Felietony

Można założyć, że językiem islandzkim włada nie więcej niż pół miliona mieszkańców naszej planety. Sama liczba populacji Islandii przekracza niewiele ponad 400 tysięcy. Nie wszyscy jednak ten język znają, bowiem powszechnie wiadomo, iż bez problemu można tutaj porozumieć się w języku angielskim, a tłumnie przybywający tutaj turyści powodują, że nieustannie brakuje rąk do wykonywania pracy, której tubylcy podejmują się niechętnie. 

Wtedy na scenę wkraczają imigranci. Kiedyś typowo ekonomiczni, jednakże nowa emigracja przybywa nie tylko z powodu lepszej płacy, ale też w ramach przeżycia przygody, spróbowania czegoś nowego, ucieczki od problemów, oddychania świeższym powietrzem. Przylatują na sezon, drugi i kolejny, często zostają na lata i… nadal nie rozmawiają w języku wyspiarzy. 

Słaba znajomość języka islandzkiego wśród emigrantów to jedno z ogromnych wyzwań, przed którym stoi współczesna Islandia. Jak się okazało, turystyka wyciągnęła wyspę z jednego kryzysu, ale powoli wpędza w drugi, nie tylko ekonomiczny, ale również tożsamościowy. 

Na początku września przedstawiciele Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zaprezentowali w Reykjavíku raport dla Ministerstwa Pracy i Spraw Społecznych na temat integracji imigrantów na islandzkim rynku pracy oraz sytuacji ich dzieci w szkołach (Skills and labour market integration of immigrants and their children in Iceland), z którego wynika, że rząd musi zwiększyć nakłady finansowe na naukę języka dla imigrantów i w ten sposób zapewnić, że ich wykształcenie i umiejętności zostaną lepiej wykorzystane na rynku pracy. Szczególną troską należy objąć dzieci imigrantów, by zapobiec dyskryminacji. 

Oto kilka najważniejszych spostrzeżeń, które pojawiają się w raporcie.

W ciągu ostatniej dekady Islandia zaliczyła największy wzrost imigrantów ze wszystkich krajów OECD. Ich liczba, od 2011, podwoiła się, obecnie jest to prawie 80 tysięcy mieszkańców, czyli prawie 20% ogółu populacji (dane na 1 sierpnia 2024). 80% z nich pochodzi z krajów Unii Europejskiej i jednocześnie jest to największy procent w OECD. Ich stopa zatrudnienia jest również najwyższa ze wszystkich krajów OECD, to około 89% w 2022 roku. Nierówność płci na Islandii jest najniższa ze wszystkich krajów OECD, ok. 80% kobiet jest zatrudnionych, porównywalnie z rodowitymi Islandkami. 

Niestety umiejętności ludności napływowej nie są dobrze wykorzystywane. Praca w turystyce, sprzątaniu czy gastronomii na Islandii stwarza warunki do zatrudniania osób zbyt wykwalifikowanych. 

Jak już wspomniałam, populacja imigrantów na Islandii wzrosła z 10% do 20%, jednakże wzrosło wśród nich również bezrobocie: z 15% do 50%. Według OECD islandzka polityka aktywizacji na rynku pracy zdaje się być kompletnie niedostosowana do potrzeb imigrantów. Nie sprawia, że imigranci podejmą dane stanowisko, ich szanse na rynku pracy są mniejsze niż rodowitego obywatela. Tutaj przechodzimy do sprawy kluczowej, jaką jest znajomość języka.

Według raportu biegłość językowa imigrantów jest na niskim poziomie: około 15% imigrantów rozmawia po islandzku, podczas gdy w krajach OECD średnia osób znających język kraju, do którego wyemigrowali wynosi aż 60%. 80% islandzkich imigrantów ukończyło mniej niż 180 godzin nauki na kursach czy w szkołach. 46% osób, które miały problem ze znalezieniem pracy, wskazuje jako główny powód brak znajomości języka, a to właśnie ona zwiększa szanse na znalezienie bardziej wykwalifikowanego stanowiska. 

Jak się okazuje, wydatki rządowe na kursy dla obcokrajowców są kilkukrotnie mniejsze w porównaniu do innych krajów nordyckich. Dlaczego warto zwiększyć dofinansowanie? Połowa imigrantów, którzy pochodzą z krajów EEA, czyli Europejskiego Obszaru Gospodarczego, po pięciu latach wciąż przebywa na wyspie. 6 na 10 imigrantów planuje pozostać na Islandii na stałe. 

Według OECD dzieci imigrantów mają największe problemy w szkole. Jak wynika z badań PISA przeprowadzonych w 2022 różnica w umiejętności czytania między dziećmi, które mówią w domu po islandzku, a tymi, które tego nie robią, wynosi aż 81 punktów, czyli aż trzy lata szkolne – to największa różnica w OECD. 

Wysoki stopień zatrudnienia wśród imigrantów jest znaczącą wartością, jednakże istnieje duże pole do poprawy. OECD zaleca m.in. budowę większej bazy danych do badań dotyczących integracji (np. uwzględnianie kraju pochodzenia, monitorowanie osiągnięć poprzez wystandaryzowane egzaminy językowe), stosowanie lepszej polityki aktywizacji na rynku pracy, poprawa dostępu do nauki języka zapewniającego równe możliwości we wszystkich częściach kraju, tańsze kursy dla osób, które pragną pozostać na wyspie, rewaluacja polityki refundacyjnej – często bardzo trudno wyłożyć czesne na kurs z własnej kieszeni. Ta praktyka jest stosowana przez związki zawodowe, które zwracają nawet do 90% kosztów, a członkowie niektórych związków mogą korzystać z kursów nieodpłatnie. 

W kwestii dzieci imigrantów OECD zaleca większą dostępność do opieki przedszkolnej, a w szkołach proponuje egzaminowanie postępów oraz stworzenie systemów wsparcia. 

Raport jest jednym z elementów wpływających na wprowadzenie nowej polityki w zakresie spraw dotyczących imigrantów na lata 2024-2038 pod hasłem „Wszyscy tworzymy jedno społeczeństwo”.

Zakłada ona m.in. zapewnienie  imigrantom i uchodźcom dostępu do informacji  dotyczących ich praw, wzmocnienie nauczania języka islandzkiego, prognozowanie zapotrzebowania na pracowników na islandzkim rynku pracy w celu umożliwienia zatrudnienia osób wysoko wykwalifikowanych, uproszczenie uznawania dyplomów zdobytych za granicą, tworzenie społeczeństwa włączającego (np. wzmocnienie aktywnego uczestnictwa w życiu demokratycznym). 

Jako imigrantka na Islandii zdaję sobie sprawę, że te wszystkie postulaty są potrzebne, jednakże patrzę na nie z odrobiną sceptycyzmu, biorąc pod uwagę fakt, że wśród samych młodych Islandczyków język ojczysty traci na atrakcyjności.

Obsługują wszelkie sprzęty elektroniczne w języku angielskim, czytają w tym języku literaturę, bowiem brakuje tłumaczeń, nie oglądają islandzkich produkcji, bo są dla nich zwyczajnie nudne. Sama nierzadko słyszę w sklepach czy na ulicy, jak nastolatkowie rozmawiają między sobą po angielsku. Jeszcze kilka lat temu w mieście, w którym mieszkam, mogłam wszędzie porozumieć się w języku islandzkim, odwrotnie niż w stolicy. Obecnie nie jest to takie oczywiste. 

Największym problemem dla imigrantów jest brak miejsc, w których mogliby ćwiczyć swoje umiejętności. Islandczycy od razu przechodzą na język angielski, a oni sami pracują najczęściej z innymi imigrantami, nierzadko nie posługują się w pracy nawet językiem ojczystym.

Kursy językowe odbywają się najczęściej wieczorami, więc po długiej zmianie w wyczerpującej pracy zrozumiałym jest, że nie mają siły na naukę. Jednym z rozwiązań jest zapewnienie dostępu do nauki w czasie pracy, za który będzie odpowiedzialny pracodawca. 

Czy język islandzki przetrwa kolejne stulecie? Z jednej strony nadchodzi moda na coolcation, czyli „chłodne wakacje”, z drugiej – Islandia stała się zbyt droga dla przeciętnego przedstawiciela europejskiej klasy średniej. Nie wiadomo dokładnie, jaki kierunek obierze w następnych latach przemysł turystyczny, a od tego w dużej mierze będzie zależała przyszłość nie tylko języka, ale i całej Islandii. 

Artykuł powstał na podstawie prezentacji raportu przedstawicieli OECD. 

Projekt polityki w sprawie imigrantów do 2038 roku w języku polskim.

Agnieszka Jastrząbek

https://stjornarradid.is/library/02-Rit–skyrslur-og-skrar/Wszyscy_tworzymy_jedno_spo%c5%82ecze%c5%84stwo_Przysz%c5%82o%c5%9b%c4%87_i_polityka_w_zakresie_spraw_dotycz%c4%85cych_imigrant%c3%b3w_Projekt_polityki_do_roku_2038.pdf
https://www.oecd.org/en/publications/skills-and-labour-market-integration-of-immigrants-and-their-children-in-iceland_96adc300-en.html
5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze