Jestem Polką i jak to było w piosence, mam na to papier i cały system zachowań. I zawsze będzie mnie wkurzać (możesz zastąpić przekleństwem) to, co złego dzieje się w moim kraju, pomimo tego, że już tam nie mieszkam. Tak, to jest mój kraj ojczysty i zawsze tam będzie mój dom.

Łapię się na tym, że bardziej się emocjonuję tym, co TAM się dzieje, gdy słyszę kolejne rewelacje, niż TU, gdzie mieszkam. Pewnie dlatego, że tu gdzie mieszkam owszem również liczą się pieniądze (jak mogło by być inaczej) i rząd również podejmuje dziwne decyzje, i też się czasami irytuję, ale jest normalniej. Dla mnie to znaczy między innymi godnie. Godnie, niezależnie jakiej jesteś płci, wyznania, orientacji seksualnej, jaki masz dochód, czy posiadasz potomstwo lub nie; niezależnie od stanu zdrowia, poglądów czy, banalnie, koloru włosów.

Ostatnie wydarzenia związane z wyrokiem „Trybunału Konstytucyjnego” w kwestii prawie całkowitego zakazu aborcji są kolejnym etapem niszczenia i uwsteczniania kraju, w którym się wychowałam i żyłam przez prawie 31 lat mojego życia. Zawsze byłam politycznie zaangażowana i zawsze miałam bardzo określone poglądy na wiele aspektów życia publicznego. Pamiętam dokładnie pierwsze demokratyczne wybory prezydenckie. U mnie w domu dużo się na ten temat dyskutowało. I ja jako jedenastolatka mogłam w tym uczestniczyć. Obserwowałam i żyłam w tej transformacji. A później, już w dorosłym życiu, brałam udział w każdych wyborach.

Niestety nie wszyscy rozumieli i rozumieją, na czym polega demokracja obywatelska i partycypacja społeczna na poziomie lokalnym, bo też, nie oszukujmy się, kto miał nas tego nauczyć po tylu latach komunizmu. Ludzie byli przyzwyczajeni do bycia pasywnym lub do ciągłego kombinowania. Myślę, że jedno i drugie nadal w naszym narodzie istnieje. A aktualnie, w czasie pandemii, kombinowanie ma się wyjątkowo dobrze, co oczywiście jest efektem nieudolności państwa. Z pewnością jesteśmy niezwykle kreatywnym narodem i mam nadzieję, że dzięki temu i kolejnemu, wygląda na to, że mądrzejszemu pokoleniu, będzie lepiej i będzie normalniej.  I społeczeństwo będzie podmiotem, a nie przedmiotem. 

Piszę o tym, bo teraz, gdy ja jestem na emigracji, z jednej strony cieszę się, że TAM nie mieszkam. Nie muszę zmagać się na co dzień z kulejącym systemem opieki zdrowotnej i społecznej, coraz gorszą edukacją, życiem od miesiąca do miesiąca. To tylko takie pojedyncze przykłady. Każda z was może dodać do tej listy kolejne, bardziej szczegółowe i bardziej swoje. A z drugiej strony chciałabym TAM być, by móc wyjść właśnie tam na ulicę razem z tym całym tłumem i dać wyraz mojemu protestowi. Powiedzieć na głos – nie zgadzam się! Powiedzieć w swoim własnym ojczystym i pięknym języku te wszystkie najpiękniej brzmiące przekleństwa. A potem pojechać w polskie góry, posłuchać szumu wiatru i zachwycić się widokiem.

Honorata Demczuk

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna Hylje
Anna Hylje
2 lat temu

Ja się zawsze ogromnie irytowałam na to, co się dzieje w Polsce. Tylko czekałam, aż skończę edukację, żeby się ewakuować z tego kraju, bo czułam się tam zwyczajnie źle. No i tak też zrobiłam. I gdziekolwiek nie byłam na obczyźnie było mi łatwiej się odnaleźć niż “u siebie”. Teraz już się nawet nie złoszczę na to co tam się dzieje, bo wybrałam sobie inny dom. Nie lubię nawet jeździć do Polski w czasie wolnym, czuję się tam jakoś nie tak. Mam tam tylko rodziców, którzy są dla mnie ważni, gdyby kiedyś przenieśli się do mojego kraju, ostatnia okazja do odwiedzin… Czytaj więcej »

Awatar użytkownika
Honorata Demczuk
2 lat temu
Odpowiedz  Anna Hylje

Rozumiem, to już nie jest Twój dom. Jedynie jak piszesz rodzice Cię łączą z tym krajem i język myślę. Ja nadal lubię jeździć do Polski. Mam tam rodzinę i spore grono znajomych. Oczywiście relacje ze znajomymi/przyjaciółmi zmieniły się podczas mojej emigracji, ale to normalne. Ale też tak po dwóch tygodniach powiedzmy się już duszę i chcę wracać do “siebie”. I ta moja chęć nie jest specjalnie rozumiana wsród moich przyjaciół 🙂 Ja się zawsze też irytowałam wcześniej mieszkająć w Polsce i potem również jak wyjechałam. Nie śledzę jednak aktualnie wszystkich wiadomości i rewelacji. Inaczej bym zwariowała. Jak jestem w Polsce… Czytaj więcej »

Last edited 2 lat temu by Honorata Demczuk
Anna Hylje
Anna Hylje
2 lat temu
Odpowiedz  Honorata Demczuk

Zupełnie się z Tobą zgadzam. Myślę, że moje odczucia i niechęć do wyjazdów do Polski to właśnie taki bunt spowodowany sytuacją w kraju. A język, na przekór powyższemu akurat jest dla mnie bardzo ważny, staram się dbać, aby nie “zardzewiał”, bo jednak na co dzień w nim nie rozmawiam.