnego ławnika, odrzucają kandydaturę. Często mówi się, że praktycznie wyrok zapada już w momencie selekcji ławy przysięgłych. To co dzieje się później, jest rzekomo jedynie konsekwencją tego wyboru. Takie stwierdzenie działa na wyobraźnię, nic dziwnego więc, że zainspirowało wiele prawniczych thrillerów. 

Będąc osobą z zewnątrz, przyzwyczajoną do innej roli ławników, sama jestem zafascynowana rolą, którą w amerykańskim systemie sprawiedliwości mogą pełnić zwykli obywatele bez prawniczego wykształcenia.

Z dnia na dzień zostaje im de facto powierzony los człowieka. To od nich zależą wyroki nawet w najcięższych sprawach, w których na szali kładzie się ludzkie życie. Całkiem dosłownie, ponieważ w niektórych stanach maksymalnym wyrokiem wciąż jest kara śmierci. To niebywała odpowiedzialność i nie sposób nie zastanawiać się nad tym, czy osoby powołane do ławy przysięgłych rzeczywiście zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich decyzji, czy nastawieni negatywnie do obowiązku ławnika, starają się jedynie jak najszybciej mieć go za sobą. 

Jest to jeden z powodów, dla których tak bardzo chciałabym mieć kiedyś możliwość zaobserwowania tego zjawiska od środka. Chociaż dostrzegam uciążliwe aspekty powołania i trochę onieśmiela mnie łącząca się z nim odpowiedzialność, kusi mnie wizja poznania tak wielu różnych ludzi, którzy zjawiają się w jednym miejscu tylko przypadkiem, dosłownie w wyniku loterii. Chcę poznać ich nastawienie, obserwować ich zachowania, usłyszeć historie, które opowiadają w nudnych godzinach, podczas których są razem zamknięci. 

Właśnie o aspekcie integracyjnym wspomniała moja znajoma, kiedy zapytałam ją o doświadczenia z ławą przysięgłych.

Chociaż wspomina je zdecydowanie negatywnie (mówi m.in. o tym, że czuła się traktowana jak idiotka, jest też oburzona krótkimi i rzadkimi przerwami na skorzystanie z toalety), docenia, że miała możliwość poznania wielu zupełnie różnych osób stanowiących reprezentację miasta, w którym mieszka. Może nie jest to najoczywistszy sposób na poznawanie nowych osób, ale zdecydowanie bardzo interesujący. Dlatego wbrew ostrzeżeniom, wciąż mam nadzieję, że po otrzymaniu amerykańskiego obywatelstwa nie będę musiała zbyt długo czekać na kolejne wezwanie.

Maja Klemp

5 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Katarzyna
Katarzyna
1 rok temu

Czytałam nie znając autora i myślę “oho, takich jak Maja Klemp jest więcej” 😆
Czytałam już na Twoim blogu o tym Twoim marzeniu, ale tym wpisem również mnie zaintrygowałaś odnośnie ławy przysięgłych, będę szukać więcej informacji 🙂
Uwielbiam Twoja lekkość pióra! Wspaniałe się czyta!

Maja
Maja
1 rok temu
Odpowiedz  Katarzyna

Spokojnie, jestem jedna, jedyna i się nie klonuję. Mityczne potwory też występowały zwykle pojedynczo, żeby pozostawić ludzkości jakąkolwiek szansę. Ot taki Kraken na przykład. Jestem jak Kraken.