Felietony

Nigdy nie uważałam się za feministkę.

Nie odczuwałam specjalnych trudności z tytułu bycia kobietą. Poza tym odstraszają mnie wszelkie podziały i etykiety, które tak w Polsce lubimy. Podawać się dziś za kogokolwiek to zawsze ryzyko. Nie podawać się za nikogo – też podejrzane. „Feministka? Na pewno agresywna wariatka.” „Jesteś kobietą i nie jesteś feministką? Karygodne”. Podpiszesz się pod czymś – nazwą cię radykałem. Nie chcesz się podpisać pod niczym – jesteś konformistą bez zasad. Trudno, uczę się tym nie przejmować i trzymać własnego zdania o sobie. Jakie to zdanie? Jestem kimś, kto ceni wolność, szacunek, takt i sprawiedliwość. Żyję i staram się dawać żyć innym, nie wtrącając się w ich sprawy, ale służąc pomocą, gdy ktoś o nią prosi.

Może dlatego zdumiała mnie reakcja mojego najbliższego otoczenia na wieść o tym, że dostałam propozycję wyjazdu na placówkę za granicą. I że postanowiłam tę propozycję przyjąć.

Wiadomość teoretycznie dobra. Rozwój zawodowy, fajne warunki, okazja zwiedzenia wymarzonego kraju, możliwość zabrania ze sobą rodziny. Wyjazd nie na zawsze, tylko na pewien czas, po którym mogę wrócić do pracy Polsce. Moment też nie najgorszy. Moja córka ma 2,5 roku, nie jest już maleństwem wymagającym pełnej obsługi, a jednocześnie nie chodzi jeszcze do szkoły, co znacznie upraszcza kwestię edukacji. Nie nawiązała też jeszcze świadomych przyjaźni, więc nie będzie tęsknić, za to nauczy się języka. Z kolei ja doszłam już do siebie po ciąży i wczesnym macierzyństwie. Jestem jeszcze młoda, jeszcze mi się chce, całą trójką moglibyśmy przeżyć fajną przygodę. Więc w czym problem?

Ano problem jest. Dowiedziałam się tego od innych kobiet. Tych przypadkowych i tych całkiem bliskich.

– Taka propozycja jest dobra dla singli.
– Teraz powinnaś skupić się na rodzinie.
– To potężna zmiana i stres dla dziecka.
– Do czego ci to potrzebne? Mało się najeździłaś po świecie?
– Jak ty to sobie wyobrażasz?
– A co twój mąż będzie tam robił? Czy pomyślałaś o jego karierze?
– Owszem, słyszałam o takich wyjazdach. Należy jednak podkreślić, że dyplomaci, których znam, którzy zabierali ze sobą rodziny, to wyłącznie mężczyźni.

Ja też słyszałam o takich wyjazdach. Od kilku lat przeprowadzam wywiady z Polkami, które zdecydowały się wyjechać w różne zakątki świata (los zabawnie się układa, tuż przed premierą mojej książki „Rzuć to i jedź” sama dostałam propozycję przeprowadzki). Rzeczywiście, zaobserwowałam, że częściej to kobiety decydują się spakować i pojechać za mężem, chłopakiem albo dopiero w poszukiwaniu miłości. Może są bardziej skore do poświęceń, a może odważniejsze, bardziej otwarte na zmiany? Może to czysty przypadek, a może rzeczywiście pewna tendencja. Ale czy to oznacza, że odwrotny scenariusz naprawdę jest czymś tak niecodziennym, że aż kontrowersyjnym?

Poza dobrymi radami docierały do mnie niewybredne komentarze zza pleców. Z użyciem naprawdę ostrych słów. Byłam w szoku. Nigdy wcześniej nie czułam się dyskryminowana w kontekście rynku pracy. Może miałam szczęście, a może za bardzo się nie wychyliłam i nie zwracałam na siebie uwagi? Nie sądzę, żeby którykolwiek z moich znajomych, który zabrał rodzinę na kontrakt, słuchał podobnych uwag. Założę się, że jego otoczenie nie wpadło na pomysł, żeby zapytać: „A jak się z tym czuje Twoja żona, czy ona widzi tam dla siebie miejsce?”, „Czy przemyślałeś konsekwencje wyjazdu dla JEJ kariery?” „Czy to dobre dla dzieci?”. Nie, tutaj sprawa była oczywista: to mega okazja, trzeba brać i korzystać. Świetny facet, że funduje rodzinie takie niezapomniane przeżycie. A ona to szczęściara, że ma takiego partnera. Marzenie!

Ja moje marzenie musiałam zepchnąć na drugi plan – przynajmniej według przeważającej opinii.

Podobnie miały inne Polki, które zdecydowały się wyjechać. Słuchając ich, zrozumiałam, że jeśli jesteś kobietą, nigdy nie ma dobrego momentu na dłuższy wyjazd za granicę.

Najpierw jesteś za młoda.

Po liceum musisz skończyć studia.

Po studiach zadbać o to, by ułożyć sobie życie i nie zostać na lodzie, z garścią fajnych zdjęć i wspomnieniem wakacyjnego romansu, za to bez rodziny.

Potem musisz trochę popracować, żeby zacząć lepiej zarabiać i móc pójść na zasłużony macierzyński.

Później wiadomo – koniec, finito, kaplica. Jesteś matką. Wszystko musi zaczekać, aż odchowasz dzieci.

A wtedy prawdopodobnie nikt już nie da ci szansy, bo jesteś za stara. A samej wyjeżdżać w pewnym wieku po prostu nie wypada.

Trudno uwierzyć, że same to sobie robimy. Ale może idą zmiany?

– Tęsknisz? – zapytała mnie Mira, Amerykanka o śmiejących oczach.
Przyglądała się, jak gapię się w telefon na zdjęcia swojej córki. To był słoneczny październik, przez kilka dni byłyśmy razem służbowo w Toskanii. Dookoła piękna sceneria, zamki i winnice, ciepło, w kieliszkach przyjemnie chłodne chianti. Ale ja nie umiałam się tym wszystkim cieszyć. Czułam się winna, że zostawiłam w domu dziecko. Powiedziałam o tym Mirze. I o tym, że wielu osobom nie podoba się mój przyjazd tutaj. Ja piję sobie winko, a ktoś inny ogarnia moje dziecko. Ja odpoczywam, a mój mąż się zaharowuje.

– Przestań słuchać tych bredni – powiedziała Mira.  – Same czujemy się wystarczająco winne. Nie potrzebujemy, żeby inni jeszcze nam dokładali. Ja zostawiłam w domu dwójkę. Dwu i trzylatek.
– Kto się nimi opiekuje? – zapytałam.
– Mąż i teściowie – odpowiedziała trochę zdziwiona moim zdziwieniem.
– Zostali z dwójką takich maluchów? – trudno było mi to sobie wyobrazić.
– O tak, choć pewnie mają w domu piekło – roześmiała się. – Ale zgodzili się z przyjemnością. Rozumieją, że stając się mamą, nie przestałam być osobą.


Magda Żelazowska – dziennikarka, pisarka, podróżniczka. Entuzjastka świata i ludzi. Kolekcjonerka wspomnień, ciekawych historii i drobnych życiowych przyjemności. W jej torebce może brakować kluczy, ale nigdy czegoś do pisania. Mieszka w USA. Prowadzi blog Zgub się tam. Napisała książkę „Rzuć to i jedź” o przeprowadzkach Polek za granicę.

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
5 lat temu

Kiedy powiedziałam mojej rodzinie, że wyjadę na rok do Finlandii jako au pair, usłyszałam od mojej cioci: “I bardzo dobrze, masz jechać!”. To było jedyne takie bezpośrednie wsparcie. Do dzisiaj je pamiętam. Jest coś w tym, o czym piszesz, jakiś utarty schemat w naszym społeczeństwie, w którym brakuje miejsca na zwyczajny “gap year”. Moi fińscy znajomi zaczynali studia w wieku 20-21 lat, bo podróżowali, albo pracowali. To samo moi znajomi z Zurychu (obecnie tu mieszkam). U nas się idzie po szkole prosto na studia, bo… no właśnie, bo co? Bo wszyscy idą? A później przecież kariera, macierzyństwo, bla bla bla…… Czytaj więcej »

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Karolina

to bardzo ważny głos 🙂 Gdybym miała przerwę na pracę/wyjazd między liceum a studiami, być może nie straciłabym trzech lat, robiąc coś, co nie było moją pasją, tylko od razu trafiłabym na studia, które otworzyły mi drogę do dzisiejszego życia 🙂 Ale wtedy wizja, że zamiast iść na studia, miałabym “bąki zbijać” była niewyobrażalna, zwłaszcza dla Rodziców…

Awatar użytkownika
5 lat temu

otóż to! zostawić, co dobre, a resztę utkać na bazie własnych doświadczeń.

Dagmara
5 lat temu

Nigdy nie miałam odpowiewiedzi na mój komentarz tutaj, a mam naprawdę wiele do powiedzenia. Nie jestem juz młoda, prężna, energiczna i ambitna… Gdy 18 lat temu wyjezdżałam do Holandii w kryzysie małżeńskim, po 25 latach małżeństwa; nie miałam pojęcia jak to będzie… Dostałam ofertę malowania obrazów… Naiwność. Skończyło się na “garkuchni”, Peotsvrauw. Byłam juz po 40-te. Bez szans na awans jako “malarka”. Należało zarobić na siebie, studia synów i długi ex-męża. Podołałam.
Czy jestem szczęśliwa?… Mam stabilizację, której nie mogłam osiągnąć w Polsce, Może to ważne… Ale dla kogo?

Awatar użytkownika
Admin
5 lat temu
Odpowiedz  Dagmara

Dagmaro, obiecujemy częściej odpisywać na Twoje komenatrze! Każdy głos w dyskusji ma dla nas ogromne znaczenie. Dziękujemy za to, że jesteś!

Nika
5 lat temu
Odpowiedz  Dagmara

Dagmaro, nigdy nie umniejszaj swojego sukcesu nawet przed sama soba. Spojrz na swoje lata spędzone w Holandii ” z lotu ptaka”. Przeciez to super, ze dalas rade stworzyc sobie owa stabilizacje, ktorej – jak piszesz – nie mialabys w Polsce. Tym bardziej, jezeli nie chodzilo tylko o ciebie sama, ale rowniez o splate nie swoich dlugow i studia synow. Malo jest kobiet tak silnych jak ty i chwala ci za to. Pomysl ile kobiet na twym miejscu wrociloby z podkulonym ogonem, albo załamałoby się popadając w depresje, czy nalogi. A do malowania wrócisz dla przyjemności, o ile już tego nie… Czytaj więcej »

Awatar użytkownika
5 lat temu

pewnie, że jedź! Dzieci, mąż – to też ważne. Ale NIE WOLNO zapominać o sobie, NIE WOLNO przestać siebie kochać, TRZEBA się rozwijać – oczywiście, jeśli się chce 🙂 A dzieci i mąż dadzą sobie radę 🙂

Awatar użytkownika
5 lat temu

Świetny tekst! Ja nawet bedąc przed wyjazdem singielką nasłuchałam się, że takie wyjazdy dobre są dla mężczyzn. Na szczęście znam też kilka wyjątków od tej reguły (także wśród Polek) 🙂

Awatar użytkownika
5 lat temu

Będąc kobietą, choćbyś tańczyła balet na rzęsach, nie dogodzisz innym kobietom. Masz spełniać oczekiwania społeczeństwa i tyle. Jest to mniej lub bardziej schemat społeczny w każdym państwie. Ci, którzy się wyłamują, zawsze mają pod górkę. Ludzie podbudowują siebie krytykując nas, odważnych by żyć po swojemu. I wiesz co? Skoro im to pomaga to niech mają. Żyję w zgodzie sama z sobą bez niszczenia kogokolwiek i mam nadzieję, że one też do tego kiedyś dojdą.
Pozdrowienia

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Sadeemka

Dziękuję 🙂 Ja do tej pory uważałam, że to już przeszłość, ale pewne schematy myślowe wciąż funkcjonują i mają się dobrze. Kwestia czasu 🙂

Nika
5 lat temu

Domyslam sie, ze decyzje o wyjezdzie rodzinnym na kilka lat nie podejmuje jedna osoba, lecz para (gdy dzieci male). Dlaczego zona zgadzajaca sie na wyjazd z mezem jest ok, a maz zgadzajacy sie na wyjazd z zona to biedaczek, ktory na pewno bedzie cierpial? Ciagle jakos nie moge tego pojac. I tak, najbardziej bola komentarze kobiet wobec kobiet. Zamiast sie wspierac, czesto jeszcze wbijamy sobie szpile. Te z naszych Klubowiczek, ktore mnie znaja wiedza dobrze, ze mieszkam “na trzy domy”, gdyz pracuje w innym kraju niz mieszkam i podrozuje co 2 do 5 dni.. Teraz nie ma to takiego znaczenia… Czytaj więcej »

Ewelina
Ewelina
4 lat temu
Odpowiedz  Nika

Spojrzmy na te sytuacje z odwrotnej strony: jak odbierany jest mezczyzna, ktory nie pracuje? hm.. jakos tak go nie traktujemy go zbyt powaznie, prawda? A juz najbardziej zastanawiaja mnie te artykuly w prasie, ktore rozpisuja sie o tym, ze im bardziej facet pomoga w obowiazkach domowych, tym mniej seksu w zwiazku…

Znajoma ostatnio sie rozwiodla, bo nie mogla zniesc w domu mezczyzny, ktory chcial poswiecic sie opiece nad dzieckiem..

Mezczyzni tez sa zmuszani do wypelniania pewnych rol.