Felietony

Od siedmiu lat nie potrzebuję budzika. Codziennie o szóstej rano mój kot z większą lub mniejszą gracją wskakuje na moją szafkę nocną i mrucząc jak zepsuty traktor, przypomina mi, że przecież jestem u niego na służbie i czas sprowadzić jaśnie pana na dół do jadalni i zrobić mu śniadanko. 

Szósta rano to idealna pora, aby rozpocząć dzień. Jak zwykle zaczynam od kawy i w odróżnieniu od przeciętnej Amerykanki, która pija nie kawę, a wodę zabarwioną na brązowo, ja robię napój, która ma prawdziwą moc. Prawdziwy francuski dark roast, czyli mocną, ciemno paloną kawę. Ta godzina pomiędzy szóstą, a siódmą to mój czas, który spędzam na czytaniu wiadomości ze świata, przeglądaniu Instagrama i moich ulubionych forów w internecie. O siódmej wstaje moja licealistka, czyli highschooler – drugi rok szkoły średniej, to u nas dziesiąta klasa tzw. sophomore year.

Ponieważ chcę, aby zjadła zdrowe śniadanie, przygotowuję je sama, zazwyczaj jest to kanapka z dużą ilością warzyw lub biały serek z pomidorami. Takie śniadania są tutaj bardzo nietypowe, bo nastolatki zazwyczaj rano łapią pączka, czyli donuta, lub zalewają mlekiem jakieś wyjątkowo słodkie płatki, taki posiłek najczęściej popijają wodą z lodem lub zimnym sokiem pomarańczowym.

Nie ze mną takie numery – przy polskiej matce coś takiego nie przejdzie, ja oprócz zdrowego śniadania codziennie serwuję dziecku gorącą herbatę, którą Amerykanie piją tylko wtedy, kiedy są chorzy! W weekendy w amerykańskich domach jest odrobinę lepiej, bo oprócz boczku polanego syropem klonowym i jajek do śniadania dokłada się porcję warzyw – ziemniaki hashbrowns, czyli coś w rodzaju naszego placka ziemniaczanego. Dzisiaj moja kolej, aby zawieźć dziewczyny do szkoły, wraz z kilkoma rodzicami z sąsiedztwa mamy opracowany system, czyli carpooling – każda rodzina ma dyżur w jeden dzień tygodnia. Co prawda tuż pod domem zatrzymuje się szkolny autobus, ale nastolatki nie bardzo chcą z niego korzystać, bo wolą dłużej pospać. Po ukończeniu 16 lat, każda z nich będzie już miała prawo jazdy i do szkoły dojedzie samochodem.

Niestety, na naszych przedmieściach, samochód to artykuł pierwszej potrzeby, nie mamy tutaj żadnej formy komunikacji publicznej – bez auta nie istniejesz. 

Przed wyjściem do szkoły córka sprawdza dzisiejsze menu lunchowe, okazuje się, że będzie pizza i sałatka, więc nie musi zabierać swojego jedzenia, bo szkolna pizza jest bardzo dobra. Wychodzimy kilka minut po ósmej i robimy kurs po osiedlu, aby zebrać naszą grupę dowożonych licealistek. Pod szkołą ustawiamy się w długiej kolejce aut i powoli podjeżdżamy pod wejście.

Wszystko przebiega sprawnie i bezproblemowo, bo ruchem kieruje dwóch policjantów w asyście dyrektora szkoły, który codziennie od lat wita rano uczniów przed szkołą.

Dziewczyny wysiadają z auta i każda udaje się do wyznaczonej sali, czyli tzw. home room, tam przez kolejne pół godziny będą pracować nad pracami domowymi, lub po prostu czytać, słuchać muzyki i jeść śniadanie zapewnione przez szkołę.Nie pojadę prosto do domu, bo to godzina kursowania autobusów szkolnych. Ten zatrzymuje się co kilkanaście metrów i stoi przez kilka minut, dopóki nie wsiądą do niego wszystkie dzieciaki z okolicznych domów. Żaden kierowca nie chce utknąć za takim pojazdem, ponieważ autobus na szkolnym przystanku to świętość i nie wolno go wyminąć.

Jadę zatem do Starbucksa, świątyni większości amerykańskich nastolatków. Gdybym była z córką zamówiłybyśmy jesienną, dyniową latte, napój, który z kawą ma niewiele wspólnego, ale co roku jest najbardziej oczekiwanym drinkiem w całej Ameryce.

Kiedy w Starbucksie pojawia się pumpkin latte oznacza to, że jesień oficjalnie się rozpoczęła, nawet jeśli wciąż mamy kalendarzowe lato. Ponieważ jak wspomniałam, jestem sama, zamawiam dużą kawę americano z dodatkową porcją espresso, dziewczyna przyjmująca zamówienie spogląda na mnie zdziwiona i pyta, czy jestem pewna, bo to w sumie będzie kawa z sześciu porcji espresso. Amerykanie nie są w stanie zrozumieć, że my Europejczycy jesteśmy odporni na kofeinę i możemy jej przyjąć trzy razy więcej niż przeciętny mieszkaniec USA. Baristka pyta mnie o imię, trzy razy się upewnia i w końcu prosi o przeliterowanie M – A – G – D – A. Po kilku minutach biorę kubek z napisem MEGNA i wracam do samochodu.

Kupuję kawę kilka razy w tygodniu, ale chyba jeszcze nigdy nikomu nie udało się poprawnie zapisać mojego imienia.

O ile to mnie specjalnie nie denerwuje, to jednak nieumiejętność zapamiętania mojego imienia przez dalszych znajomych jest już frustrująca. Wygląda na to, że niektórzy Amerykanie mają trudność w wymawianiu niektórych zbitek spółgłosek, zatem moje imię wymawiane przez niektórych brzmi jak Megna lub Magna. Czasami, aby uniknąć dodatkowych pytań i kilkukrotnego przedstawiania się, mówię po prostu, że jestem Meg.

Około dziewiątej, kiedy docieram do domu, przygotowuję swoje śniadanie, które zaskoczyłoby każdego Amerykanina – robię sałatkę ze szpinaku i tuńczyka. Już dawno przyzwyczaiłam się do tego, że moje zwyczaje jedzeniowe dziwią znajomych Amerykanów – kanapka lub sałatka to dla nich potrawy, które jada się na lunch, a nie na śniadanie.

To co z kolei ja jadam na lunch, Amerykanie jedzą na obiad, czyli ostatni, główny posiłek w ciągu dnia. Po śniadaniu schodzę do basementu, czyli części domu, która znajduje się poniżej poziomu gruntu. Nie jest to ani piwnica ani pomieszczenie gospodarcze.

Suterena chyba będzie najwłaściwszym słowem które w pełni odda znaczenie amerykańskiego basementu.

To dodatkowa przestrzeń w domu, którą Amerykanie wykorzystują na co dzień – posiada okna i często wyjście na patio. Nasz basement to dodatkowy salon z kominkiem, sypialnia gościnna z garderobą i łazienką oraz siłownia. Właśnie tam się udaję po śniadaniu – czas poćwiczyć. Odpalam jedną z ulubionych youtubowych trenerek i rozpoczynam trening, który kończę na bieżni, oglądając ulubiony serial. Jest już jedenasta, więc wskakuję szybko pod prysznic, robię kolejną kawę i zasiadam do komputera, aby napisać ten felieton. Na tym etapie życia, takie zwykłe poranki lubię najbardziej.

Magda Campion

4.9 10 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Anna
7 miesięcy temu

Czesc Magda! Poranna godzina w samotności przy kawie to dla mnie tez ważna Czesc dnia! A kawa tylko czarna i gorzka ☕️. A poza tym bardzo miło się Ciebie czyta 😊 Pozdrowienia zza miedzy🇨🇦

Aleksandra
Aleksandra
7 miesięcy temu

Magda świetnie się Ciebie czyta 🤗😘

Monika
Monika
7 miesięcy temu

Masz fajny spokojny dzien,,i pijesz dużo kawy😁

Agnieszka
Agnieszka
7 miesięcy temu

Bardzo dobrze się Ciebie czyta, fajny poranek❤