5 marca obchodzimy w Polsce Dzień Teściowej.
Święto to powstało, aby przypominać nam o oddawaniu szacunku teściowym (matka żony) i świekrom (dawna nazwa matki męża), bo przecież często wspominamy o nich w żartach, ale czy pamiętamy, żeby na co dzień o nich nie zapominać i dziękować im za to, że dały nam naszych małżonków?
Czy tego chcemy, czy nie, teściowe są w naszych życiach i to zwykle bliżej, niż byśmy sobie tego życzyli. Często mamy z nimi trudne relacje, ale zdarzają się też bardzo pozytywne przykłady stosunków rodzinnych (lub “prawie rodzinnych”). Zobaczcie, jak nasze Polki na Obczyźnie wypowiadają się na temat swoich teściowych.
Cudowna polska teściowa – a jednak się zdarzają
Ale czemu właściwie biedna teściowa jest tak wdzięcznym tematem dowcipów?
Jak pisze Basia: “Dorastając, zawsze się dziwiłam tym żartom, bo jedynym przykładem teściowej jaki znałam była moja mama. A z relacji szwagrów wiem, że mama teściową była wyjątkową – taką, którą się na rękach nosi. Z wiekiem jednak typów teściowych w otoczeniu przybywało. Większość pasowała do niewybrednych anegdot. Mnie jednak trafiła się nieprzeciętna teściowa. Kobieta zabawna, inteligentna i ciekawa. Nie ingerująca w nasze życie i nie narzucająca swojej woli. Potrafiąca wysłuchać, doradzić, wytłumaczyć. Bardzo lubię czas spędzany z nią przy kawie. Lubię, kiedy pokazuje mi nowinki znalezione w internecie, kiedy dzieli się radami pielęgnacyjnymi. Rozczula mnie, kiedy na obiad szykuje coś specjalnie dla mnie. Lubię patrzeć, kiedy się z czegoś cieszy, bo wiem, że ta radość jest szczera. Podziwiam ją za to, jak wychowała swoje dzieci, zwłaszcza syna. Wiem, że dobre wychowanie takiego łobuza, jakim jest mój mąż, nie było łatwe. Ale udało się jej wyśmienicie. Tekst ten nie jest sponsorowany przez moją teściową. Ona po prostu jest wyjątkową kobietą. Jest kochaną mamą. Cieszę się, że trafiła mi się taka teściowa.”
Dominice (blog Kierunek Kuba i reszta świata) również się poszczęściło, jeśli chodzi o teściową.
“Moja teściowa to Celinka, albo po prostu Babi, jak nazywają ją moje, urodzone w Wielkiej Brytanii, dzieci. Nie lubię słowa teściowa – ma dla mnie strasznie pejoratywne zabarwienie i kojarzy mi się wyłącznie z koszmarem z kawałów. A Celinka jest jej przeciwieństwem! Filigranowa, ale pełna niespożytej życiowej energii Babi jest częstym gościem u nas w domu. Kiedy dzieciaki były mniejsze, to zdarzało się, że spędzała u nas większą część roku; przyjeżdżała w każde wakacje i święta. Zawsze cudownie pomocna, ale nie narzucająca się, bezstronna w obliczu rodzinnych konfliktów i anielsko cierpliwa.
Jednak różni nas wiele: zaczynając od najbardziej oczywistego, czyli wieku, przez wychowanie, światopogląd, religię, a skończywszy na kompletnie różnym rozumieniu pojęcia “bałagan”. Mimo wszystko dogadujemy się całkiem nieźle i w czasie naszej prawie dwudziestoletniej relacji nie zdarzyła się nam ani jedna kłótnia. Babi jest taką typową “idealną panią domu”, która kocha porządek i z trudem znosi panujący w naszym domu artystyczny nieład. Pomimo tego nigdy nie usłyszałam od niej żadnego komentarza na ten temat, bo Babi ma zgoła inną strategię walki z naszym bałaganem. Mianowicie, nic nikomu nie mówiąc, wkracza po cichu do akcji, systematycznie, krok po kroku robi porządek tam, gdzie uzna to za stosowne. Dzień po dniu nasz dom się zmienia, robi się jakby jaśniejszy i bardziej przestronny, szkolne koszule dzieci nagle wiszą w szafach wyprasowane na żyletę i nawet koty są jakieś bardziej wyczesane. Kiedy już panuje tak idealny porządek, że nikt nie może nic znaleźć, Celinka spoczywa na laurach. Po tygodniu, kiedy zdołamy ciut nabałaganić, cały cykl rozpoczyna się od nowa…”
Francuska teściowa – superbabka
Agnieszce również trafiła się świetna teściowa, choć tym razem nie Polka, lecz Francuzka. “Znosi” ze spokojem wszystkie pomysły Agi – czy to wyrób mydełek, szycie wielorazowych wacików, zapewne nie do końca zrozumiałe dla niej zachowania zero waste, a przy tym wyrozumiale podchodzi do akcentu Agi czy jej sposobu wychowywania synka. “To są niby tylko drobiazgi, ale pokazują, że użycza w sumie obcej kobiecie tej samej dobroci i tolerancji, co swoim własnym dzieciom. Potrafi zaakceptować inność. Nie lubi się narzucać, ale gdy tylko poprosi się ją o pomoc, udziela jej z serca. Ja wiem, że też jest jej ciężko rozumieć i akceptować te nowości, te pièce rapportés, szczególnie przy trójce dzieci, z których na razie każde układa sobie życie po raz drugi.” Ach, pozazdrościć takiej wyrozumiałej i “wyluzowanej” teściowej! Aga pisała więcej o teściowej na swoim blogu Chatka Baby Jogi (stamtąd też pochodzi ten cytat).
Pakistańska teściowa – szacunek jest najważniejszy
Inna z naszych koleżanek ma niestety bardzo wymagającą pakistańską teściową. “Teściowa – niektórzy mówią, że jest jak druga mama – ale nie dla mnie. Przyznam szczerze, że nie żałuję i mi tego nie brakuje. Kiedyś, na początku, bardzo się starałam i wszystko byłoby dobrze, gdybym się z nią we wszystkim zgadzała i uważnie słuchała. Tak jednak nie było. Sama jest mamą czterech córek, szkoda tylko, że inaczej patrzy na ich relacje z teściowymi, które zawsze okazują się takie okropne. Z moich obserwacji wynika, że każdy, kto jest odrobinę inny i nie pasuje do wyznaczonego przez nią „schematu rodziny“ jest zaliczany do tej „gorszej kategorii“. Tak, wiem dwie kultury (polska i pakistańska), które są tak różne potrzebują sporo tolerancji i kompromisów, ale wspólne życie wymaga tego nie tylko z jednej strony. Kilka dni po narodzinach naszej pierwszej córki powiedziała mi, że dla mojego męża mama powinna być najważniejsza, dając mi do zrozumienia, że mam się pogodzić z „drugim miejscem“ – co jednak absolutnie nie miało u nas miejsca. Przed narodzinami naszych dzieci próbowała naciskać na wybrane przez siebie imiona i przygotowała nawet całą listę. Za pierwszym razem grzecznie wytłumaczyłam, że imię mamy już wybrane, co według niej było niezgodne z tradycją (mimo tego, że każda z jej córek sama wybierała imiona swoich dzieci) i próbowała je zmienić. Nic z tego nie wyszło, decyzje związane z dziećmi podejmujemy wspólnie z mężem. Za drugim razem w trakcie rozmowy telefonicznej powiedziałam, że imię już jest wybrane i rozmowa została zakończona. Wiem, że nadal ma do mnie o to żal. Dziwi mnie też bardzo jej stosunek do dzieci jej ukochanego syna, a mojego męża. Nie widzę wspólnego spędzania czasu, rozmów czy zabaw z wnuczkami – dodam, że problemów językowych nie ma. Kiedy u nas zostaje, nie gotuje nic dla nich, twierdząc, że one tego nie zjedzą. Ale skąd może wiedzieć, skoro nigdy nie próbowała? Ja na przykład nigdy nie zapomnę pierogów mojej babci. Były też próby urządzania mojego domu czy sadzenia drzew w ogrodzie według jej uznania – co kompletnie nie mieści mi się w głowie. Może jeszcze wspomnę o gotowaniu, które jest dla niej „bardzo delikatnym“ tematem. Przyznam, że teściowa bardzo dobrze gotuje. Ja wielką kucharką nie jestem, w kuchni nie mam za dużo cierpliwości, ale lubię eksperymentować, a kuchnię pakistańską też lubię i są pewne potrawy, które nawet mi wychodzą. Mój teść często mnie pochwali i zje ze smakiem, gdy jest u nas w domu. A raczej tak bywa, kiedy teściowej nie ma w pobliżu, bo przecież nie można pochwalić mojej potrawy przy niej. Mama jest wtedy bardzo zła, co trochę mnie śmieszy, bo ja tak na dobrą sprawę z nikim w kuchni nie chcę rywalizować. Miłości czy przyjaźni z naszej relacji nie będzie, co mi nie przeszkadza i nie mam zamiaru tego zmieniać. Myślę, że w tej chwili najważniejszy jest wzajemny szacunek, nad którym obie ciągle pracujemy, a przynajmniej tak mi się wydaje.” Wiadomo, że teściowej raczej nie zmienimy, więc to bardzo słuszna uwaga – trzeba uczyć się wzajemnego szacunku. Chociaż czasem naprawdę szkoda, gdy dzieciom czegoś brakuje – choćby właśnie smaków z dzieciństwa, które zawsze w przyszłości będą się kojarzyć z dziadkami.
Turecka teściowa – niezłomna propagatorka?
Turcy są nacją bardzo rodzinną i… plotkarską, i o dziwo, obie te cechy mają tutaj znaczenie. Nie planujemy z partnerem się pobierać ani mieć dzieci. Jesteśmy ze sobą już kilka lat i ze względów światopoglądowych zwyczajnie nie chcemy się decydować na te dwa ważne kroki. Zarówno ojciec, jak i mama mojego partnera mają liczne rodzeństwo i często się spotykają w gronie rodzinnym. A gdy się siedzi wieczorami przy herbacie, to o czym można rozmawiać, jeśli nie o innych członkach rodziny – to, obok polityki, piłki nożnej i seriali, najpopularniejszy temat do rozmów w Turcji. Większość kuzynów mojego partnera założyło już własne rodziny i właściwie on jest jednym z ostatnich, którzy jeszcze tego nie zrobili. Wydawałoby się, że jego mama, sama wychowana w dużej rodzinie, a mająca tylko jednego syna, będzie bardzo napierała na to, żeby i on się ustatkował, ale tak nie jest. Mój partner jest bardzo blisko z mamą (czasem aż ZA blisko, jak dla mnie, ale rozumiem jego powody i nie staram się za bardzo tego zmieniać) i dużo rozmawiają. Teściowa (nazywam ją tak mimo braku formalnej relacji, bo i mnie jest bardzo bliska) zna jego filozofię i mimo, że na pewno musi ciągle się przed rodziną tłumaczyć, dlaczego jej trzydziestoletni syn nie ma jeszcze żony i dzieci, nie napiera na nas. Owszem, w tureckiej kulturze nie traktuje się naszej relacji do końca na poważnie, bo nie jesteśmy małżeństwem, a i niektórzy tłumaczą sobie nasz dziwny (czyli niemałżeński) związek tym, że ja jestem tą “inną” – nie-Turczynką. Ale wiem też, że teściowa chciałaby mieć wnuczka i tym bardziej podziwiam ją za tę dojrzałość i zrozumienie. Jest niesamowitą kobietą. Podjęła w życiu kilka trudnych decyzji, pokazała, że potrafi wybaczać, że umie o siebie zadbać, że zawsze jest wsparciem dla bliskich – mimo że sama jest maleńką kobietką, niejako zależną od męża. Ale jej hart ducha jest ogromny i dlatego, niezależnie od tego, czy rozumiem jej decyzje, czy nie – niezmiernie ją podziwiam. O moich tureckich przygodach możecie poczytać trochę na moim blogu Anna Loves Travels.
Hiszpańska teściowa – definicja mamuśkowania
Gdy mowa o ścisłych więziach rodzinnych, nie można nie wspomnieć o Hiszpanii. Nasza klubowiczka mieszkająca w gorącym kraju paelli tak pisze o swoich stosunkach z teściową: “O Hiszpanach można powiedzieć wiele rzeczy, ale niekoniecznie to, że się szybko usamodzielniają i wyfruwają spod ochronnych skrzydeł hiszpańskiej mamy. Moja teściowa jest osobą przemiłą, obsypuje mnie prezentami (trafionymi lub nie), chętnie gotuje moje ulubione hiszpańskie potrawy, nieba by mi chciała przychylić… Czasami aż za bardzo. Tak samo jak i swoim synom.
Jej południowa krew nie pozwala na to, żeby synek wstawił sam pranie, rozwiesił je czy coś uprasował. W związku z tym mój mąż nie potrafi wykonać tych czynności. To akurat mnie jakoś szczególnie nie bulwersuje, pranie lubię wstawiać, a do prasowania przychodzi do nas pani.
Teściowa chętnie zrobi synom zakupy – spożywcze czy ubraniowe (mój mąż dopiero kilka lat temu – z konieczności – dowiedział się, jaki nosi rozmiar slipków!), mama mojego męża także pokroi dzieciom (prawie czterdziestoletnim…) mięso na talerzu, przyniesie biegusiem sól z kuchni, gdy wszyscy siedzimy przy obiedzie, zrobi kawę do śniadania, można by tak naprawdę długo wymieniać…
Naturalną tego konsekwencją jest fakt, że teściowa przenosi wszystkie wyżej wymienione czynności i chęć pomocy, dosłownie we wszystkim, także i na mnie. Ja nie czuję się komfortowo z tym, że ponad siedemdziesięcioletnia kobieta przynosi mi przyprawy, podczas gdy ja siedzę przy stole, nie musi specjalnie dla mnie wstawiać prania itp… Nie wspominając już, że ona zupełnie nie rozumie, dlaczego czuję się niezręcznie, gdy ona mi usługuje. Ona chce tylko, abyśmy czuli się jak u siebie w domu! A dla mnie to jest niemożliwe, przynosi wręcz odwrotny efekt. Atakowana propozycjami pomocy co pięć minut, spinam się, a nie relaksuję.”.
Latynoska teściowa – siła relacji rodzinnych
Pozostajemy w hiszpańskojęzycznym kręgu, ale wyruszamy teraz aż do Ameryki Południowej, gdzie mieszka kolejna klubowiczka. “W zasadzie nie mogę narzekać na teściową. Problemem jest tu raczej różnica kulturowa, jak i pewne kwestie indywidualne. Nigdy nie byłam bardzo rodzinną osobą, poza tym w Polsce mimo wszystko dąży się do dość szybkiego odcinania pępowiny. W Ameryce Południowej jest inaczej. Dla Latynosów „mamusia” jest bardzo ważna, rodziców darzy się ogromnym szacunkiem, rodziny wielopokoleniowe są normą. Mój narzeczony nie jest wyjątkiem, więc od kiedy mieszkamy w tym samym mieście, co jego rodzice, spędzamy razem czas niemal codziennie. Jego mama jest fajną babką, bardzo mi życzliwą, ale jednocześnie ma silną osobowość, a mój facet jest z nią bardzo blisko. I przyznam, że czasem czuję się z tym trochę niezręcznie. Taka bliskość mnie przytłacza, pewnie również dlatego, że do nowego kraju przeprowadziłam się stosunkowo niedawno i nie mam jeszcze własnej sieci znajomych i przyjaciół. Nie chcę zmuszać faceta, aby oddalił się od własnej rodziny ani konkurować z teściową o jego czas i uwagę. Próbuję zachować jak najlepsze relacje z teściami, zwłaszcza że w sumie całkiem ich lubię, ale jednocześnie utrzymać pewną niezależność. Wciąż sama próbuję znaleźć swoje miejsce w tej sieci relacji.”
Włoska teściowa – mamma italiana?
Myślę, że silne związki rodzinne kojarzą nam się również z Włochami. Któż nie wyobrażał sobie włoskiej pani domu opasanej fartuchem i patrzącej groźnie znad garnka z sosem? Ewa daje nam przykład takiej teściowej. “Relacje na linii teściowa-synowa urosły już do rangi prawdziwego mitu. Ileż to ja się kiedyś nie naczytałam o włoskich mamuśkach dorosłych synów, a tym bardziej synków wchodzących w związek małżeński z “dziewuchami ze wschodu”. Namiętnie przeglądałam fora internetowe, wertowałam wirtualne stronice, co rusz z przerażeniem łapiąc się za głowę. Cóż mogę rzec, moja teściowa zdecydowanie wykazuje zadatki na typową mamma italiana. Nie ma jednak między nami konfliktów, wzajemnie się szanujemy, aczkolwiek jestem pewna, że nasze relacje mogłyby ulec znacznemu pogorszeniu, gdybyśmy były zmuszone zamieszkać pod jednym dachem. Ponadto muszę przyznać, iż odkąd ja weszłam do życia jej syna, ona nieco się z niego wycofała.
Ciekawi jak było kiedyś? Mój mąż wyjechał na kilka miesięcy do Hiszpanii. Jak tylko po powrocie udał się do pracy, teściowa zakradła się do jego mieszkania i wyniosła WSZYSTKIE ciuchy do ponownego prania, bo – uwaga – śmierdziały! Awantura była ogromna, a ‘’zbrodniarce’’ odebrano klucze do mieszkania. Tak, tak, mam szczęście mieć włoskiego partnera, który nijak wpisuje się w stereotyp maminsynka.
Mama mojego małżonka jest mistrzynią komplikowania sytuacji, których teoretycznie skomplikować się nie da. Anegdota o zakupie przez nią kuchenki niezmiernie bawi nas od lat. Jako że rodzicielka męża ma poważne problemy z podejmowaniem decyzji, każdy większy zakup konsultuje z synami. Nie inaczej było z zakupem kuchenki do wynajmowanego przez teściów mieszkania. Ta ówczesna, ze względu na piekarnik gazowy, kreowała w życiu teściowej pewien dyskomfort, więc naturalnym było, że postanowiła sprzęt wymienić i poprosiła nas o pomoc. Po kilku tygodniach przeglądania gazetek reklamowych, mąż z przerażeniem przyjął wiadomość, iż mama sama kupiła kuchenkę. Gdy dzień później poszedł na inspekcję, nie wiedział, czy śmiać się, czy płakać – teściowa owszem kupiła nową kuchenkę, ale znów z piekarnikiem gazowym!
Inna anegdota dotyczyła zapędów teściowej na terrorystkę. Ponad siedemdziesięcioletnia kobieta miała w planach lot samolotem. Jako że to miał być jej drugi lot w życiu, po, bagatela, czterdziestu latach od pierwszego, instruuowaliśmy ją dokładnie o zasadach bezpieczeństwa – zero płynów, pilniczków czy też nożyczek w bagażu podręcznym. Podsumowanie wykładu przez teściową: “Skoro nie mogę pilniczka przewieźć w walizce, to może ukryję go w… biustonoszu?!”. Oczami wyobraźni już widzieliśmy nagłówki z pierwszych stron gazet.
Mogłabym tak długo pisać, gdyż moja teściowa to osoba dość specyficzna, wiele rzeczy w jej zachowaniu mnie irytuje, ale nie byłabym sprawiedliwa, gdybym nie wspomniała, jak bardzo pomogła mi w trudnym okresie życia, jakim były obie moje ciąże. Za to będę jej wdzięczna do końca życia.”
Teściowa – przyjaciółka?
Widzieliśmy już wyżej, że z teściową można mieć zarówno dobre relacje, jak i mieć mniej szczęścia. A czy możliwa byłaby przyjaźń? Jak pisze kolejna nasza klubowa koleżanka: “Moją teściową znam piętnaście lat i niejedną beczkę soli razem zjadłyśmy. Gdyby moja teściowa nie była moją teściową, to pewnie zostałaby moją przyjaciółką. Mamy podobne poczucie estetyki, czasem poczucie humoru, w większości wyznajemy podobne wartości. Myślę, że mogłybyśmy się dobrze wspólnie bawić. Poza tym nigdy nie odmawia pomocy, zawsze można na nią liczyć.
Ale jest moją teściową i znamy się “od kuchni”, co zasadniczo zmienia postać rzeczy. Bo zazwyczaj przed przyjaciółkami w większy sposób waży się słowa. I omawiane z nimi tematy zazwyczaj dotyczą spraw będących neutralnymi dla drugiej strony. A my, chcąc nie chcąc, jesteśmy uwikłane w rodzinne, emocjonalne relacje. I możemy zweryfikować prawdziwość słów.
Prywatnie bowiem moja teściowa to typ wiecznej ofiary. Zawsze się poświęca, nawet jeśli nikt jej nie prosi, a nawet mówi wprost, że sobie pewnych zachowań nie życzy. A potem użala się nad sobą, że tak się poświęciła, a ty, niewdzięcznico, nie chcesz przyjąć jej poświęcenia. Przecież darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, prawda? Kompletnie nie uczy się na swoich błędach. Jest mistrzynią irracjonalnych decyzji i szantażu emocjonalnego. Uwielbia być w centrum zainteresowania (stąd pewnie strategia wiecznej ofiary – to się zawsze dobrze sprzedaje) i mieć ostatnie zdanie. W każdej sytuacji. Dużo czasu zajęło jej zrozumienie, że w naszym, moim i męża, małżeństwie to nie ona jest żoną.
Mam więc bardzo ambiwalentny stosunek do mojej teściowej. Ale co jest w tej sytuacji najlepsze? Nie mieszkamy razem.”. To świetne podsumowanie! I chyba w dużej mierze clue relacji z teściowymi – to, jakie mamy z nimi relacje bardzo zależy od tego, jak daleko są od nas i jak bliskie są relacje między naszymi rodzinami.
Ach, wygląda na to, że większość naszych “niepolskich” teściowych to wręcz tyranki, które tylko by zadusiły, stłamsiły… miłością! I chyba właśnie w tym tkwi problem – teściowe to najwyraźniej często kobiety, które zwyczajnie bardzo kochają swoje dzieci – być może czasem za bardzo. Czy można je za to winić? Na pewno trzeba włożyć dużo wysiłku w ich zrozumienie (szczególnie, jeśli są z innego kręgu kulturowego niż nasz) i starać się z szacunkiem, ale stanowczo wyznaczać granice ingerencji w nasze życie.
Dzień Teściowej obchodzony jest w marcu głównie w Polsce – w USA jest to czwarta niedziela października, a w innych krajach mogą to być jeszcze inne daty. Pamiętajcie, żeby dowiedzieć się, kiedy ten dzień wypada w waszym kraju (i czy w ogóle jest obchodzony) i nie zapominajcie zadzwonić do “mamy” również bez okazji – na pewno się ucieszy, a wy zapunktujecie.
A może już wiecie, kiedy u was jest obchodzone to święto albo wiecie, że w ogóle go nie ma w kalendarzu? Dajcie znać, czy i kiedy je obchodzicie i opowiedzcie nam wasze ciekawe historie o teściowych. Czekamy na soczyste relacje i/lub wyznania miłości do waszych cudownych teściowych!
Teksty zebrała i opracowała Ania Sowińska (blog Anna Loves Travels)
[…] teściowa, myślimy zło. Przekaz kulturowy dotyczący teściowej jest najczęściej negatywny. I zazwyczaj […]