FELIETONY

Gdy kilka miesięcy przed stanem wojennym przyszłam na świat, rodzice podjęli decyzję, że będą stosować nowatorskie, bezstresowe metody wychowawcze. Chcieli, żebym wyrosła na osobę samodzielną i niezależną, dlatego nigdy mnie nie ochrzcili. Postanowili, że kiedy dorosnę, sama wybiorę sobie wiarę. Albo i nie.  Krewni z przerażeniem obserwowali te ich eksperymenty, a dzieci w przedszkolu roztaczały przede mną mroczne wizje męczarni w piekielnych kotłach. W rezultacie wyrosłam na ateistkę bez skłonności do poszukiwań metafizycznych, z czego zresztą byłam bardzo dumna.

Toteż, gdy podczas naszego pierwszego spotkania Saqib zapytał o moje wyznanie, byłam zaskoczona. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że islam w Pakistanie przenika wszystkie sfery ludzkiej działalności, zarówno publicznej jak i prywatnej. Brak wiary równa się tam utracie tożsamości. Jeśli więc chce się kogoś poznać i lepiej zrozumieć, zaczyna się od wiary. Z niekrytą satysfakcją odpowiedziałam mu wtedy, że jestem ateistką. Na co mój przyszły mąż, po krótkiej chwili zastanowienia, odrzekł:

– A tak, słyszałem o ateizmie. Mój były szef, Francuz, też wyznawał tę religię.

Gdy właśnie przymierzałam się, aby z lekką drwiną wyłuskać mu, że ateizm to nie jest żadna religia… ugryzłam się w język. Na zdrowy rozum, a przecież logika i racjonalizm zawsze były moimi sztandarowymi ideami, facet miał rację. Stwierdzenie, że boga nie ma też opierało się na niczym nieuzasadnionej wierze. Było takim samym wyznaniem jak każde inne, w wielkim uproszczeniu – rzecz jasna. Odkrywszy, że zarówno wiara w boga jak i jej zaprzeczanie są równie irracjonalne, porzuciłam ateizm i wkroczyłam na ścieżkę duchowych poszukiwań.

Tylko bez nawracania, proszę

Już na początku ustaliliśmy, że wiara pozostanie prywatną sprawą każdego z nas. Po kilku latach świeckość naszego związku została przypieczętowana ślubem cywilnym. Pierwszych kilka lat spędziliśmy w Wietnamie, gdzie nie obchodzi się świąt chrześcijańskich ani muzułmańskich. Oczywiście, gdyby nam bardzo na tym zależało, znalazłyby się mniejszości, kościoły i meczety. My jednak woleliśmy przyglądać się przygotowaniom do Tết Nguyên Đán (wietnamskiego nowego roku). W domu nie obchodzimy świąt, ale chętnie spędzamy je u znajomych, bez względu na to, czy jest to Boże Narodzenie, Eid al-Fitr czy Diwali.

Nic na siłę

Jak działa taki związek? Wbrew pozorom, bardzo normalnie. Zamiast próbować się wzajemnie nawracać lub zmieniać, uczymy się od siebie zrozumienia i cierpliwości. Saqibowi nigdy nie przeszkadzało, że w przeszłości uwielbiałam wieprzowinę, choć sam był i jest na islamskiej diecie halal. Gdy zostałam wegetarianką, nie próbowałam przekonywać go do pójścia w moje ślady. Jego dieta, jego wybór. Nie zamierzam również namawiać go do picia alkoholu, choć mój dziadek nigdy nie odpuszcza: „Skoro Saqib nie pije alkoholu, to może chociaż napiłby się piwa?” Sama piję coraz rzadziej. Nie wynika to z przekonań religijnych, lecz z troski o zdrowie oraz trzech lat spędzonych w Arabii Saudyjskiej, gdzie po prostu się odzwyczaiłam. Choć, przyznaję, że wódka z pieprzem pozostaje moim ulubionym lekiem na niestrawność.

Ze względu na ekspacki styl życia nie jesteśmy szczególnie zakorzenieni w żadnej kulturze. Ci, którzy nas nie znają, dziwią się, jakim cudem nasz związek przetrwał tyle lat. Prawda jest taka, że na pozór różni, w rzeczywistości jesteśmy bardzo podobni. Do tego stopnia, że nasi dobrzy znajomi czasem zwracają nam uwagę, że zachowujemy się, jakbyśmy byli jedną osobą. Ponoć bywa to irytujące.

To kto tu właściwie jest innowiercą?

Wszystko zależy od punktu widzenia. Oboje albo nikt. Myślę, że odmienność naszych wierzeń to złudzenie. Jakiś czas temu moje zainteresowanie buddyzmem, jogą i medytacją naprowadziło mnie na sufizm, mistyczny nurt w islamie. Sufi wyjaśnili mi to, co intuicyjnie wiedziałam już od lat. Po oczyszczeniu ze sformalizowanych rytuałów oraz licznych społeczno-kulturowych naleciałości, islam i hinduizm oraz wszelkie inne religie niczym się nie różnią i prowadzą do tego samego źródła. We wszystkich chodzi o kierowanie się na co dzień życzliwością, współczuciem i zrozumieniem.

Z chwilą, gdy uświadomimy sobie, że ożywiająca nas energia przenika wszystko – nie tylko na naszej planecie, ale we wszechświecie – słowa stają się bezużyteczne. A wręcz szkodliwe. Jezus, Allah, Budda czy Tao – to nic więcej niż próby nazwania nienazywalnego. Dlatego też Mahatma Gandhi na pytanie, czy jest hinduistą, odrzekł: „Jestem hinduistą, ale jestem także muzułmaninem, chrześcijaninem, buddystą i judaistą”.

Toż to czysta herezja!

Gandhi za swoje przekonania zginął z ręki ortodoksyjnego Hindusa. Islamscy ekstremiści mordują szyitów oraz innych heretyków, czyli każdego, kto nie podziela ich doktryny. W Birmie buddyjscy ekstremiści od lat systematycznie eksterminują muzułmanów z plemienia Rohingja. Media nagłośniły ten dramat dopiero niedawno, gdy już nie dało się go dłużej pomijać milczeniem.

Religię od ideologii dzieli cieniutka linia, dlatego nie mam złudzeń, że wszyscy podzielą nasze podejście do wiary i duchowości. Dlatego nie z każdym dzielimy się naszymi poglądami.

Epilog

Ostatnio rozmawialiśmy z Saqibem na temat sufizmu. Choć używaliśmy innej terminologii – to, co on nazywał Allahem, ja określałam uniwersalną świadomością – nasze poglądy nie różniły się. W pewnym momencie Saqib uśmiechnął się z niedowierzaniem i powiedział:

– Kto by pomyślał, że kiedy cię poznałem, byłaś ateistką.

Cóż, całkiem niepostrzeżenie przemieniłam się w mistyka, we współczesnego wędrownego derwisza.

5 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Monika
4 lat temu

Kiedyś wydawało mi się, że taki związek nie ma szans na przetrwanie, że wymaga takich pokładów tolerancji, kompromisów i otwartości, jakich ja nie potrafiłabym z siebie wydobyć. Ale na emigracji poznałam dziewczyny, które żyją w takich związkach, małżeństwach, mają dzieci, są szczęśliwe. Twoja historia tylko potwierdza mi po raz kolejny, że się da 😉

Awatar użytkownika
4 lat temu

uśmiecham się do Was 🙂

Beata
Beata
4 lat temu

Niezależnie od wyznania , narodowości czy koloru skory jeżeli ludzie potrafią kierować się dobrocią , wrażliwością , mądrością i szacunkiem dla drugiego człowieka moga stworzyć piękny związek . Pozdrawiam .

Teresa
Teresa
4 lat temu

Haniu, jesteś cudowną osobą, pojęłaś za męża cudownego człowieka. Każdy tekst, który zamieścisz jest dla mnie za krótki.

grafy w podróży
4 lat temu

Uwielbiam kraje, w których ateizm dominuje. Życie jest łatwiejsze. Podróżując uwielbiam także poznawać kulturę, obyczaje i religię zwiedzanego regionu. To pozwala inaczej patrzeć na świat, Jednak , kiedy trafiam na ślad fanatyzmu to zabawa się kończy,

I am emilia
4 lat temu

zauważyłam ze na początku jest zawsze inaczej

Bookendorfina
4 lat temu

Chętnie poznaję ludzi i religie, które wyznają, nie zawsze oczywiście ze wszystkim się zgadzam, często wciąż wiele rzeczy mnie dziwi, ale szanuję ich sposób patrzenia na świat i własne życie. Jedyne czego się wystrzegam, to fanatyzm, nie mam na niego usprawiedliwienia.

Madka roku
4 lat temu

Grunt to wzajemna tolerancja i otwartość na drugiego człowieka. Wszystko zależy, jak się do spraw religii podchodzi. No i pytanie, co z dziećmi w związku osób wyznajacych różne religie. Jeśli potrafią umówić się, że dzieci będą miały miały wolność wyboru, to super. Ale jeśli jednej osobie bardzo zależy, bo np. Wierzy, że tylko jej religia gwarantuje życie wieczne, lub, w przypadku ateizmu, szczęśliwe i zgodne z rozsądkiem życie na ziemi, to zaczynają się problemy.

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] drogą, tak właśnie wychowuje się muzułmanki i muzułmanów w poważnie praktykujących, można rzec ortodoksyjnych domach – jak najmniejsze […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]

trackback

[…] Ja, żona innowiercy (wpis gościnny dla portalu Polki na Obczyźnie) […]