Jest taki serial telewizyjny o pani detektyw, pamiętającej każdy szczegół z miejsca zbrodni**.
Jej geniusz sięga tak daleko, że potrafi nawet podać tytuły książek na półkach w salonie, gdzie zamordowano ofiarę. Dzięki tym niezwykłym cechom, piękna (a jakże by inaczej!) i inteligentna kobieta łapie groźnych przestępców.
Mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że mam podobne zdolności lub też ciąży nade mną taka sama klątwa, nie staję się dzięki temu jednak w żaden sposób pożyteczna dla społeczeństwa. Od czasu do czasu popadam w zadumę i ogarnia mnie uczucie melancholii pod wpływem zapachu, fragmentu piosenki czy wiersza, jakiejś durnej reklamy telewizyjnej, nie wspominając już o miejscach zapełnionych po brzegi dręczącymi mnie wspomnieniami. Nie wiem skąd wziął się ten dar, może jadłam za dużo orzechów włoskich? A może przeczytałam zbyt wiele książek z serii gimnastyka dla mózgu? Wciąż znam kolor swetra mojej przyjaciółki, kiedy razem poprosiłyśmy chłopaka jej snów, żeby poszedł z nią na studniówkę. Pamiętam smak pierwszego, niewinnego pocałunku o nucie różanej (ach te babcine pączki z domową marmoladą, którymi poczęstowała uczącego mnie fizyki chłopaka!), a także słowa piosenki, przy której płakałam na dyskotece w podstawówce, gdy starszy ode mnie o cztery lata chłopak dał mi kosza. Mam pamięć absolutną. Wiem nawet, ile wydaliśmy w zeszłym roku na wakacjach. Co do grosza!
Ma to oczywiście swoje wady i zalety. Dobrą stroną szczegółowej pamięci może być łatwość uczenia, negatywną małostkowość, skłonność do popadania w melancholię i małe kryzysy. Kilkakrotnie usłyszałam już, że zaśmiecam sobie mózg niepotrzebnymi informacjami. Powracające z furią smaków, zapachów i obrazów wspomnienia, męczą mnie jak kiepski film, który nie chce się skończyć, a ja zapłaciłam przecież za bilet i szkoda mi wcześniej opuścić kino. Rozpamiętuję, analizuję, po raz setny roztrząsam coś, na co przecież od dawna nie mam wpływu. Rozmawiając z przyjaciółką snuję historie z cyklu “co by było, gdyby”, a ona tylko dobrotliwie się uśmiecha i pyta, czy nie powinnam napisać “Powrotu do przeszłości”, jako prequela dla pewnego kultowego serialu z końca lat 80.
Z jednej strony cieszę się, że bez zamykania oczu, w dowolnym miejscu na świecie, mogę przenieść się w czasie. Miłe wspomnienia łagodzą stres i pozwalają mi zachować optymizm, nawet kiedy jest bardzo źle. Ale przecież te negatywne chwile, także powracają, być może jako przestroga, abym nie zagubiła się w afirmacji istnienia i nie wypowiedziała zgubnych dla duszy słów, niczym doktor Faust. Czy kiedyś uwolnię się od ciężaru pamiętania? Czy potrafię zapomnieć i pozwolić wspomnieniom zszarzeć pod warstwą grubego kurzu historiii? A może będą mnie prześladować do samego końca? Jednego chcę być pewna: abym jako staruszka i babcia gromadki wesołych wnuków, mogła im powiedzieć, że pamiętam absolutnie każdy detal mojego życia, ale niczego nie żałuję.
___________________
* Stanisław Jerzy Lec
**Unforgettable: Zapisane w pamięci, amerykański serial kryminalny.
Ta relacja nieco zazębia się z książką, którą teraz czytam – Julian Barnes – The only Story. Autor twierdzi, według mnie słusznie, że przypominając sobie jakieś wydarzenie z naszego zycia za każdym razem pamiętamy je nieco inaczej.
Czy nie zauważasz czegoś takiego?
Akurat mam inaczej. Zawsze pamiętam.każdy detal tak samo.