Wyobraź sobie ciepły kwietniowy dzień. Cały kraj ma dzień wolny od pracy. Ludzie odpoczywają, spotykają się ze znajomymi, a przede wszystkim świętują. Na ulicach miast zbierają się tłumy, w największych miejscowościach organizowane są imprezy. Jest głośno i … pomarańczowo. Tak właśnie wygląda Dzień Króla.
Jak to wszystko się zaczęło?
Poprzednikiem Dnia Króla był Dzień Księżnej obchodzony od 31 sierpnia 1885 roku w dzień urodzin księżnej Wilhelminy. Święto ustanowiono, aby cały kraj mógł w ten dzień świętować wraz z solenizantką, co miało umacniać wspólnotę narodową. Ponieważ urodziny księżnej były jednocześnie ostatnim dniem wakacji szkolnych, święto stało się popularne wśród dzieci, które nie tylko cieszyły się z urodzin księżnej, ale także świętowały ostatni dzień wolności przed powrotem do szkoły. W 1890 roku po śmierci ojca, Wilhelma III, Wilhelmina stała się królową, a Dzień Księżnej przemianowano na Dzień Królowej. W roku 1902 Dzień Królowej został ustanowiony jako święto narodowe mające na celu podkreślenie jedności narodowej.
Po ustąpieniu Wilhelminy z tronu jej miejsce zajęła córka – Juliana, a Dzień Królowej przeniesiono na jej dzień urodzin – 30 kwietnia. Obchody święta nabierały rozmachu. Królowa wraz z rodziną pojawiała się tego dnia w pałacu Soestdijk. Spotykała się tam z mieszkańcami, a uroczystości transmitowano w telewizji. Przyjęło się też, że ten dzień jest wolny od pracy.
Kiedy królowa Beatrix (córka Juliany) wstąpiła na tron, postanowiła nadal obchodzić Dzień Królowej 30 kwietnia, zamiast w dniu własnych urodzin w styczniu. Koniec kwietnia to też idealna pogoda do świętowania w plenerze i spotkań rodziny królewskiej z ludźmi, które stały się nieodłącznym elementem święta.
W roku 2014 Dzień Królowej został przemianowany na Dzień Króla, a obchody przeniesiono na 27 kwietnia – dzień urodzin obecnie panującego Wilhelma Aleksandra.
Oranje (bitter)!
Tego dnia na ulicach króluje kolor pomarańczowy. Ma to związek z nazwą dynastii królewskiej Orańskiej-Nassau. Pomarańczowe są dekoracje, ubrania (każdy napotkany w tym dniu człowiek ma na sobie pomarańczowy element garderoby), dodatki, gadżety a nawet jedzenie! W tym dniu na stołach króluje tompouce, kuzynka polskiej napoleonki. To również ciasto na kruchym spodzie z kremem budyniowym, z tym, że w holenderskiej wersji na wierzchu jest polewa (tradycyjnie – różowa, w Dzień Króla – pomarańczowa), zamiast kolejnej warstwy ciasta.
Kiedy wszyscy są już najedzeni, czas na toast! W tym specjalnym dniu Holendrzy wznoszą toast szklankami wypełnionymi likierem pomarańczowym – Oranje Bitter.
Szał związany z kolorem pomarańczowym doczekał się nawet własnej nazwy – pomarańczowe szaleństwo (oranje gekte) lub pomarańczowa gorączka (oranje koorts).
Jedna wielka impreza!
Tak naprawdę obchody Dnia Króla rozpoczynają się już 26 kwietnia wieczorem, w tzw. Noc Króla (Koningsnacht). Wielu młodych ludzi świętuje na ulicach i placach (a w Amsterdamie także na łodziach płynących głównymi kanałami miasta) przez całą noc. Właściwe obchody zaczynają się jednak następnego dnia. Ogromną imprezą jest festiwal muzyki elektronicznej Kingsland organizowany równocześnie w trzech miastach – Amsterdamie, Rotterdamie i Groningen. Ale to nie wszystko! W każdym większym mieście odbywa się równocześnie kilka wydarzeń, a w mniejszych miejscowościach i wsiach festyny. Wiele barów i restauracji zatrudnia DJ-ów i otwiera ogródki piwne, aby przechodnie mogli napić się drinka i trochę potańczyć.
Największą atrakcją jest wizyta rodziny królewskiej w jednym z holenderskich miast (w tym roku jest to Rotterdam). Król i królowa wraz z dziećmi dołączają do parady podążającej wyznaczoną trasą (zazwyczaj przez centrum miasta) i biorą udział w rożnych aktywnościach
Pchle targi
Holendrzy są niezwykle oszczędni i lubią zaopatrywać się w rzeczy z drugiej ręki. W parkach i na ulicach odbywają się pchle targi, na których wiele osób oferuje na sprzedaż niepotrzebne im już rzeczy. To jedyny dzień w roku, kiedy Holendrzy mogą sprzedawać swoje rzeczy bez uprzedniego uzyskania pozwolenia. Parki, place i ulice zamieniają się tego dnia w jedną wielką wyprzedaż garażową (vrijmarkt).
Poza pozbyciem się niepotrzebnych rzeczy lub nabyciem nowych, targ to też miejsce na zjedzenie lokalnych przekąsek lub szansa na wzięcie udziału w turnieju jednej z tradycyjnych gier sprawnościowych.
Do tego święta zostało już tylko kilka tygodni, w sklepach pojawiają się pomarańczowe gadżety a na ulicach flagi i pomarańczowe dekoracje. W tym roku pora na pierwsze po-pandemiczne obchody. Na pewno będzie hucznie.