Felietony

Większość ludzi kojarzy pojęcie kobiecości z atrakcyjnością.

Nie bez powodu, stereotypy kobiecości tworzone przez różne społeczności w ogromnej mierze kręcą się wokół wyglądu: kobieca Brazylijka ma spore uda, Europejka długie, szczupłe nogi, Hinduska fałdki na brzuchu, a Chinka figurę dziecka. Dziś gonić te ideały kobiecości jest jeszcze trudniej, ponieważ w dobie Instagrama moda na kształt twarzy i rozmiar nosa zmienia się co sezon. Biorąc pod uwagę teorię kobiecości opartej na wyglądzie zewnętrznym, nasuwają się pytania, czy jest ona zmienna w zależności od kontynentu? Czy przy takim założeniu istnieje możliwość jej zdefiniowania? Co z kobietami, które “nie pasują” – czy mają prawo, mogą i powinny czuć się kobiece?

Odpowiem na te pytania z perspektywy osobistej.

Jako osoba, która wychodząc z domu nosi dżilbab (spódnica i bardzo długie i luźne górne okrycie) i nikab (tak, widać mi tylko oczy), do których cały rok, niezależnie od pogody, zakładam biało-granatowe buty do biegania, zastanawiam się, jak ocenić swoją kobiecość przez pryzmat wyglądu  Bo to, że poza domem noszę się jak namiot, zmienia się po przekroczeniu jego progu – odwieszam dżilbab i mam na sobie legginsy, dżinsy, krótki top, czasem i mini, jeśli jest cieplej. Czy to oznacza, że kobieca jestem tylko wtedy? Albo tylko kiedy mam na sobie makijaż? Ja nawet nie lubię czerwonej szminki, sprawia, że moje zęby wyglądają na bardziej żółte niż w rzeczywistości. Makijaż wieczorowy nakładam tylko kilka dni w miesiącu, podczas miesiączki, kiedy jestem zwolniona z modlitwy.

Zanim wrócę do kobiecości w moim odczuciu, opowiem wam o kobietach, które wpłynęły na moje życie.

Jedną z najbardziej kobiecych kobiet, jakie kiedykolwiek spotkałam, poznałam, będąc nastolatką. Miała krótkie włosy, nosiła dżinsy i luźne koszulki, była po czterdziestce, słuchała metalu, a z makijażem nie widziała się od lat ze względu na problemy skórne. Ja i moi znajomi nazywaliśmy ją “Panią Matką”, miała świetny kontakt z młodzieżą i chętnie doradzała nam podczas problemów rodzinnych, szanując naszą perspektywę, ale też przedstawiając nam bez owijania w bawełnę perspektywę naszych rodziców.

Była szczera, ciepła, nie żałowała miłych słów. Przede wszystkim była doskonałym słuchaczem i rozmówcą, co sprzyjało jej naturalnej predyspozycji do bycia psycholożką dla wszystkich wokół. Pani Matka nie pasowała do żadnego ze stereotypów kobiecości, a jednak atmosfera, którą wokół siebie wytwarzała, przyciągała ludzi w każdym wieku i o różnym stylu życia. W jej mieszkaniu, które “było do mieszkania, a nie sprzątania”, jak sama mówiła godzinami przesiadywały kobiety, których domy wyglądały jak z reklam, bowiem szorowały je od świtu do zmierzchu. Jej troskliwa natura, dbanie o uczucia i samopoczucie innych, jej otwartość, szczerość, ciepło, które od niej biło, a także jej gadatliwość, godziny głębokich rozmów o życiu – oto prawdziwe cechy kobiecości. Taka kobieta tworzy dom, nawet jeśli mieszka sama, w towarzystwie psa i kota. Jej obecność to dom sam w sobie. 

Przez kolejne lata spotykałam kobiety, które czerpały przyjemność z okazywania troski ludziom,

których uważały za najbliższych, ale też i osobom zjawiającym się w ich życiu tylko na chwilę. Spotkałam też takie, które były twarde i pozornie chłodne, niczym wyjęte z planu filmowego o tematyce militarnej. I o takich kobietach mówi się często, że nie są kobiece. Bo sprawiają, że niejeden facet zaczyna mieć kompleksy. Czy brak szpilek albo łez przy komediach romantycznych równa się brakowi kobiecości? Tylko dla kogoś, kto ocenia po pozorach. Te kobiety też są wrażliwe, być może w obliczu zwierząt lub krzywdy innych, być może łatwo je zranić słowami, tylko zamiast widoku rzewnych łez dostaniesz z pięści. Być może ich wrażliwość przejawia się w miłości do sztuki. To, że objawia się to inaczej, niż przywykliśmy, nie ujmuje ich kobiecości. Być może są matkami, które zamiast całować kolanko, rzucą surowe “nic ci nie jest, nadal żyjesz”. Nie oznacza to przecież, że nie kochają albo się nie troszczą.

Są kobiety, które okazują swoją miłość rodzinie poprzez pieczenie ciast i tworzenie wymyślnych dań. Inne poprzez uwagę ofiarowaną domownikom, wspólnie spędzony czas, rozmowy. Jeszcze inne to doskonałe pocieszycielki, do których córki dzwonią się skarżyć na cały świat, nawet kiedy same są już matkami. Są skałą u boku członków rodziny, ich oparciem. Każda z nich jest kobieca w swój własny wyjątkowy sposób. I tej kobiecości nie traci się z wiekiem. 

Zapytałam kobiety w mojej rodzinie, czym jest dla nich kobiecość.

Jedna z nich powiedziała mi:  “Nasza babcia nie miała makijażu ani szpilek, a była bardzo kobieca, stwarzała wokół siebie ciepło. Chciało się z nią przebywać. Druga babcia wystrojona, w trwałej i na obcasach, a kobiecości żadnej”. Inna dodała: “Czasami patrzysz na jakąś kobietę. Czasami ta kobieta ma krótkie włosy, czasami jest w adidasach, czasami nosi plus size, czasami nosi hidżab, a czasami długie, rozpuszczone włosy. Zawsze jednak jest w niej to coś. Ta magiczna siła, która roztacza się wokół niej, ta mieszanka pewności siebie z autentycznością i z akceptacją siebie, to właśnie ta nieuchwytna kobiecość”. Dla kolejnej kobiecość to bycie sobą, bez usilnego konkurowania z mężczyznami. Ponieważ to, że kobiety potrafią, wiemy nie od dziś.

Wracając zatem do kobiecości, w moim odczuciu jest nią zestaw pewnych cech.

I to, że kobiety je posiadają, nie oznacza, że nie ma ich żaden z mężczyzn. A jednak w przypadku kobiet uczuciowość, ciepło i troska są nieco inne, specyficzne. Kobiecością jest umiejętność trzymania razem rodziny, żonglowanie między pocieszaniem koleżanek, wspieraniem innych kobiet, byciem ostoją dla domowników, troską o najbliższych, walecznością niczym lwica w obliczu zagrożenia lub ataku w stronę kogoś, kogo kochamy, walka z własnymi hormonami, ale też potrzebami i obawami, bowiem wmawia się nam, że bez obcasów nie jesteśmy dość kobiece i wystarczająco dobre. Kobiecy jest dar słuchania i rozmawiania o uczuciach, wrażliwość, zrozumienie. Szczęście wywołane dobrej jakości relacjami z innymi, przyjaciółmi, rodziną czy partnerem, kiedy czujemy się kochane i szanowane, doceniane.

Mamy potrzebę społeczną przebywania wśród innych kobiet, ale też wiele z nas rywalizuje z nimi, zazdrości. Pamiętam, kiedy na spotkaniu autorskim pisarka Elif Shafak nawoływała do wspierania innych kobiet w walce o swoje marzenia. To nie nasz problempomyślałam wtedy. To problem Turczynek czy muzułmanek z tradycyjnych rodzin. Bardzo się myliłam; my, kobiety, zbyt często zamiast wspierać się nawzajem, jesteśmy zazdrosne i próbujemy udowodnić sobie lub innym, że jesteśmy lepsze. Musimy nauczyć się nieść inne kobiety przez życie, być ich wsparciem, nie krzywdzić synowych, bo na przykład taka wobec nas była teściowa.

Każda z nas jest kobieca niezależnie od wyglądu

i ja w moim dżilbabie, choć jestem niewidzialna, czuję się bardzo kobieco. Przecież kobieca jest i zawsze będzie moja dusza; czuję, myślę, reaguję, działam i myślę jak kobieta. Nie potrzebuję do tego ani szpilek, ani gładkiej twarzy bez żadnej zmarszczki.

Sadeemka

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze