Walizka, torba, plecak, plecaczek. Pakowania czas! Dla jednych zmora i stres, dla innych sama radość i czysta przyjemność. Ja należę do tej drugiej grupy. Choć nie od zawsze.
Podróżuję regularnie od jakiś dziesięciu lat i dobrze pamiętam, że początki były trudne. Spakować to, co najważniejsze na weekend, tydzień, miesiąc czy na pół roku to nie to samo. Bardzo długo tak myślałam, ale lata doświadczenia pokazały, że nieważnym jest na jak długą wyprawę jedziemy. Ważne jest to, dokąd się wybieramy i fakt, że nasze potrzeby nie są aż tak wielkie, jak nauczyło nas życie w komforcie domowego zacisza.
Dzisiaj pakuję się jak profesjonalistka. Moi znajomi, a zwłaszcza ich żeńska część, nieraz zastanawiają się, jak to możliwe, że na weekendy czy kilkudniowy wypad starcza mi dwudziestolitrowy plecak, taki, wiecie, w sam raz na laptopa, książkę i butelkę wody. A na kilka tygodni czy miesięcy potrafię spakować się w maksymalnie czterdziestolitrowe gabaryty. Z odrobiną wolnego miejsca na jakieś upominki dla rodziny.
Kiedyś dźwigałam nawet 65 litrów. Dzisiaj wiem, że to był zbędny ciężar, którego zdecydowanie nie lubił mój kręgosłup… ani mój partner. Bo pod koniec dnia, po kilkunastu kilometrach w nogach, nie miałam zwyczajnie siły nawet zarzucić takiego kolosa na własne plecy.
Podróże na różne krańce świata nauczyły mnie, że ma być lekko, funkcjonalnie i minimalistycznie. Plecak ma być wygodny, praktyczny, mieszczący się pod siedzeniem samolotu, bo na czekanie na wielką walizkę szkoda mi czasu.
Co zatem i jak pakuję na kilka miesięcy w trasie? Oto dziesięć cennych wskazówek, które, mam nadzieję, pomogą i wam w lekkim spakowaniu się na długi wyjazd:
1. Pakuję dokładnie to samo, co bym zabrała ze sobą na tydzień.
Pranie można zrobić zawsze i wszędzie. Czy samemu, czy w pralni czy w hotelu.
2. Ciepłe rzeczy zawsze zakładam na siebie.
Nawet jadąc w tropiki. Bluza i spodnie przydadzą się wszędzie. A w tropikach klimatyzacja w środkach transportu powala z nóg. Bez długiego rękawa się nie obejdzie. Proponuję zainwestować w puchową kurtkę, którą można zwinąć w mały rulonik. Jest lekka i zmieści się w małą boczną kieszeń plecaka.
3. Wszelkiego rodzaju chusty i szale są świetne w trasie.
Mogą służyć za koc, za ręcznik, za sukienkę, za okrycie głowy w upale czy ramion w krajach, gdzie jest to wymagane. Zazwyczaj zabieram dwa – trzy w różnych kolorach. Żeby się nie znudzić za szybko tą samą stylówką.
4. Sportowe większe buty zawsze na sobie.
W plecak tylko japonki, para szmacianych tenisówek i ewentualnie jakieś miękkie baletki. Bo czasami zdarza się nieplanowane wyjście gdzieś w sukience, więc warto mieć coś na tę okazję.
5. Kosmetyki – tylko stumililitrowe buteleczki z podstawowymi produktami typu szampon i mydło, odżywka, krem.
A czasami i nawet tego nie potrzeba, bo większość hoteli zapewnia wszystko w cenie noclegu. Na miejscu też można kupić dobre, lokale produkty. Makijaż? Zbędna rzecz. Ale jeśli już jest taka potrzeba, to tusz do rzęs, puder i róż zmieszczą się nawet w kieszeni czy torebce-nerce wiszącej na biodrach.
6. Ubrania zawsze są praktyczne i łatwe w obsłudze.
Niegniotące się materiały, spodnie z kieszeniami, gdzie można schować cenne rzeczy, dzięki czemu nie dźwiga się dodatkowych torebek.
7. Czego nie zabieram w długą podróż?
Dwóch rzeczy. Po pierwsze nie zabieram książek. Nie mam czasu na ich czytanie, a jeśli mam na to ochotę zawsze znajdę jakąś pozostawioną przez gości hotelu czy hostelu, która mogę sobie poczytać i zostawić, skąd wzięłam.
Po drugie, nie zabieram staników typu push-up. Zajmują bardzo dużo miejsca i rzadko się przydają. Prosta, lekka, czarna bielizna (maksymalnie dwie sztuki) w zupełności spełni swoje zadanie.
8. Rzeczy pakuję zawsze do organizerów i pokrowców.
W ten sposób w plecaku jest porządek i zawsze wiem, gdzie co mam. Niektóre organizery działają na zasadzie kompresji i dzięki temu można zaoszczędzić dużo miejsca.
9. Zawsze wybieram plecaki, które mają nie tylko dużo przegródek, ale też i takie, do których można coś umocować na zewnątrz.
Bidon z wodą, dodatkowe buty czy ewentualnie lekki śpiworek można zabezpieczyć paskami zamiast upychać do środka.
10. I najważniejsza rzecz – pakując się zawsze rozłóż sobie wszystko, co chcesz zabrać na łóżku czy na podłodze.
Ogarnij wzrokiem to, co przyjdzie ci nosić na grzbiecie przez długi czas. Zadaj sobie pytanie: czy naprawdę będzie mi to wszystko potrzebne? Jeśli na jakąś z rzeczy odpowiesz “może” lub “nie wiem”, zdecydowanie odłóż ją z powrotem do szafy. Takie cudeńka zawsze zostają gdzieś na dnie plecaka i przypominamy sobie o nich po podróży, rozpakowując bagaż. Szkoda pleców na takie zbędne ciężary.
Warto też przemyśleć sobie, czy jedziemy w podróż, żeby pięknie wyglądać, czy po to, żeby czegoś doświadczyć. Jedna uniwersalna kiecka wystarczy. Większość czasu i tak spędzamy w jednych szortach, w bikini czy opatuleni ciepłą kurtką.
Kto z was jest mistrzem pakowania, a kto upycha walizkę nogą, żeby dało się ją zamknąć chociażby na czas podróży samolotem? Kto marnuje czas na stanie w kolejkach do odprawy i swoje zdrowie fizyczne na dźwiganie najnowszej kolekcji letniej rodem z Bloomingdale’s?
Ja te czasy mam już za sobą. Dzisiaj kieruję się zasadą, że im mniej w plecaku, tym więcej w sercu. I szczerze polecam to tym, którzy naprawdę chcą poczuć, co to znaczy wolność i radość w podróży.