Dzień matki to dzień, który długo kojarzył mi się z ciepłem, radością i miłością. Z moją mamą byłyśmy sobie bardzo bliskie. Gdy wyjechałam do Belgii na stałe, miałam wyrzuty sumienia, że jestem daleko, że tego dnia mojej mamy nie uściskam. Po czym życie rzuciło mi jeszcze gorsze doświadczenia i sprawiło, że ten dzień już nie jest radosny. Dziś nie uściskam nie tylko mojej mamy, ale i mojej córeczki.
Mamę straciłam w tragicznych okolicznościach już trzynaście lat temu. Córeczkę trzy lata temu z powodu raka. To święto jest dla mnie od niedawna podwójnie przykre. Na szczęście jest coś, co sprawia, że jednak uśmiecham się tego dnia. O tym chciałabym opowiedzieć, gdyż historia brzmi jak z hollywoodzkiego filmu, a jednak wydarzyła się naprawdę.
To był maj 2017, moja pięcioletnia córeczka po prawie dwóch latach walki z rakiem była w ostatnim stadium tej choroby. Lekarze nie ukrywali, że zostało jej niewiele czasu, że to kwestia tygodni, a być może dni. Od wielu tygodni była na morfinie i innych lekach przeciwbólowych, a pomimo to skarżyła się na ból. Była bardzo osłabiona, prawie cały czas spała lub była na wpół przytomna. Zorganizowano nam w szpitalu pokój oddalony od innych i z dodatkowymi łóżkami dla nas rodziców, wszystko tak, byśmy czuli się jak w domu.
W niektóre dni w tym belgijskim szpitalu dziecięcym przychodziła do niej pani przedszkolanka, by razem porysować, pograć w grę itp. Coraz częściej niestety przychodziła, by tylko koło niej pobyć. To pozwalało mi wyjść na trochę z pokoju i mieć chwilę dla siebie. To był ostatni tydzień jej życia, a nawet już ostatnie dni. Zbliżał się dzień matki w Belgii, który tu zawsze wypada w drugą niedzielę maja. Wtedy w ogóle o tym święcie nie myślałam, ledwo kojarzyłam jaka była data i jaki dzień tygodnia. Przyszła pani przedszkolanka, a córeczka dostała nagłego przypływu energii, że poprosiła o wspólne pójście do sali zabaw w szpitalu. Ja w tym czasie wyszłam odetchnąć świeżym, nieszpitalnym powietrzem. Gdy wróciłam, dostałam nakaz nie patrzenia na dzieło, które córka kończyła, ponieważ było tajemnicą.
Potem już tylko spała, była bardzo słaba i coraz bardziej cierpiała z powodu bólu. W piątek, by zdążyć przed weekendem, w który wypadał dzień matki, przedszkolanka przyniosła mi dwa rysunki, które były tą tajemnicą i prezentem z tej okazji. Jeden z nich przedstawiał odciśnięte rączki, a drugi naszą całą rodzinę: tatę trzymającego ją na rękach, mamę i starszego brata. Dwie rzeczy przykuły moja uwagę: to, że narysowała siebie już na tyle słabą, ze tato musiał ją nieść oraz to, że te rysunki musiały być dla niej dużym wysiłkiem. Zdaję sobie sprawę, że w tym wszystkim było dużo pomocy przedszkolanki. Pomimo wszystko to niesamowite, że akurat tego dnia miała nagły przypływ energii.
Rysunki odłożyłam na bok i skupiłam się na ulżeniu w bólu córeczce. Świadomość, że w niedzielę jest dzień matki także odłożyłam na razie na bok. Córka odeszła w moich i mojego męża ramionach w sobotę wieczorem. Następnego dnia zorientowałam się, że właśnie dziś jest TO święto. Ten prezent wisi teraz u mnie w ramce i przypomina, że jeszcze zdążyła. Tak jakby chciała po sobie zostawić coś, co sprawia, że co roku w dzień matki uśmiecham się choć przez chwilę.
Anna Tylman
Mieszkająca na stałe w Belgii już od ponad dwudziestu lat. Od czasów choroby córeczki zaangażowana w sprawę innowacji w dziedzinie onkologii pediatrycznej, wspierająca belgijską fundację KickCancer, która finansuje badania nad nowymi lekami dla dzieci chorych na raka. Napisała też książkę “Anna i Evelyne, historia dwóch żyć”, która opowiada na przemian o trudnych początkach emigrantki oraz o życiu i chorobie jej córeczki. Książkę można znaleźć tutaj.
Ryczę i nawet nie próbuję się powstrzymywać. Tak mi przykro! Przesyłamy Ci masę serdeczności i ciepła!
Dziękuję ♡ Wiem, że niełatwo się czyta, pozdrawiam również!
Piękny prezent…też jestem osieroconą mamą….bo jak nas nazwać…są wdowcy ,wdowy ,sieroty a my?
Maja córcia podarowała mi 16 lat z jej życia i w ten dzień o tym myślę…choć to trudny dzień. Jestem wdzięczna za te 16lat 8 mcy i 19dni..Pozdrawiam Cię serdecznie
Tak, nie ma żadnego słowa na określenie naszego “stanu”. Również mocno ściskam ♡
Strasznie smutna historian jednakże również bardzo pozytywna. Gratuluje Ci siły I wytrwałości. Ja strasznie się wzruszam gdy słysze że inni przechodzą przez takie okropne epizody w życiu a po latach nabierają siły aby pomagać innym. Sciskam ciepło I pozdrawiam.
Dziękuję!
Płaczę….
Jestem osieroconą córką i mamą. Trudno mi świętować Dzień Mamy bez mamy. 🙁 Też byłyśmy blisko. Ściskam mocno
Czyli jest nas więcej niż się wydaje, również mocno ściskam
Aniu, przytulam… I podziwiam za to, co robisz na rzecz innyvh chorych dzieci. Mogłaś się poddać, załamać. Masz prawo. Nie zrobiłaś tego. Walczysz. Walczysz dla innych malych Bohaterów. Może kiedyś powstanie jakaś fundacja, czy organizacja imienia Ewelinki? Ona napędza “z góry” nadzwyczajne działania. To pewne.
Na początku taki miałam zamiar, fundacja z jej imieniem, gdy poznałam fundację Kickcancer od razu stwierdziłam, że to dokładnie to samo bym chciała robić, zbierać na innowację w onkologii pediatrycznej, to byłoby bez sensu stworzyć kolejną taką samą! Ale uczestniczę jak tylko mogę we wszystkich ich akcjach!
Płacze nad Twoja strata. Ściskam Cię mocno kochana💕
Dziękuję ♡
Łzy same napływają do oczu. Przytulam.
♡
Aniu, podziwiam Cię🌹 przeszłaś bardzo wiele a na co Dzień jesteś uśmiechniętą, pełną energii Kobietą, która działa też dla innych💕 Twoje serce zostało przebite a ja odbieram tylko ułamek Twojego bólu. Nie wiemy po co i dlaczego tak sie dzieje, ale jestem przekonana że to wszystko ma głębszy sens. Tam czas na pewno płynie inaczej niż tutaj. Każdy ma swój czas. Myślę że jest Szczęśliwa i chce abyś Ty też była Szczęśliwa. Mama, która ma Moc❤
Pozdrawiam Cię Serdecznie😘
Agnieszka Stojek
Dziękuję Ci ♡