Któż z nas nie lubi się bać, oglądając w bezpiecznym domu, pod ciepłą kołderką horrory lub opowiadając sobie w gronie znajomych straszne historie? Nic w tym dziwnego, bowiem pod wpływem strachu nasz organizm wydziela nie tylko hormony związane z negatywnymi odczuciami, lecz również dopaminę i serotoninę, czyli tzw. hormony szczęścia. A co jeśli duchy i upiory są bliżej niż wam się wydaje? Czy będziecie podekscytowani, natrafiając na ich ślady podczas wakacji, czy może spanikowani pobiegniecie się szybko przytulić do mamy/taty/męża/partnera/partnerki/kota? Zapraszamy do lektury naszych historii o duchach i upiornych postaciach z całego świata.
Natalia (Biały Mały Tajfun), Chiny
Głodne duchy
Na starych mapach Kunmingu widać nazwę uliczki Shala czy też Shalang (można spotkać obie wersje). To właśnie tam mieszka najwięcej kunmińskich duchów. Ponoć mieszkał tu kiedyś bogacz, któremu pieniądze nie dały szczęścia. Kolejne kobiety z jego domostwa się wieszały, aż w końcu nie miał śmiałości tam mieszkać dalej i porzuciwszy rezydencję, wyniósł się na drugi koniec miasta. Opustoszała rezydencja cieszyła się tak złą sławą, że nikt nawet nie pomyślał, by tam wchodzić. Pewnego wieczoru przechodził tędy nietutejszy, obwoźny sprzedawca pierożków. Z rezydencji wyszła cała gromada ludzi, chcąc kupić pierożki. Płacili brązowymi monetami, które miło brzęczały w drewnianej misce. Sprzedawca pierogów zakasał rękawy i do późnej nocy gotował pierożki, by nakarmić wszystkich chętnych. Kiedy jednak nad ranem nasycone towarzystwo wróciło do domu, a zmęczony sprzedawca chciał podliczyć zarobek, okazało się, że w misie znajduje się tylko popiół ze spalonych pieniędzy ofiarnych, za to cała ulica upstrzona jest pierożkami. Dopiero wtedy przypomniał sobie opowieści o tym, że każdy pokarm zjedzony przez niematerialne byty, którymi są przecież duchy, natychmiast spada na ziemię. Zebrał się na odwagę i poszedł zapukać w bramę, ale odpowiedział mu tylko wiatr. Podczas przebudowy miasta ulica Shalang zniknęła z mapy. Teraz stoi tu Wojewódzki Szpital Medycyny Chińskiej, a na miejscu dawnej nawiedzonej rezydencji znajduje się… kostnica.
Anna Hofstätter (ilove.wien), Austria
Casanova w Wiedniu
Każdy słyszał o Giacomo Casanovie, który jest znany również jako „najlepszy kochanek wszechczasów”. Choć kojarzony jest z Wenecją, to czasem pojawia się także we Wiedniu. Prawdopodobnie dostał kosza od samej cesarzowej Marii Teresy. Chociaż nasz bohater był zwolennikiem bezpieczniejszego seksu i reklamował prezerwatywy, to jego wątpliwa sława dotarła na dwór, blokując jego umizgi. Casanova nigdy nie zaakceptował tej hańby i dlatego wędruje w mgliste, jesienne dni, w postaci ciemnoszarej chmury nad Spittelbergiem, w miejscu ówczesnych burdeli, które zawsze odwiedzał podczas swoich wizyt w Wiedniu. Od czasu do czasu odwiedza także Hofburg, prawdopodobnie po to, by odświeżyć pamięć o swojej porażce u cesarzowej Austrii.
Agnieszka (Blondynka w Krainie Tęczy), RPA,
Tokoloshe
Tokoloshe jest najbardziej znanym stworem w RPA. W kulturze Zulusów Tokoloshe to zły duch, coś pomiędzy złym skrzatem a zombie. Choć jest niewielkich rozmiarów, jest bardzo silny, a do tego paskudny – owłosiony jak małpa i z dziurą w głowie. Powstaje z martwego ciała, w które szaman wdycha swoją siłę tylko po to, aby męczyć wybraną ofiarę, która go obraziła albo, co gorsze, odrzuciła jego zaloty (dlatego męczy głównie kobiety). Tokoloshe jest widzialny tylko dla swojej ofiary, ale może stać się całkiem niewidzialny, wystarczy, że połknie mały kamyk. Oprócz kobiet nie lubi dzieci – często sprowadza je na manowce i niszczy pracę domową. Zgadnijcie więc, jaką wymówkę mają dzieci, które zostały przyłapane na niecnych uczynkach albo nie odrobiły pracy domowej.
Mimo że jest wstrętny i mały, ma olbrzymi apetyt na seks. Czasem zagaduje i wykorzystuje dobroduszność kobiety, a czasem po prostu gwałci. Ponieważ jest mały, trudno mu się wspiąć na wyższe łóżko – kobiety więc podstawiają pod nogi łóżek cegły, aby dodatkowo je podwyższyć i uniknąć zalotów Tokolosha. W RPA, gdzie wiara w magię i gusła jest wciąż żywa, zobaczycie wiele w ten sposób podwyższonych łóżek. Nie zawsze jest to jednak skuteczne, zatem to nikt inny jak tylko Tokoloshe jest sprawcą wielu pozamałżeńskich ciąż!
Sara Kosmowska, Kanada
Duch Mary Gallagher
W sąsiedztwie Starego Montrealu leży dzielnica Griffintown, pełna nowoczesnych apartamentowców i modnych, drogich sklepów. Typowo wielkomiejskie ucieleśnienie raju dla yuppies. Jednak niech nie zmylą was pozory. Pod fasadami wyciosanymi na hipsterski sznyt drzemią duchy minionej epoki. Jednym z bardziej znanych jest duch okolicznej prostytutki – Mary Gallagher. 27 czerwca 1879 roku została ona brutalnie zamordowana i pozbawiona głowy przez swoją koleżankę po fachu – Suzy Kennedy. W ciasno splecionej społeczności historia tego strasznego morderstwa szybko zaczęła żyć własnym życiem. Legenda głosi, że duch biednej Mary wraca w okolice zbrodni na skrzyżowaniu dwóch dróg w poszukiwaniu swojej utraconej głowy. Po raz pierwszy miał się on ukazać się w siódmą rocznicę tragicznej śmierci i potem wracać regularnie co siedem lat. Zjawa Mary Gallagher była na tyle przerażająca, że kilkakrotnie wzywano policję, nie obeszło się także bez wzmianek w lokalnej prasie. Duch przeszedł także do lokalnego folkloru i rodzice zaczęli straszyć dzieci widmem bezgłowej Mary, żeby nakłonić je do jedzenia warzyw.
Kinga Eysturland (Kierunek Dania), Wyspy Owcze
01.11 na Wyspach Owczych
Na Wyspach Owczych 1 listopada to święto upamiętniające wszystkich tych, którzy zginęli na morzu. Do dziś archetyp rybaka jest obecny w religii oraz farerskiej kulturze. W farerskiej tradycji ludowej sporo jest odniesień do czasów pogańskich, np. w legendach o duchach, elfach i trollach. Jedną z najbardziej znanych zjaw jest Nykur – duch jeziora Leitisvatn, przybierający postać rumaka. Kusi ofiary nadprzyrodzonym wyglądem, po czym porywa je w odmęty jeziora. By zneutralizować moc Nykura, trzeba wypowiedzieć jego imię. Popularne postacie farerskiej mitologii to także huldufólk – ludzie-zwidy. Rzekomo mieszkają wysoko w górach, a ich szara i gruba skóra pozwala im przetrwać mrozy i wtopić się w skalisty krajobraz. Nie są to stwory przyjazne, gdyż to im przypisuje się lawiny. Farerzy nie obchodzą Halloween, tylko jego nordycki lutowy odpowiednik – Fastelavn. Główną atrakcją jest wówczas rozbijanie drewnianej beczki z łakociami, zaś wieczorem dzieci chodzą po domach zbierając cukierki. Zwyczaj ten nazywa się po farersku „chodzeniem po grýli”. Według legendy Grýla była wiedźmą, przemierzającą archipelag między Środą Popielcową a Wielkanocą. Sprawdzała czy dzieci na wyspach przestrzegają postu, zaś te, które tego nie robiły – porywała. Chodzenie po grýli nie budzi już skojarzeń z czarownicami, a jedyne, co może porwać dzieci w noc Festelavn to silny lutowy wiatr.
Justyna Michniuk, Niemcy
Dybuk
Dybuk to nie diabeł, ani żaden potwór z długimi pazurami czy ostrymi zębami, jest jednak równie przerażający. To dusza zmarłej osoby, która z jakiegoś powodu nie udała się na tamten świat i zawładnęła ciałem innego żyjącego, czasem znajomego, częściej przypadkowego nieznajomego. Zazwyczaj dybuk to dusza, na której ciąży tak wiele ciężkich grzechów, że nie może zaznać wiecznego odpoczynku. Żydzi środkowoeuropejscy to grupa, w której wiara w dybuki była najbardziej rozpowszechniona już od wczesnego średniowiecza. Sam termin „dybuk” pojawił się jednak dużo później, bo dopiero w XVII wieku. Oznacza on w dosłownym tłumaczeniu „przylgnięcie”, zaś człowiek w którego wszedł dybuk zachowuje się podobnie do opętanych przez szatana, nad którymi kościół katolicki odprawia egzorcyzmy. Także dybuka można wypędzić przy pomocy cadyka – sprawiedliwego – oraz przy współuczestnictwie dziesięciu pełnoprawnych członków gminy żydowskiej. Każdy z obecnych przy wypędzaniu złej duszy ma na sobie szatę pogrzebową, w którą tradycyjnie ubierane są zwłoki. Palone jest kadzidło, śpiewane są modlitwy i dmie się w szofar (instrument liturgiczny z rogu baraniego). Często osoby chore umysłowo uważano za opętane przez dybuka i odpowiednio „leczono”. Co ciekawe, dybuki „przylegają” częściej do kobiet niż do mężczyzn.
Zebrała Justyna Michniuk
[…] Dawne sekrety, które trafią w uszy przedsiębiorczych ludzi, stają się dzisiaj doskonałymi atrakcjami turystycznymi. Słynna wenecka Poveglia, Port Arthur w Australii, okryta mroczną sławą twierdza Tower w Londynie, Aokigahara, czyli japoński las samobójców czy choćby paryskie katakumby. Wciąż jednak uchowało się trochę nawiedzonych miejsc, o których nie przeczytacie na co drugiej internetowej liście atrakcji. Opowieści o nich powtarzane są tylko w obrębie lokalnej społeczności, często ściszonym głosem w późnych godzinach nocnych. O podzielenie się nimi poprosiłyśmy członkinie Klubu Polek na Obczyźnie. […]
[…] sobie bezpłatne zwiedzanie budynku Kapitolu (New York State Capitol), któremu miały towarzyszyć opowieści o duchach rzekomo nawiedzających to […]