Edukacja i językiFelietonykalejdoskop

Blisko połowa światowej ludności dorasta w przynajmniej dwóch językach. Według “Journal of Neurolinguistics” 43% ludności jest bilingwalna, 17% wielojęzyczna, a 40% korzysta z jednego języka. Dwu-, a nawet wielojęzyczność nie jest czymś niespotykanym. To norma w wielu krajach afrykańskich czy południowoamerykańskich. To nie jest jednak rzadkość także w Europie. W krajach takich jak Luksemburg dzieci dorastają w otoczeniu kilku języków. Wraz z ogromnym napływem emigrantów znajomość kilku języków od urodzenia nie jest także czymś zaskakującym w Niemczech, Skandynawii czy Wielkiej Brytanii. Wobec takich danych decyzja o dwujęzycznym wychowaniu wydaje się być oczywista.

Jednak wciąż wielu przyszłych rodziców, oczekując dziecka, zastanawia się nad sensem i wyzwaniami, z jakimi związane jest wychowanie bilingwalne.

Owszem, jest to wyzwanie, ale nie jest to sytuacja rzadka czy wyjątkowo trudna. Warto rozejrzeć się dookoła i zobaczyć, jak wiele osób naturalnie używa na co dzień kilku języków. Być może na początku trudno to dostrzec, bo językiem pierwszej komunikacji zapewne będzie język danego państwa lub ten, w którym przebiega edukacja, ale wystarczy dopytać czy posłuchać i okaże się, że to jeden z dwóch lub kilku języków, z których dana osoba korzysta.

Obserwuję ten fenomen wśród rówieśników moich dzieci, którzy podczas spotkań naturalnie przeskakują z jednego języka na inny, w zależności od składu grupy. Wśród ich znajomych są użytkowniczki i użytkownicy takich języków jak portugalski, angielski, niemiecki, hiszpański, francuski, mołdawski, rumuński, rosyjski, ukraiński czy polski.

Żadne z tych dzieci nie jest w stanie wymienić ani jednego negatywnego aspektu znajomości więcej niż jednego języka. Żadne z nich nie cierpi z tego powodu, nie było wyśmiewane, nie ma problemów z osobowością i nie ma skrzywionego obrazu kraju, w którego języku mówi. Wszystkie jednogłośnie podkreślają, że są bardzo zadowolone z faktu znajomości dwóch lub kilku języków.

Nie twierdzę, że wychowanie wielojęzyczne, choć naturalne, jest łatwe.

Wymaga od rodziców pewnego wysiłku, a jeśli zależy nam, by dziecko poza mową poznało pismo, ten wysiłek jest większy. I jak każda rzecz w wychowaniu, zależy to od dziecka i rodzica. 

Ja miałam spore parcie, by dać moim dzieciom ten prezent – znajomość dwóch języków od urodzenia. I jak to w takich sytuacjach bywa, podeszłam do tematu dobrze przygotowana i z wielką spiną. Jako filolożka miałam nawet na studiach odpowiednie zajęcia, a potem skończyłam kurs o wielojęzyczności.

Przed urodzeniem pierwszego dziecka od wielu lat mówiłam tylko po niemiecku i przestawienie się na dwa języki było dla mnie początkowo trudne. Nie oznacza to, że zapomniałam języka polskiego. Nie byłam po prostu przyzwyczajona do używania go w danym kontekście i nigdy wcześniej nie komunikowałam się przecież z niemowlakiem a potem małym dzieckiem.

Zresztą, nie ma co ukrywać, mówienie do człowieka, który nie odpowie, jest dziwne i śmieszne. Szczególnie jeśli stojący obok partner też nic nie rozumie. Jak założyłam, tak robiłam, niepotrzebnie obawiając się, że się nie uda, że dziecko zacznie mówić w wieku pięciu lat, będzie językowo opóźnione i że bóg wie co. Nie zdawałam sobie sprawy, jak powszechna jest wielojęzyczność i jak lekko może przyjść, jeśli pozostawimy rzeczy swojemu biegowi. 

Z perspektywy czasu wiem jednak, jak ważne jest kilka kwestii.

Pierwszy z nich to konsekwencja, która polega na niemieszaniu języków. To proste, aczkolwiek bywa trudne. Wychodziłam z tego prostego założenia, że gdy ja będę mówić czysto i bez obcojęzycznych wtrętów, dzieci będą to kopiować. I to się sprawdziło. Kolejnym ważnym punktem jest dbanie o swój własny język – używanie synonimów i różnorodnego słownictwa.

Najważniejsze jednak jest pokazanie dziecku, dlaczego tego języka warto się uczyć. Jeśli zrozumie ono, że dzięki niemu porozmawia z ukochaną koleżanką, ulubionym kuzynem czy babcią albo ciocią, to będzie miało motywację. Bywa i tak, że w otoczeniu dziecka są osoby tylko jednojęzyczne i chce się ono do nich dopasować. Budowanie od małego świadomości współistnienia wielu języków jest tu kluczowe. 

Gdy moje dziecko bez problemu porozumiewało się w dwóch językach, nie mieszając ich, ku mojej radości i lękowi nagle zapragnęło uczyć się angielskiego.

W wieku trzech lat bardzo wyraźnie wyartykułowało tę prośbę, bo nie chciało być wykluczone z konwersacji rodziców. Kurs w przedszkolu oczywiście nie nauczy języka, tylko pozwoli go liznąć, więc postawiliśmy na au-pair z USA. Nie była to łatwa decyzja, bo ja drżałam o polski i niemiecki, ale miałam wtedy już więcej luzu i uznałam, że spróbujemy.

Niestety nasza operka okazała się być kompletnym niewypałem i tym sposobem w wieku 3,5 roku dziecko poszło do angielskiej szkoły. Pół roku później mówiło po angielsku, jakby znało ten język od urodzenia, a pozostałe dwa języki nie ucierpiały. Jako że na świat miało przyjść drugie dziecko, ponownie zaczęłam się zamartwiać, bo przecież już nie będzie tak łatwo.

Statystycznie drugie dziecko gorzej mówi w języku mniejszości, a chłopcy to już w ogóle – trąbił Internet. Ustaliłam więc z córką, że będzie mi pomagać i mówić do brata po polsku. I to był strzał w dziesiątkę. Czternaście lat później dzieci nadal komunikują się wyłącznie po polsku, mimo że w Polsce nigdy nie mieszkały.

Syn do angielskiej szkoły poszedł w wieku niecałych trzech lat i jak siostra szybko stał się trójjęzyczny. A potem okazało się, że emigrujemy do kolejnego kraju i dojdzie czwarty język. Oszalałam z nerwów i zmartwień, a dzieci poszły najpierw do angielskiej szkoły, żeby im językowo za bardzo nie namieszać. Oczywiście wszystkie troski okazały się być bezzasadne, bo bardzo szybko oswoiły język portugalski. 

Owszem jest to historia sukcesu, ale stoi za nią ogromna praca.

To setki godzin czytania, robienia ćwiczeń, opowiadania, wyjaśniania, dbania o języki. To i konflikty, bo syn nie toleruje poprawiania i gdy się nie stara, potrafi stworzyć zdanie w czterech językach. Ale ja wiem, że dzieci mają dobre podwaliny, że znają po jednym języku z każdej dużej europejskiej grupy językowej i mają świetną bazę do poznawania nowych.

Nie przekazałam dzieciom mojej wizji Polski, same sobie ją tworzą na podstawie wizyt, wiadomości, historii. Owszem w jakiś sposób kształtowałam na początku ten obraz, opowiadałam przecież o świętach i podstawowych faktach historycznych, ale już teraz widzę, że to nie odegrało większej roli.

Tak, bywało, że mieliśmy z powodu języków konflikty w rodzinie, gdy mąż nie rozumiał, o co się kłócą dzieci albo gdy nie potrafiły się zrozumiale wypowiedzieć. Dobrze znamy także rodzinnie problem opowiadania o czymś w innym języku niż ten, w którym dane wydarzenie przeżyliśmy. Ale to wspaniała gimnastyka dla mózgu i ćwiczenie słownictwa. Wymaga to wysiłku i czasu, ale da się.

Nie ominęło także nas opisywane przez językoznawców zjawisko innego pojmowania uczuć w zależności od języka – niektóre słowa mają inną wagę i ładunek emocjonalny w zależności, w którym języku są wypowiadane i bywa, że dzieci dopytują, “jak bardzo brzydkie” jest dane słowo po polsku. Czy można jednak te kwestie interpretować jako negatywne skutki? 

Warto posłuchać dzieci i młodzieży, która dorasta wielojęzycznie, usłyszeć ich głos i doświadczenia.

Kilka pytań zadałam mojej siedemnastoletniej córce, która na co dzień używa czterech języków.

Czy odczuwałaś dorastanie w wielu językach jako coś trudnego?

Nie, było to dla mnie kompletnie naturalne.

Jaki wpływ ma znajomość tylu języków na twoje kontakty socjalne?

Jeśli jakikolwiek, to pozytywny, bo znajomość tego samego języka zawsze łączy osoby i także jest łatwiej się z kimś głębiej poznać, jeśli jest możliwość rozmowy w swoim lub tej osoby języku ojczystym.

Czy masz ulubiony język?

Nie. Mam języki, w których mi się łatwiej mówi, bo częściej z nich korzystam, ale „ulubiony” to nieodpowiednie słowo, żeby to opisać. Z resztą mój „ulubiony” język się zmienia w zależności od środowiska i osoby, z którą rozmawiam. 

Czy odczułaś kiedyś jakieś negatywne skutki wielojęzyczności?

Nie. To zresztą bardzo częsty temat z rodziną i znajomymi, szczególnie tymi także wielojęzycznymi, jak pozytywnie odczuwamy znajomość wielu języków. Obojętnie, ile się zastanawiam, to nie jestem w stanie wymyślić żadnego negatywnego skutku wielojęzyczności. Może jedynie to, że nie jestem w stanie się powstrzymać od podsłuchiwania rozmów innych, którzy mówią w języku, który znam i myślą, że nikt ich nie rozumie.

Jak się kształtował u ciebie obraz krajów, których języki znasz? Czy rodzice mieli na to duży wpływ?

Nie wiem, jak się kształtował. W dwóch z nich mieszkałam, więc sama je poznałam, angielską kulturę przez szkołę i znajomych, a polską przez pobyty w Polsce, książki, zadania (zeszyty ćwiczeń). Rodzice nie mieli na ten obraz większego wpływu, choć gdybym nigdy nie odwiedziła np. Polski, zapewne byłby on większy.

Co powiedziałabyś osobom zastanawiającym się nad sensem wychowania dwu- lub wielojęzycznego? 

Możecie tym sposobem otworzyć dziecku tysiące drzwi. Nie tylko w życiu osobistym, ale także profesjonalnym, socjalnym i akademickim. Ułatwicie podróże, poznawanie nowych ludzi i kultur i naukę dalszych języków.

Rodzice często argumentują, że dziecko nie chce mówić lub uczyć się danego języka. Ale przecież dzieci często nie chcą np. myć zębów, a i tak im każemy, bo wiemy, że jest to ważne i ma wyłącznie pozytywne skutki. Wiemy, że kiedy dzieci dorosną, będą nam dziękowały. Teraz wymieńmy mycie zębów na naukę języka.

Jaką jedną radę dałabyś przyszłym rodzicom zdecydowanym na wychowanie dwujęzyczne?

Radzę po prostu mówić do dziecka w swoim języku, robić zadania, oglądać filmy, czytać książki i nie dać się zniechęcić ani zdemotywować. 

Za moją córką powtórzę więc, że warto otwierać dzieciom te tysiące drzwi i postawić na wysiłek wychowania dwu- lub wielojęzycznego.

Ania Bittner

5 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Janina
Janina
1 miesiąc temu

Bardzo ciekawe, opisane na podstawie własnego doświadczenia, jesteś mądrą mamą, Aniu, cały czas podziwiam, super!

Awatar użytkownika
Ania
1 miesiąc temu
Odpowiedz  Janina

Bardzo dziękuję!