FelietonyKulturakultura wysokiego kontekstu

Wyjeżdżając za granicę, nie raz czujemy się niezrozumiani, a już na pewno jeżeli dwie kultury są od siebie odległe. Teoretycznie zdajemy sobie sprawę, że wyjeżdżając z Polski, spotkamy się z inną kulturą. Ale czym właściwie jest ta cała kultura? To przecież bardzo ogólne określenie. Da się ją w ogóle jakoś wyjaśnić? Ja nazwałabym ją jedną wielką mozaiką oczekiwań, przyzwyczajeń, gestów, zwyczajów a czasem nawet niedopowiedzeń. Brzmi dość enigmatycznie? W tym felietonie chciałabym trochę przybliżyć to zagadnienie. 

Język odgrywa bardzo ważną rolę w kontekście kultury.

Bywa, że jedno słowo lub jego brak może zaważyć na naszej komunikacji z innymi. Nie chodzi mi tylko o język obcy, ale o to, jak posługują się nim miejscowi. Każda społeczność ma swoje zasady. Zazwyczaj niestety niepisane, co przyprawia o jeszcze więcej trudności.

My Polacy – bezpośredni, ale uprzejmi, mili, ale nie obłudni, postrzegamy siebie jako ludzi szczerych i prawdziwych. Istotnie tak jest, ale co z innymi? Wszystkich innych, którzy tacy nie są, nie do końca potrafimy zrozumieć. Wyjeżdżając do Turcji, próbowałam rozgryźć konwenanse panujące w tym kraju i stosować się do ich protokołu. Nie było to jednak takie łatwe, ukształtowała mnie wszak polskość.

Po dłuższej lub krótszej rozmowie z Turkami zadawałam sobie pytanie, jakie są ich intencje? Przeciętny Polak może się zastanawiać, czemu są tacy sztucznie mili? Kilka pierwszych spotkań z Turkami może być kłopotliwe, bo na pozór są tacy jak my – ekspresyjni, mają temperament, ale jacyś tacy sztucznie uprzejmi, zadają mnóstwo prywatnych pytań. Po co im ta wiedza? Takie myśli nasuwają się nam prawdopodobnie jako pierwsze.

Otóż istnieje termin określający tego typu zachowania – to kultura wysokiego kontekstu.

W obrębie takich kultur, a turecka do nich należy, ludzie komunikują się w sposób mniej oczywisty, ważne są gesty, sensu trzeba się domyślić, rozmowa rzadko jest bezpośrednia. Jak odnaleźć się, nie będąc częścią tej kultury? Dla Polaków może być to nie lada wyzwanie. Chcemy prawdy. Jednak nie zawsze ją dostaniemy, ale nie znaczy to, że ktoś chce nas wpuścić w maliny. Otwarte wyrażanie swoich opinii w niektórych sprawach może być uznane za brak dobrych manier.

Na przykładzie Turcji zauważyć można, że czasem należy zwolnić, nie przechodzić do sedna sprawy od razu, najpierw zapytać o samopoczucie rozmówcy i jak tam w pracy albo co słychać u siostry? Nie jest to wchodzenie w czyjąś prywatność, a wykazanie zainteresowania. Potem przychodzi czas na filiżankę kawy lub herbaty. Dopiero wtedy możemy przejść do rzeczy. To co dla Polaków jest przekroczeniem pewnej granicy, w Turcji może być wręcz oczekiwanym elementem rozmowy. Kultura wysokiego kontekstu ma wiele plusów. Turcy są dla siebie na co dzień uprzejmi, uśmiechnięci i pomocni. Nierzadko posłużą radą, ale też uchem. Potrafią świetnie słuchać, ale też pięknie opowiadać. Zagadają, poczęstują kawą lub herbatą (często na koszt firmy).

To jednak nie jest koniec tego labiryntu i meandrów kulturowych.

Żeby czasem nie pomyśleć, że kultura wysokiego kontekstu to same uprzejmości i delikatne metafory. To co w Polsce uważane jest za grubiańskie i nieprzystojne, w Turcji jest społecznie akceptowane, więc można usłyszeć, że się komuś przytyło, albo zostać zapytanym o zarobki, a jak się nie odpowie, to zostać uznanym za gbura. Nieszczere komplementy również nie są rzadkością, ale tego wymaga właśnie, o ironio, dobre wychowanie. 

Na wiele rzeczy jako Polka trzeba brać poprawkę. Przenosząc się do innego kraju, należy zrozumieć panujące tam zwyczaje, aby nie wpaść w pułapkę nieporozumień.

Monika

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze