Czym różni się od polskiego
Po kilku latach w obcym kraju wiele rzeczy wydaje nam się normalne, zwyczajne, przeciętne. Dzielenie się swoją codziennością emigrantki momentami bywa aż trywialne, w końcu też mamy swoje cztery ściany, chodzimy do pracy, robimy zakupy, płacimy rachunki.
Potrzeba nie lada dystansu do własnej rzeczywistości, by móc dostrzec to, co inne, nietypowe dla polskich realiów, a tym samym ciekawe dla polskiego czytelnika. Postanowiłam więc lepiej przyjrzeć się swojemu indyjskiemu mieszkaniu i opisać, jakie zasadnicze różnice dostrzeże skrupulatna obserwatorka.
Od 2019 roku mieszkam w Indiach z moim mężem, który jest Indusem. Nasz indyjski dom to mieszkanie w bloku, na zamkniętym osiedlu w „Dolinie Krzemowej” Indii – mieście Bangalore. Bangalore (pisany także Bengaluru) to stolica stanu Karnataka, znajdującego się na południu Indii. Jest to jeden z 28 stanów i 8 terytoriów związkowych tego ogromnego kraju o powierzchni równej dziesięciu Polsk.
Architektura
Tradycyjna zabudowa dawnego Bengaluru to domy jednorodzinne. Jest ich do dziś cała masa w najbardziej prestiżowych lokalizacjach, a mnie nigdy nie przestanie zachwycać ich architektura. W przeciwieństwie do polskich miasteczek sprzed dekady czy dwóch tutaj mieszkańcy mieli niezwykłą fantazję zarówno z kwestii kształtów jak i kolorów. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś wyda album ze zdjęciami Bengaluru, bo jest co oglądać.
Jednak czasy się zmieniają – ziemia drożeje, a ludzi przybywa. W Bengalurze, podobnie jak i innych dużych miastach Indii oraz świata, buduje się w górę. Tutejsze osiedla są naprawdę potężne, chociaż jeszcze daleko im do tych singapurskich czy hongkońskich. Większość nowych osiedli zamieszkuje klasa średnia.
Wbrew temu, co może się wydawać polskiemu obserwatorowi śledzącemu pobieżnie informacje na temat Indii, klasa średnia w Indiach dominuje.
Centrum
Oczywiście przybywający do Indii turysta, który ląduje w Delhi czy Mumbaju, dostrzega w pierwszej kolejności kontrasty – bogate wille prawie ścianę w ścianę ze slumsami, tymczasowe zabudowania z folii lub blachy falistej zaledwie kilka kroków od popularnych punktów zwiedzania czy luksusowych hoteli.
W centrum zawsze będą ci najbogatsi, których stać na ziemię w prestiżowej lokalizacji oraz ci najbiedniejsi, którzy dla nich pracują, a docelowo ściągają z odległych terenów całe swoje rodziny. Tak rozrastają się slumsy.
Osiedle
Ale wystarczy wyjechać na obrzeża, do dzielnic typowo mieszkalnych, by zobaczyć osiedla niczym nie różniące się od tych w Polsce i na Zachodzie. Zaiste nie mieszkamy tu w lepiankach, ale nie każdego stać też na pałac.
Zamknięte osiedle to jednak norma. Jak ono wygląda? W środku znacznie lepiej niż polskie. Przede wszystkim by dostać się na teren osiedla, należy mieć zaproszenie od kogoś z mieszkańców. Przy bramie zawsze jest ochrona. Jeśli zamawiamy zakupy lub jedzenie z dostawą, na telefon przychodzi powiadomienie lub ochrona dzwoni, pytając, czy może wpuścić taką a taką osobę. Nie trudno więc zrozumieć, że na osiedlach takich człowiek czuje się bardzo bezpiecznie.
Kiedy już przekroczymy „bramy tajemnicy” zapewne rzuci nam się w oczy basen. Baseny są standardem – mniejsze, większe, ale są i jeśli nie dorośli, to dzieci chętnie spędzają przy nich czas, zwłaszcza latem. Mieszkając na osiedlu, nie musimy także nigdzie jeździć, by zadbać o kondycję. Siłownia znajduje się w bloku lub specjalnym budynku zwanym club house. Jak bardzo rozbudowany jest tenże club house, zależy od dewelopera i społeczności.
Atrakcje
Przeważnie oprócz basenu i siłowni mamy także dostęp do sali „balowej”, którą wynajmuje się na wszelkiego typu przyjęcia i w której organizuje się osiedlowe święta i imprezy. Nierzadko trafimy też na takie udogodnienia jak: biblioteka, minisala kinowa, sala ze stołami do ping ponga i innych gier stołowych, kort do tenisa, kort do badmintona, sala do gry w squasha, biuro, sala konferencyjna, sala zabaw dla dzieci.
Na większych osiedlach można poczuć się wręcz jak w małych miastach, bo na ich terenie znajdziemy sklepy, restauracje, a nawet salony wellness oraz fryzjerów. W zasadzie nie ma zatem potrzeby, by gdziekolwiek jeździć, a tu jeśli nie same odległości, to jednak korki potrafią znacznie wydłużyć czas załatwiania spraw wszelakich.
Jest jedna zasadnicza wada większości tych osiedli – brak prywatności. Niestety, ale wiele okien oraz balkon wychodzą często na korytarz, okno lub balkon sąsiada. Przy takich ograniczeniach trudno zatem także o ładny widok. Wtedy niezbędne stają się zasłony. Co jeszcze oprócz nich znajduje się w standardowym wyposażeniu indyjskiego mieszkania? Zaraz wytłumaczę.
Podstawowe wyposażenie mieszkania
Zacznijmy od początku, początku początków. Dawno dawno temu, ok. 3300-1300 r.p.n.e. rozwijała się Cywilizacja doliny Indusu, jedna z najstarszych cywilizacji używających cegieł do budowy domów. W miastach była kanalizacja, a każdy dom miał łazienkę z prysznicem. Dziś nie każdy indyjski dom może się poszczycić dostępem do łazienki, ale jeśli odwiedzić standardowy dom klasy średniej to gwarantuję, że łazienka jest i to nie jedna.
Oprócz zwykłego prysznica mamy też kran, a pod nim kubeł z polewaczką. Opcję taką spotkamy do dziś nawet w niektórych hotelach. Dla wielu Indusów jest to bardzo wygodne. Nalewasz wody do kubła, dzięki czemu masz wpływ na jej ostateczną temperaturę. Następnie polewasz siebie mniejszym kubełkiem z rączką. Gwarantuję, że jeden kubeł wody wystarcza na jedną osobę, a szampon z włosów zmywa się w ten sposób znacznie łatwiej niż prysznicem. Wspominam o temperaturze wody, ponieważ w Indiach nie spotkamy się z centralnym ogrzewaniem, a co za tym idzie z dostawami ciepłej wody z ciepłowni. Wodę podgrzewa się w specjalnych zbiornikach umieszczonych na dachu lub w bojlerach na prąd.
Toaleta.
Może być standardowa, europejska, ale w niektórych starszych (lub bardziej tradycyjnych domach) wciąż spotkamy azjatyckie toalety „na Małysza”, czyli sedes wbudowany w podłogę. Zamiast zwykłej spłuczki może stać wiadro z wodą i kubeczkiem do spłukiwania.
Papier toaletowy jest w Indiach raczej drogi, więc zdarza się, że w niektórych domach go brakuje, ale kompletnie nie wpływa to na higienę mieszkańców. Koło WC znajdziemy bowiem bidet ręczny, którym Indusi podmywają się po skorzystaniu z toalety (podobnie jak mieszkańcy Bliskiego Wschodu).
Klimat
Na szeroko pojętej północy Indii temperatura w zimie spada do zera lub poniżej, tymczasem na południu (gdzie mieszkam) rzadko bywa zimniej niż 15-18 stopni. Okres zimowy rzadko trwa jednak dłużej niż trzy miesiące w roku, dlatego w domach nie montuje się ogrzewania. Nie może za to zabraknąć opcji chłodzenia.
Jeśli chcemy się ogrzać, kupujemy farelkę lub odpowiednio nastawiamy klimatyzator. W miesiące gorące chłodzimy się klimatyzatorami, a jeśli dla kogoś są zbędne, to pod sufitem zawsze zamontowany jest wiatrak/wentylator. Wieczorami bywa chłodniej, dlatego chętnie uchyla się okna. Jak nietrudno się domyślić, wabiłoby to do mieszkania liczne insekty, zważywszy na fakt, że w Indiach robi się ciemno zazwyczaj około godziny 18. Tu z pomocą idą nam wbudowane w okna moskitiery.
Okna nie są uchylane tak jak w Polsce, a jedynie się przesuwają. Dzięki temu na drugiej szynie można zamontować specjalną ramę z moskitierą. Oczywiście ma to swoje minusy. Większość okien w indyjskich mieszkaniach jest zwyczajnie brudna. Przy ich przesuwaniu nie da się dostać od wewnątrz do każdej z szyb.
Czego jeszcze nie powinno zabraknąć na wyposażeniu?
Butli z gazem w kuchni. Niewiele jest wciąż budynków mających dostęp do stałych dostaw gazu. W Indiach kupuje się zatem butle, które dostarczane są do domu i wymieniane po opróżnieniu. Co za tym idzie, wiele kuchenek to nadal kuchenki gazowe. Oczywiście można kupić bez problemu te elektryczne lub indukcyjne, ale prawda jest taka, że większość pań domu zwyczajnie woli gotować na palnikach. Przydają się one do codziennego wypiekania chlebków roti czy też opalania warzyw przez ich ugotowaniem.
W kuchni mamy też zawsze filtr do wody. Może być zamontowany na ścianie lub pod zlewem. Nikt tutaj nie pije kranówki, więc by nie kupować wody butelkowanej, zwyczajnie filtrujemy ją przed piciem lub do gotowania.
Na co dzień do sprzątania korzysta się z miotły oraz mopa. Niezależnie od tego, czy chodzi o duże czy małe miasto, kurzy się tu na tyle, że ścierać kurze, zamiatać i myć podłogi trzeba codziennie. Od czasów pandemii coraz popularniejsze są odkurzacze – szybsze i łatwiejsze w użyciu, zwłaszcza te samobieżne – ale standardowy dom klasy średniej może sobie pozwolić na zatrudnienie pomocy domowej, a sprzątanie jest w zakresie jej obowiązków.
Tak, pomoc domowa to tutaj coś normalnego.
Sprząta, myje naczynia, czyści łazienki. Mam sąsiadkę, która ma aż cztery takie pomoce. Ostatecznie średnia w bloku jest dobra, gdyż ja nie mam ani jednej. Wielu moich znajomych i sąsiadów zatrudnia także kucharzy, kierowców, opiekunki do dzieci czy wyprowadzaczy psów.
Nie zapominajmy także o panach myjących samochody w blokowych garażach oraz znajdujących się w bloku lub przy bloku usługach prasowania. W końcu kto chciałby tracić na to czas. Oj tak, Indusi są bardzo wygodni. Może czasami nie widać tego, kiedy mijamy lekko odrapane i podniszczone budynki, ale we wnętrzu musi być pełen komfort.
Poszukiwanie mieszkania
Czy zatem łatwo znaleźć mieszkanie w Indiach? Z mojego doświadczenia wynika, że tak i nie. Owszem, mamy dostęp do stron internetowych podobnych do tych w Polsce, ale zasady na nich obowiązujące są zgoła odmienne.
Zamiast powierzchni w metrach kwadratowych (m²) podana jest w stopach kwadratowych (sqft), więc musimy ją sobie dobrze przeliczyć. W opisie zwyczaj trafiamy na skróty typu „3BHK”. Oznacza to: 3 sypialnie (najpewniej każda z prywatną łazienką, lub dwie z łazienkami, a trzecia łazienka osobno) + hol i kuchnia, zazwyczaj otwarta przechodząca w hol będący jadalnią, a także pokój dzienny.
Większość mieszkań jest bardzo duża, czyli od 100 metrów w górę. Rodziny są tu wielopokoleniowe, więc musi się zmieścić sypialnia dla dzieci, rodziców i dziadków. Wynajmujący może mieć swoje wymagania. Typowym przykładem jest ograniczenie wynajmu jedynie dla wegetarian, dla rodzin, bez zwierząt.
Kuchnia w Indiach nie zawsze jest podobna do tej polskiej. Zazwyczaj podzielona jest na dwie części odseparowane niewielkim progiem lub wręcz drzwiami. „Kuchnia mokra” służy do gotowania i mycia. Oprócz zlewu (czy zmywaka) w indyjskiej mokrej kuchni znajduje się także pralka. „Kuchnia sucha” może być do gotowania najczęściej tego mniej brudnego. Służy też do serwowania posiłków czy przechowywania wszelkich naczyń i produktów spożywczych.
W Indiach dominującą religią jest hinduizm.
Jeśli zatem odwiedzimy hinduskie mieszkanie, to zobaczymy domową świątynie, zwaną pudża room (pokojem do modlitwy). Może być umieszczona zaraz przy wejściu, w salonie, obok jadalni lub też całkiem schowana, tu nie ma zasady. W domowej świątyni hinduska rodzina ma podobiznę jednego lub kilku z czczonych bogów. Codziennie rano po kąpieli składa się tam ofiary z jedzenia, pali lampkę olejną oraz zapala kadzidełko.
W niektórych opisach mieszkań znajdziemy intrygujące pół pokoju, tzn. „3,5BHK”. Oznacza to, że mamy pokój z łazienką dla pomocy domowej. Pomoce domowe mogą przychodzić do kogoś na kilka godzin, ale wiele rodzin ma je na stałe. Pokoje te, zazwyczaj bez okna, znajdują się koło kuchni. W takim wypadku pomoc domowa zatrudniona jest na pełny etat i zajmuje się wszystkimi domowymi obowiązkami.
VASTU SHASTRA
„Nauka o architekturze”, bo tak dokładnie tłumaczy się to stwierdzenie, stanowi zbiór klasycznych tekstów indyjskich bazujących na technikach stosowanych od co najmniej 6000-3000 lat p.n.e.. Jest to zatem nauka znacznie starsza niż znane wielu chińskie feng shui, nie starsze niż 960 rok przed naszą erą.
W vastu shastrze znajdziemy porady na temat tego, jak wybrać miejsce do budowy, przygotować je, prowadzić konstrukcję, a także sposoby aranżowania przestrzeni zgodnie z naturą i przepływami energii. Złe vastu oznacza problemy zdrowotne, finansowe i może sprowadzić na nas wszelkiego typu ograniczenia oraz nieszczęścia. Chociaż obecnie vastu shastrę uznaje się za pseudonaukę, większość osób zwraca uwagę przynajmniej na jej podstawowe zasady, budując dom, kupując mieszkanie, planując wnętrze. Jak wygląda to w praktyce?
Zanim kupimy mieszkanie, dostajemy od dewelopera jego plan. Z tymże planem udajemy się do konsultanta vastu, który wpisuje nasze mieszkanie w specjalny plan. Plany są różne, w zależności od regionu i szkoły, ale kierunki świata zostają zachowane, a punkt środkowy znajduje się na środku naszego mieszkania. Konsultant pobiera „niewielką” opłatę 500 zł, po czym informuje nas, na ile nasze nowe wymarzone gniazdko jest zgodne lub niezgodne z vastu.
Ideałów nie ma.
Jeśli mamy 60-70% kompatybilności, to powinniśmy być szczęśliwi. W nowym budownictwie nie jest jednak łatwo nawet o 60%. Pana konsultanta odwiedzamy zatem wielokrotnie, a on skrupulatnie sprawdza, czy aby sypialnia jest w południowo-zachodnim roku, czy toalety skierowane są na wschód, czy kuchnia jest na północy.
Wiele osób uważa, że drzwi naszego domu nie powinny wychodzić na południe, bo to kierunek śmierci. Idealny plan powinien być jak najbardziej zbliżony do kwadratu lub prostokąta. Znaczenie mają także windy, klatki schodowe oraz obiekty znajdujące się na zewnątrz budynku. Ostatecznie możemy nabyć wszelkiego typu remedia, od specjalnych mantr (modlitw), przez artefakty po akwaria. Tu wiele już zależy od naszej wiary i przedsiębiorczości konsultanta.