Tak jak wiele innych dzieci emigrantów, wyjechałam za granicę bez podjęcia samodzielnej decyzji o tak wielkim, życiowym kroku. Znam inne dzieci emigracji i często trzymamy się razem albo przynajmniej znamy. Emigranci, którzy przyjechali już jako dorośli, patrzą na nas trochę jak na tubylców, którzy mówią po polsku, trochę z ciekawością, a niekiedy z lekką zazdrością. W końcu to podobno my jesteśmy bliżej kultury rodzimych mieszkańców niż oni. Czy na pewno?
Na głęboką wodę
Bycie dzieckiem na emigracji nie zawsze jest łatwe. Wiele osób uważa, że przyjeżdżając w młodym wieku, od razu łapiesz język, wnikasz w kulturę jak rdzenny mieszkaniec. Prawda była czasem zgoła inna. Wielogodzinna, codzienna nauka języka. Obce dzieci, obcy język, inne zwyczaje, inne zabawy na podwórku, inne imprezy urodzinowe. To bardzo dużo jak na tak małe doświadczenie życiowe.
Rodzice rzucają nas na głębokie, emigracyjne wody i co prawda po jakimś czasie lepiej w nich pływamy niż osoby emigrujące już jako dorośli, jednak różnie płacimy za tę naukę. Zazwyczaj płacimy dziwną relacją z naszą polskością. Znam dzieci emigracji, które wstydzą się polskości. Nie chcą mówić po polsku przy tubylcach, nie czytają ani nie piszą w języku ojczystym. Często zmieniają swoje imię na takie, które bardziej pasuje pisownią do języka kraju, w jakim mieszkają. Nie mają polskich znajomych, a jedyne co ich łączy z Polską to rodzice. Te dzieci już nie wrócą do ojczyzny, gdyż mają już nową.
Są też inne dzieci emigracji. Te, które bardzo podkreślają polskość. Nie chcą się bawić z dziećmi z nowego kraju, jedynie tymi pochodzącymi z Polski. Nie czują się dobrze w nowej kulturze i ich największym marzeniem jest wrócić. Uczą się nowego języka z przymusu. Cierpią, często nie mówiąc nic rodzicom. W końcu ciężko pracują na chleb w obcym kraju, też nie mają łatwo. Te dzieci może wrócą do Polski i emigrację wspomną jedynie swoim wnukom. Może też zostaną, gdyż Polska okaże się zbyt obca, zbyt inna od tej z dzieciństwa.
Bywa ciężko
Sporo nauki, w końcu jesteśmy dwujęzyczni. Poznajemy wiele nowych słów i pojęć np. z fizyki, matematyki czy biologii zarówno po polsku jak i w języku, którym posługujemy się w szkole. Spotykamy się z rasizmem, często nie rozumiejąc jeszcze, czym on jest i dlaczego ktoś nam sprawia przykrość tylko dlatego, że jesteśmy z Polski. Nie rozumiemy od razu zabaw, które dzieci ,,stąd” znają od zawsze.
Bywa fajne
Poznajemy całkiem od środka nową kulturę. Nie da się porównać poznawania jej jako dorosły z perspektywą dziecka. Wiele powiedzeń, język potoczny, slang, legendy – to wszystko zyskujemy, emigrując jako dziecko. Całkiem inna perspektywa postrzegania Polski. Wbrew pozorom, wcale nie widzimy więcej wad. Widzimy zalety, których nie widzą już Polacy, którzy nigdy nie emigrowali.
Skarb często opłacony wysoką ceną
Nie ma dwóch takich samych dzieci i dwóch takich samych historii. W każdym z nas zostaje jednak na zawsze dziwna tęsknota. Jeśli zostaniemy na emigracji, będziemy tęsknić za smakiem polskiego pomidora, kukułką w polskim lesie, jeżykami w mieście i polskim humorem, babcią siedzącą przy kaflowym piecu, polnymi drogami i chlebem. Jeśli wrócimy, zatęsknimy za tym, że za granicą byliśmy tymi ,,starszymi emigrantami”, którzy znają język, wiedzą co gdzie i jak. Zatęsknimy za wolniejszym życiem, łatwością w załatwieniu spraw, za różnorodnością kulturową, za posługiwaniem się językiem obcym na co dzień.
Wieczna tęsknota
Nie wiedząc dokładnie za czym. Będziemy czuć się Polakami i obcokrajowcami. Będziemy nasiąknięci obcą kulturą, będąc jednocześnie ,,obcy”. Jesteśmy ,,stąd”, jednocześnie będąc ,,stamtąd”. Czy wrócimy do Polski, czyzostaniemy na stałe za granicą i tak na zawsze pozostaniemy emigrantami. Dziećmi emigracji, wychowanymi przez nią.
Osoby, które tak nisko oceniły Twój artykuł, to Ci, którzy nie chcą dopuścić do siebie głosu, że ich dziecko na emigracji może czuć dokładnie to samo. Rodzice, którzy bez porozumienia z dzieckiem podjęli ten krok mogą dzisiaj czuć wyrzuty sumienia. Pamiętam historię kobiety, która po 10 latach chciała wrócić do Polski, ale jej 14 letni syn podjął walkę o pozostanie w UK.
Ja na emigracji urodziłam dziecko więc myślę, że będzie miało trochę łatwiejszy start… ale czy będzie w ten sam sposób tęsknić za Polską. Zobaczymy… ale wątpię.
WOW…..